- 1 Zamkną przystanek SKM na pół roku (101 opinii)
- 2 Szybszy koniec remontu Niepołomickiej (77 opinii)
- 3 Ruszył rozruch spalarni na Szadółkach (189 opinii)
- 4 Kiedyś to było... można utonąć (64 opinie)
- 5 Nawałnica wycięła spory kawałek lasu (173 opinie)
- 6 Gdzie za potrzebą na plaży? Wybór jest duży (49 opinii)
Młodzi ludzie w sieci. Opowieść nastolatka
Mają wszystko na wyciągnięcie ręki, o nic nie muszą się starać, mają we wszystkim znacznie łatwiej niż ich poprzednicy. Kto? Dzisiejsi nastolatkowie. Przynajmniej tak mówią o nich dzisiejsi 30-, 40-latkowie. - Jako szesnastolatek i świeżo upieczony licealista postanowiłem sprawdzić, czy faktycznie mamy tak sielankowe życie? I czy względny dobrobyt ma wpływ na szczęście? - zastanawia się Ksawery Tyzo, uczeń III LO w Gdańsku.
Kilkoro z nich zgodziło się, żebym opisał ich historie.
Chcąc zobrazować prawdę o dorastaniu w XXI wieku, powinniśmy zacząć od portali społecznościowych, na których - jak z przekąsem stwierdza Dominika Majewska z V LO w Gdańsku:
- Deklarujemy, że mamy wielu znajomych. Ale w prawdziwym życiu, gdy potrzeba się komuś zwierzyć, to mało kto ma choć jedną osobę, która jej wysłucha.
Jej zdaniem młodzi ludzie wolą dziś pisać ze sobą przez komunikatory, niż spotykać się w cztery oczy.
Bo pisać jest łatwiej, wygodniej. Gdy nie widzimy przed sobą drugiej osoby, ale siedzimy przed ekranem komputera, możemy sobie pozwolić na więcej. I dlatego normą wśród moich znajomych są związki zawierane przez internet. Nawet jeśli "para" nigdy nie była na randce, a na żywo zamieniła ze sobą dosłownie kilka słów, to w portalach społecznościowych w najlepsze wyznaje sobie miłość. I wierzy, że jest ona prawdziwa.
Z moich obserwacji wynika, że większość nastolatków ma dziś dwie twarze - jedną, stworzoną na potrzeby portali społecznościowych, oraz drugą - tę bliższą prawdy.
Na portale wstawiamy zdjęcia, w których wyglądamy na szczuplejszych czy ładniejszych niż w rzeczywistości - w powszechnym użyciu są specjalne filtry do zdjęć, które maskują nasze niedoskonałości czy modyfikują kształty twarzy.
To jasne, bo w internecie nie ma miejsca na mówienie o niepowodzeniach, monotonii czy smutku - tam każdy ma wiele przygód, pokazuje się jako towarzyski (nawet, jeśli ze znajomymi spotyka się raz na miesiąc) i bogaty (nawet, jeśli w wolnym czasie musi sprzedawać przechodniom tulipany, bo rodzice nie dają mu pieniędzy na jedzenie).
Bardzo trafnie skomentowała to Karolina Magnuszewska z XX LO w Gdańsku:
- Przez internet poznałam już wiele osób. Zwykle byli to chłopcy, którzy mimo tego, że w rzeczywistości nigdy mnie nie widzieli, to postanowili do mnie napisać na Facebooku. Z wieloma z nich później zapoznałam się także poza ekranem komputera. W ten sposób, niestety, dojrzałam, jakie niebezpieczeństwo kryje się za internetem. W przeważającej większości bowiem byli to ludzie, którzy podczas internetowych rozmów ze mną byli szalenie pewni siebie i błyskotliwi, a na samą myśl o poznaniu się na żywo, panikowali. Gdy już się spotykaliśmy, to za każdym razem poznawałam kogoś innego; nie tego, za kogo się podawał - i z wyglądu (przerobione zdjęcia), i pod względem zainteresowań czy umiejętności, które deklarował na swoim profilu na Facebooku.
Skalę kolejnego problemu, który dotyka polskich nastolatków, uświadomił mi mój przyjaciel. Od najmłodszych lat pasjonowała go piłka nożna, dużo grał i trenował, choć nigdy nie należał do najlepszych na boisku. Ale to nie zahamowało jego pasji. Dalej ćwiczył i grał, bo to kochał.
- Dziś wciąż odwiedzam pobliski orlik, ale już bardziej z przyzwyczajenia niż dla przyjemności. I z nadzieją, że kogoś wreszcie tam spotkam. Ale zazwyczaj jest pusty, nawet w środku wakacji. Wszyscy wyjechali? Nie, moi rówieśnicy siedzą w domach. Zawsze on line, ale nigdy na miejscu. Gdy pytam, czy chcieliby zagrać w piłkę, przeważnie dowiaduję się, że nie mają czasu, bo... grają w gry komputerowe - rozkłada ręce.
By nie być gołosłownym wybraliśmy się z K. do jednego z kolegów, który na co dzień wybiera życie przed komputerem, zamiast poza domem, z innymi ludźmi. Ze względu na charakter wyznań, poprosił o nieupublicznianie jego imienia i nazwiska.
- Od siedmiu lat, dzień w dzień, spędzałem od pięciu do sześciu godzin grając w gry komputerowe. W wakacje miałem więcej czasu, więc ta liczba sięgała nawet 11. Gdy o tym myślę, przepełnia mnie żal, że nikt mnie nie powstrzymał. Straciłem sporą część dzieciństwa.
Pamiętam narzekania moich dziadków, że poświęcam im tak mało czasu. Teraz się tego wstydzę, ale wcześniej nigdy się tym nie przejmowałem. Gry były dla mnie najważniejsze. Byłem zaślepiony, a przejrzałem na oczy dopiero, gdy groziło mi, że nie zdam do następnej klasy. Wtedy, dzięki wsparciu mojego brata, zacząłem życie na nowo. Teraz dałbym wszystko, by odzyskać stracony wcześniej czas.
Jednocześnie przeraża mnie to, że takich jak ja jest wielu. W mojej klasie jest sześciu chłopaków w podobnej sytuacji, tyle że oni jeszcze nie zrozumieli tego, jak wielki błąd popełniają. Mam nadzieję, że się ockną i przestaną marnować życie.
Gdy kończył swoją opowieść, do pokoju weszła jego starsza o dwa lata, 18-letnia siostra. Wiedziała, o czym rozmawiamy, więc dorzuciła coś od siebie.
- Wczoraj byłam na spacerze z psem na Morenie. Pełno placów zabaw, ale wszystkie puste. Nikogo. Rodzice mówią, że kiedyś były pełne, ale mi trudno w to uwierzyć. Dziś rodzice wolą posadzić dziecko przed telewizorem i włączyć mu bajkę, niż wyjść z nim na karuzelę czy huśtawkę. Skoro dziś telewizja zastępuje mamę i tatę, to nie ma co się dziwić, że później internet zastępuje przyjaciół, a gry komputerowe - sport.
O tych rozmowach opowiedziałem (no, może nie opowiedziałem, tylko opisałem na Facebooku...) koledze ze szkoły, Grzegorzowi Nazarowi. On z kolei zrewanżował mi się historią, którą usłyszał od trenerki, prowadzącej młodzieżową sekcję łucznictwa.
Najmłodsza grupa, jaką się opiekuje - dziesięciolatków - stwarzała najwięcej problemów, bo składała się z dzieci zazwyczaj siłą odciągniętych sprzed komputera bądź telewizora.
- Podczas pierwszych treningów prawie nikt się nikogo nie odzywał. Na twarzach dzieci widoczne było zniesmaczenie, że muszą cokolwiek robić, że ktoś od nich czegoś oczekuje. Po kilku zajęciach coś się zmieniło. Zawodnicy zaczęli się ze sobą witać i się poznawać. Po jakimś czasie przychodzili na zajęcia nie dlatego, że rodzice im kazali, ale żeby ze sobą porozmawiać.
Te kilka opowieści różni się od siebie, ale łączy je wpływ, jaki na życie młodych ludzi mają powszechne dziś w użyciu technologie komunikacyjne. Wszyscy mają do nich dostęp, bo są coraz tańsze, a my - w porównaniu do pokolenia naszych rodziców czy dziadków - żyjemy w większym dobrobycie. Ale ten dobrobyt i ta nowoczesność wcale nie przekładają się na większą satysfakcję z życia.
Ten sam postęp technologiczny, który przedstawiany jest jako coś, co zapewni świetlaną przyszłość nowemu pokoleniu, odczłowiecza ludzi i spłyca im życie. Wtłoczono nam do głów, że trzeba mieć nowy telefon, szybszy komputer, być bardziej on-line. A to wszystko nie jest w stanie zastąpić prawdziwej przyjaźni i zwykłej rozmowy.
Czy na nowo nauczymy się ze sobą rozmawiać? Patrząc na grupę dziesięciolatków z sekcji łucznictwa, wierzę, że tak. Wierzę, że kiedyś powróci normalność, a młodzież będzie szczęśliwa naprawdę, a nie tylko "pod publiczkę", na portalach społecznościowych. Jednak kiedy to się stanie i w jaki sposób, nie jestem w stanie przewidzieć.
O autorze
Ksawery Tyzo
16-letni uczeń III LO w Gdańsku, publikował już w portalach Racjonalista.pl, Techmaniak.pl oraz Noizz.pl, gdzie zamieścił serię wywiadów z popularnymi wśród młodzieży osobowościami internetowymi
Opinie (323) 9 zablokowanych
-
2017-08-27 15:13
Ania
Opinie młodych całkowicie pokrywają się z moimi choć mam trzy razy więcej lat niż oni. Zadziwiające i smutne.
- 1 0
-
2017-08-27 16:05
nic nie jest czarno białe, jest mnóstwo odcieni szarości
"wina" (o ile to dobre słowo) leży po obu stronach,
dorośli wpychają dzieci w elektronikę od najmłodszych lat i rodzice bo wygodniej , i szkoły bo tablety czy czytniki, i gwiazdy tv i firmy z apkami na wszystko itd,
a dzieci najpierw w zaufaniu do starszych a potem z kompleksów się w to pchają, lub z przymusu bo nie ma innej opcji, choć też często na własne życzenie bo brak w nich asertywności i poczucia własnej wartości aby zrobić coś inaczej niż masa,
oczywiście są wyjątki i całe szczęście jest ich już całkiem sporo, zarówno wśród dzieci jak i dorosłych :)- 3 0
-
2017-08-27 16:54
internet jest nieocenionym źródłem wiedzy i narzędziem rozrywki
i jest dobrze ale...tylko do tego momentu dopóki potrafisz o własnych siłach odłożyć smartfon i wyłączyć kompa oraz wyjść z domu... nie czując potrzeby dłuższego zajmowania się tymi urządzeniami bo jeśli tak nie jest to jest to uzależnienie które będzie się rozrastać w czasie....eliminując człowieka z realnego świata
- 3 0
-
2017-08-27 18:05
Based article is based
Dawno nie czytałem takich bzdur...
- 2 2
-
2017-08-27 19:09
I tutaj mi się przypomina internetowy (a jakże) mem, który był w obiegu parę lat temu. Pryszczaty nastolatek z nadwagą przy kompie vs młody, sprawny przedstawiciel rasy czarnej w jakichś nieziemskich ciuchach z wielką jak czołg hieną na smyczy. "Guess who will win next worldwide world..." (" Zgadnij, kto wygra następną wojnę światową")
- 0 0
-
2017-08-27 21:22
Żeby im kręgosłupy wytrzymały. :(
- 0 0
-
2017-08-27 22:23
A wszystko sami to stworzylismy..
my biegaliśmy po podwórku do nocy - krzyki , podchody, chowanego... czasem ktoś wyniósł kanapki, ktoś przyniósł butelkę oranżady czy kompot. Mamy z trudem ściągały nas do domu. Bawili się razem 7 i 16 latkowie. Gdy dorośliśmy i nasze dzieci miały wyjść na podwórko-----ma być cisza!!! nie wolno grać w piłkę, bo obija się nowo zrobioną elewację . Za dziecko jesteś odpowiedzialny !- jak nabroi- rodzic do więzienia! jak złamie nogę - do więzienia! imprezki w domu nie zrobimy bo dzieci hałasują , tupią sąsiadom nad głowami albo coś zniszczą . Znów straszymy sądami i wzywamy straż lub policję . bo hałas . No to siedzą w domach zamknięte, by nie robić hałasu i jak się w końcu zorientujemy to okazuje się , że czas na wytworzenie interakcji międzyludzkich minął . Mamy mutanty , które boją się okazywania uczuć , rozmowy , odmowy . Potem będą nieudane związki, rozbite rodziny i domy starców pełne samotnych ludzi . Miało być bezpiecznie i lepiej - będzie jak będzie..
- 4 0
-
2017-08-27 23:49
cieszę się, że wychowałem się bez komputera i internetu- mój dom zawsze był pełen młodych ludzi,
graliśmy na gitarach, śpiewaliśmy, chodziliśmy na spacery, wspólne ogniska i zabawy, była też większa kultura i szacunek. teraz jak jadę komunikacją miejską i słyszę te wulgarne rozmowy w których nastolatkowie muszą popisywać się swoją głupotą i pustką którą w sobie mają by błagać o akceptację i uwagę swoich rówieśników to jest żenujący widok
- 2 1
-
2017-08-28 00:03
jak to się dzieje? zatoka rozpusty, Sopot i wszystkie inne bzdety typu omawiane szeroko tutaj,
gdańsk dźwiga muze, obrzucanie się kolorowym proszkiem z czego robi się ważną imprezę nawet na PG i pozostałe mierne imprezy, o których tu trąbicie, a młodzież chce być na fali i łyka te Wasze mielizny intelektualne, ot co.
- 2 0
-
2017-08-28 08:13
ja gram w lige legend (1)
to bardzo trudna gra, nie jest latwo wygrac bo masz w teamie 4 noobow, ktorzy feeduja i nawet jak jestem dobry to i tak siedze w silver 5.
pojde na dwor kopac pilke jak wbije golda zeby miec skina, a tak to szkoda mi czasu na pilke jak gold nie wbity, elo.- 0 0
-
2017-08-28 10:56
znowu zjadl zielona
wszystko k*wa farci p****y
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.