• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Krok do katastrofy

Agnieszka Mańka
7 lipca 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Chętnych na mieszkanie komunalne w Gdańsku jest około 4 tysięcy. Średnio czeka się od 15 do 18 lat. Tymczasem miasto rozdaje mieszkania komunalne bogatym obywatelom. Dostała je żona prezydenta Pawła Adamowicza, ma je też prominentny działacz RS Edward Ściubidło. A w budynku przy ul. Tarcice 17 w Gdańsku, który grozi zawaleniem, wciąż mieszkają dwie samotne kobiety oraz wdowa z dwójką nastoletnich dzieci i 81-letnią matką. W środku panuje grzyb, buszują gryzonie...

Na budynku od kilku lat wisi tabliczka informująca o przeznaczeniu domu do rozbiórki. Obiekt grozi zawaleniem. Trudno uwierzyć, że ktoś może mieszkać w takich warunkach. W środku jest jednak jeszcze gorzej. Od wejścia czuć unoszący się w powietrzu zapach stęchlizny. Popękane ściany, z zaciekami i widocznym grzybem. W pokoju na podłodze rozstawiony arsenał misek, garnków i wiader.

- Dach przecieka - tłumaczy gospodyni. - Woda leje się nam do pokoju. Okna są nieszczelne. Nie stać nas na remonty, a miasto nawet dachówki nowej nie da, bo budynek przeznaczony do rozbiórki. Wilgoć mamy straszną w domu. Odzieży nie mamy gdzie trzymać, bo w szafie wszystko gnije.

Na dowód otwiera szafę, której środek wypełnia warstwa pleśni. Ewa Kuzimska jest wdową samotnie wychowująca 16-letnią Natalię i 18-letniego Kamila. W dwupokojowym mieszkaniu przy ul. Tarcice 17/2 mieszka też jej matka. Kuzimska pracuje w recepcji Akademii Muzycznej w Gdańsku przy ulicy Łąkowej. Dzieci się uczą. - Natalia od września idzie do liceum na Krakowcu, Kamil po zawodówce kontynuuje naukę w technikum. Dostają rentę po ojcu. Ciężko im związać koniec z końcem, zwłaszcza, że większą część dochodów przeznaczają na opał. Zimą miesięcznie wydają na węgiel średnio 480 zł. Do tego trzeba jeszcze kupić drewno na podpałkę. Opalać mieszkanie muszą jednak przez cały rok.

- Nawet latem przepalamy, bo wilgoć wchodzi nam przez każdą ścianę, sufit, podłogę. Piwnica zalana, z dachu kapie, a ponieważ nad nami nikt nie mieszka, za ścianą też nie mamy sąsiadów nie dajemy rady z wysuszaniem mieszkania - opowiada.

Od kilku lat E. Kuzimska stara się o lokal zastępczy. W roku 1998 znalazła się na 1320. pozycji na liście oczekujących na mieszkanie komunalne. Jak twierdzi, była wiceprezydent Ewa Sienkiewicz obiecała jej jeszcze przed powodzią mieszkanie na Stogach.- Ja wciąż piszę do gminy alarmujące pisma, ale w odpowiedzi słyszę, że lokali nie ma, a osób w podobnej sytuacji jest więcej. Już tyle lat się tu męczymy. Dzieci nie mają warunków do nauki, wszyscy chorujemy na zapalenie dróg oddechowych, ciągle chwytają się nas jakieś choróbska, ja niedawno z operacji wróciłam...

Kontrola sanepidu w mieszkaniu Kuzimskich wykazała, że zawartość grzybów pleśniowych przekracza dopuszczalne normy. Dopuszczalność wynosi 100 kol na metr sześcienny powietrza, u nich jest 1874. W dokumentach zaznaczono, że grzyby te wywołują choroby układu oddechowego o podłożu alergicznym. W mieszkaniu nie ma łazienki, która jest marzeniem wszystkich domowników.

- W miskach się myjemy - mówi Natalia.

Kuzimska chciałaby zapewnić rodzinie godne warunki. Przyznaje, że miasto zaproponowało jej lokal przy Konrada Wallenroda, ale ze wspólną łazienką.
- To taka sama rudera, jak ta nasza była - twierdzi kobieta.

Jej życzeniem są trzy pokoje, ale obecnie zdecydowana jest nawet na dwa. Byle bez pieców i gryzoni. Teraz towarzyszą im myszy i szczury, które nocami grasują po pokojach.

- Często wstajemy zmęczeni i niewyspani - dodaje Natalia.
Z domu przy ul. Tarcice chciałaby się też wyprowadzić 82-letnia sąsiadka Kuzimskich, Maria Babicz. Z propozycji złożonej wcześniej przez miasto musiała zrezygnować.

- To był pokój na górze, a ja samotna jestem, schorowana, ciężko by mi było wchodzić po schodach - tłumaczy. - No i czynsz był wysoki, bo 350 zł kazali płacić, a ja mam 600 zł renty. Teraz płacę tylko 20 zł czynszu, ale to mieszkanie jest dla mnie za duże. Nie stać mnie na jego opalanie, a i samej ciężko w piecach rozpalić. Drzewo muszę w domu trzymać.

Chętnych na mieszkanie komunalne w Gdańsku jest około 4 tysięcy. Średnio czeka się od 15 do 18 lat. Miasto, które chętnie i szybko (okres oczekiwania kilka miesięcy) rozdaje mieszkania komunalne bogatym obywatelom (przypomnijmy komunalne poddasze o pow. 70 m kw. otrzymała od gminy żona prezydenta Pawła Adamowicza, a prominentnemu działaczowi RS Edwardowi Ściubidle wiceprezydent Sienkiewicz wydała zgodę na poszerzenie lokalu do 179 m kw.), nie ma recepty na zaspokojenie głodu lokalowego przeciętnych mieszkańców.

- Tabliczki z napisem "budynek do rozbiórki" wiszą w Gdańsku na 100 domach znajdujących się w katastrofalnym stanie, czyli do natychmiastowego wykwaterowania mamy 300 rodzin. W sumie w mieście do rozbiórki przeznaczonych jest 370 obiektów mieszkalnych - informuje Grzegorz Kuźniar, kierownik referatu mieszkalnictwa w Wydziale Gospodarki Komunalnej gdańskiego magistratu.

- Zgadzam się, że warunki sanitarne są ważnym szczegółem przy przyznawaniu lokali zastępczych, ale dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo ludzi. Wyślę na Tarcice urzędników, sprawdzimy w jakim stanie jest budynek i ewentualnie szybciej jego mieszkańcy dostaną lokal zamienny.
Głos WybrzeżaAgnieszka Mańka

Opinie (51) 1 zablokowana

  • tak jest

    • 0 0

  • Witam cię Magu - kopę lat...

    Moim skromnym zdaniem, jeśli ktoś mieszkał x lat w slamsach, brudzie i smrodzie, to po wprwadzeniu do nowego i czystego mieszkania, szczególnie gdy wprowadza sie tam wespół z sąsiadami, wkrótce zrobi taki sam syf w nowym mieszkaniu. Bo niestety - przywykł do określonego otoczenia i przez lata mu nie przeszkadzało. Na dodatek mieszkanie dostał, a nie kupił, a to ma kolosalne znaczenie.
    Dlatego powinni budować coś "extra" dla takich wysiedlanych lub przeprowadzanych z slamsowatych dzielnic, najlepiej na obrzeżach miasta i bez specjalnych wysokich standardów, bo to pieniądz wyrzucony w błoto. Dach nad głową, w miarę sucho, z dostępem do wody (niekoniecznie ciepłej, bo to też koszty), jakieś wychodki i już. A jak chcą lepiej, to trzeba KUPIĆ za SWOJE, a nie dewastować SPOŁECZNE.
    Dlaczego ktoś taki, jak Piotrukas, ma mieć za sąsiadów hołotę, przecież on musiał słono zapłacić za swoje M.
    A co prawda Magu, to niestety prawda. Nie cała Orunia jest slamsem, są też nowe dzielnice (Orunia Górna), jak również nie wszyscy mieszkańcy tej dzielnicy to hołota. Mam nadzieję, że Oruniacy też to zrozumieją i nie sypnie się na mnie grad wyzwisk.

    • 0 0

  • baja ty...

    @%^&*$@#$%%^#$%^!!!!!!

    • 0 0

  • Oruniaku,

    zrozumiałam, dzięki, dzięki........

    • 0 0

  • baja

    dokładnie tak jak mówisz,
    moim skromnym zdaniem działania władz miejskich są chybione, ponieważ przerzucanie kilkuset osób z dzielnic patologicznych spowoduje powstanie patologii w nowym miejscu, bo co da przeniesienie 50 meneli z Orunii do Łostowic, oprócz tego, że w nowych melinach nie będzie grzyba na ścianie?
    zamiast wykupywać 85 mieszkań w jednym miejscu, powinno się raczej rozdzielać tych ludzi i rozrzucać po różnych miejscach, byle z dala od siebie,

    • 0 0

  • O złych Oruniakach

    a to wszystko dlatego że budując domy dla mieszkańców Oruni nie wybudowano od razu kościoła, a poza tym pewnie zapomnieli poświęcić mieszkanka no i diabeł zamieszkał na klatce schodowej. amen

    • 0 0

  • oliwianin

    wiemy, wiemy
    Gocłowski...

    • 0 0

  • co Gocłowski

    • 0 0

  • oliwianin

    oruniacy jak patrzą na działania naszego rządu to im się noże same otwierają,
    a do tego nałykali się leków za złotówkę...

    • 0 0

  • Gocłowski jest wszystkiemu winien
    razem z Jankowskim i całą czarną mafią - przerabialiśmy już ten temat wielokrotnie

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane