Przechodząc przez bramę sopockiego Grodziska cofamy się w czasie o tysiąc lat. Dokładna replika wczesnośredniowiecznego grodu jest otwarta dla każdego ciekawego świata, a o dobrą zabawę dbają prawdziwi pasjonaci.
- Można własnoręcznie ulepić garnek, wykuć miecz, zrobić kolczugę z drucików, uszyć buty - wylicza
Aleksandra Szymańska, kustosz Skansenu Archeologicznego w Sopocie.
- Przystępnym językiem poprowadzimy wykład o życiu dawnego grodu, a przez cały rok odbywają się tu lekcje "żywej" historii.Właśnie żywe dzieje podobają się zarówno dorosłym, jak i dzieciom.
- Z wytapiania powstaje taka gruda żelaza - opowiada kowal w dawnym stroju, podając maluchom kawał zanieczyszczonego metalu.
- Kto wie, co się z nią potem robi?Programy dla przedszkolaków i seniorów nie różnią się specjalnie, bo np. proces wypalania ceramiki chcą zobaczyć prawie wszyscy, a w średniowieczne stroje czy pancerze przebierają się i turyści i mieszkańcy Sopotu. Najmłodsi są jednak otoczeni szczególną opieką i nie będą sami bawili się ogniem. Za to mogą upiec kiełbaski przy ognisku na środku dziedzińca, zwiedzić odbudowane na podstawie wykopalisk i kryte strzechą chaty oraz rywalizować w średniowiecznych konkurencjach.
- Najpierw musimy wiedzieć, którą nogą ruszamy - przekonuje 11-letnia
Ania z Wodzisławia Śląskiego, która przyjechała do Sopotu z wycieczką i startuje w konkurencji "Narty Wottana".
- Tylko tak możemy wygrać.Wśród konkurencji jest także m.in. rzut oszczepem, strzelanie z łuku, walka workami z sianem na drewnianym koźle, test historyczny i ścinanie kapusty (bądź jabłka) z zawiązanymi oczami, przy korzystaniu tylko z czyichś wskazówek.
O frekwencję nie trzeba się martwić. Wśród wychodzących trudno o niezadowolonego, a to najlepsza reklama. Do Grodziska chętnie zresztą wracają nie tylko goście, ale i organizatorzy.
- Bramę i jedną z chat zbudowała młodzież z Trójmiasta i z zamku gniewskiego -opowiada Aleksandra Szymańska.
- Tak samo większość uzbrojenia, a wszystko to w ramach wolontariatu i złapania historycznego bakcyla.