- 1 Do 5 tys. zł dotacji na rower elektryczny (217 opinii)
- 2 Hałas stoczniowych imprezowni nieco zelżał (118 opinii)
- 3 Rowerzyści: nie dzwońcie na pieszych (759 opinii)
- 4 Kultowa "Górka" i widok na morze (114 opinii)
- 5 Pamiątka z wakacji jak wyrzut sumienia (54 opinie)
- 6 Na spacer po Trójmieście z przewodnikiem (20 opinii)
Bombowy stadion gdańskiej Lechii
10 lipca 2006 (artykuł sprzed 18 lat)
Na składowisko niewypałów natknął się operator koparki, pracujący przy wykopie pod instalację nawadniającą płytę boiska. - Myślałem, że to jakieś rury i dlatego starałem się z nimi obchodzić w miarę ostrożnie - mówi Andrzej Grabarczyk z firmy hydrotechnicznej Agromel, wykonującej prace. - Najedliśmy się z kolegami strachu, gdy rękami rozgarnęliśmy ziemię i zobaczyliśmy fragment granatu moździerzowego z lotką sterującą pociskiem.
Okazało się, że robotnicy natknęli się na niewielki fragment znajdującego się pod półtorametrową warstwą ziemi składu artyleryjskiego. Natychmiast powiadomili o tym saperów, policję i straż pożarną. Bardzo się zdziwili, gdy samochodem terenowym przyjechał tylko jeden patrol saperski. Żołnierze z jednostki w Tczewie zabrali znalezione pociski i odjechali. Przez kilka następnych dni, kopiąc w ziemi łopatkami saperskimi, wynajdywali po kilka lub kilkanaście pocisków. Wszystkie były wywożone do oddalonego o 100 km od Gdańska poligonu koło Braniewa. - W takim tempie mogliby to robić całymi miesiącami - mówi Dariusz Jurek, kierownik robót. - Saperzy powiedzieli nam, że są tylko od podejmowania niewypałów, a nie od ich szukania. Przy sobie nie mieli nawet wykrywaczy metali. Sami musieliśmy monitować, żeby ktoś sprawdził, czy pod ziemią nie ma kolejnych niewypałów.
Dopiero kiedy za poszukiwania zabrała się w środę prywatna firma minerska Explosive, okazało się, że odkryty został jeden z największych składów amunicyjnych w powojennej historii Gdańska. Saperzy działali zgodnie z istniejącymi procedurami. Zgodnie z Rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów z 1974 roku wojsko odpowiada tylko za znalezione niewypały. Saperzy sami ich nie poszukują i nawet nie dysponują odpowiednim do tego sprzętem.
Tymczasem, jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, większość znalezionych pocisków jest uzbrojona. W 1945 roku były one przygotowane do odpalenia. Wśród nich znajduje się m.in. amunicja artyleryjska kalibru 150 mm, panzerfausty i niewykrywalne dla wykrywaczy metalu "szklane miny". W sumie znalezione do tej pory pociski zawierają ponad 400 kg czystego trotylu. Wczoraj saperzy wywieźli na poligon kilka ciężarówek wypełnionych wybuchowym złomem.
Pracownicy firmy Agromel denerwują się, bo z zakończeniem prac muszą zdążyć do 12 sierpnia. Wtedy właśnie na stadionie Lechii ma zostać rozegrany pierwszy mecz rundy jesiennej. - Poszukiwania potrwają jeszcze co najmniej kilka dni - mówi podinsp. Ireneusz Peters, z-ca komendanta komisariatu w Gdańsku Wrzeszczu. - Musimy też zabezpieczyć okoliczny teren. Nie można wykluczyć, że znajdą się amatorzy, którzy będą chcieli dla siebie uszczknąć "pamiątkę" z II wojny światowej.
|
|
Opinie (16) 3 zablokowane
-
2006-07-10 15:21
dzieki!
juz o tym zapomnialem, ale trojmiasto przypomina :D
pjona za refleks!- 0 0
-
2006-07-10 18:59
fajne - saperzy nie mieli urządzeń
do wykrywania niewybuchów :)
- 0 0
-
2006-07-10 20:33
ale jaja
fajnie by było jakby to pierdykło! bay, bay lechio
- 0 1
-
2006-07-10 21:37
Do Gegroza - jak to nie mieli ???
Mieli !!!
Wystarczy posłać tam paru kibiców...- 0 0
-
2006-07-10 22:55
ha
jak by pierdykło to kto by odpowiadał????pewnie ci którzy je tam zostawili - na czrną godzine:)
- 2 0
-
2006-07-21 00:24
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
zaczekajmy na mecz z Arka i wysadzmy ich trybune w powietrze:D:D:D
- 2 0
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.