Na ponad godzinę zamarł wczoraj ruch na i przy dworcu kolejowym w Gdańsku Głównym. O godz.
11.40 Służba Ochrony Kolei otrzymała z Komendy Wojewódzkiej Policji informację, że w budynku podłożona została bomba. Dziesięć minut później ewakuowano pracowników kolei, punktów usługowych i setki podróżnych. Do momentu zamknięcia numeru nie było pewne, czy był to ładunek wybuchowy czy atrapa.
Informator skontaktował się z policją o godz. 11, prawdopodobnie dzwonił z budki telefonicznej. Na dworcu PKP w Gdańsku eksploduje ładunek - powiedział oficerowi dyżurnemu. Na miejsce natychmiast wysłano dwudziestu funkcjonariuszy z jednostki antyterrorystycznej i oddziału operacyjnego. Powiadomiono gazowników, pogotowie ratunkowe, elektryczne, straż pożarną i straż miejską. W poszukiwaniu ładunku brali udział również sokiści.
- Sześciu funkcjonariuszy z dworca PKP i czterech pracowników kadrowych - poinformował Krzysztof Woźny, komendant okręgowy Straży Ochrony Kolei w Gdańsku.
- Teren dworca jest dość obszerny, tysiące ludzi przyjeżdżają, wyjeżdżają, przechodzą podziemnym przejściem w kierunku centrum miasta. Zamknięcie dworca i ewakuacja skomplikowały jego funkcjonowanie, ale uniknęliśmy paniki. W takich sytuacjach jak dzisiejsza sprawdzają się szkolenia z psychologii tłumu.Ewakuację przeprowadzono stopniowo. Poszczególne części dworca odgradzano taśmami policyjnymi. Funkcjonariusze nie informowali przebywających wewnątrz dworca, dlaczego muszą opuścić budynek.
Milczeli także policjanci, którzy pilnowali dostępu z podziemnego przejścia do placu przydworcowego i od strony parkingu.
- Nie ma przejścia - uprzedzali usiłujących dotrzeć do dworca.
Wiele osób stało i czekało na wyjaśnienia. Podchodzili turyści z plecakami, karimatami i walizkami.
- Za dziesięć minut odjeżdża mój pociąg do Warszawy. Co się dzieje? - pytała Maria Rutkowska.
- Nie wiem, czym się tam teraz dostanę, a dojechać muszę, ponieważ mam umówione spotkanie. Kiedy dowiedziała się od dziennikarza, jaki jest powód zamknięcia dworca, pani Maria powiedziała: Pewnie znowu pudło, ale nigdy nie wiadomo. Takich rzeczy lepiej nie bagatelizować.Penetracja terenu trwała godzinę. Przez ten czas nie kursowały kolejki podmiejskie, ani pociągi dalekobieżne. Podróżni, docierali do Gdańska z dużym opóźnieniem. Podróż kolejką z Gdyni, która trwa zazwyczaj pół godziny, przedłużyła się do półtorej godziny. Pasażerom wyjaśniano, że z powodu przegrzania linii trakcyjnych.
W skrytce depozytowej w gdańskim holu dworcowym saperzy znaleźli podejrzaną paczkę, którą przewieźli na poligon w Kolbudach i zneutralizowali. Zabezpieczone resztki zostały poddane badaniom chemicznym.