• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

List Grassa do Adamowicza

23 sierpnia 2006 (artykuł sprzed 17 lat) 
Publikujemy bez żadnego komentarza list, jaki Günter Grass napisał do prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Prezydent najpierw pokazał go Lechowi Wałęsie, a następnie podał go do publicznej wiadomości.
*********************************

Szanowany Panie,

Dziękuję za Pański list i zaufanie, którego jest on dowodem. Zanim moja najnowsza książka "Obierając cebulę" stała się przedmiotem publicznej debaty, informacja na temat znamiennego wprawdzie, nie dominującego jednakże treści książki epizodu z moich młodzieńczych lat, wywołała kontrowersję, która mogła zdezorientować między innymi mieszkańców Gdańska, dla mnie jednak przybrała wręcz groźny egzystencjalnie rozmiar.

W książce, która opowiada o mojej drodze życiowej poczynając od 12 roku życia, czyli roku 1939, relacjonuję, jak w młodzieńczym zaślepieniu 15-latka zgłosiłem się do służby na okrętach podwodnych, do której nie zostałem jednak przyjęty. Zamiast tego we wrześniu 1944, w wieku bez mała 17 lat zostałem, bez swego udziału, wcielony do Waffen SS. Podobny los przypadł w udziale wielu z mojego pokolenia. Te dwa tygodnie mojego wojennego zaangażowania, od początku do końca kwietnia 1945, przetrwałem chyba tylko przypadkiem.

W powojennych latach i dekadach, po ujawnieniu straszliwego wymiaru zbrodni wojennych Waffen SS, ten krótki, ale jakże ciążący na mnie epizod z młodzieńczych lat, zachowałem dla siebie, nie wymazałem go jednak z pamięci. Dopiero teraz, z wiekiem, znalazłem odpowiednią formułę opowiedzenia o tym w szerszej perspektywie. To milczenie może być oceniane jako błąd - jak to się właśnie dzieje - może być też potępiane. Muszę również pogodzić się z tym, że Obywatelstwo Honorowe jest przez wielu mieszkańców Gdańska kwestionowane. Nie mam też prawa przywoływać w tej sytuacji wszystkiego tego, co na przestrzeni pięciu dziesięcioleci było istotą mojego dorobku jako pisarza i zaangażowanego obywatela Republiki Federalnej Niemiec. Chciałbym jednak zachować sobie prawo do stwierdzenia, że zrozumiałem tę bolesną lekcję, jaką życie dało mi w młodości: świadectwem tego są moje książki i moja polityczna działalność.

Ubolewam, że Pana i mieszkańców Gdańska, miasta, z którym jako gdańszczanin z urodzenia jestem bardzo blisko związany, obarczyłem decyzją, której podjęcie byłoby zapewne łatwiejsze i chyba bardziej sprawiedliwe, gdyby moja książka była już przetłumaczona na język polski.

Na koniec mojego listu chciałbym podziękować tym mieszkańcom Pańskiego i mojego miasta, którzy w dalszym ciągu darzą mnie zaufaniem. Kiedy bardzo wcześnie, bo już na początku lat 50-tych musiałem zrozumieć, że utrata mojego miasta rodzinnego, będąca następstwem niemieckich win, jest nieodwracalna, publicznie dawałem wyraz temu - przyznaję - bolesnemu faktowi, między innymi wtedy, kiedy w grudniu 1970 towarzyszyłem w Warszawie ówczesnemu kanclerzowi Willemu Brandtowi.

Od tamtego też czasu, ze względu na powojenną historię Gdańska, strata ta stała się dla mnie o wiele mniej dotkliwa, ponieważ to właśnie z Pańskiego i mego miasta wyszły znaczące impulsy polityczne w postaci wciąż wybuchającego ruchu robotników walczących o wolność, ruchu, który następnie pod nazwą "Solidarność" wszedł do historii, podobnie jak jego przywódca - Lech Wałęsa. W moich książkach proces ten znalazł swoje literackie odbicie; zaś w moich tekstach politycznych wskazywałem na to, że właśnie w Gdańsku po raz pierwszy potrafiono zapobiec rozlewowi krwi dzięki metodzie "Okrągłego Stołu". Miałem wiele powodów do dumy z mojego miasta rodzinnego, którego duchowa postawa promieniowała na całą Europę, gdy szło o to, by w bezkrwawy sposób zakończyć dyktaturę, jak też walnie przyczynić się do obalenia Muru Berlińskiego i otwarcia drogi dla prawdziwej demokracji. Wszystko to dodawało mi otuchy, aby kontynuować raz po raz utykające w martwym punkcie rozmowy między Polakami i Niemcami, między Niemcami i Polakami, tak abyśmy byli wszyscy w stanie wyciągnąć z historii, jakkolwiek byłaby ona bolesna, taką naukę, która pozwala na wzajemne zrozumienie.

Serdecznie pozdrawiam,

Günter Grass

Opinie (56) ponad 10 zablokowanych

  • Dan, Silenter...

    Trochę Wam zazdroszczę tej łatwości osądów, przede wszystkim jednak nie rozumiem i nie zgadzam się. Dopiero będąc w danym czasie i miejscu, w danej sytuacji, okazuje się jak sami byśmy się zachowali, więc Wasze potępieńcze głosy budzą we mnie sprzeciw. Jeden z moich dziadków walczył (w kawalerii) nad Bzurą, drugi w AK (Okręg Łukowski)bił się z Rosjanami. Jednak ja dzisiaj, zarówno z Rosjaninem jak i z Niemcem, chętnie zbratam się przy piwie, czy wódeczce pitej pod słonine. To chyba w dużej mierze zasługa lekcji historii, gdzie mówiono nam, że to na nas zawsze napadano, że to my, biedne żuczki o zawsze prawych sercach, byliśmy oszukiwani i krzywdzeni. Przeczytajcie sobie podręcznik historii napisany nie w Polsce, ale w którymś z krajów ościennych. Może troche więcej zrozumiecie, oczywiście jeżeli bedziecie chcieli. Ja na miejscu Grassa postąpiłbym dokładnie tak samo. Gdybym wiedział, że do mojego miasta zbliża się wroga armia, by zabić mnie, a moją siostrę i matkę zgwałcić, wstąpiłbym gdzie się tylko da, by temu zapobiec. Oczywiście, to nie my wywołaliśmy ostatnią (i większość wcześniejszych) wojen, ale każdy przypadek, zachowanie ludzkie, należy rozpatrywać indywidualnie. Panie Grass - mam nadzieję, że mój głos w jakiś sposób do Pana dotrze - nie ma Pan się za co wstydzić i za co przepraszać. To nie Pańska wina, że dorastał Pan w takim, a nie innym czasie.
    P.S. Ja osobiście mam do Pana tylko jedną pretensję. O tę scenę, w której węgorze były łowione przy użyciu końskiej głowy. Przez to moja ukochana Kobietka nigdy w życiu nie zje węgorza, którego ja z kolej uwielbiam. To mnie boli bardziej, niż Pańska służba w Waffen SS. :)
    Pozdrawiam serdecznie i jestem dumny z tego, iż pochodzimy z tego samego miasta.

    • 0 0

  • Nie lubię zabierac głosu w takich internetowych dyskusjach, ponieważ zbyt często są na niskim poziomie. W tym jednak przypadku muszę cos od siebie dodać. Po przeczytaniu tych kilkunastu opinii cieszę się, że jednak inteligencja w narodzie nie ginie. Co prawda Silenter sie nią zbytnio nie popisał, ale jakiś wioskowy głupek zawsze musiał istnieć.
    Podpisuję się pod przeprosinami całego Gdańska, całego województwa gdańskiego, ba - nawet całego Pomorza - za posła Kurskiego.

    • 0 0

  • nu tja
    to se adamowicz POpisał z ginterem jak gdańzczanin z niemcem:-)
    treść listu POruszyła mnie i aż mi łzy POciekły na samą myśl ile ten grass zrobił dobrego dla CAŁEGO ŚWIATA
    bu ha ha ha ha ha ha
    i po herbacie......

    • 0 0

  • Gallux

    Człowieku skąd u Ciebie tyle zawiści i nienawiści. Jak rozumiem nie jest dla Ciebie problemem Grass tylko Adamowicz!!! Jeżeli chodzi o prawdomównego Kurskiego to obiecał coś kibicom a mianowicie Jego hasło "Lechia w I lidze". Jakoś do tej pory obietnica nie została spełniona!!!

    • 0 0

  • OFIARY EURPOPEJSKIEJ POPRAWNOŚCI

    P.Adamowicz, p.Wałęsa, P.Huelle - to naiwniacy? Nie! To tacy frajerzy, jakimi stali się wszyscy nabici w butelke "intelektualiści" z bożej łaski przez Gazete Wyborczą - swego czasu. Grass do końca nie przedstawił nam pełnego życiorysu. Niech powie co robił w latach 1942-1944. Ale tu, na lamach tej strony wypowiadają się sami tchórze. Bojący się żeby tylko stosunki miedzy państwami się nie popsuly. A może w Gdańsku tworzy się V kolumna jakaś? Niech p.Adamowicz przedstwi nam, mieszkańcom wszystkich "honorowych mieszkańców". I bez kajania się rodacy, bez kajania!

    • 0 0

  • należy się cieszyć,że naszą gdańską krainą rzadzą w miare rozsądni i inteligentni ludzie.
    szczekanie Kurskiego zdało sie psu na budę.
    niech sobie PIS rzadzi w Warszawie ( jak Wrszawiacy dadza sie nabrac) jeżeli chodzi o Gdańsk, won z łapami.
    Nie chcemy tu oszołomstwa , chamstwa , zadym, chcemy życ w normalnym europejskim mieście

    • 0 0

  • Silenter

    Wydaje ci sie ,ze taki roztropny jestes.
    A czemu napisales o tej niemieckosci Gdanska w roku 1914 ?
    Gdansk zawsze byl kosmopolityczny i ani niemiecki ani polski czy kaszubski. Gdański.Mowilo sie w nim glownie po niemiecku ale w Austrii tez sie mowi do tej pory.A Grass stracil swoje miasto i musial przyjac obywatelstwo niemieckie i sytuacja polityczna a nie fakt ,ze mowi po niemiecku zrobila z niego Niemca.

    • 0 0

  • nie tyle o pisarzu co o aferze w Polsce

    "Spisek Grassa przeciwko Platformie

    Sprawa Guntera Grassa i jego słuzby w Waffen SS znacznie ciekawiej rozwija się w Polsce niż w Niemczech. Jesteśmy już na tyle dojrzałymi Europejczykami, że wizerunek niemieckiego pisarza, rzecznika postępu, bardziej leży nam na sercu niż własna tożsamość historyczna.

    (...)
    Wedle interpretacji, jakich się nam nie szczędzi, członkostwo Grassa w Waffen SS jest elementem walki politycznej PiS z Platformą przed wyborami samorządowymi. Może z tego wynikać, że Grass był nie tylko w Waffen SS, ale jest teraz w PO i miał kandydować w Gdańsku na radnego. Ale ja mam inne podejrzenie - Grass po cichu zawiązał spisek z PiS, aby Platformie zaszkodzić. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że przyznał się do SS akurat przed wyborami? Przecież mógł poczekać, aż Platforma wygra w cuglach i wtedy się spokojnie wyatutować, nie czyniąc krzywdy prezydentowi Adamowiczowi. Przypuszczam, że namówił go do tego podstępu Jacek Kurski." ........

    autor Maciej Rybiński
    wczorajszy "Dziennik"

    • 0 0

  • hmmm

    oszołom z "Dziennika" :P jak zawsze winni Żydzi, masoni i PO

    • 0 0

  • Waffen-SS było - w rozumieniu młodych ludzi tamtego okresu - jednostkami elitarnymi, do których dostać się było marzeniem wielu młodych niemców. Myślę, że pan Grass również był szczerze zafascynowany SS i jej quasi mistyczną symboliką magicznych runów i "obrzędów". Nawet w dzisiejszych czasach symbolika wojsk nazistowskich znajduje swoich "fanów", a zbrodniczy charakter działalności niektórych jednostek tej formacji jakoś jest pomijany.
    Do dzisiaj w Estonii, czy na Łotwie, można spotkać dumnie paradujących po ulicach byłych żołnierzy ochotniczych dywizji SS (tzw. Freiewilinge), np. Waffen-Grenadier Division der SS ("Lettland" - łotewska nr 1 i 2) czy SS-Wiking (w której walczyło wielu skandynawów). Jedynym okupowanym krajem z którego obywateli nie udało się Niemcom stworzyć ochotniczych jednostek SS była Polska....JEDYNYM!
    SS "Frundsberg" nie miała praktycznie żadnej poważnej siły bojowej (w przeciwieństwie do LSSAH), nie uczestniczyła w żadnych odnotowanych mordach na ludności cywilnej czy jeńcach wojennych. Jedynie jej współpraca z ukraińcami z UPA-OUN dokumentuje, że poszczególne jednostki SS "Frundsberg" brały udział w pacyfikowaniu ludności cywilnej na Litwie bądź odbywało się to za ich przyzwoleniem.
    Uważam, że pan Grass świadomie wstąpił do Waffen-SS, nie było to wcielenie przymusowe. Akurat do Waffen-SS nie wcielano wszystkich "jak leci" - nawet pod koniec wojny stosowano selekcję. Konkluzja? Hm....ciszej nad tą trumną? Bo co innego można powiedzieć? Pan Grass swoją postawą życiową zmazał winy swojego młodzieńczego buntu i powinniśmy patrzeć na Niego przez pryzmat Jego dokonań na przestrzeni ostatnich 50 lat.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane