- 1 Ubywa mieszkańców i rozwodów (315 opinii)
- 2 Od środy ruch wahadłowy na ul. Puckiej (26 opinii)
- 3 Do 5 tys. zł dotacji na rower elektryczny (335 opinii)
- 4 Niespokojna noc na gdańskich drogach (167 opinii)
- 5 Rowerzyści: nie dzwońcie na pieszych (882 opinie)
- 6 Reklamy wideo na przystankach w Gdyni (91 opinii)
Będzie mniej znaków przy gdańskich ulicach
Od 1 kwietnia niepotrzebne i często kuriozalne znaki drogowe zaczną znikać z ulic Gdańska. Miasto pójdzie za przykładem Torunia, gdzie po usunięcu 30 proc. znaków jest dużo mniej wypadków.
Do tej pory o znakach drogowych w Gdańsku decydował wydział gospodarki komunalnej. Ale od 1 kwietnia te kompetencje trafią do Zarządu Dróg i Zieleni. Pełniący obowiązki dyrektora tej jednostki Mieczysław Kotłowski jest gorącym zwolennikiem usunięcia wielu znaków, stojących przy gdańskich ulicach.
Podobnie zrobiono przed końcem 2008 roku w Toruniu. Z dróg zniknęło tam ok. 30 proc. znaków drogowych. Efekt? Ilość wypadków zmniejszyła się na niektórych skrzyżowaniach nawet o ponad połowę! To nie koniec: wzrosła także przepustowość ruchu. Podobne rozwiązania stosuje się w holenderskim Drachten, niemieckim Bohmte nieopodal Hamburga i wielu miastach Skandynawii.
Matematyka jest w tym przypadku bezwzględna. Gdy jedziemy przez miasto z dozwoloną prędkością 50 km/h, pokonujemy kilometr w nieco ponad minutę. Na zobaczenie jednego znaku mamy więc przy obecnym zagęszczeniu ok. jednej sekundy. A trzeba przecież "czasami" spojrzeć też na drogę... Nie da się tego zrobić na niektórych odcinkach ul. Grunwaldzkiej w Gdańsku czy choćby w okolicach centrum miasta, gdzie np. zakazy wjazdu i zatrzymywania są jeszcze opatrzone tabliczkami z pisemnymi zastrzeżeniami.
- Mój znajomy stwierdził ostatnio, że w Gdańsku brakuje tylko jednego znaku: uwaga na znaki drogowe. Jest ich tak wiele, że niemal nikt nie zwraca na nie większej uwagi. I nie ma się co dziwić, bo nadmiar informacji jest dezinformacją - mówi Mieczysław Kotłowski.
Niektóre znaki w Gdańsku stoją od wielu lat. Wiele całkiem bez sensu. Wciąż można zobaczyć np. zakaz wjazdu dla pojazdów konnych.
- Albo zakaz zatrzymywania się w miejscach, na których i tak nie dałoby się postawić samochodu, zostawiając przepisowe 1,5 m chodnika. Potem nikt znaków nie traktuje poważnie, bo jest ich mnóstwo i często postawione są bez sensu. Przepisy ruchu drogowego regulują większość niejasności, znaki mają tylko wspomagać - dodaje Mieczysław Kotłowski, który zapowiada, że za tydzień zaczyna krucjatę przeciwko nadmiarowi znaków.
Pomysł popierają trójmiejscy policjanci, którzy często zatrzymują kierowców, jeżdżących "na pamięć". Nie patrzących na znaki i zdziwionych, gdy następuje zmiana pierwszeństwa lub przed skrzyżowaniem pojawia się znak "stop".
- Na pewno będziemy współpracować, bo w Gdańsku nie jest idealnie. Część znaków z pewnością można usunąć bez szkody dla bezpieczeństwa ruchu, a nawet z korzyścią - mówi Janusz Staniszewski, szef pomorskiej drogówki.
Opinie (157) 3 zablokowane
-
2009-03-24 17:26
dziwne, że się za to biorą...
zaczyna brakować miejsca na reklamy?
- 0 0
-
2009-03-24 19:41
kierowcy jeżdżą "na pamięć"
od grudnia mamy zmienioną organizację ruchu na skrzyżowaniu warszawskiej i łódzkiej przy stawie, a do tej pory jak staję przy znaku stop (przedtem pierwszeństwo) to słyszę z tyłu albo pisk hamulców albo trąbienie i pukanie w głowę
- 0 0
-
2009-03-24 19:48
stawianie znaków w miejscu gdzie przepisy regulują ruch
np. przed skrzyżowaniem o ruchu niekierowanym ustawiane są znaki o zakazie wyprzedzania, co jest "masłem maślanym", do tego dodaje sie ograniczenie prędkości, ostrzegawczy z wykrzyknikiem, z garbami, dzieci na drodze, itd itd.
z kolei są miejsca gdzie znaki np. zakazu są umieszczane zbyt wcześnie, np na wymienanym tu kilkakrotnie wiadukcie na trakcie św. wojciecha przy UW - zakaz skrętu w lewo od Oruni na chełm - zdarzają się kierowcy przeważnie zamiejscowi jadący na pamięć - dawniej nie było tego zakazu.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.