• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dni bezmięsne - absurdy PRL-u w Trójmieście

Michał Sielski
28 lutego 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
  • Puste półki i "sklepowa" - codzienny widok sklepu w czasach PRL.
  • Załatwienie produktów pierwszej potrzeby było nie lada wyzwaniem.
  • Makulaturę zbierało się nie po to, by dostać pieniądze, ale wymienić ją np. na papier toaletowy lub zeszyty.
  • Kolejka na postoju taksówek. Tu kierowca wybierał klienta.
  • Stało się za wszystkim - nawet za chlebem.

Nie zna życia ten, kto nie kroczył dumnie przez miasto z "naszyjnikiem" z rolek papieru toaletowego... Dziś nas to śmieszy, ale w czasach PRL bój z rzeczywistością kojarzącą się obecnie z Monty Pythonem był codziennością. Książka Małgorzaty Sokołowskiej "Dni bezmięsne czyli umiarkowany optymizm w sprawie gumiaków" jest trochę śmieszną, a trochę straszną podróżą do czasów uważanych najczęściej za słusznie minione.



Młodsi czytelnicy zapewne nie pamiętają, ale kiedyś papier toaletowy sprzedawany był na sznurkach. 10 rolek, niczym naszyjnik z wartościowych pereł, nosiło się dumnie na szyi, a zdezorientowani sąsiedzi wypytywali z nadzieją w głosie: "gdzie rzucili?" Bo papier toaletowy był oczywiście deficytowy. Podobnie jak cukier, którego można było kupić tylko 1 kg na osobę, więc gdy już się gdzieś pojawił, to dzieci były "pożyczane" na potęgę i w sklepach pojawiały się wyłącznie rodziny wielodzietne.

O absurdach PRL-u opowiada kolejna książka Małgorzaty Sokołowskiej. Już sam tytuł wydaje się absurdalny, choć jest faktem. Dni bezmięsne z powodu tradycyjnie przejściowych kłopotów w zakresie aprowizacji 31 lipca 1959 roku wprowadziło Ministerstwo Handlu Wewnętrznego. Polegały one na tym, że w poniedziałki w stołówkach i barach można było kupić tylko dania bezmięsne. Także w sklepach można było nabyć najwyżej podroby czy salceson - a i to najczęściej spod lady. Co ciekawe, zarządzenia nie zniesiono do dziś.

Jak wspominasz czasy PRL?

Właśnie na takich informacjach skupia się autorka w bogato ilustrowanej książce, która jest zbiorem faktów na temat lat 1956-1989 w Trójmieście. Najczęściej poprzestaje na analizie doniesień prasowych, które - choć dokładnie cyzelowane przez cenzurę - są doskonałym obrazem kuriozalnych wyzwań, z jakimi trzeba się było wtedy zmierzyć. A jakie to były problemy?

Parówki są, ale jakie?

Dziennik Bałtycki z 15 września 1971 roku przedstawiał problemy, które dotyczyły niemal wszystkich. Bo były rzeczy, które rozczarowywały nawet ciemiężony naród, który bezczelnie nie potrafił radować się, że znowu coś rzucili. A tym razem było to nie byle co, bo parówki.

"W ubiegłym tygodniu kilka razy w gdańskich "Delikatesach" i sklepach MHM sprzedawano parówki. Wyglądały nieapetycznie (czarne w miejscach zawieszania). (...) - czytamy w gazecie. Dziennikarz oburzał się też, że parówki były za duże i za słabo związane sznurkiem. Gdańskie zakłady mięsne czekała więc kontrola.

Jak wiadomo, nie samą kiełbachą człowiek jednak żyje. Ale popić też nie było łatwo. Komentarz do tytułu Głosu Wybrzeża z 23 maja 1976 roku jest zbyteczny. Gazeta nie próbowała ominąć jednego z kluczowych problemów ówczesnych czasów i grubą czcionką zapytała wprost: "Tylko jedno pytanie: Kiedy będą kieliszki?"

Pytanie w tej formie było potem powtarzane często, także przez inne gazety. Dotyczyło m.in. rajstop, dresów, cebuli, świec, sanek... Rząd walczył jak mógł, ale głównie przez propagandowe hasła. Odwoływano się m.in. do wartości rodzinnych:

Każda zmarnowana godzina pracy przedłuża stanie w kolejkach Twojej żony

W PRL-u z niedoborami nie walczono bowiem czynem, a raczej słowem. Doskonale obrazuje to opis kłopotów z dostarczaniem... wody do Gdyni. W 1963 roku okresowo zabraniano np. podlewania ogródków w dzielnicach wyżej położonych. Zaliczały się do nich jednak nie tylko Witomino czy Kamienna Góra, ale nawet... Grabówek i Mały Kack. Gdy to nie pomogło, zaczęły się eksperymenty - np. próby podlewania wodą morską. I to niewiele dało, bo przejściowe problemy trwały nieco dłużej niż zapowiadano - przez kolejne 26 lat, czyli do 1989 roku.

PRL to też oczywiście kolejki. Stało się do budki telefonicznej, na postoju taksówek, których szoferzy odmawiali co drugiego kursu i robili łaskę, jeśli kogoś zabrali, no i oczywiście do sklepów - czasami nawet do pustych, bo miała pojawić się dostawa. I nie miało wielkiego znaczenia czego, bo brakowało wszystkiego, więc trzeba było sobie jakoś radzić.

Tłoczno na zamkniętych plażach

Autorka w zasadzie nie komentuje tej rzeczywistości, bo najczęściej żadne komentarze nie są potrzebne. Wszyscy radzili sobie jak mogli i szukali wytchnienia. Nawet na plaży zamkniętej z powodu zatrucia wody ściekami spływającymi do morza rzeką Kaczą były tłumy. Każda okazja do zapomnienia o szarej rzeczywistości wykorzystywana była maksymalnie.

- Nie jest to książka ani o gospodarce, ani o polityce - pisze Małgorzata Sokołowska. - To, co w zamieszczonych wycinkach prasowych wydaje nam się absurdem, było wówczas normą. Jak ukryć, że nie ma wody w kranach, skoro każdy to wiedział? "Szczerze" więc opisywano sytuację, by obowiązkowo zapowiedzieć, że spodziewany jest "dalszy" postęp, a "ojcowie miasta" czynią wszystko, by tę trudną sytuację poprawić, choć nie jest to łatwe - ironizuje autorka.

Opinie (400) ponad 10 zablokowanych

  • precz z komuna? (1)

    Cos sie wszystkim w glowach pomieszalo lub patrza przez pryzmat dziecinstwa upiekszajac to co kiedys bylo nie do zniesienia.
    Zaczac trzeba od tego ze zalozenia socjalizmu czy komunizmu byly piekne ale sam Lenin ani Marks nie przewidzial jednego ,ze utopijny komunizm moze tylko powstac w drodze ewolucji ustroju:gdzie wysoko rozwiniety kapitalizm daje ludziom te wartosci materialne o ktorych glosili "wynalazcy idei komunizmu".
    Oni widac zapomnieli ze juz ludzie pierwotni zyli w komunach,a zdobycze materialne i standard zyciowy o ktorym wspominali mogly powstac tylko na drodze kapitalistycznej-gdzie robotnik osiagal lepszy jakosciowo produkt i wytwarzal wiecej w jednostce czasu.
    Jasno z tego wynika ze w Polsce "perelowskiej " nigdy nie bylo socjalizmu ,tylko jakis ustroj niewolniczy,gdzie promowana byla przynaleznosc do partii ciemiezacej reszte narodu.Oczywiscie wszyscy byli zmuszani do pracy ,a ze z niewolnika nie bedzie pracownika wiec produkowano buble (w wiekszosci przypadkow).Nikt nie mysla ile wtedy "pracy" wynosza do domu pracownicy,ani rachunku ekonomicznym.Sam system kontrolowal ludnosc poprze podsluchy ,donosicielstwo i szeroko rozwiniety aparat bezpieki.
    Sklepy byly czasem pelne a czasem puste,bo towar jechal wagonami na wschod do ZSRR i nasi bracia byli nienasyceni.
    Technologie przemyslowe byly siermiezne ,a jak cos sie pojawilo nowoczesniejszego to w Pewexie lub wyprodukowane na licencji zachodniej.
    Obywatel musial miec w dowodzie stempelek ze pracuje i czy sie stalo czy sie lezalo 2000 sie nalezalo.
    Uprzywilejowani mieli talony na samochody, na meble jugoslowianskie i mogli podrozowac bo mieli paszporty.
    Rozowo wiec nie bylo,to panstwo trzymalo obywatela na smyczy i nei pozwalalo mu na wolne stanowienie o swoim zyciu.
    Jezeli ktos pisze inaczej to znaczy ze ma albo krotka pamiec,albo zaprzedal sie "komunie" i mial w niej dobre zycie.
    Pochwaljac komune plujecie w twarz wszystkim tym ktorzy w kolejnych zrywach narodowo-wyzwolenczych stracili zycie w walce o Wolna Polske.
    Oczywiscie macie problem bo okragly stol to hanba i uwstecznienie ,ktore pozwolilo pozostac u wladzy bylym aparatczykom(Miller ,Kwasniewski,Oleksy i wielu innym) i pospolu z nowymi rzadzacymi po 1989 roku rozkrasc i sprzedac ten kraj.
    Strach myslec co bedzie dalej !!!!Na razie trwa Exodus Polakow do mniej skorumpowanego swiata.

    • 8 8

    • "najbliżej komunizmu"

      Taa, a najbliżej tego prawdziwego komunizmu był Pol-Pot gdy wymordował 1/3 swojego narodu? Gdyby nie przyszli Wietnamczycy pewno nadal by utrwalał ten komunizm..
      |NIE MA czegoś takiego jak komunizm w przyrodzie. Wszyscy posiadają swoją sferę prywatności, nawet w tych "prymitywnych społecznościach". A zachłanność i egoizm, to naturalna, wrodzona cecha człowieka, już małe dziecko płacze i krzyczy "to jest moje", bije się o zabawki w żłobku/przedszkolu, później kultura nieco go zmienia, każe mu się dzielić itd. ale zdecydowanie nie jest to mechanizm wrodzony...

      • 0 0

  • ej tam a ja pamietam to tak poniedziłek był bezmiesny i moja mama nie szła do pracy do sklepu miesnego i miałam ja n cły dzien...

    • 1 0

  • A mnie z PRLu utkwiło takie zdarzenie... (1)

    udało mi się któregoś dnia zdobyć karton zamrożonych udek indyczych,głęboko zamrożonych.Pamiętam moją nocną walkę,by toto jakoś podzielić,a jak mi się udało to miałam wiele satysfakcji wymieniając się z koleżankami z pracy, a to na kawę,na pomarańcze lub inne deficytowe towary. To było coś,bo jednak po tylu latach to pamiętam.

    • 6 2

    • Mimo tej rozczulającej nostalgii, chyba wolisz dziś pójść do mięsnego i kupić tyle udek ile Ci potrzeba na obiad, a pomarańcze w warzywniaku zamiast w handlu wymiennym?

      • 3 0

  • Ale żydo-bolszewia nam dobrobyt zbudowała ahahaha , człowiek jak był biedny tak jest, a czerwona hołota swoje bachory w w USA

    tuczyła.

    • 6 3

  • Absurdy wtedy miały bprawo bys absurdami zycia bo bylismy pod okupacja Radziecką!!

    teraz jest 50 lat pózniej a w POlsce mamy jeszcze wiecej absurdów niz wtedy!!A ekipa i urzedasy Donaldinia wymyślają i wprowadzają kolejne!

    • 9 1

  • Byłam szczęśliwa

    Być może dlatego że byłam dzieckiem ale jakoś nie odczułam biedy , wszyscy u nas w bloku "kombinowali". Była wymiana mięsa, cytrusów, słodyczy i ciuchów z paczek. Wspólne Sylwestry na klatce (hehe race wystrzeliwane jako fajerwerki), ogólnie- sąsiedzi się lubili i szanowali. Miałam z 5 cioć w klatce. A kolegów i koleżanek od groma...Ehhh gdzie te czasy

    • 13 1

  • szacunek

    Bynajmniej ekspedientki były szanowane...bo teraz klientom się w głowach poprzewracało .

    • 5 1

  • Jak ja to widze

    Ponad 30 lat temu opuscilem PRL i teraz mieszkam w Stanach.Doskonale pamietam tamte czasy.A czy dalej jest PRL? Mysle ze nie.Bardzo sie zmienilo w Polsce i zyjecie w normalnym kraju.Trawa jest zawsze bardziej zielona u sasiada.Nawet nie wiecie jak wiele mam PRL po tej stronie oceanu.Kretynow politykow pod dostatkiem,korupcja na kazdym szczeblu,policja,ktora stala sie Bogiem i wyrocznia po 11 wrzesnia.Rzad,ktory wie lepiej i dyktuje obywatelom jak maja zyc.A w internecie mozna znalezc strone Komunistycznej Partii Stanow Zjednoczonych.Uniwersytety to wylegarnia kolejnych pokolen komunistow.Zyjecie w normalnym kraju....wyluzujcie.....lepiej siegnac po kolejne piwko...

    • 3 1

  • Lepszy na wolności kąsek byle jaki... (1)

    Dniówka = butelka wódki , wypłata miesięczna = para dżinsów w Peweksie = 20 $

    albo 4 gramy złota w złomie prb. 583 - taka była wypłata w PRL = 20 $ = ok. 45 DM a Polak na budowie w Reichu zarabiał 100 DM dziennie.... = 2 wypłaty z Polski.

    Do Gierka bieda była aż piszczało , po ok. 1975 r. zaczeło się poprawiać bo Gierek zaczął budować kraj za kredyty i mieliśmy nieograniczony rynek zbytu w ZSRR...

    Kolonie zimowiska i ziemniak na zimę przywożone z zakładów pracy... Pracuj dzisiaj u mnie za 20 butelek wódki na miesiąc to też będę fundował twoim dzieciom kolonie i przywiozę darmo ziemniaki na zimę...

    W d...pie byliście i g...o widzieliście.

    - może w genach macie naturę niewolnika i wzdychacie do PRL?

    Nie twierdzę że dzisiaj jest dobrze, ale to odrębny temat. Wiem natomiast jedno, gdy przyjechał do mnie kuzyn z Australii z zoną Angielką za PRL i usłyszałem , że paszport trzymają w domu na stałe to płakałem przy stole... po wódce bo po wódce ale jednak...

    • 6 8

    • No i to o czym piszesz było złe, ale reszta była OK.

      • 0 2

  • A mnie wydymali na książeczce mieszkaniowej !!

    Rodzice wpałacali i stolec potem dostałem .Wpłacali chyba tym decydentom co teraz tu piszą ,że kiedyś było lepiej.

    • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane