Podczas wykopalisk nad Motławą znaleziono szczątki łodzi, które mogą mieć nawet 600 lat. Zainteresowali się nimi archeolodzy z Warszawy, ale nasi badacze traktują je jak gorący kartofel, którym nikt nie chce się zająć.
tak, to nasze dziedzictwo, które powinni poznać wszyscy, nie tylko archeolodzy
57%
tylko te, które są wartościowe
26%
nie, zwłaszcza, gdy nie można ich potem eksponować
17%
U ujścia kanału Raduni do Motławy ![zobacz na mapie Gdańska zobacz na mapie Gdańska](/_img/icon_map_16x12.gif)
ma powstać osiedle mieszkaniowe. Jego deweloperem jest trójmiejska firma Invest Komfort. Do inwestycji podchodzi poważnie: najpierw ogłosiła
konkurs architektoniczny na projekt osiedla, potem
w podobny sposób wybrała jego nazwę. Ma nawiązywać do dawnej nazwy dzielnicy, która z kolei wywodziła się od charakteru działających tam warsztatów. "
Brabank" oznaczało miejsce, w którym remontowane są łodzie i statki.
Dlatego odkrycie, jakiego dokonano tu podczas prowadzonych badań archeologicznych, zarazem jest i nie jest zaskakujące. Nie jest, bo trudno o bardziej naturalne miejsce dla szczątków łodzi. Jest, bo te szczątki mogą mieć nawet 600 lat. Wstępne badania wykazały, że znaleziona łódź może pochodzić z XV-XVII wieku.
Problem w tym, że na wstępnych badaniach może się skończyć. Archeolodzy, którzy zwykle chętnie chwalą się swoimi odkryciami, tym razem nabrali wody w usta.
- Ekipa prowadząca wykopaliska nie jest zainteresowana nagłaśnianiem odkrycia, bo nie posiada środków na jego konserwację. Ponoć zapadła już decyzja o przecięciu łodzi na pół, przez co łódź zostanie zniszczona - zaalarmowała nas archeolog z Warszawy, która poprosiła o pozostanie anonimową.
Dlaczego łódź ma być przecięta? Ponieważ znajduje się na granicy działki, którą badają archeolodzy. Odkopanie jej całej wiązałoby się z koniecznością powiększenia wykopu i naruszenia nabrzeża, bo wrak sięga aż do koryta Motławy. Nie ma nikogo, kto chciałby to sfinansować.
Częściowo potwierdziliśmy te informacje u archeologów prowadzących badania na terenie Brabanku.
- Skąd pani o tym wie? Uprzedzałem, by sprawy nie nagłaśniać. Jak bym chciał, to sam bym o tym poinformował - zdenerwował się
Robert Krzywdziński, właściciel firmy archeologicznej Dantiscum, która dokonała odkrycia. Potwierdził jednak, że łódź prawdopodobnie nie zostanie wydobyta.
Zagadkowa jest także postawa zleceniodawcy prac archeologicznych, czyli inwestora osiedla, firmy Invest Komfort. Jedno z naszych źródeł twierdzi, że inwestor chciał sfinansować dodatkowe badania łodzi, by potem eksponować ją jako atrakcję osiedla. Firma nie potwierdza jednak tych doniesień, a nawet zaprzecza, by cokolwiek wiedziała o dokonanym odkryciu.
- Nic mi nie wiadomo na temat tego znaleziska - zapewnia
Piotr Tarkowski z Invest Komfortu.
O łodzi wiedzą natomiast konserwatorzy z Centralnego Muzeum Morskiego, którzy specjalizują się w tego typu zabytkach. Ich zdaniem odnaleziony fragment łodzi pochodzi z XV lub XVII wieku, ale dokładniejszy wiek łodzi poznamy dopiero po badaniach dendrologicznych.
- Łódź jest bardzo wyeksploatowana, jej fragmenty były wykorzystywane w przeszłości także w innych celach. Z historycznego punktu widzenia wnosi ona nieco wiedzy szkutniczej, choć bez rewolucji. Jest elementem naukowym, ale już nie ekspozycyjnym, to tzw. destrukt - tłumaczy
Jerzy Litwin, dyrektor Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku.
Dlatego właśnie konserwatorzy z CMM zdecydowali o pozostawieniu łodzi w miejscu, w którym ją znaleziono.
- Wielkiej atrakcji z niej nie będzie, na pewno nie dla przeciętnego odwiedzającego muzeum. Poza tym nie mamy obecnie możliwości lokalowych jej eksponowania - puentuje Jerzy Litwin.