- 1 Będzie pył, nie będzie premii? (173 opinie)
- 2 Znamy przyczynę wypadku na Wielkopolskiej (326 opinii)
- 3 Okradała drogerie, zmieniając peruki (44 opinie)
- 4 Podwyżka cen wody i ścieków w Gdyni (217 opinii)
- 5 Chciał być uczciwy, ale z naturą nie wygrasz (82 opinie)
- 6 Podwodne progi w Orłowie uchronią klif? (73 opinie)
Co jedzą dzieci w szkołach Trójmiasta "A co to jest to w środku?"
Chipsy, batoniki i cola - to najchętniej kupowane towary w szkolonych sklepikach spożywczych. Na złe nawyki żywieniowe swoich pociech lekką ręką często machają ich rodzice i opiekunowie.
Jak mówi stare przysłowie: klient - nasz pan, więc w szkolnych sklepikach spożywczych sprzedaje się to, na co jest popyt.
- Towar w szkolnych kioskach jest odpowiedzią na wymagania rodziców i nauczycieli - przekonuje Anna Wiertel, prowadząca m.in. sklepik w szkole podstawowej nr 39 w Gdyni. - Prowadzę działalność w kilku szkołach na terenie Trójmiasta i okolic. W niektórych rodzice i nauczyciele wręcz żądają, aby w sprzedaży była cola, szczególnie light. Tam, gdzie staram się ograniczać niezdrowe jedzenie, dzieci przychodzą do szkoły z jedzeniem kupionym gdzie indziej. Zdarza mi się widzieć dzieci z IV klasy, które codziennie piją napoje energetyczne. Ja bym mu tego nigdy nie sprzedała, a na miejscu rodzica nie dała na to pieniędzy.
- Całkowite wyeliminowanie niezdrowej żywności ze szkolnych sklepików jest niemożliwe do wykonania - uważa Anna Wiertel. - Można jednak spróbować ograniczyć jej sprzedaż. Dzieciom trzeba pokazać, co można zjeść zamiast batonika. Najtrudniejsze jest to, że tą edukację powinno zacząć się w domu, a to tam często rodzi się problem. Dzieci przynoszą chipsy, kładą mi na ladzie i mówią: to niech pani zamówi. Gdy odmawiam, to są zawiedzione i narzekają. Ale co się dziwić, kiedy babcia przychodzi z wnuczkiem i prosi o colę light, bo wnuczek tylko to pije. Dorośli często nie przywiązują wagi do tego, co jedzą i piją ich dzieci. Może dlatego bardzo mało jest uczniów, którzy wolą sobie kupić suszoną marchewkę, zamiast chipsów.
Choć dzieci wciąż niemal automatycznie wybierają najgorsze dla nich jedzenie, sytuacja i tak zmienia się na lepsze. Wiele szkół uczestniczy w programach prozdrowotnych, takich jak "Szkoła promująca zdrowie" czy "Owoce w szkole".
- Staramy się przekonywać rodziców, by robili dzieciom śniadania bogate w wartościowe składniki odżywcze. I to chyba działa - mówi Sabina Dawidowska, dyrektor SP 39 w Gdyni. - Wśród dzieci modne stają się kanapki z ciemnym lub wieloziarnistym pieczywem, urozmaicone warzywami. Podczas pogadanek zwracamy uwagę, że najzdrowszym napojem jest woda, a nauczyciele W-F - u promują zdrowe przekąski będące źródłem energii: orzechy, ziarna czy suszone owoce.
Ponieważ niewiele jest dzieci, które same z siebie upominałyby się o owoce czy warzywa, czasem małych konsumentów trzeba podejść. Szczególnie w szkolnej stołówce.
- Zwróciliśmy uwagę, że niektóre dzieci nie znają pewnych warzyw, potraw czy połączeń kulinarnych. A dzieci, jak wiadomo, trudno przekonać do nowości - zauważa Sabina Dawidowska. - Dlatego też "przemycamy" różne składniki w potrawach: szpinak w pierogach z fetą (a co to jest to zielone w środku?), rozgrzewającą zupę z soczewicy (dziwna grochówka), zupę - krem z selera, pora czy szparagów (inna jarzynowa), czy kaszę gryczaną ukrytą pod sosem gulaszowym. Czasami wystarczy trochę wyobraźni. Odpowiednie nazwanie potrawy albo drobny dodatek - zygzak z sosu czekoladowego na naleśnikach z twarogiem, kleks z ketchupu albo gęstej śmietany na plackach ziemniaczanych - i mało popularne danie staje się hitem.
Niestety nie każde dziecko może liczyć na fantazje kucharek ze szkolnych stołówek albo na śniadanie przygotowane przez rodzica.
- Łatwy dostęp do bezwartościowego i bardzo kalorycznego jedzenia powoduje złe nawyki żywieniowe, w związku z czym dzieci będąc już nastolatkami mogą mieć kłopoty z nadwagą, a nawet z otyłością - uważa Anna Słomkowska z Poradni Dietetycznej Trójmiasto Dietetyk. - To, czy dziecko sięgnie po tego typu przekąski zależy od kilku czynników. Czy rodzice zapewnili dziecku drugie śniadanie do szkoły, czy dali mu tylko kilka złotych, aby sobie "coś" kupiło. A dziecko najprawdopodobniej wybierze sobie to, na co w danej chwili będzie miało ochotę. Tu zahaczamy o temat kształtowania nawyków żywieniowych. Trzeba o nie dbać i w domu, i w szkole.
Dlatego warto próbować nakłaniać dzieci do wybierania zdrowszych produktów.
- To nie może być jednorazowa "akcja" polegająca na rozmowie z dzieckiem - przekonuje Anna Słomkowska. - Nie da się jednak zupełnie uniknąć sięgania po niezdrowe produkty, dlatego już maluchy należy nauczać, jak z nich korzystać. Dziecko powinno wiedzieć, że baton czy chipsy to jedynie przekąska, którą może zjeść od czasu do czasu. A nie posiłek, którym zaspokoi głód.
We wszystkich gdyńskich szkołach są stołówki, z wyjątkiem SP 37, gdzie obiady się dowozi.
W 26 szkołach realizowane są programy skierowanie do uczniów klas I-III: "Szklanka mleka" oraz "Owoce w szkole".
Większość gdyńskich szkół posiada sklepiki spożywcze.
Sopot
W dwunastu szkołach różnego typu prowadzonych przez miasto działa zbiorowe żywienie w stołówkach.
Dla uczniów kl. I-III realizowany jest program "Owoce w szkole". Jednocześnie w szkołach podstawowych i gimnazjalnych prowadzone są zajęcia propagujące zasady zdrowego żywienia oraz aktywności fizycznej. Są to programy "Zdrowi i Aktywni", "Trzymaj formę", "W zdrowym ciele, zdrowy duch".
W większości szkół funkcjonują sklepiki, które zgodnie z zaleceniami miasta nie mogą sprzedawać fast foodów i innych artykułów tego typu.
Gdańsk
W każdej ze szkół podstawowych jest stołówka, w większości sklepik. Miasto promuje zdrową żywność wprowadzając "Program Promocji Zdrowia i Przeciwdziałania Wybranym Chorobom Społecznym w Gdańsku na lata 2011-2013". Przewiduje on m.in. więcej godzin zajęć na pływalni, gimnastyki korekcyjnej, likwidację automatów z niezdrową żywnością i napojami gazowanymi w szkołach.
Opinie (227) ponad 10 zablokowanych
-
2011-12-01 16:56
Na obiad mam flaczki cielęce
Mój Słodki Jezu, wmówili mi że nie ma flaczków cielęcych, a ja pamiętam jak w Delikatesach na Rajskiej kupowałem flaczki cielęce!! No i znalazłem w jednym sklepie cielęce:-) Kupiłem 5 słoików i teraz jem na śniadanie i na obiad. I chrupiącą bułeczką. A co! Sie ma, sie je:-)
- 4 3
-
2011-12-01 16:59
matka na tipsach , tata w norwegii oszczedza korunki (3)
a dzieci żryć - ... dostaja 20 zł na pizze na telefon , takie jest aktualne wychowanie dzieci ... i to jest obiad , rozmowy zero ,wiec hodujcie dalej takie RAKOWE stworzenia , a tatusiu z norwegii zamiast swirowac w polsce ze masz kase nie zryj chleba w sklepach za 9 koron , bo kisza ci wysiadzie
- 1 1
-
2011-12-01 18:13
Siedź na bezrobociu. Może się dzieci rozmowami najedzą. (2)
- 1 3
-
2011-12-01 18:17
Siedź w Norwegii,może kiedyś porozmawiasz z dziećmi...... (1)
może.....tylko czy bedą chciały rozmawiać(jak bedziesz miał kasę to pewnie tak,ale tylko o niej)
- 4 0
-
2011-12-01 19:09
przeciez POLAAAKI w NORWEGII to pleps / bezjezykowy bezzebny tam jedzie na chlebie za 9 koron norweskich
jak wjezdza do polski to biznesmeny żrą w knajpach , piją o dziwo normalną wódkę - a jak wracają do wikingow pija " paliwo " jedyny temat w takich rodzinach to ile zarobiles , a zony w ktorym banku mam odebrac - wiec dzieci sie WYCHOWUJE a nie chowa.
- 2 1
-
2011-12-01 17:37
"Wśród dzieci modne stają się kanapki z ciemnym lub wieloziarnistym pieczywem, urozmaicone warzywami."
Taaa... jadą na masę a potem suple i na siłownie...- 4 2
-
2011-12-01 17:43
ROBERT
widac na zgjeciu grobaski ze hejjjj
- 0 0
-
2011-12-01 17:58
W FASTACH NA MIESCIE TO JUZ NIE JEST ZYWNOSC I JEDZENIE ! TO JEST PASZA !
Cale smieciowe jedzenie to zwykla pasza zeby napchac i kase wyciagac . Chcecie jesc czy zrec pasze ?
- 1 0
-
2011-12-01 18:06
Kanapki (2)
Mamusia może zrobić latorosli kanapki . Brak czasu? Ja robiłem poprzedniego dnia wieczorem i dziecko brało czy też wkładałem w tornister prosto z lodówki. Ajent może też robić smaczne kanapki w bufecie. Opłacalność takiego handlu pewnie przy cenie 5zł/szt. I mleko!!! Smaczne gorące mleko. Z aluminiowego gara nalewane hochlą jak w PRLu. Samo zdrowie. Smacznego.
- 5 0
-
2011-12-01 18:12
Pamietam te mleko. Stygło całą przerwę żeby dało się go trochę łyknąć, pod koniec,
kosztem spóźnienia na lekcję.
;)- 3 0
-
2011-12-01 22:47
nie powinno się gotować w aluminiowych naczyniach
bo podgrzewane aluminium przechodzi do jedzenia.
- 1 0
-
2011-12-01 18:07
program owoce
w szkole nr 12 daja dzieciom owoce i warzywa w ramach programu chyba unijnego, raczej są to kawałki odpadów a nie warzywa , marchewki z wyciętą zgnilizną lub rzodkiewki, ktoś bierze za to niezły szmal a odpady daje dzieciom .....
- 7 0
-
2011-12-01 18:09
Pamiętam czasy gdy powstawały sklepiki szkolne i zawsze
zamawiano jako towar slodkie napoje i drożdżówki. Potem asortyment się poszerzł ale o słodycze.
Popyt natomiast był - na to co w podaży.
Dzieci po prostu kupują to co jest, na co je stać i co się wygodnie je, ponadto na co jest moda.
Nie zwalajmy więc na rodziców a tym bardzej na dzieci. To sprzedawcy oferują batoniki i napoje typu cola a rynek wywindował ceny kanapek do absurdu.
I mamy efekty. Dzieci są natomiast najsłabszym ogniwem i ofiarami.- 3 3
-
2011-12-01 18:18
W moim sklepiku w technikum sprzedawali papierosy na sztuki
Donos się przedawnił, więc piszę bez strachu, że posadzą dyrektora
- 1 0
-
2011-12-01 18:56
mataforycznie... jedzą to samo, czego ich uczą
słowem - syf
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.