• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ekologiczny atom?

Piotr Skoczko
17 marca 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Dla wielu ludzi źródła odnawialne wydają się tożsame ze źródłami ekologicznymi tzw. czystymi. W większości przypadków to prawda, jednak energetyka odnawialna jest tylko częścią większej całości, którą można nazwać energetyką ekologiczną. Przykładem na potwierdzenie powyższej tezy jest energetyka jądrowa. Faktem bezspornym jest, że elektrowni jądrowych nie można zaliczyć do źródeł odnawialnych.

Czy są to źródła ekologiczne? Osobiście uważam, że tak. Mam jednak świadomość, że są ludzie, którzy maja inne zdanie i nie przekonają ich żadne argumenty.

Elektrownia atomowa o mocy 1000 MW wytwarza rocznie 30 ton odpadów radioaktywnych, które po scaleniu w pakiety są przechowywane pod nadzorem w specjalnie do tego przygotowanych miejscach.

Elektrownie węglowe o podobnej łącznej mocy wytwarzają rocznie ok. 600 tys. ton popiołów zawierających radioaktywny uran - wynik spalania węgla. "Świecący" popiół opada bez żadnych przeszkód na wszystko, co się rusza lub rośnie, przenika do gleby i wód. Powoduje to wzrost przedwczesnej śmiertelności - na skutek spalania węgla kamiennego i brunatnego w USA umiera ok. 25 tys. ludzi, w Wielkiej Brytanii ok. 2 tys., w Polsce ok. 5 tys. Przykład Polski jest ciekawy także z tego powodu, że oprócz dużych elektrowni istnieje dużo małych ciepłowni bez żadnych filtrów, w których spala się ok. 30 mln ton węgla rocznie (dane za prof. Andrzejem Hrynkiewiczem, U.J.).

Coś, co najbardziej działa na wyobraźnię to awarie elektrowni atomowych i ich skutki. Myślę, że właśnie one są powodem strachu i niechęci do energetyki jądrowej. Nie może to być jednak argument przeciw budowie takich źródeł ponieważ awarie, do których doszło miały miejsce albo w reaktorach grafitowych starego typu, albo na skutek zwykłego niedbalstwa. Obecnie budowane reaktory, tzw. biernie bezpieczne, mają systemy zabezpieczeń niezależne od człowieka i jego pomyłek.

Liczba bezpośrednich ofiar największych awarii elektrowni jądrowych (Czarnobyl w ZSRR, Three Mile Island w USA, Windscale w Wielkiej Brytanii) wynosi 30 osób. Każde życie ludzkie jest ważne i brak nawet tych 30 ludzi jest tragedią dla wielu innych.

Cóż jednak w takim razie powiedzieć o liczbie ok. 4000 ofiar największych awarii elektrowni konwencjonalnych (w latach 1947-1980)?

Podobno w ekonomii można udowodnić każdą tezę w zależności od metody jaką przyjmie się do obliczeń. Jednak kiedy porównamy wyniki różnych analiz ekonomicznych wykonanych tą samą metodą nikt nie powinien mieć wątpliwości.

Takie analizy przeprowadzono dla energetyki konwencjonalnej i jądrowej, uwzględniając w obydwu przypadkach tzw. rachunek ciągniony tzn. uwzględniający oprócz nakładów na budowę i kosztów eksploatacyjnych także inne koszty, które i tak są ponoszone przez obywateli, a więc:

* koszty zapewnienia paliwa (budowa, eksploatacja i likwidacja kopalni, transport, pozyskanie paliwa jądrowego, zagospodarowanie odpadów radioaktywnych),

* koszty ochrony środowiska (instalacje odsiarczania, odpylania, leczenie chorób związanych z zanieczyszczeniem),

Z tych analiz wynika, że energetyka oparta na węglu jest najdroższa, kilkukrotnie tańsze jest wykorzystanie gazu, kilkudziesięciokrotnie tańsze jest zastosowanie paliwa jądrowego.

Fakty, które dotychczas przedstawiłem przekonują mnie do stwierdzenia, że elektrownie atomowe są źródłami ekologicznymi, konkurencyjnymi ekonomicznie wobec elektrowni węglowych. Celowo nie zrobiłem takiego porównania do źródeł odnawialnych, ponieważ uważam, że energetyka odnawialna i energetyka jądrowa to dwa, nie mające punktów wspólnych obszary.

Teza, że można zastąpić elektrownie węglowe źródłami na wiatr, czy biomasę jest równie poważna jak teza, ze można zastąpić słonia mrówką. Nie rozmawiamy tutaj o mocach źródeł rzędu setek MW (Megawatów) a GW (Gigawatów) tj. 1000 razy większych. W takiej skali energetyka odnawialna może stanowić jedynie jakieś uzupełnienie, pewien folklor.

Wymiana źródeł węglowych wielkich mocy staje się koniecznością ze względu na zanieczyszczenie środowiska, wyeksploatowanie urządzeń, kurczące się zasoby paliw kopalnych, w tym węgla. Należy je zastąpić "czystymi" ekologicznie źródłami energii o podobnym potencjale. Energetyka jądrowa jest w chwili obecnej jedyną poważną alternatywą.

Oczywiście zawsze można się zapytać, co na to mrówki?
Głos WybrzeżaPiotr Skoczko

Opinie (26)

  • A w ogóle

    To widać powyższy artykuł, który być może ma wysondować klimat społeczny, czy warto nawet na takie tematy dyskutować, to widać, że nie można.
    I choć komunę jednoznacznie potępiam, to z przykrością muszę stwierdzić, że czasami zamordyzm jest na nasz narodek jedyną metodą. Kazać teraz nie można, bo demokracja, a demokracja w polskich warunkach to często zwykłe warcholstwo. Nic nie da rady teraz zbudować, ani drogi, bo wieczne protesty, ani ośrodka monaru, bo dobry byle nie za blisko mnie. Pustyń niestety nie mamy, gdzie można by przenieść inwestycje, by nikomu nie przeszkadzały.

    Założe, się, że gdyby miała taka elektrownia jądrowa powstać
    a potem ktoś chciał ją zamknąć, to wyszedł by na drogi tłum mieszkańców okolic, protestujący w obronie miejsc pracy.

    • 0 0

  • a mi z ATOMU najbardziej podobają sie ATOMOWE BLONDYNKI:))
    jaki atom ja pytam???
    a gdzie USTAWA??
    a gdzie RYWIN??
    ja sie PITAM:))

    • 0 0

  • Ofiar było niewiele w tym Czarnobylu ?po Polsku piołun

    Ja mam informację że w Cernobylu zginęły tylko 2 osoby!

    Podaję za Szwedami -bo tylko 2 pary butów doleciały do Szwecji

    • 0 0

  • ha,ha,ha, dobre, Kombatant.

    • 0 0

  • Proponuję zatrudnić te nasze tysiące bezrobotnych do pedałowania i z tysięcy dynam popłynie czysty prąd :) Najwyżej się spocą, ale lepsze to od odpadów radioaktywnych :P

    Artykuł jest niewiarygodny, Nemo też jest niewiarygodny, jednak na własny prosty rozum wolę chyba jedna elektrownię atomową niż kilkanaście węglowych - ryzyko wypadku dużo mniejsze i więc ryzyko ilości ofiar porównywalne, zanieczyszczenie o wiele mniejsze.
    Najbardziej popieram i tak baterie słoneczne - powinny być w powszechnym użytku, to by nie było konieczności budowania tak wielu elektrowni. No, ale mniej się na tym zarobi :(

    • 0 0

  • Taki tam artukulik:

    Pół pokolenia po wypadku czarnobylskim

    Zwrócił się Prof. Mika do mnie (po starej znajomości z pracy w NUKLEONICE) o uwagi na temat wypadku czanobylskiego, mimo że nie przypada w tej chwili żadna okrągła rocznica. Ale od sprawy minęło pół okresu przyjmowanego za jedno pokolenie, a to jest już pewna cezura. Otwieram więc moje wielokilogramowe, mimo kilkakrotnych redukcji, archiwum. Zaczyna się nietypowo, bo sprawę czarnobylską obserwowałem z nieaktywnego otoczenia, mianowicie w czasie ostatniego półrocza mojego kontraktu w USA z Uniwersytetem Notre Dame (Radiation Laboratory) i University of Texas (Center for Fast Kinetics). Krytycznego, następnego dnia po wykryciu radioaktywności w Szwecji czuwałem już w bibliotece przy urządzeniu InfoTrac Database, które było trochę już skomputeryzowanym poczciwym telexem. Na Key-Word: Chernobyl Nuclear Accident, tandetna, według dzisiejszych standardów igłowa drukarka wypluwała metry informacji, od samego początku stanowiące mieszaninę fantazji, świadomej manipulacji i rzetelnych faktów. Sensacyjna prasa nowojorska donosiła o buldożerach zgarniających trupy do masowych grobów, co zapadło głęboko w pamięć wrogów energii jądrowej i najwidoczniej pozostaje tam do dzisiejszego dnia. Następnego dnia i później były już gazety, zależnie od rangi wydawnictwa dalsze lub bliższe prawdy. Zachowałem Los Angeles Times, datowany 1 maja 1986, który na każdej prawie stronie od 1 do 11 zamieszcza gorączkowo włamywane najświeższe wiadomości, w tym najobszerniejszą z Polski, z cytowaniem wypowiedzi prof. Jaworowskiego. W moich kręgach, radiochemiczno-radiobiologicznych wyraża się uznanie dla Polaków z ich jodowaniem, jednak poddaje się w wątpliwość podawanie obrzydliwego wolnego jodu, skoro wystarczyłby jodek potasu.
    Gazetom nie ustępują tygodniki, zwłaszcza popularno-naukowe. Już w drugim tygodniu po zdarzeniu New Scientist zamieszcza oprócz informacji naukowej, w rubryce Feedback nawet autentyczne anegdoty, jak to że Ambasada Brytyjska w Moskwie, nazajutrz po pierwszej wiadomości o wypadku, przesłała pilny telegram do podopiecznych studentów brytyjskich znajdujących się w Kijowie, z jedną tylko instrukcją: Macie pić wodę wyłącznie przegotowaną. Równie zabawne, tym razem kawały, nadchodziły telefonicznie z Polski. Jeden z nich zapamiętałem ponieważ był świetny i dotyczył nieodwołania kolarskiego wyścigu pokoju: Pytanie: która ekipa wygra etap kijowski? Odpowiedź: Najbardziej aktywna.
    Ale żarty na bok. Troski zdrowotne miały z początku swoje uzasadnienie, bo skażenie wszystkiego naokoło cezem 137 było faktem. Po powrocie do Polski w październiku 1986 szybko zacząłem uzupełniać mój organizm tym nuklidem i gdy w następnym roku byłem na konferencji w Kanadzie z zaproszonym referatem, w ośrodku Chalk River poddałem się badaniu licznikiem całego ciała. Operator cieszył się jak dziecko, bo nie widział jeszcze nikogo tak promiennego. Wykres można oglądać w moim artykule w WIEDZY I ŻYCIU, (Marzec 1993, str 40-45). Oczywiście porównanie z wysokością piku potasu wykazuje, że sprawa nie była groźna. Groźniejsze były natomiast dygresje na świecie na temat losów energetyki jądrowej i w ogóle wszystkiego co związane jest z promieniowaniem jonizującym, nawet niezwiązanego z energetyką jądrową lub broniami jądrowymi. Można łatwo udowodnić, że większej szkody światowej energetyce nie można sobie wyobrazić niż ta jaką wyrządzili Rosjanie. Proszę napisać "Rosjanie", bo mdło mi się robi gdy czytam że w Katyniu mordowali enkawudziści, którzy mówili jakimś nieznanym językiem enkawudowskim, a do snu po męczącym wykonywaniu obowiązków czytali poezje Puszkina przetłumaczone z rosyjskiego na enkawudowski.
    Starałem się w moich publikacjach popularyzatorskich korygować co tylko się da, wykorzystując mało poruszane aspekty chemiczne wypadku. W osobnej teczce są moje utwory, a wśród nich trzy mojemu sercu autorskiemu najmilejsze. Muszę powiedzieć, że byłem popierany przez światłych redaktorów i komentatorów. Pierwsza z tych trzech pozycji to obszerny artykuł w PROBLEMACH (listopad 1988, str.16-35), pod redakcją Andrzeja Gorzyma, obecnie naczelnego redaktora Wiedzy i Życia, laureta tegorocznej nagrody im. Steinhausa za popularyzację. Artykuł zyskał uznanie poprzedniczki PAA, która przedrukowała artykuł w postaci osobnej broszury. Drugi artykuł, który sobie cenię, to w paryskiej KULTURZE (kwiecień 1993, str.19-30), powstały w wyniku dłuższej audiencji, którą udzielił mi w Maison Lafitte Jerzy Giedroyć. Poprzednio drukował mnie oczywiście pod pseudonimem. Wypowiedział jak zwykle szereg interesujących poglądów. Był oburzony tymi polskimi publicystami którzy piszą Czernobyl zamiast autentycznej polskiej nazwy tego miasta Czarnobyl. Zarzucał też lekkomyślne nazywanie protestujących przeciw energii jądrowej ekologami. "To nie są żadni naukowcy, jakby to -log wskazywało, to ekologiści najwyżej". Tak jak wbijanie w głowy Czarnobyla, starego miasta Rzeczpospolitej, w którym praktycznie nie było nawet Żydów i Ukraińców jak w podobnych miejscach Polski, jakoś się udaje, to o "ekologach" bredzą ciągle media i dziwne, że prawdziwi, nieliczni zresztą ekolodzy wcale przeciw temu nie protestują! Trzecia wreszcie ulubiona moja publikacja pojawiła się w dziesiątą rocznicę awarii czarnobylskiej (Sympozjum Czarnobyl 86-96, str. 89-103) i była obśmianiem tych dziennikarzy i gazet, praktycznie wszystkich najpopularniejszych z wyjątkiem RZECZYPOSPOLITEJ, którzy przez 10 lat nie zdołali pojąć najprostszych spraw czarnobylskich, a mieszają w głowach czytelnikom. Ta praca uzyskała pochwałę red. Magdaleny Bajer, przypadkiem też laureatki tegorocznych nagród im. Steinhausa, zajmującej się etyką dziennikarską. Napisała mi w osobistym liście, że nie przypuszczała, że ze ścisłością dziennikarzy jest aż tak źle! Proponowałem NEUTRONOM przedrukowanie tej publikacji, ale okazała się zbyt długa. Nie warto przedrukowywać bo jest wystarczająco dużo świeżego materiału do "Dziejów głupoty w Polsce".
    Pół pokolenia trwające nonsensy czarnobylskie dowodzą że są niezwykle szkodliwe. Mimo że skutki zdrowotne awarii są znacznie mniejsze od przedstawianych w mediach, były i niestety są nadal wodą na młyn różnych zielonych, także i działających w naszym Kraju, którzy przecież dokonali bolesnej aborcji Żarnowca. Sabat czarownic antynuklearnych po odsunięciu ad calendas graecas energetyki jądrowej w Polsce zmieszał się z jazgotem wszelkich warstw od urzędników gminnych po profesorów nauk humanistycznych przeciw budowie składowisk odpadów radioaktywnych. Odpadów głównie medycznych, dodajmy śmiesznie mizernych - jak wyglądają prawdziwe i co z nimi się robi proszę przeczytać moją notatkę w WIEDZY I ŻYCIU nr 1/2000. Chwilami wydaje mi się że z za tych protestów przeciw najmarniejszemu składowisku, jak to w Różanie, wychylają się zarośnięte głowy ludzi jaskiniowych bojących się wszystkiego czego nie rozumieją. Jedyną pociechą, choć słabą jest że gdzie indziej neandertalczycy grasują również. Są jednak lepiej izolowani niż u nas, a ludzie normalni, którzy dali się przez ich propagandę uwieść dziś robią wszystko, żeby bez utraty twarzy, z takich decyzji jak likwidacja energetyki jądrowej w Szwecji i Niemczech się wycofać. Pewną pociechę dla nas stanowi to, że "zielona" dywersja nie ogranicza się do nukleoniki: Polskiemu Troglodycie udało się o pół wieku opóźnić nas w sprawie spalania śmieci. W okresie międzywojennym nowoczesna spalarnia działała w Poznaniu w takiej samej odległości od Uniwersytetu, jak obecnie wiedeńska zlokalizowana jeszcze bliżej nowego kompleksu uniwersyteckiego.

    Zbigniew Paweł Zagórski

    • 0 0

  • I jeszcze z polskich stron rządowych fragment artykułu z PAA

    Następstwa zdrowotne awarii

    Opublikowany we wrześniu 2000 i liczący ponad 1200 stron najnowszy raport Komitetu Naukowego Narodów Zjednoczonych ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) w następujący sposób określa zagrożenie zdrowia ludności silnie skażonych opadem radioaktywnym rejonów Białorusi, Rosji i Ukrainy (fragment końcowych wniosków przygotowanych dla Zgromadzenia Ogólnego NZ):
    „Poza wzrostem raków tarczycy nie zaobserwowano żadnego wzrostu zachorowań i zgonów na nowotwory złośliwe, które mogłyby być spowodowane promieniowaniem jonizującym. Ryzyko zachorowania na białaczkę, będące jednym z większych zagrożeń (białaczka jest pierwszym nowotworem, jaki pojawia się po napromieniowaniu, ponieważ jego okres utajenia jest krótki, wynosi od 2 do 10 lat), nie uległo podwyższeniu, nawet wśród członków ekip ratowniczych. Nie ma również jakichkolwiek dowodów wzrostu zachorowań na choroby nie nowotworowe, wywołane promieniowaniem. Natomiast na szeroką skalę wystąpiły reakcje psychologiczne wywołane wypadkiem.”
    „Liczba raków tarczycy (około 1800) u osób napromieniowanych w dzieciństwie, zwłaszcza w silnie skażonych rejonach trzech krajów (Białorusi, Ukrainy i Rosji), jest znacznie większa niż oczekiwano na podstawie dotychczasowej wiedzy. Wysoki stopień zachorowalności i krótki okres ujawniania się tych raków (1 rok po napromienieniu zamiast około 10 lat) są nietypowe.”
    Także raporty wielu organizacji międzynarodowych takich jak WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), NEA/OECD (Agencja Energii Atomowej/Organizacji Współpracy Ekonomicznej i Rozwoju) oraz Komisji Europejskiej nie stwierdzają innych - poza liczniejszymi przypadkami zachorowań na raka tarczycy - różnic w stanie zdrowia wśród ludności ewakuowanej i żyjącej na terenach skażonych oraz ludności żyjącej na terenach nieskażonych.
    Warto w tym miejscu zauważyć, że w Finlandii, Szwecji i w innych krajach znajdują się obszary, gdzie poziom promieniowania ze źródeł naturalnych jest wyższy niż na obszarach Białorusi, Ukrainy i Rosji uznanych za skażone w wyniku awarii czarnobylskiej. W wymienionych krajach skandynawskich (i innych) nie stwierdzono, aby wysokie tło promieniowania naturalnego było groźne dla ludzi. Nikogo z tego powodu nie ewakuowano. Przeciętna długość życia mieszkających tam ludzi należy do najdłuższych w Europie.
    Liczne sensacyjne doniesienia na temat innych skutków podniesionego poziomu promieniowania jonizującego w wyniku awarii w Czarnobylu pojawiające się w mediach należy więc uznać za nieprawdziwe.
    Można jednak mówić o znacznych pośrednich zdrowotnych konsekwencjach katastrofy w Czarnobylu. Przeprowadzono kilkanaście poważnych studiów dotyczących społecznych i psychologicznych skutków oraz reakcji ludzi na awarię w Czarnobylu. Stwierdzono występowanie znacznych nie radiacyjnych zaburzeń i symptomów mających wpływ na zdrowie, takich jak lęk, depresja, zaburzenia snu, brak równowagi emocjonalnej, niezdolność do koncentracji i różne zaburzenia psychosomatyczne, wynikające ze stresu psychicznego. Efekty psychosomatyczne były wynikiem m.in. braku informacji bezpośrednio po awarii. Stres i urazy będące następstwem przymusowych przesiedleń, zerwanie więzi społecznych, lęk przed radiacją niszczyły i mogą również w przyszłości niszczyć zdrowie wielu ludzi.
    Dodatkowo, mogą również występować efekty psychospołeczne, których przyczyną jest kryzys ekonomiczny po rozpadzie ZSRR, i których nie da się odróżnić od wymienionych wyżej konsekwencji psychosomatycznych katastrofy w Czarnobylu.
    Konsekwencje katastrofy w Czarnobylu pogłębione politycznymi, ekonomicznymi i społecznymi zmianami ostatnich lat, doprowadziły do pogorszenia jakości ludzkiego życia i zdrowia i miały negatywny wpływ na społeczną aktywność. Dodatkowo sytuację komplikowało rozprzestrzenianie się niekompetentnych i fałszywych informacji na temat konsekwencji katastrofy i metod jej złagodzenia (zwłaszcza w pierwszych latach po wypadku).

    Brak możliwości oceny skutków zdrowotnych katastrofy w Polsce

    Nie ma dotąd żadnych pewnych doniesień o zauważalnych zdrowotnych następstwach awarii czarnobylskiej w Polsce. Dawki, jakie otrzymali Polacy były tak małe, że nie mogą prowadzić do żadnych uchwytnych klinicznie skutków. Dotyczy to również możliwości zachorowań na raka tarczycy u dzieci polskich, dodatkowo ograniczonej nieco opóźnionym, ale jednak skutecznym podaniem profilaktycznych preparatów jodowych (płyn Lugola); ewentualność ta nie może być stwierdzona w żadnych badaniach epidemiologicznych.
    W sumie rozpowszechniane wielokrotnie , głównie w środkach masowego przekazu opinie o katastrofalnych następstwach zdrowotnych awarii czarnobylskiej w Polsce nie znajdują żadnego uzasadnienia w obiektywnych faktach. Na pewno spowodowały one powszechny lęk, obawy przed przyszłością i liczne inne szkody psychologiczne i nie tylko (np. aborcje). Może to być przyczynek do oceny poczucia odpowiedzialności dziennikarzy i innych osób, rozpowszechniających w naszym kraju nie sprawdzone i bałamutne informacje dla taniej sensacji.

    Ostatni raport ONZ w sprawie Czarnobyla

    W dniu 25 stycznia 2002 r. opublikowano raport, wykonany przez grupę sześciu specjalistów, na zlecenie dwóch agend ONZ (UNDP i UNICEF, przy wsparciu dwóch innych: UN-OCHA i WHO).
    Raport szeroko dyskutuje katastrofalne skutki ekonomiczne, socjalne i psychosomatyczne, obejmujące kilka milionów ludzi, wywołane nie eksplozją i rozproszonymi przez nią radionuklidami, lecz błędnym postępowaniem rządu sowieckiego i jego następców na Białorusi, Ukrainie i Rosji, wykorzystywaniem Czarnobyla do walki politycznej, a także błędnymi zaleceniami specjalistów i organizacji zachodnich. W ocenie skutków zdrowotnych Czarnobyla raport oparł się na opracowaniu Komitetu Naukowego Narodów Zjednoczonych ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) z r. 2000, z którego wynika, że: „poza wzrostem raków tarczycy ... (ok. 1800 przypadków) nie stwierdzono żadnego wzrostu zachorowań i umieralności nowotworowej, które mogłyby być spowodowane promieniowaniem jonizującym”, a wzrost rejestracji raków tarczycy prawdopodobnie wynika z wprowadzenia na masową skalę przeglądowych badań tarczycy w rejonach objętych opadem z Czarnobyla. Raport UNDP/UNICEF stwierdził również, że roczne dawki promieniowania otrzymywane przez ludność najsilniej skażonych rejonów sięgały w latach 1986 – 1995 od 5 do 8 mSv (milisiwertów). Dawki te są dziesiątki razy mniejsze od dawek naturalnych we Francji, Skandynawii, Brazylii, Indiach, Iranie i innych krajach. W żadnym z tych rejonów o wysokim naturalnym „tle” promieniowania nie stwierdzono podwyższenia zapadalności na nowotwory i zaburzeń genetycznych. Zdeformowane dzieci, których fotografie były przedstawiane w mediach i przez różne zachodnie agencje charytatywne, nie miały nic wspólnego z Czarnobylem. W każdej populacji rodzi się stale ich niewielka liczba – Czarnobyl nie wpłynął na jej wzrost.

    Raport ten jest poważnym oskarżeniem władz sowieckich i nowych państw post-sowieckich nie tylko o doprowadzenie do katastrofalnej sytuacji ekonomicznej, socjalnej i zdrowotnej, ale o dalsze kontynuowanie błędnych decyzji. Krytyce poddano wprowadzenie bezproduktywnych kompensat finansowych i około 50 różnych ekonomicznych przywilejów (do 100 $ miesięcznie) dla kilku milionów tzw. „ofiar Czarnobyla”, oraz innych wydatków „czarnobylskich”. Na Białorusi wydatki te sięgnęły w r. 1992 niemal 20% krajowego budżetu. Prawdopodobnie najgorsze skutki przyniosło wysiedlenie blisko 400.000 ludzi z terenów gdzie dawka promieniowania od opadu czarnobylskiego nie stanowiła rzeczywistego zagrożenia zdrowia. Doprowadziło to do stagnacji ekonomicznej ogromnych obszarów, zubożenia ludności, do jej degradacji psychicznej i obniżenia ogólnego stanu zdrowia. Raport stwierdza, że zamiast na radiacji, strategia uzdrowienia tej sytuacji winna koncentrować się na poprawie ekonomii i służby zdrowia, powrocie porzuconych terenów do normalnej działalności, oraz na wyzwoleniu mieszkańców tych terenów z iluzorycznego „syndromu ofiary Czarnobyla”, przywróceniu im wiary w pozytywną przyszłość i możliwość wpływania na nią przez nich samych. Raport przedstawia bardzo obszerny, szczegółowy program naprawy. Spotkał się on już z krytyką rządów Ukrainy i Białorusi, nie tylko dlatego że jasno wykazuje błędy ich postępowania, ale głównie ponieważ zamiast stagnacji i ustawicznych błagań o pomoc dla „ofiar”, proponuje nową koncepcję ekonomicznego i społecznego rozwoju, wymagającą energii, inicjatywy, odejścia od dotychczasowej mitologii Czarnobyla i kontynuowania pomocy światowej, ale inaczej ukierunkowanej.

    • 0 0

  • Brak skutków napromieniowania

    • 0 0

  • Brak skutków zdrowotnych napromieniowania

    W roku 2010 w szkole podstawowej niedaleko granicy z Ukraina pani na lekcji pyta dzieci :
    -co było dzieci takiego znaczacego pod koniec kwietnia w 1986 r.
    -wstaje Jasio i odpowiada : była katastrofa w elektrowni atomowej w Czarnobylu
    -Dobrze Jasiu i Pani pogłaskała Go po glowie.

    A jakie były tego negatywne skutki? pada następne pytanie.
    Znowu wstaje Jasio i odpowiada -

    - nie było żadnych!
    Dobrze odpowiedzialeś Jasiu i Pani pogłaskała go po drugiej głowie

    • 0 0

  • Czy wiecie, że:

    Czy wiecie, że:
    - w Polsce mieliśmy kopalnie uranu (wydobyto ponad 60 ton rudy);
    - przez długi okres czasu część (niewielka) prądu używanego w zachodniej Polsce pochodziła z elektrowni jądrowej z NRD (usytuowanej tuż przy granicy z Polską);
    - mieliśmy kilka własnych działających reaktorów jądrowych (jeden z nich został nawet uwieczniony na PRL-owskim banktocie).

    I jednak ciągle żyjemy...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane