- 1 Rowerzyści: nie dzwońcie na pieszych (271 opinii)
- 2 Dostał 5 mandatów naraz (71 opinii)
- 3 Były senator PiS trafił do więzienia (329 opinii)
- 4 Dworzec PKS w Gdańsku: co dalej? (208 opinii)
- 5 Winda, która wygląda jak kapliczka (52 opinie)
- 6 Kontrola CBA w Urzędzie Miasta Gdyni (243 opinie)
Dyrektor szpitala uratowała poszkodowaną na miejscu wypadku
- Każdy z nas powinien się tak zachować. Po prostu rozpoczęłam reanimację i wróciła jej świadomość - mówi skromnie Małgorzata Bartoszewska-Dogan, dyrektor Pomorskiego Centrum Traumatologii, która jako przypadkowy świadek wypadku na Suchaninie uratowała życie 20-latce potrąconej przez samochód.
Michał Sielski: Ofiara miała szczęście w nieszczęściu, że to akurat Pani tamtędy przejeżdżała i zatrzymała się, by pomóc.
Małgorzata Bartoszewska-Dogan: Pewnie tak, ale przecież nic takiego nie zrobiłam. Nawet bez sprzętu mamy ręce i usta, więc możemy rozpocząć reanimację, więc był to wręcz mój obowiązek.
Ale nie Pani pierwsza się tam zatrzymała, a kobieta nadal leżała nieprzytomna.
- Dlatego od razu przystąpiłam do reanimacji i na szczęście dość szybko wróciła jej świadomość. Ale nie było tak, że nikt nie pomógł - jeden z kierowców przyniósł matę termiczną, czym zapobiegł wychłodzeniu jej organizmu. Inni wezwali karetkę i dobrze, bo na dłuższą metę reanimacja gołymi rękami nie jest możliwa. Ale i bez sprzętu można ją rozpocząć.
Liczył się czas?
- Myślę, że w tym wypadku udało się zrobić reanimację w odpowiednim momencie, bo krążenie zanikało, było wiele obrażeń wewnętrznych i mogło dojść do niedotlenienia mózgu. Na szczęście karetka też pojawiła się szybko, więc mogłam przekazać ją ekipie i zająć się kierowcą, który był roztrzęsiony i w szoku.
To pierwszy taki przypadek, gdy ratowała Pani życie poza pracą?
- Nie, właściwie już trzeci raz byłam świadkiem wypadku komunikacyjnego. Raz musiałam niestety stwierdzić zgon, innym razem praktycznie tylko ułożyć poszkodowanego w takiej pozycji, by nic nie stało mu się, gdyby miał urazy wewnętrzne. Ale to nic takiego, przecież przysięgałam, że będę pomagać, nieważne czy w godzinach pracy, na terenie szpitala, czy w innych okolicznościach.
Jak więc powinniśmy reagować w takich sytuacjach? My wszyscy, którzy nie jesteśmy lekarzami i nie mamy specjalistycznego wykształcenia?
- Do udzielenia pierwszej pomocy nie jest potrzebne specjalistyczne wykształcenie. Najważniejsze to stwierdzić, czy poszkodowany jest przytomny, zadawać proste pytania: "czy mnie słyszysz", "czy wiesz co się stało". Trzeba też sprawdzić krążenie za kątem żuchwy i nigdzie nie przenosić, nie przekręcać. Jeśli nie ma oddechu, to należy przystąpić do sztucznego oddychania. Warto pamiętać, że pierwsze minuty są najważniejsze. I oczywiście niezwłocznie wezwać karetkę.
Miejsca
Opinie (159) 5 zablokowanych
-
2012-12-04 15:01
o jej
taki ma zawód i tyle
- 2 1
-
2012-12-04 15:42
mimo, że taka postawa nie powinna dziwić...
...to dziwi i dziwić będzie, kiedy ogólnie panuje znieczulica a i wśród lekarzy coraz więcej konowałów.
Brawo dla tej kobiety!- 2 0
-
2012-12-04 22:58
:)
Tak to własnie jest jak ludzie nie przechodza na pasach. A czasem wystarczy podejsc na prawde pare metrow. A nie potem gadaja ze to kierowcy nie umieja jedzic. Generalnie nie chcialabym byc na miejscu poszkodowanej ale czasem na prawde trzeba sie 100 razy zastanowic zanim cos sie zrobi.
- 0 0
-
2012-12-06 22:09
uuuuuuuu widze sepa żerować na nieszczesciu czlowieka !!!!!
- 0 0
-
2012-12-08 16:09
APEL DO PIESZYCH
Oczywiście bardzo cieszy mnie fakt, że są ludzie, którzy w razie wypadku udzielą umiejętnie pomocy poszkodowanemu. Bardziej by mnie jednak cieszyło, gdyby wypadków było mniej. Jako PIESZY i odpowiedzialny kierowca w jednej osobie, wypowiem się w imieniu swoim i pewnie części kierowców, którzy podobnie jak ja starają się minimalizować zagrożenie na drogach:
SZANOWNI PIESI! NIE WYCHODŹCIE ZZA AUTOBUSÓW, ZZA WYSOKICH SAMOCHODÓW, CZY INNYCH STOJĄCYCH W ŚCIŚNIĘTYM KORKU POJAZDÓW, JEŚLI NIE JESTEŚCIE PEWNI, ŻE Z WASZEJ PRAWEJ STRONY NIC NIE NADJEŻDŻA!
Chwila refleksji, odrobina wyobraźni i możecie oszczędzić swoje życie, zdrowie, nerwy niewinnego kierowcy...i naprawę samochodu.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.