- 1 Zamkną przystanek SKM na pół roku (102 opinie)
- 2 Szybszy koniec remontu Niepołomickiej (89 opinii)
- 3 Kiedyś to było... można utonąć (78 opinii)
- 4 Ruszył rozruch spalarni na Szadółkach (203 opinie)
- 5 Nawałnica wycięła spory kawałek lasu (174 opinie)
- 6 Gdzie za potrzebą na plaży? Wybór jest duży (72 opinie)
Chory kormoran sam "zgłosił się" do szpitala
Młody kormoran miał poważnie zranione skrzydło i nie mógł wzbić się w powietrze. Przydreptał więc na teren Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i wszedł do... poczekalni, w której pacjenci oczekują na rejestrację. Pomimo najszczerszych chęci nie udało mu się dostać do ortopedy, ale jego wysiłek nie poszedł na marne. Wezwani na miejsce strażnicy miejscy odwieźli skrzydlatego przybysza do weterynarza.
- Strażnicy znaleźli go, gdy spacerował między autami. Ptak najprawdopodobniej miał uszkodzone skrzydło. Świadkowie mówili, że mimo licznych prób nie udało mu wzbić się w powietrze. Widać było, że jest wycieńczony - relacjonuje Wojciech Siółkowski, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku.
W pewnym momencie, kormoran miał już dość kluczenia w labiryncie samochodów i wyszedł wprost na jezdnię. Mundurowi stanęli na wysokości zadania i bez wahania wstrzymali na niej ruch pojazdów. Tymczasem zraniony ptak podjął ostatnią próbę wzbicia się w przestworza.
Weterynarze w Trójmieście
Jednak po przeleceniu zaledwie ok. 30 m znalazł się z powrotem na ziemi, a dokładnie przy wejściu do jednego ze szpitalnych budynków GUM-edu. "Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły", zrezygnowany kormoran najwyraźniej zrozumiał, że nie obejdzie się bez wizyty u specjalisty.
W związku z tym - zgodnie zresztą ze szpitalnym regulaminem - wmaszerował pewnym krokiem do... poczekalni, w której mieści się rejestracja pacjentów. Niestety, już choćby brak PESEL-u czy ubezpieczenia uniemożliwiły umówienie się na wizytę. Na szczęście, w międzyczasie pojawili się strażnicy miejscy, którym udało się wreszcie złapać kormorana, a następnie przekierować go do odpowiedniego lekarza.
- Przy użyciu pożyczonego koca strażnicy schwytali kormorana i kilkanaście minut później przekazali go przybyłemu na miejsce pracownikowi specjalistycznej lecznicy - uzupełnia Siółkowski.
Miejsca
Opinie (191) 2 zablokowane
-
2018-07-07 14:32
to jest polski kormoran
Widze to po dlugim nosie,cwaniaczek z niego bo wiedzial co zrobic aby za darmoche miec klinike z luksusowa klatka i pielegniarki na zawolanie
- 3 2
-
2018-07-07 14:45
zuch chłopak :)
- 6 1
-
2018-07-07 16:55
Martwy kormoran (2)
Wczoraj o godzinie 20 widziałam martwego kormorana przy przystanku Jana Pawła II blisko wejścia na promenadę. Nikt z ludzi nie reagował. Smutny widok:(
- 4 3
-
2018-07-08 09:51
Jak to nie reagowali? Oni też 'widzieli'...
- 1 0
-
2018-08-14 13:53
niektórzy żużlowcy są szczęśliwymi milionerami, a inni popełniają samobójstwa
to samo z kormoranami... jednemu się poszczęści, inny ma pecha.
- 2 0
-
2018-07-07 19:42
O straż miejska w końcu się do czegoś przydała
- 1 2
-
2018-07-07 21:11
Jak żyć
Jak żyć panie premierze w kraju gdzie kaczka przyjmowana jest na operację ponoć ortopedyczną bez kolejki a kormoran już nie? Pierwszy i drugi sort wśród ptaków?
- 7 4
-
2018-07-08 01:27
Bo to nie ten adres...
to na Szaserów przyjmują poza kolejnością i przydzielają salę Vipowską :-)
- 3 1
-
2018-07-08 07:20
wkońcu
Wkońcu straż miejska zrobiła coś pożytecznego !
- 3 1
-
2018-07-08 07:55
I to ss fajnie artykuły:)
- 4 0
-
2018-07-08 09:29
Podobny przypadek na izbie przyjęć w Użhorodzie (Ruś Zakarpacka) (2)
Do szpitala położniczego zgłosiła się bardzo słaba kotka. Resztką sił sama doszła prosto na Izbę przyjęć, dokładnie tam, gdzie przywożone są do porodu kobiety. P czym zaczęła miauczeć prosząco o pomoc. Personel uznał, że coś z porodem jest faktycznie bardzo źle i wykonano jej cesarskie. Następnie oczywiście lokalna prasa, telewizja...
- A my mamy "swojego" ulicznego kota - mieszka na macie, pod naszymi drzwiami, czasem sypia nawet na mojej drabinie. Dość wysoko, toteż myśli, że tak jest bezpieczniej. Mówimy doń, a kot wydaje się, że dość dobrze wszystko rozumie. Pamięta te reprymendy przez parę dni, przestrzega zakazów... potem znów zapomina. "Zna" zatem język polski oraz ukraiński, ale gdy zaczynam mówić po grecku, choćby tylko z sąsiadami, kot najpierw przygląda mi się bardzo podejrzliwie, potem chowa się. Zwykle śmiga za palmę, garaż lub pod auto. I nic nie wie, że wystaje mu wtedy ogon :)- 6 0
-
2018-07-08 13:11
Jak mowisz po grecku to udajesz wtedy greka,a koty wyczuwaja falsz.
- 3 0
-
2018-07-09 08:16
Swietne opowiastki :)
Cos dobrego, milego przeczytalam od rana w poniedzialek :). Zrobilo sie sympatycznie I to napewno bedzie dobry tydzien :). Pozdrawiam serdecznie niby Greka i madrale kota :).
- 3 0
-
2018-07-08 09:58
Proszę o dalszy ciąg tego zdarzenia. Co z mądrym kormoranem? Jaki jest jego los?
- 4 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.