• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kucharkom dziękujemy

Tadeusz Gruchalla
23 września 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Kuchnie i stołówki szkolne są zagrożone. Ofiarami mogą być dzieci. Wiceprezydent Gdańska Waldemar Nocny zdradził wąskiej grupie dyrektorów szkół prowadzonych przez miasto Gdańsk, że bierze pod uwagę likwidację etatów pracowników szkolnych kuchni, dzięki czemu zaoszczędzi rocznie 8 mln zł. Dyrektorzy twierdzą, że otrzymali zakaz informowania o tym planie dziennikarzy, przypomniano im o obowiązku zachowania pełnej lojalności.Dyrektorzy szkół podstawowych i gimnazjalnych prowadzonych przez miasto Gdańsk są w trudnej sytuacji.

Z jednej strony muszą być lojalni względem przełożonego, z drugiej los dzieci nie jest im obojętny tak, jak urzędnikom. Ci ostatni twierdzą, że choć szkoły nie mają obowiązku karmienia dzieci, to jednak los dzieci także nie jest im obojętny. Wiceprezydent Gdańska Waldemar Nocny potwierdził wczoraj w rozmowie, że rzeczywiście szuka oszczędności i coś ze szkolnymi kuchniami trzeba zrobić.

- Coś, ale co? - wzrusza ramionami jedna z dyrektorek gdańskich szkół, gdzie obecnie ze szkolej kuchni korzysta 400 uczniów. - Rozumiem, że miasto poszukuje pieniędzy, ale moje zdanie jest takie: jeśli jest jakikolwiek pomysł, to powinien on być sprawdzony. Jestem za pilotażem. Nie można robić czegoś, nie wiedząc jak ma wyglądać.

Dyrektorzy są przeciwni dzierżawie szkolnych stołówek, sprywatyzowanie też ich zdaniem nie zda egzaminu. Posiłki dostarczane w ramach cateringu także nie będą gwarantem jakości oraz utrzymania dotychczasowej odpłatności za nie. Obecnie uczeń płaci za tak zwany wkład do kotła. W większości gdańskich szkół koszt ten wynosi 2,50 zł, ale natrafiliśmy na szkołę, gdzie koszt ten wynosi 2,10 zł.

- Nie wyobrażam sobie, jak można żerować na ludzkiej biedzie i stosować oszczędnościowe eksperymenty na dzieciach - powiedziała nam dyrektorka innej gdańskiej szkoły. - Takimi pomysłami władz miasta jestem zniesmaczona. Oszczędności zawsze należy szukać, ale czy u dzieci? Dla wielu uczniów gorący obiad w naszej kuchni jest jedynym posiłkiem w ciągu całego dnia. Zawsze dbamy o to, aby były kaloryczne i smaczne. Teraz chce się i na tym zaoszczędzić.

Wiceprezydent Nocny twierdzi, że ów pomysł nie jest niczym nowym, mimo że dyrektorzy dopiero teraz biją na alarm.

- Jeżeli chodzi o przemyślenia dotyczące stołówek szkolnych, to już od dwóch lat są w urzędzie brane pod uwagę - tłumaczy W. Nocny. - Nie ukrywam, że zaczęliśmy rozmawiać z dyrektorami, którzy takie stołówki posiadają, ale nie zawsze prowadzą. Chcieliśmy usłyszeć ich opinie w tym względzie. Szukamy najlepszego rozwiązania dla zaopatrzenia dzieci naszych w gorące posiłki, a jednocześnie, żeby koszty utrzymania stołówek nie były kolosalne.

Wiceprezydent mówi, że żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Szuka na razie złotego środka. Gdy go znajdzie, przedstawi pomysł reorganizacji prezydentowi miasta. Przyznaje, że w grę wchodzi 8 mln zł oszczędności. Co ma być w zamian, tego jeszcze nie wie.

- Różne szkoły mają różne doświadczenia - tłumaczy. - Mogą być propozycje dla obecnych załóg kuchennych, czy może chciałyby założyć spółkę pracowniczą? To tylko jedna z wersji. Inna to catering, z którego korzysta już część szkół. Na razie zbieramy informacje, opinie, sondujemy zdania na ten temat. Bo warto pomyśleć o zmianie dotychczasowego stanu rzeczy.

- A dlaczego warto? - dociekaliśmy.- Ponieważ kuchnie kosztują miasto bardzo dużo, bo blisko 8 mln zł, natomiast nie jest to obowiązek szkolny, wszystko za pieniądze gminy. Zatrudniamy pracowników, co więcej, żywimy za nasze pieniądze, blisko 1,5 mln zł, dzieci wskazane przez MOPS na dożywianie, bo mają z tym problemy w swoim środowisku.

Nocny zapewnia, że dzieci nie mają odczuć jakiejkolwiek zmiany. Ale nie potrafi odpowiedzieć, czy reorganizacja ta nie spowoduje podwyższenia ceny posiłku.

- Dlatego potrzebujemy nieco czasu, żeby owe analizy przeprowadzić, także to, czy ktoś nam nie zaproponuje wyższej ceny posiłków, bo nie chcemy dzieci obciążać dodatkową opłatą.

Wiceprezydent nie zapewnia, że w każdej szkole stołówki zostaną utrzymane.

- Może nie być celowe ich utrzymywanie, jeśli w sąsiedniej szkole stołówka jest lepiej wyposażona i może przygotowywać posiłki także dla sąsiednich szkół... - tłumaczy W. Nocny. Wiceprezydent mówi natomiast, że obecne plany mają wyłącznie charakter teoretyczny, a nie merytorycznych planów.

- Nam wszytkim przecież chodzi o żywienie dzieci - dodaje. -
Ale za wiele obecnie to nas kosztuje.Dyrektorzy szkół obawiają się, że z chwilą likwidacji etatów pracowników szkolnych stołówek, z problemem pozostaną sami. To oznacza, że bez pieniędzy z samorządu nie będą w stanie zrobić nic.

- Gdyby w grę wchodziła likwidacja szkolnych stołówek, byłoby to z wielką szkodą dla dzieci, a szczególnie tych, którym w domach nikt nie zapewnia im ciepłego posiłku - uważa Krzysztof Weyna, pomorski wicekurator oświaty w Gdańsku. - W tym przypadku oszczędności nie powinny być szukane. Można szukać oszczędności w racjonalności wydatkowania pieniędzy na dożywianie, ale nie przez jego likwidację. Namawiałbym władze miasta, żeby zrewidowały ten pomysł i jednak pozostały przy utrzymaniu szkolnych stołówek.Dodajmy, że Gdańsk dotuje utrzymywanie blisko 70 szkolnych stołówek, opłacając także związane z ich prowadzeniem etaty.
Głos WybrzeżaTadeusz Gruchalla

Opinie (264)

  • A co z następnym krokiem panów a... i jemu podobnych

    Dajmy premie rodzimom i dzieciom tych wszystkich emerytów i rencistów którzy dobrowolnie dadzą się uśpić. A ile Państwo zaoszczędzi...Będziemy mogli znów wysłac nasze wojska do Iraku i pomagać murzynom....

    • 0 0

  • Stołówki

    Ja ze stołówek nie korzystałem, a w plecaku miałem także zwykłe kanapki i czasem gorącą herbatę w buteleczce. Jedzenie u mnie w podstawówce było podobno dobre, ale nigdy nie miałem tego okazji sprawdzić, ale jadło tam mnóstwo dzieciaków, i z tego co wiem, nadal bardzo wiele dzieci je na stołówkach, bo to ciepły posiłek, który jest potrzebny, żeby poprawnie funkcjonować - pomysł z ganianiem maluchów do pobliskiej szkoły na stołówkę jest durny, na tym oszczędności być nie powinno, raczej na pensjach durnych urzędasów, którzy mogą sobie pozwolić na to, żeby dzieciakowi dać codziennie do łapy pieniądze żeby sobie w bufecie coś kupił , pomnikach czy innych pierd0łach... smutny kraj. Od czasu, kiedy zarabiam, wiem, że istnieje coś takiego jak rozsądna gospodarka pieniędzmi. Trochę rozumu. Idioci.
    Pozdrawiam wszystkich myślących. Pozostaje ze mnie nadzieja, że ten nocny pomysłodawca także to wszystko czyta.

    • 0 0

  • grisza
    żarcie syto na noc to najlepszy sposób na zmarnowanie sobie życia hehehehehe
    daj spokój
    francuzi na noc tylko troche soku:)
    zobacz na niemców i ich sylwetki
    ci też żrą suto na noc te swoje wursty und zosen

    • 0 0

  • "Nocny zapewnia, że dzieci nie mają odczuć jakiejkolwiek zmiany."

    No, zawsze można je nakarmić trawą albo kamieniami i tej samej masie.

    • 0 0

  • gallux... ręce opadają - kolacja (dinner)to na noc tylko? podaję zwyczajowe godziny posiłkow z anglii - ok 8 sniadanie, 13 lunch, ok 18 kolacja. - to mniej więcej odpowiada zresztą modelowi polskiemu (obiad o 14 to już chyba tylko emeryci i renciści) hipopotamy poza przypadkami niezależnymi od trybu zycia pasą się słodzonymi napojami, nieograniczonym jedzeniem, wysokokalorycznymi daniami, podjadaniem czipsów, słodyczy i innego śmiecia, dodatkowo w usa tanie jedzenie jest bardzo kaloryczne (słód kukurydziany we wszystkim) do tego dołóż brak ruchu i upasiesz się przy dowolnych porach posiłków - otyłość to choroba naszej cywilizacji spowodowana XX wiecznym rozwojem, godziny posiłków to spuścizna kultury ciągnąca się setki lat wstecz

    aha - we francji godziny posiłków podobne z tego co wiem.

    • 0 0

  • moim zdaniem kolacje Polacy jedzą w porze dziennika o 19:30 i później....
    zapatrzeni w szklany ekran westalki domowego ogniska nawet nie bardzo wiedzą co żrą....

    • 0 0

  • grisza

    ja przejdę w ciągu dnia 20 km, ale moje 7-letnie dziecko NIE
    ja moge wytrzymac dzien nie jedząc niczego, ale moje 7-letnie dziecko NIE
    ja mogę wtaszczyc po schodach na drugie pietro srednich rozmiarów szafke, ale moje 7-letnie dziecko NIE
    jeśli nie jesteś w stanie dostrzec ze zapotzrebowanie na czestotliwość posiłków jest różne w zależności od wieku
    i że co innego dorosła osoba , co innego 15-latek a co innego dziecko 7-9 latnie to masz naprawdę problem
    szczególnie jesli urodzi ci sie potomstwo i w okresie niemowlecym nie bedzie się chciało zadowolic mleczkiem o 7 rano, herbatniczkiem w okresie lunchu i kaszka na kolacjo-obiad

    • 0 0

  • ja zresztą jem po swojemu ale mówie o obserwacji znajomych
    mi tam od rana kromka chleba z kawałkiem stwardniałego żółtego sera musi dziś wystarczyć:)
    czasem dojeżdżam tak do nastepnego rana
    mówie poważnie
    można sie oduczyć jeść i funkcjonować:)

    • 0 0

  • "pręgi" nominowane do Oskara!

    • 0 0

  • Olis!!!

    słuchaj - mam pomysła
    rewolucyję w Gdańsku uczynimy
    hajda na kuń, okażemy się godni epoki
    niczyn faraoni w rydlu... tfu.. w drywanie tfu ... w rydwanie
    zarząd komisaryczny założym
    bogatym odbierzem
    biednym dodamy
    leppiej-watażka nam jako janosik drogę oświetli
    bohuna zawezwiem
    i z towarzystwem pojadymy niczym kolejka na giewont i pod górę batem psów niewiernych co dziatki nasze głodzom...
    ojciec prać?
    tak ale w wiziże z rozpryszczalnikeim

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane