• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ludzie Trójmiasta: Agnieszka Narloch. "Trzeba mieć odwagę, by się poddać"

Weronika Pochylska
3 maja 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Agnieszka Narloch pochodzi z Mazur, ale najbardziej kocha Trójmiasto - na czele z parkiem Oliwskim i molem w Brzeźnie. Biegając zapomina o tym, co w tej pracy nigdy nie przestanie być bolesne. Agnieszka Narloch pochodzi z Mazur, ale najbardziej kocha Trójmiasto - na czele z parkiem Oliwskim i molem w Brzeźnie. Biegając zapomina o tym, co w tej pracy nigdy nie przestanie być bolesne.

Po 26 latach w zawodzie pielęgniarki przestajesz liczyć ludzi, którym nie udało się pomóc. Zmęczenie po nocach w karetkach i klinice sprawia, że nie ma już sił, by zatrzymywać się nad odejściem kolejnego pacjenta. Ten moment i tę siłę Agnieszka Narloch odnalazła dopiero w Pomorskim Hospicjum dla Dzieci. Jest kolejną bohaterką cyklu Ludzie Trójmiasta, w którym opisujemy historie niezwykłych mieszkańców Gdańska, Gdyni i Sopotu. Miesiąc temu pisaliśmy o Jarku Florku z Ciapkowa, a kolejnymi bohaterami będą zakochani w kawie Barbara Szparagowska i Leszek Jędrasik.



72-godzinne maratony pielęgniarskie zamieniła na pracę, która dała jej spokój, poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że w kilku domach ktoś bardzo czeka na jej przyjazd. 46-latka jest jedną z siedmiu superbohaterek Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci - kobiet, które są perfekcyjne w opiece paliatywnej, okazywaniu empatii i... prowadzeniu samochodu.

Spokój

Ognisty kolor włosów, mądre, przenikliwe spojrzenie i skłonność do zdrabniania słów. To jako pierwsze rzuca się w oczy podczas naszej rozmowy. Spotykamy się w jednym ze skromnych gabinetów szarego, przygnębiającego Szpitala Studenckiego ZOZ. To tutaj hospicjum ma swoją mikrosiedzibę. To stąd Agnieszka Narloch codziennie odjeżdża do Moniki, dwóch Jakubów, Oliwii i Pawła.
Jeśli ktoś miałby wytłumaczyć, czym jest radość z małych rzeczy, doskonale zrobiłyby to rodziny hospicyjne.


Po wejściu do środka od razu robi się przytulniej. Na ścianach wiszą zdjęcia pacjentów. Tych, do których pracownice Hospicjum jeżdżą co najmniej dwa razy w tygodniu i tych, którzy już odeszli. Kolorowe rysunki, myśli motywacyjne i lista zadań na obecny dzień. Codziennie o godz. 7:30 praca zaczyna się odprawą i dyskusją na temat bieżących problemów. Teoretycznie kończy się o 15. 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę lekarze i pielęgniarki pełnią dyżury, by rodziny zawsze czuły się bezpiecznie.

W białej świecy na środku stołu spokojnie tli się ogień. To znak, że dzień wcześniej odszedł jeden z pacjentów. 7-letni Tobiasz był podopiecznym Agnieszki, która nie kryje, że to jeden z najtrudniejszych dni w tej pracy. Równolegle z rozpoczęciem zatrudnienia w hospicjum zaczęła zżywać się z pacjentami - młodszymi, dla których jest "ciocią" i starszymi, którzy zwracają się do niej po imieniu. Za 3 trzy dni pogrzeb, na którym jak zawsze pojawi się delegacja pracowników. Jak zawsze też będą trzymać się dzielnie, mimo że kolana, kąciki ust i dłonie nigdy nie przestaną drżeć. Tutaj śmierć zawsze przychodzi zbyt wcześnie.

- Jest zupełnie inaczej niż podczas pracy w szpitalu. Każdy pacjent równa się godzinom spędzonym w jego rodzinnym domu, rozmowom, podczas których często stajemy się psychologami, głośno wypowiedzianym słowom otuchy dla rodziców - opowiada Agnieszka.
Chwilę później dodaje, że "wsparcie" jest słowem-kluczem, budującym to miejsce. Pacjentom i ich rodzinom pomaga cały sztab pracowników: pielęgniarki, lekarze, siostra zakonna, ksiądz, pani psycholog, wolontariusze, darczyńcy.

Jej słowa: - Robimy wszystko, by dzieci mogły odejść godnie. Bez strachu, bólu, duszności. Wśród rodziców i rodzeństwa, we własnym łóżeczku i otoczeniu ulubionych zabawek. W miejscu, które daje im poczucie bezpieczeństwa - wybrzmiewają mi w głowie trzy tygodnie po spotkaniu.
Chcesz się podzielić z nami swoją historią? A może znasz kogoś, o kim powinniśmy napisać? Czekamy na maile: ludzietrojmiasta@trojmiasto.pl

  • Po wejściu do środka od razu robi się przytulniej - na ścianach wiszą zdjęcia pacjentów. Tych, którzy już odeszli i tych, do których pracownice Hospicjum jeżdżą co najmniej dwa razy w tygodniu. Kolorowe rysunki, myśli motywacyjne i lista zadań na obecny dzień. Codziennie o godz. 7:30 praca zaczyna się odprawą i dyskusją na temat bieżących problemów.
  • W białej świecy na środku stołu spokojnie tli się ogień. To znak, że dzień wcześniej odszedł jeden z pacjentów. 7-letni Tobiasz był podopiecznym Agnieszki, która nie kryje, że to jeden z najtrudniejszych dni w tej pracy.
  • 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę lekarze i pielęgniarki pełnią dyżury, by rodziny zawsze czuły się bezpiecznie.
  • Największym wsparciem Agnieszki jest kochający i wyrozumiały mąż, z którym właśnie buduje dom na wsi. Poza poczuciem bezpieczeństwa i bycia potrzebną, obudził w niej nieskończoną miłość do kaszubskich lasów, jezior i gór.
Przeczytać ciało

Przygotowuje i towarzyszy. Podobnie jak jej koleżanki, doskonale czyta z ciał pacjentów i tego samego uczy ich rodziny. Chorzy podopieczni rzadko kiedy potrafią powiedzieć, że coś ich boli, ale mówi o tym częstotliwość i głębokość oddechów, przyspieszona akcja serca, kolor skóry, gesty charakterystyczne dla każdego dziecka.

- Najtrudniejsza jest odwaga, by w pewnym momencie się poddać, pozwolić odejść. Tutaj kapitulacja jest heroizmem - tłumaczy Agnieszka.
Szczerze przyznaje i nie ocenia tego, że z tym bywa różnie. Pracownicy Hospicjum z założenia nie wzywają karetek pogotowia, nie podają leków dożylnych i kroplówek, nie reanimują. Ciągle szkolą się, by szybko i efektywnie uśmierzać ból i duszności.

- Rodzice o tym wiedzą, ale nie wszyscy potrafią wygrać z przeszywającym lękiem, stresem i własną, ogromną miłością rodzicielską. Zdarza się, że niektórzy z nich w ostatnim momencie wzywają pogotowie, a dziecko dwa dni później umiera w szpitalu. Nie mamy prawa oceniać tych decyzji, bo sami, niezależnie od ilości śmierci, które obserwowaliśmy, nie wiemy, jak zachowalibyśmy się, gdyby chodziło o nasze dziecko - mówi pielęgniarka, a w jej głosie naprawdę próżno szukać oceniającego tonu.
Praca w Hospicjum nauczyła Agnieszkę czytania również z ciał matek, ojców i rodzeństwa chorych dzieci. Prawdziwie heroicznych kobiet, które często w tyle pozostawiły pracę, życie towarzyskie i dawne przyjemności.


Ile rodzin - tyle historii. Jak ta, kiedy para rodziców postanowiła wspólnie z dzieckiem położyć się do łóżka i pozwolić mu umrzeć w swoich bezpiecznych objęciach. I ta, kiedy mały pacjent odchodził przez ponad dwie doby, podczas których pielęgniarka z lekarzem na zmianę spali na podłodze.

Praca w Hospicjum nauczyła Agnieszkę czytania również z ciał matek, ojców i rodzeństwa chorych dzieci. Prawdziwie heroicznych kobiet, które często w tyle pozostawiły pracę, życie towarzyskie i dawne przyjemności. Ich podkrążone oczy, gdy jest źle i bijący z nich błysk, gdy turnusy rehabilitacyjne przynoszą dobre efekty. Tęsknotę w spojrzeniach ojców, którzy wyjeżdżają w kolejne delegacje, by zarobić na leczenie. Gesty szybko dojrzewającego rodzeństwa, które sugerują, że im także potrzeba uwagi, rozmowy i przytulenia. Jest wnikliwą obserwatorką i kiedy tylko widzi, że rodzina ma gorsze dni - wizyta trwa dłużej. O kolejną zaproponowaną herbatę, obiad i ciasto - a tak naprawdę o długie rozmowy przy stole. Nieważne, czy dotyczą życia i śmierci, czy kosmetyczki i kłótni w małżeństwie. Ważne że koją.

  • Agnieszka tygodniowo pokonuje setki kilometrów, by odwiedzić wszystkich podopiecznych. Na zdjęciu z Oliwią - 4-letnią dziewczynką o porcelanowej skórze, błękitnych oczach i filigranowej budowie ciała. Oliwia zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym, choć pewna diagnoza zapadła dopiero w tym roku.
  • W całym domu jest mnóstwo zabawek, które łączy jedno - wydają dźwięki. Wysokie i niskie, jednostajne i zmienne. To one są najmocniejszym bodźcem dla Oliwki.
  • Jest wnikliwą obserwatorką i kiedy tylko widzi, że rodzina ma gorsze dni - wizyta trwa dłużej. O kolejną zaproponowaną herbatę, obiad i ciasto - a tak naprawdę o długie rozmowy przy stole. Nieważne, czy dotyczą życia i śmierci, czy kosmetyczki i kłótni w małżeństwie. Ważne, że koją.
  • Nie mogę zbliżyć się za blisko Oliwii, bo stróżuje przy niej mały, ale odważny i przywiązany do dziewczynki shih-tzu. Wspólnie dorastali.
  • Babcia Oliwii - Jadwiga - z podekscytowaniem opowiada o innych małych sukcesach dziewczynki - zaczęła zauważać cekiny na bluzce, podczas świąt zwróciła uwagę na wielkie, zawieszone na żyrandolu jajko, ewidentnie komunikowała, że na jednej z babcinych półek brakuje wielkiego anioła.
Małe sukcesy

Agnieszka tygodniowo pokonuje setki kilometrów, by odwiedzić wszystkich podopiecznych. Jedną z nich jest Oliwia - 4-letnia dziewczynka o porcelanowej skórze, błękitnych oczach i filigranowej budowie ciała. Zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym, choć pewna diagnoza zapadła dopiero w tym roku. Ma problemy z przybieraniem na wadze, ale Agnieszka przekonuje, że odkąd jedzenie podawane jest przez gastrostomię - wszystko zmierza ku lepszemu. Nie mogę zbliżyć się za blisko Oliwii, bo stróżuje przy niej mały, ale odważny i przywiązany do dziewczynki shih-tzu. Wspólnie dorastali.

W całym domu jest mnóstwo zabawek, które łączy jedno - wydają dźwięki. Wysokie i niskie, jednostajne i zmienne. To one są najmocniejszym bodźcem dla Oliwki. Wzbudzają w niej najwięcej pozytywnych emocji, dlatego mama, Kasia, wsłuchuje się wspólnie z córką w dźwięki natury odtwarzane ze smartfonu - kojący szum lasu, śpiew ptaków, dźwięk płynącego strumyka czy falującego morza.

- Dzięki ogromnym staraniom całej rodziny czasami udaje się uzbierać pieniądze na najlepsze turnusy rehabilitacyjne dla Oliwki. Sukcesem ostatniej terapii jest np. podnoszenie górnej części ciała na rączkach - traktujemy to jako przygotowanie do raczkowania - tłumaczy Agnieszka.
Babcia Oliwii - Jadwiga - z podekscytowaniem opowiada o innych małych sukcesach dziewczynki - zaczęła zauważać cekiny na bluzce, podczas świąt zwróciła uwagę na wielkie, zawieszone na żyrandolu jajko, ewidentnie komunikowała, że na jednej z babcinych półek brakuje wielkiego anioła. Jeśli ktoś miałby wytłumaczyć, czym jest radość z małych rzeczy, doskonale zrobiłyby to rodziny hospicyjne.

Oliwia, jak każde dziecko, lawiruje między różnymi rodzajami emocji - zmiana płaczu na śmiech zajmuje jej sekundę. Jest głośna i wszędzie jej pełno. Można odnieść wrażenie, że wydawanymi odgłosami chce zakomunikować światu coś bardzo ważnego. "Będę walczyć"?
Co można zrobić, kiedy od lekarzy słychać "śmierć jest kwestią czasu" czy "nie mamy więcej pola do manewru"?

- Czasami okazuje się, że skutki przynosi upartość i walka na własną rękę. Rodzice jednego z naszych podopiecznych, Pawełka, o którym lekarze wprost powiedzieli "nie da się uratować", podjęli właśnie taką walkę. Szukali wszędzie. Ich syn miał tak chorą wątrobę, że w Polsce nikt nie zdecydował się operować. Z pomocą fundacji i dzięki zbiórce internetowej, w tydzień uzbierali pół miliona złotych - opowiada Agnieszka.
Skomplikowana operacja odbyła się w Brukseli, mama oddała chłopcu część swojej wątroby. Po wszystkim Pomorskie Hospicjum mogło wypisać go z listy swoich pacjentów, mimo że kilka miesięcy wcześniej miała to zrobić śmierć.

Czy o takich zdarzeniach myślicie w kategorii cudu? - To raczej wyjątek potwierdzający regułę i motywacja do walki dla innych rodziców - odpowiada rozmówczyni i dodaje, że większość pacjentów nie ma takiego szczęścia. Do Hospicjum trafiają dzieci z poważnymi uszkodzeniami ciała i centralnego układu nerwowego, skrajne wcześniaki, pacjenci po wypadkach; ci, którym największą krzywdę wyrządziło niedotlenienie w trakcie porodu.
Kiedyś nie uwierzyłaby, że odważy się pójść ścieżką opieki paliatywnej, dziś nie wyobraża sobie innej pracy.


Hospicjum nie odmawia. Mimo, że z NFZ-u przysługują mu wyłącznie 23 kontrakty na 30-proc. dofinansowanie leczenia jednego pacjenta, lista nazwisk kończy się na numerze 42. Bez wsparcia lokalnych sponsorów, odpisanego 1 proc. podatku, wolontariuszy i każdej małej wpłaty na konto, Pomorskie Hospicjum dla Dzieci nie mogłoby istnieć.

- Są lepsze i gorsze chwile, ale dzięki ludziom dobrej woli możemy jeździć do rodzin ze specjalistycznym sprzętem, zapasem pieluch, środkami czystości i paczkami na święta. Uśmiech i oddech ulgi, które dostajemy w zamian są bezcenne - dodaje Agnieszka.
Wsparcie

Mając 10 lat zazdrościła siostrze, która poszła do liceum medycznego i miała zostać pielęgniarką. Mama chciała, by Agnieszka była nauczycielką. Okazało się, że siostry zamieniły się rolami. Kiedyś nie uwierzyłaby, że odważy się pójść ścieżką opieki paliatywnej, dziś nie wyobraża sobie innej pracy.

- W Pomorskim Hospicjum pracuję 2,5 roku i jeszcze nigdy nie miałam myśli, że nie chce mi się wstać do pracy. Uwielbiam to miejsce i wszystkich ludzi, którzy je tworzą. Jestem pewna tego, co robię i chcę prowadzić rodziny przez chorobę i śmierć - ze spokojem i uśmiechem, na przekór temu, co kojarzy się z hospicjami.
Pochodzi z Mazur, ale najbardziej kocha Trójmiasto - na czele z parkiem Oliwskim i molem w Brzeźnie. Biegając zapomina o tym, co w tej pracy nigdy nie przestanie być bolesne. Największym wsparciem Agnieszki jest kochający i wyrozumiały mąż, z którym właśnie buduje dom na wsi. Poza poczuciem bezpieczeństwa i bycia potrzebną, obudził w niej nieskończoną miłość do kaszubskich lasów, jezior i gór. Tło jej codzienności tworzy obcowanie z naturą i grono zaufanych osób. Jest spełniona i spokojna, tymi emocjami dzieli się w domu każdego z pacjentów.

Jeśli chcesz wesprzeć Pomorskie Hospicjum dla Dzieci, wpłać dowolną darowiznę na konto:
ING BANK ŚLĄSKI (SWIFT: INGBPLPW). Numer konta: 61 1050 1764 1000 0090 6025 9513 Fundacja Pomorskie Hospicjum dla Dzieci Al. Zwycięstwa 30, 80-204 Gdańsk Tytuł wpłaty: Darowizna na cele statutowe Fundacji PHD.

Miejsca

Opinie (111) 7 zablokowanych

  • Ale jak to tak? (18)

    A z czego ta pani zyje? Bo praca w hospicjum kojarzy mi sie z wolontariatem. Chyba,ze czegos nie wiem.

    • 10 38

    • Chcialam dodac, ze.... (2)

      ...w tym roku odliczylam 1 % na pomorskie hospicjum.

      • 4 5

      • A kogo to...

        • 6 6

      • sorki, ale czym się chwalisz? Te pieniadze i tak poszłyby na prywatę rządzących

        warto co miesiąc coś wpłacać.

        • 4 4

    • Wolontariaj to tylko czesc reszta normalnie jest tam zatrudnionych.

      Ta pani tez pewnie jest tam zatrudniona.

      • 18 2

    • Hahaa

      wolontariat, 5 tys/mc haha

      • 11 11

    • czytaj ze zrozumieniem- mąż buduje dom, więc na pewno mąż zarabia (2)

      • 3 13

      • (1)

        Czytam ze zrozumieniem. Nie doczytalam do konca, bo nie intersuje mnie, co robi jej mąz. A jesli nawet to on na nia zarabia to jaka z niej bohaterka? Bohaterkami sa te kobiety, ktore same na siebie zarabiaja i z wlasnych pieniedzy buduja domy.
        Moj ojciec umieral na raka i tez sie nim opiekowalam, nikt nie spostrzegl tego,jako bohaterski czyn.

        • 5 25

        • a robiłaś to po to, żeby ktoś spostrzegł...?

          • 4 1

    • W fundacjach i stowarzyszeniach są potrzebni tez zwykli pracownicy, np. księgowi, administracja (3)

      Zazwyczaj kilka osób. Reszta to wolontariusze, czasem opiekunowie na zleceniach.

      • 7 3

      • Lekarze i pielęgniarki są zatrudnieni także (2)

        • 13 0

        • (1)

          Zazwyczaj lekarze i pielęgniarki to mają albo brywatną praktykę albo pracują w sytemi ochrony zdrowia. Pozostałe panie to albo dorabiają albo nie potrafiły się odnaleśc w tym systemie. Na podstawie tego tekstu to wynika że pani jeżdzi tam do towarzystwa czyli sądzę ze krytykuje służbę zdrowia np o jak ta pielęgniarka zle welflon załozył, albo siniak się zrobił a sama nic nie może. To po co to a poto aby ktoś na tym zarobił. Rzeczywiście charować 72 godzi w szitalu jest żłe za 2.5 tys to lepiej towarzysko za 5tysiaków. A gdzie charytatywnośc chyba tylko ze strony omamionych darczyńców.

          • 1 16

          • Dziękuje

            Jestem pielęgniarką i wyjechałam do pracy za granicę. Jeśli kiedyś pomyślę nad powrotem przeczytam sobie taki komentarz i na pewno mi przejdzie. Dziękuję za pozbawienie mnie złudzeń że ludzie w Polsce zaczną się traktować po ludzku.

            • 12 1

    • z pracy na etacie pielęgniarki w hospicjum

      proste

      • 11 1

    • Prawda (3)

      Powinno mówić się prawdę,w Hospicjum lekarze i pielęgniarki dostają pensję a nie pracują jako wolontariat taka jest prawda.Należy nadmienić że jest to dar pracować z takimi pacjentami.Rodzice tych dzieci czują się bezpieczniej.

      • 17 2

      • (1)

        Czyli zadne bohaterstwo, praca , jak inne.

        • 4 26

        • Praca jak inne?

          Trzeba przyznać że ci ludzie robią bardzo wiele dla tych dzieci i ich rodzin.

          • 21 2

      • Co ty wiesz

        W prawdziwym chospicjum tak gdzie dochodzi pielęgnacja , wykonywanie zleceń lekarzy, zastrzyki, kroplówki leki towarzyszenie do ostatniego dnia życia. a tutaj w opisie tylko ocena co rodzina robi jak oddycha itp. Jest to tak śmieszne że aż się ciśnie.Bez porównania.

        • 1 12

    • Wolontariat

      Oczywiście, kojarzyć się może ale tam równie pracują ludzie na etatach, lekarze pielęgniarki itp.

      • 6 1

  • Skoro hospicja są takie bezpieczne poco ciagle zbieraja pieniadze i podaja numer konta? (5)

    Ten materiał o hospicjum jest mocno cukierkowy i przekoloryzowany.
    Prawda jest taka ze bez wpłat o darczyńców by dawno zbankrutowały.

    • 8 33

    • no co Ty? (1)

      cyt. z tekstu: Bez wsparcia lokalnych sponsorów, odpisanego 1 proc. podatku, wolontariuszy i każdej małej wpłaty na konto, Pomorskie Hospicjum dla Dzieci nie mogłoby istnieć.

      • 15 1

      • I dobrze bo to tylko maszynka do zarabiania kasy

        W sprawozdaniu finanoswym za któryś rok pomogli na kwotę 4 tys a wydali na paliwo 800 remonty samochodów tys zł. Pensje średnia 5 tys zarząd dużo więcej. Za te pieniądze można utrzymać stacjonarne hospicjum. aj wspieracie to najpierw przeanalizujcie.

        • 1 8

    • Gdzie tu jest bezpieczeństwo w hospicjum znajduja sie ludzie wywaleni ze szpitala

      dlatego ze niema dla nich już ratunku.gdzie tu jest bezpieczeństwo ???

      • 4 5

    • Artykuł nie jest cukierkowy

      Moja córka jest pod opieką tego Hospicjum .Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam tyle wspaniałych ludzi w jednym miejscu ."Kochanie "PIelęgniarki wyrozumiali i cudowny lekarze .Oprocz wizyt Są non stop na telefonie .W razie potrzeby przyjezdzaja w nocy .Po co zbierają pieniądze ? Po to by utrzymać hospicjum .To to by były piemiarzki na sprzed ,lekarstwa czy paliwo .w artykule było wyraźnie napisane ze NFZ nie pokrywa wszystkich kosztów .Brawo dla pani Agnieszki!!!!!

      • 22 4

    • Czytaj ze zrozumieniem

      NFZ pokrywa 30 % poniesionych przez hospicjum kosztow na rzecz 23 podopiecznych. Zaopiekiwanych jest 42 dzieci. Rachunek jest prosty ?

      • 10 1

  • lekarz i pielęgniarka spali na zmianę na podłodze gdy rodzice spali z dzieckiem w łóżku? (6)

    Przepraszam, ale to brzmi niewiarygodnie w 100%,
    dlaczego lekarz nie spał w gabinecie?

    • 5 36

    • Czytaj uwaznie (1)

      Byli i pacjenta w domu to jak mieli spać w gabinecie .

      • 14 2

      • Ok, masz rację

        • 1 1

    • (1)

      To hospicjum domowe sherlocku :)

      • 12 1

      • Wiem co to jest hospocjum domowe, bo moja mama była pod jego opieką,

        opiekę codzienną sprawowaliśmy my- rodzina,
        a lekarz przyjeżdżał zbadać, wypisać leki.
        Każdy lekarz, czy Pani lekarz to byli wspaniali ludzie, pełni empatii i życzliwości.
        Chwalę działanie hospicjum, mimo, iż nierzadko pewna Pani pielęgniarka przychodziła spóźniona
        w zakresie 2-3 godzin po umówionej godzinie, a ja musiałam wyjść do pracy na godzinę, czekano na mnie i gdy już musiałam jechać, moja pełnoletnia córka zostawała przy mamie plus mój tata,
        natomiast p. Pielęgniarka była z tego powodu bardzo niezadowolona,
        napisała bardzo ostrą uwagę w karcie leczenia czy odwiedzin z tego powodu (też spałam u mamy, by być przy niej non stop, wyjścia do pracy to raz na ok. 3-4 dni na godzinę plus dojazd po 30min.-pracowałam w domu przy łóżku mamy).

        Potem poprosiliśmy o zmianę, i ta druga Pani Pielęgniarka była wspaniała !

        • 6 4

    • Lekarz i pielęgniarka spali na podłodze w domu dziecka. Czy ktoś w domu ma gabinet lekarski? A sytuacja gdzie rodzice leżeli z umierającym dzieckiem to zupełnie inny przypadek. Czytajmy ze zrozumieniem!

      • 12 1

    • gabinet

      W domach dzieci nie ma gabinetów lekarskich...

      • 2 1

  • Brawo!!

    Tacy ludzie są na wagę złota

    • 31 3

  • Pani Agnieszko.

    Jest Pani prawdziwym bohaterem. Podziwiam Panią. Niech to cale dobro, ktore daje Pani innymi, caly czas do Pani wraca.

    • 41 4

  • W Gdańsku masę pieniedzy wydaje się na bzdety, (4)

    np. na osiedlowe fontanny, czy adaptacje podwórek dla "samochodziarzy", kosztem tamtejszej przyrody i spokoju, wygody innych mieszkańców.
    To są poważne kwoty. A przecież można je przeznaczyć na pomoc dla naprawdę potrzebujących. To wymaga tylko dobrych chęci, no i empatii - nic więcej.
    Podziwiam ludzi, którzy potrafią (bo chcą) pomagać innym bezinteresownie. Szkoda, że jest ich tak niewiele...

    • 30 5

    • ostatnio na dokumentację projektu wejścia do lasu

      150 tysięcy za samą dokumentację :o)
      Hospicja to nie obszar co daje tak zarobić.

      • 17 1

    • Mieszkaniec tego nieszczęsnego miasta (2)

      Jesteś masochistą, to się lecz a jeśli nie to wyp..... z naszego miasta jak ci się tu nie podoba,najlepiej na wschód tam jest wspaniale.
      Ps. to cytat z twoich wypocin : pomagać innym bezinteresownie- gdzie tu jest bezinteresowność, opisana osoba dostaje za swą pracę pensję i to nie małą.

      • 0 8

      • Takie bzdety piszą wyłącznie kundle. (1)

        Dużo szczekają i nic dobrego nie robią dla innych. Ino krytykują osoby zaangażowane w niesienie pomocy potrzebującym, w ochronę środowiska itd. Na szczęście wśród moich znajomych nie ma takich kundli, więc jestem szczęśliwym obywatelem.

        • 0 1

        • Fan normalności

          inaczej, nie mierz innych swoją miarą chama wiejskiego, oczyściłeś już gumofilce z obornika? "ino" mistrz języka polskiego z pegeeru.

          • 0 0

  • Słoiczka, ale fajna... szacuneczek dla Pani. (1)

    • 7 6

    • a ty jesteś denko

      • 3 3

  • ktoś mi wytłumaczy (9)

    Hospicjum to zazwyczaj chorzy śmiertelnie nieuleczalnie ludzie którym niesie się pomóc aby ulzyc w cierpieniu. Zazwyczaj są to hospicja stacjonarne i domowe. Hospicja działają w systemie opieki zdrowotnej a nie w systemie NGosów.
    Sprawowana jest zwykle u kresu życia pacjenta głownie z chorobami nowotworowymi (definicja WHO). Opieka ta obejmuje uśmierzenie bólu i innych objawów (leczenia objawowe), łagodzenia cierpień psychicznych, duchowych i społecznych i wspomaganie rodziny chorych w trakcie trwania dolegliwości, jak i po śmierci chorego.
    Uważam ze używanie słowa hospicjum przez fundację jest zwykłym marketingiem a nie faktycznym odzwierciedleniem dlaczego? Zwłaszcza że podopiecznymi fundacji są osoby niekoniecznie będące u kresu życia, chore na nowotwory i nie koniecznie dzieci. Rozumiem marketing i chwytanie za serca, ale uważam to za chwyt marketingowy ..... nieuczciwy. Chyba mający wzbudzić tylko większą empatię u darczyńców.
    I jeszcze Opieka paliatywna jest refundowana tzn finansowana z NFZ. Analizując sprawozdania finansowe Fundacji jakoś nie odniosłam wrażenia że opieka jest finansowana przez fundację a raczej tylko pensje pracowników. Z moim pojmowaniem pracy fundacji to raczej wolotariat a więc darmowe świadczenie pomocy. Maszynka do zarabiania kasy i tyle kosztem chorych.

    • 5 23

    • A znalazłem sprawozdanko (4)


      wystarczy wpisać KRS
      1 leki opatrunki leko pond 40 tys zł
      2 opieka paliatywna: wynagrodzenia plus ZUS ponad 500 tys zł !!!!!
      3 wspieranie rodzin w żałobie lekko ponad 4 tys zł !!!!
      4 paliwo, cz. samoch., ponad 80 tys zł !!!!
      5 koszty administracyjne - ponad 2 mln zł

      Hm fajnie

      • 2 7

      • te administracyjne warto by rozpisac...

        • 4 0

      • Nina, mądralo jedna, może jeszcze więcej wykrzykników daj. (1)

        Głównym działaniem jest właśnie jeżdżenie do pacjentów, więc po hugo dajesz wykrzykniki przy paliwie i częściach do aut? Rowerami mają jeździć po całym województwie, czy może biegać?
        Po drugie - dużo znasz wolontariuszy z wykształceniem medycznym, którzy mogliby to robić na pełny wymiar za darmo? Muszą być normalne etaty dla tych ludzi, tak trudno to zrozumieć? Na czarno mają to robić czy jak?

        Koszty administracji, to można by sprawdzić dokładniej, ale reszta jest ok.

        • 8 1

        • nie jest ok.

          na pensje wydaje się 10 raz wiecej niz na pomoc.

          • 1 7

      • dla jasności

        Od dawna wiadomo ,że wszelkiego rodzaju fundacje to świetny geszeft, tylko trzeba je ładnie opakować a gawiedź to kupi, co jednoznacznie widać po tych wpisach tutaj zamieszczonych.

        • 0 1

    • Daria

      Czy Ty przeczytałaś artykuł, bo mam wrażenie że nie do końca uważnie.

      • 6 1

    • Daria - idź dalej głosuj na PiS (2)

      Kto ty jesteś? Polak mały. Jaki znak twój? Krwawe gały.
      Gały krwawe z nienawiści, wszystko co "niepaństwowe" to złodziejstwo wg Polaka wyborcy PiS.

      • 7 3

      • Czytałem i tylko mądrze wspieram (1)

        Polityka tu nie ma nic do rzeczy zwykłe wspieranie ludzi. Mądre wspieranie. ale to już każdego indywidualna sprawa.
        Ale jeżeli kogoś uważa się za wyjątkowego, bo wykonuje swoje obowiązki to lekka przesada, robi to bo to jego praca. Pieniądze nie są państwowe ale społeczne i nienawidzę jak ktoś kogoś robi w Wała.
        Nie neguje hospicjum neguję jak ktoś upiększa i dodaje dramatyzmu. Po co dla lepszego PR. aby zdobyć więcej funduszy. Znam wiele więcej fundacji z gdańska gdzie przeznacza się dużo więcej pieniędzy na pomoc podopiecznym a znikome na pensje czy na koszty pozostałe. I takie warte pokazania.
        Dla twojej wiadomości pracuję w szpitalu i z koleżankami nie raz zasuwamy po nocnych dyżurach do hospicjum na 2 -3 godziny do pomocy i wiesz co za darmo Bo to wynika z potrzeby serca i chęci pomagania ludziom. Tak jestem nauczona i swoim jadem nie zmienisz tego. Patrzę na świat realnie a nie bo ktoś tak chce.

        • 1 1

        • Otóż to...

          Typowa reakcja ciemnego luda myślącego dalej po komuszemu.Jak komuś płacą za pracę, to jego zakichanym obowiązkiem jest wykonywać ją należycie, jak nie to won i nie ma w tym żadnego heroizmu to obowiązek. Nie piszcie mi,że mam taką pracę podjąć bo to prymitywny tekst,każdy wybiera pracę zgodnie ze swoim wykształceniem i umiejętnościami i ma po prostu dobrze pracować. Dosyć z myśleniem ,że mi się coś należy za nic,ale ciągle jest te 18% skomlących miernot czekających tylko na ochłap jak np. 500+.

          • 0 0

  • super agnieszka

    Wielki szacun za to co robi

    • 15 2

  • Piękna osoba

    Dalszej wytrwałości i niekończącej się miłości życzymy!

    • 15 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane