• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Merklowie i Jacek Kurski chcą ugody

on, PAP
5 stycznia 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
Nie doszło do dwóch zapowiadanych procesów braci Jacka i Witolda Merklów przeciwko posłowi Jackowi Kurskiemu. Strony oświadczyły bowiem, że będą dążyć do porozumienia.

Wczoraj w sądzie w Gdańsku miały rozpocząć się obie sprawy braci Merklów przeciwko Jackowi Kurskiemu. Bracia domagali się w pozwie przeprosin oraz po 25 tys. zł na cele społeczne. Sprawy zostały jednak odroczone, ponieważ strony zapowiedziały, że chcą doprowadzić do ugody.

Bracia Jacek i Witold Merklowie skierowali do sądu sprawy przeciwko byłemu członkowi sztabu wyborczego, posłowi PiS Jackowi Kurskiemu o naruszenie dóbr osobistych po tym, kiedy - ich zdaniem - w programach radiowych i telewizyjnych podczas kampanii wyborczej jesienią ubiegłego roku sugerował, że są współodpowiedzialni za "gigantyczne afery prywatyzacyjne".

W jednej z audycji Jacek Kurski - nazywany "bulterierem" z powodu ostrej walki medialnej podczas kampanii, mówił o Donaldzie Tusku i Kongresie Liberalno-Demokratycznym:

- Przypomnę, że jest to polityk, który był szefem Kongresu Liberalno-Demokratycznego, który miał ksywkę »uczciwi inaczej«; gdzie było takie sformułowanie, że pierwszy milion trzeba ukraść. Partia, która miała na pęczki - nie pęczaki - polityków, którzy znaleźli się z powodów kryminalnych w więzieniu. Mieli zarzuty bardzo poważne, raz udowodnione, raz nie; raz zakończone procesowo, raz nie. Rzeźniczak, Machalski, Pamuła, Ulatowski, Merkel, Szlanta, Kierkowski, Kubiak

W innym programie Jacek Kurski powiedział m.in:

- Wielu z nich siedziało, wielu z nich miało bardzo długie przewody sądowe. I są odpowiedzialni za gigantyczne afery prywatyzacyjne: Wedel, Huta Lucchini, KGHM Polska Miedź, Stocznia Gdyńska, Stocznia Gdańska. No panowie. Więc ja jestem za tym, żebyśmy stali na gruncie prawdy.
on, PAP

Opinie (111) ponad 20 zablokowanych

  • Gallux

    Polacy wcieleni siłą do Wehrmachtu byli wysyłani na do Włoch i Francji właśnie po to, żeby byli z dala od domu, w kraju, którego języka nie znają, i walczyli z przeciwnikiem także mówiącym obcym im językiem. To utrudniało bardzo ewentualną ucieczkę.

    • 0 0

  • ludziska
    tasiorku
    II RP co i rusz wstrząsały afery
    sam marszałek rzekł był, że Polacy to porządny Naród tylko ludzie ku...y
    ja znam to od mojego ojca w troche innej wersji

    (*******)

    co do dziadka
    w pewnym momencie w trakcie walki o "dobre imie" wyszło na jaw ze dzadzio jest ujety w archiwach WP na Zachodzie
    sam doniu zszokowany jeszcze po ciosie kurskiego przecierał oczy i na antenie czyli PUBLICZNIE obiecywał że wyjaśni sprawę do końca
    a jaka jest prawda??
    ano że dziadzio zwyczajnie dostał sie do niewoli hamerykańskiej i ci jako nasi alianci stosownie do zawartych umów przekazali dziadunia naszym siłom zbrojnym
    dalej znowu cisza:)
    a ja powiem tak
    każdy jeniec zanim dostał broń czyli został wcielony był dokładnie prześwietlony przez kontrwywiad wojskowy
    widac dziadziowi nie zaufano skoro nic o jego szlaku bojowym nie wiemy a doniu und familia milczą jak zaklęci:)
    prawda i fakty są więc takie
    1. dziadzio poszedł w kamasze skutkiem swego pochodzenia oraz wieku (poborowego)
    2. w trakcie działań wojennych dostał sie do niewoli hamerykańskiej
    3. dziadziowi niezbyt ufano skoro nie wcielono go do PSZ
    i tyle

    • 0 0

  • "Polacy wcieleni siłą do Wehrmachtu byli wysyłani na do Włoch i Francji właśnie po to, żeby byli z dala od domu, w kraju, którego języka nie znają, i walczyli z przeciwnikiem także mówiącym obcym im językiem. To utrudniało bardzo ewentualną ucieczkę."

    po pierwsze dziadzio nie był Polakiem bo zamieszkiwał teren wolnego miasta gdańska
    nie słyszałem o przypadku żeby Polaka z generalnej guberni wcielono siłą gdziekolwiek:)
    i owszem niemiaszkom zależało na stworzeniu z Polaków sił zbrojnych ale nie znalazł sie do tego żaden quisling a sam hitler nigdy nie dałby nam broni do reki bo wiedział że mu z nami nie po drodze
    jak chcesz bronic dobrego imienia dziadzi to przyjdź kotku przygotowany

    • 0 0

  • Aleś ty cep nieokrzesany, gallux. A polscy pocztowcy, którzy za obronę placówki (polskiej, w WMG) zostali rozstrzelani jak gołębie, to COOOOO? To nie byli POLACY??????
    To ty pacanie sie doucz. Była już tu dyskusja i wypowiadali się ci, co dobrze znają historię (tragiczna najczęściej) ludzi mieszkających na Pomorzu. Oba dziadki-Tuski byli POLSKIMI KOLEJARZAMI, doczytaj i przynajmniej uszanuj pamięć tych POLAKOW. (********mam Was serdecznie dość, chcecie bana?************)

    • 0 0

  • ***************
    zatem
    pocztowcy polscy jak i polska składnica na westerplatte były wyłączone spod jurysdykcji wolnego miasta gdańska

    "Poczta Polska w Wolnym Mieście Gdańsku została utworzona na mocy postanowień traktatu wersalskiego z 1919. Już w 1920 powstała pierwsza placówka w Gdańsku Nowym-Porcie.
    W 1921 utworzono Dyrekcję Poczt i Telegrafów RP w Gdańsku. Mieściła się ona przy placu Heweliusza, a podlegały jej trzy urzędy pocztowe: Gdańsk 1 w gmachu przy pl. Heweliusza na Starym Mieście (od 1925), Gdańsk 2 na Dworcu Głównym w pomieszczeniu PKP oraz Gdańsk 3 – w porcie.
    Urząd Gdańsk 1 stał się od 1930 głównym urzędem pocztowym w Gdańsku. Mieściła się w nim między innymi centrala telefoniczna z bezpośrednim połączeniem z Polską. Szacuje się, że w 1939 na Poczcie Polskiej pracowało nieco ponad 100 osób."

    **********

    • 0 0

  • **********
    "Martyrologia Polaków zamieszkujących tereny zachodniej i północnej Polski rozpoczęła się z chwilą wybuchu wojny. Do największej eksterminacji mieszkańców Kaszub doszło na terenie powiatu morskiego. Mimo bohaterskiego oporu stawianego przez żołnierzy polskich już 9 września zostały zajęte Wejherowo i Puck, 11 września Władysławowo a 14 września Gdynia. Po zajęciu Władysławowa oddziały niemieckie rozstrzelały kilkudziesięciu Polaków, w tym pewna liczbę rybaków kaszubskich z Wielkiej Wsi i Swarzewa.
    Do największego mordu ludności doszło w lesie piaśnickim około 10 km na północ od Wejherowa. Tutaj gestapo, oddziały SS i Selbstschutzu rozstrzelały około 2000 osób z powiatu morskiego oraz powiatów kartuskiego i kościerskiego i Wolnego Miasta Gdańska. Był to kwiat inteligencji pomorskiej.
    W okresie od października 1939 r. do kwietnia 1940 r. rozstrzelano w Piaśnicy także około 10 000 ludzi przywiezionych z Rzeszy. Znajdowali się wśród nich Polacy z różnych ośrodków polonijnych oraz Niemcy - przeciwnicy reżimu hitlerowskiego. Ogółem zginęło w tych lasach około 12 000 osób - mieszkańców Pomorza Gdańskiego oraz przywiezionych z Rzeszy. Hitlerowcy posługiwali się przygotowanymi wczesniej przez pomorskich Niemców listami, według których przeprowadzano aresztowania wśród Polaków uznanych za niebezpiecznych dla niemieckiej administracji. W spisach tych znaleźli się przedstawiciele inteligencji, księża, urzędnicy, nauczyciele a także żołnierze, działacze Polskiego Związku Zachodniego, rolnicy, robotnicy. Większość ofiar zginęła od kul, pozostałych zabito ciosem kolby karabinu; świadczą o tym roztrzaskane czaszki odnalezione w mogiłach. Istnieją również dowody na przypadki grzebania ofiar żywcem. Oprawcy nie oszczędzili również dzieci. Na korze drzew otaczających mogiły znaleziono zęby i włosy, przypuszczalnie ślady po rozbijaniu dziecięcych główek. Na nielicznych tylko tabliczkach nagrobnych widnieją nazwiska ofiar. Zdecydowana większość jest bezimienna – efekt przeprowadzonej latem i jesienią 1944 roku akcji zacierania śladów zbrodni. Zwłoki spalono w polowych krematoriach. Do pracy tej zmuszono więźniów obozu koncentracyjnego "Stutthof", których po zakończeniu akcji również zamordowano. Po wojnie przeprowadzono ekshumację zwłok. Zidentyfikować udało się jedynie 305 niespalonych ciał. Do 16 października wymordowano na Pomorzu ponad 20 tys. osób. "

    dziadzio miał albo szczęście czyli farta albo po prostu nie był na liscie z racji nie polskiego pochodzenia:)

    • 0 0

  • drogie dzieciaczki to dla was ***** gallux zadał se trudu i wklił wam JAK BYŁO NAPRAWDE I CZEMU O DZIADZIA TAK SIE TU PIEKLĄ:)

    "Droga do Wehrmachtu
    Adam Biedronka
    Media i czołowi działacze Platformy Obywatelskiej, pragnąc odwrócić uwagę społeczeństwa od kładącej się cieniem na opinii o kandydacie na urząd prezydenta niechlubnej, mimo różnych uwarunkowań, służby jego dziadka w obcej, wrogiej, okupacyjnej armii w Wehrmachcie, sprowadzili całe zagadnienie do będącego przejawem brutalnej walki wyborczej tzw. kłamstwa o "służbie ochotniczej". Uznano, że ta wykreowana celowo już przez media "brutalna napaść" na ich kandydata do najwyższego urzędu państwowego w Polsce przysporzy mu w czasie wyborów większą sympatię i przychylność społeczeństwa. Sam fakt służby w niemieckim wojsku nie był już istotny dla mediów, został całkowicie zmarginalizowany. Nagłośniono jedynie "kłamliwą" i rzekomo krzywdzącą wypowiedź. Na pytanie, do którego media sprowadziły problem, może każdy osobiście sobie odpowiedzieć.

    Jeżeli przez służbę ochotniczą w wojsku rozumiemy powołanie do wojska osoby, która nie musi w nim służyć, a została wcielona wyłącznie na skutek świadomego wyrażenia chęci, woli do jej pełnienia – to na Pomorzu Gdańskim, mimo zapotrzebowania na rekruta, sama taka postawa w czasie okupacji niemieckiej nie była wystarczająca. Każda osoba wcielana tam do wojska niemieckiego musiała wcześniej spełnić określone wymogi, mające w swojej istocie znamiona ochotniczego zgłoszenia się do odbywania służby wojskowej. Wcielanie do wojska miejscowej ludności na okupowanych przez Niemców terenach nie odbywało się automatycznie, jak np. na obszarach wschodniej Polski okupowanej po 17.09.1939 r. przez ZSRR, gdzie całej zamieszkującej tam ludności, mającej obywatelstwo polskie, bez jakiegokolwiek zapytania nadano jednocześnie obywatelstwo radzieckie i osoby zdolne do służby były wcielane do armii. Na Pomorzu zaś jedynie osoby posiadające obywatelstwo polskie lub Wolnego Miasta Gdańska, które otrzymały niemiecką przynależność państwową, czyli zostały wpisane do jednej z grup niemieckiej listy narodowościowej (Deutsche Volksliste – DVL).

    Kto do Wehrmachtu?
    Niemiecka ustawa o służbie wojskowej (Wehrgesetz) z 1935 r. nie przewidywała natomiast powoływania do wojska osób "obcej krwi", nie posiadających niemieckiej przynależności państwowej, a zobowiązywała do niej jedynie Niemców. Droga zatem do służby w wojsku niemieckim ludności Pomorza Gdańskiego (Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie) prowadziła wyłącznie przez wcześniejsze przyjęcie do jednej z trzech pierwszych grup niemieckiej listy narodowościowej, których w sumie było cztery i nieco się różniła od tej na Górnym Śląsku, gdzie powoływano często zwłaszcza w pierwszym okresie do wojska niemieckiego osoby w wieku poborowym nie posiadające jeszcze niemieckiej przynależności państwowej. Rozporządzenie o niemieckiej liście narodowościowej (DVL) z dnia 04.03.1941 r. oraz przepisy wykonawcze z 13.03.1941 r. dotyczące wyłącznie obywateli polskich i Gdańska nakazywały wpisywanie do grupy pierwszej osoby narodowości niemieckiej wykazujące przed 1939 r. aktywność niemiecką, a do drugiej bierność w walce narodowościowej. Do trzeciej grupy kwalifikowano: osoby pochodzenia niemieckiego spolonizowane w przeszłości, lecz rokujące ze względu na postawę nadzieję na to, że będą pełnowartościowymi Niemcami; osoby pochodzenia nie niemieckiego będące współmałżonkiem osoby niemieckiej narodowości; osoby pochodzenia "niewyjaśnionego", nie przyznające się przed 09.1939 r. do niemczyzny, posługujące się językiem słowiańskim i ciążące ze względu na krew i kulturę do niemczyzny. Czwartą grupę zaś stanowić miały osoby pochodzenia niemieckiego całkowicie spolonizowane. Grupa ta była szczególnie represjonowana przez władze niemieckie.

    Władze niemieckie na Pomorzu w okresie do lutego 1942 r. same starały się wyznaczać osoby narodowości niemieckiej i "osoby oscylujące wokół niemczyzny" do wpisu na DVL. Ponieważ prowadzona akcja dawała słabe rezultaty, 10 lutego 1942 r. Heinrich Himmler wydał zarządzenie zobowiązujące ludność niemiecką "wcielonych terenów wschodnich" pod groźbą kary wysłania do obozu koncentracyjnego w razie odmowy do złożenia w terminie do 31.03.1942 r. wniosku o przyjęcie na DVL. W ślad za rozporządzeniem Himmlera w dniu 22.02.1942 r. Albert Forster wydał odezwę wzywającą osoby pochodzenia niemieckiego pominięte przy wcześniejszej selekcji oraz ze względu na ich stanowisko wobec niemczyzny do złożenia do dnia 31.03.1942 r. wniosku o przyjęcie na niemiecką listę narodowościową. Forster, planujący w ciągu kilku lat zgermanizowanie większość ludności polskiej Pomorza Gdańskiego, groził w odezwie ludności polskiej, stawiając ją przed wyborem złożenia wniosku na listę narodowościową lub "zrównania z najgorszymi wrogami" niemieckiego narodu. Obok eksterminacji, wysiedlania ludności polskiej, niemieckiego osadnictwa, niszczenia polskiej kultury, wpisywanie ludności polskiej na niemiecką listę narodowościową było jednym z głównych kierunków polityki niemieckiej, prowadzącej do całkowitej i ostatecznej germanizacji Pomorza.

    Polacy wobec polityki okupanta
    Pod presją władz i niemieckich pracodawców znaczna część ludności polskiej, mając w pamięci masowe mordy Polaków jesienią 1939 r. oraz obawiając się wysiedlenia, utraty gospodarstw, mieszkań, warsztatów rzemieślniczych, skierowania na roboty przymusowe do Rzeszy, do obozu koncentracyjnego, próbując przetrwać, złożyła wnioski o wpis na DVL. Wnioski składały również osoby kierujące się doraźnymi materialnymi korzyściami. Do trzeciej grupy DVL wpisywano ludność polską, w tym podającą język kaszubski za ojczysty, mimo że w 1940 r. Forster uważał za niegodne uprzywilejowanie ludności kaszubskiej, uznając ją za mało wartościową pod względem rasowym. Jeszcze jako szef zarządu cywilnego wydał w październiku 1939 r. zalecenie, żeby nie zaliczać ludności kaszubskiej do ludności polskiej lub niemieckiej, ale wyniki przeprowadzonego na początku grudnia 1939 r. w okresie wzmożonego terroru spisu ludności, w którym 100 tys. na 188 tys. osób podających język kaszubski jako ojczysty, przyznało się do polskiej narodowości, 81 tys. bardziej ostrożnych do kaszubskiej, a tylko 7 tys. do niemieckiej – spowodowały, że w późniejszym spisie (1940 r.) i statystykach Kaszubi nie zostali wyodrębnienie, lecz zaliczani do grupy Polaków.

    Wpisując ludność polską na niemiecką listę narodowościową, władze niemieckie pozyskiwały tym samym polskiego rekruta. Zarządzenie Komisarza Rzeszy do Spraw Umacniania Niemczyzny Himmlera z 9.02.1942 r. mówiło między innymi, że przyjęci do III grupy DVL podlegają obowiązkowej służbie wojskowej, a jego rozporządzenie z 10.02.1942 r. nakazywało powiadamianie wojskowych urzędów poborowych o osobach będących w wieku poborowym przyjętych do pierwszych trzech grup DVL. Również wytyczne Forstera z 22 lutego 1942 r. nakazywały komisjom DVL niezwłoczne powiadamianie urzędów wojskowych o wpisanych na niemiecką listę narodowościową mężczyznach w wieku poborowym oraz wydawanie im dowodów DVL. Zgodnie natomiast z okólnikiem Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy z 12 maja 1942 r. osoby uchylające się od służby wojskowej przez odmowę przyjęcia dowodu na DVL, miały zostać aresztowane i po 2-tygodniowym areszcie, po wyrażeniu zgody na przyjęcie dowodu DVL, zwolnieni bądź w razie ponownej odmowy skierowani do obozu koncentracyjnego. Na wojskowej komisji poborowej wezwany musiał koniecznie przedstawić, obok świadectwa urodzenia, 2 zdjęć, książeczki pracy, również dowód wpisu na niemiecką listę narodowościową. Czasem zdarzały się przypadki wcielania Polaków obywateli Wolnego Miasta Gdańska, nie mających jeszcze uregulowanej przynależności państwowej do wojska niemieckiego.

    Natomiast mieszkaniec, należącego przed wrześniem 1939 r. do Polski, Pomorza Gdańskiego mógł zostać jedynie wówczas wcielony do Wehrmachtu, gdy wcześniej złożył wniosek o wpisanie na DVL, wyrzekając się tym samym przynależności do narodu polskiego, został pozytywnie zweryfikowany przez władze niemieckie, przyjął dowód wpisu na niemiecką listę narodowościową okazywany na komisji poborowej oraz został przez komisję wojskową zakwalifikowany do pełnienia służby. Osoby występujące z wnioskiem o wpisanie na DVL, przyjmujące dowód wpisu na nią, w pełni zdawały sobie sprawę z konsekwencji swojego czynu. Niezależnie od motywów swoim postępowaniem wyrażali wobec władz niemieckich wolę służby w Wehrmachcie. Można przyjąć, że wniosek osoby w wieku poborowym o wpisanie na listę DVL był jednocześnie wnioskiem o powołanie do służby w Wehrmachcie. Co wcale jeszcze nie oznaczało, że wszystkie osoby wpisane do III grupy niemieckiej listy narodowościowej bez oporu wkładały mundur wojskowy i lojalnie wypełniały obowiązki "żołnierza niemieckiego". Stosując różne formy oporu zdecydowana większość ludności Pomorza Gdańskiego unikała służby wojskowej. W piśmie Forstera z dnia 23.06.1944 r. czytamy między innymi: "Ustalono, że część członków rodzin, zwłaszcza rodzice i córki zostały przyjęte do III grupy DVL, gdy tymczasem żyjący we wspólnocie rodziny synowie nie złożyli wniosków o przyjęcie i jeszcze dzisiaj oświadczają, że chcą pozostać Polakami".

    Bierny opór
    Były wypadki wycofywania na posiedzeniach komisji DVL przez osoby zobowiązane do służby wojskowej złożonych wniosków. Odmawiano również przyjęcia dowodów DVL, zwracano je, jak również książeczki wojskowe i karty mobilizacyjne. Żądano skreślenia z niemieckiej listy narodowościowej. Uchylający się przed wcieleniem do wojska ukrywali się w lasach, bunkrach leśnych, przyłączali się do oddziałów partyzanckich. Na ich rodziny spadały represje władz policyjnych i administracyjnych. Wielu żołnierzy z III grupy DVL w celu odwleczenia terminu skierowania na front symulowało choroby, lekceważyło 3-miesięczne szkolenie wojskowe, a po wysłaniu na tereny okupowane przez Niemców współpracowało z organizacjami konspiracyjnymi, miejscowym ruchem oporu, zwłaszcza na terenie Włoch i Grecji. Na przełomie 1942/43 r. dochodzi do masowych dezercji na froncie wschodnim i Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych (Oberkommando des Heeres – OKH) odmawia użycia żołnierzy wpisanych do III grupy DVL z "okręgów wschodnich" w wojskach frontowych. Również na froncie zachodnim miały miejsce liczne dezercje już od 1943 r., ale masowe przechodzenie Polaków z bronią w ręku na stronę aliancką zaczęło się od czerwca 1944 r. Urlopowani żołnierze dezerterując, zasilali oddziały partyzanckie na Pomorzu i wraz z uchylającymi się od służby wojskowej stanowili 50 proc. partyzantów, a powstały w 1943 r. oddział partyzancki pod dowództwem Löpera składał się wyłącznie z dezerterów z Wehrmachtu.

    Należy również zaznaczyć, że nie wszyscy żołnierze Wehrmachtu narodowości polskiej wcieleni przed 8.05.1945 r. do Ludowego Wojska Polskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie mieli rehabilitujący ich udział w zwycięstwie nad faszyzmem, ale jedynie ci, którzy z bronią w ręku walczyli bezpośrednio z Niemcami na froncie. Tylko im obowiązujące w Polsce przepisy kombatanckie przyznają status polskiego kombatanta.

    Niemiecki plan całkowitej germanizacji w krótkim czasie Pomorza Gdańskiego i usunięcia z użytkowania w ciągu 4-5 lat słowa Kaszub, jak zakładał Himmler, na skutek patriotycznej postawy większości społeczeństwa Pomorza nie został zrealizowany. Obronę polskiej tożsamości narodowej społeczeństwo Pomorza opłaciło ciężką ofiarą krwi. Około 90 tys. osób zostało w czasie okupacji niemieckiej w bestialski sposób zamordowanych i umieszczonych w obozach koncentracyjnych. Setki tysięcy, w tym odmawiających wpisu na DVL, zostało wyrzuconych z domostw, sprowadzonych do roli parobków gospodarzy niemieckich, deportowanych do Generalnej Guberni, na przymusowe roboty do Rzeszy Niemieckiej bądź osadzonych w obozach zwłaszcza Centrali Przesiedleńczej w Potulicach, Smukale, Toruniu itd.

    Adam Biedronka

    Nr 1-2 (1-8.01.2006)"

    • 0 0

  • "po pierwsze dziadzio nie był Polakiem bo zamieszkiwał teren wolnego miasta gdańska"

    Mało logiczne stwierdzenie, delikatnie mówiąc.

    "nie słyszałem o przypadku żeby Polaka z generalnej guberni wcielono siłą gdziekolwiek:)"

    Co to ma do rzeczy?

    "i owszem niemiaszkom zależało na stworzeniu z Polaków sił zbrojnych ale nie znalazł sie do tego żaden quisling a sam hitler nigdy nie dałby nam broni do reki bo wiedział że mu z nami nie po drodze"

    To zależało im, czy im nie zależało, bo sam sobie przeczysz?

    "jak chcesz bronic dobrego imienia dziadzi to przyjdź kotku przygotowany"

    bez komentarza...

    • 0 0

  • JJJ
    odsyłam cie do historii II WW nieuku:)

    • 0 0

  • Gallux

    "JJJ
    odsyłam cie do historii II WW nieuku:)"

    Oj, raczej Ty potrzebujesz nauki.
    To może ustalisz w końcu, czy Niemcy chcieli stworzyć wojsko z Polaków, czy też nie chcieli nam dać broni do ręki.
    Zabawny jesteś. Szkoda, że coraz bardziej rynsztokowy.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane