Czym można zaryzykować dla fascynującej i zupełnie obcej kobiety? Gdański żeglarz był gotów poświęcić nawet samochód i tylko przypadek sprawił, że auto do niego wróciło.
47-letni marynarz (policja nie chce zdradzić jego personaliów) dopiero co zszedł z pokładu żaglowca i biesiadował przy piwie z przyjaciółmi w jednym z barów na Targu Rybnym. Był trochę podchmielony, gdy po północy z czwartku na piątek zauważył w tłumie "niesamowicie piękną kobietę". Jak zwrócić uwagę takiej pani? Musiał działać szybko, ale taktownie. Pobiegł do pobliskiego stoiska z kwiatami. Wziął do ręki najlepszy bukiet i już miał przedstawić się cud piękności, gdy okazało się, że zabrakło mu złotówki. Kwiaciarz był bardzo twardy - nie chciał opuścić ceny. Zdesperowany żeglarz wyjął z kieszeni kluczyki od samochodu i oddał je jako zastaw. Najwyraźniej wyjawił przy tym, że auto - marki opel astra - stoi w pobliżu, na ul. Wapienniczej.
- Zaraz wracam z tą złotówką - krzyknął jeszcze za siebie i pomknął za kobietą. Wrócił spóźniony, po dwudziestu minutach, ale po kwiaciarzu nie było śladu. Za chwilę przeżył szok - miejsce, gdzie powinien stać samochód żeglarza, świeciło pustką.
- Wezwał na pomoc policję - mówi nadkomisarz
Danuta Wołk-Karaczewska.
- Kilka minut później okazało się, że skradzione auto zostało zatrzymane przez straż miejską, bo kierowca - 21-letni kwiaciarz Jakub S. - zapomniał włączyć światła. Miał też ponad 0,6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.