• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na piechotę z Holandii do Rosji. Z przystankiem w Trójmieście

Rafał Borowski
5 lipca 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
  • Właśnie w Gdańsku przypada półmetek pieszej wędrówki Leo Bloma z rodzinnego IJmuiden w Holandii do Sankt Petersburga w Rosji.
  • Właśnie w Gdańsku przypada półmetek pieszej wędrówki Leo Bloma z rodzinnego IJmuiden w Holandii do Sankt Petersburga w Rosji.
  • Właśnie w Gdańsku przypada półmetek pieszej wędrówki Leo Bloma z rodzinnego IJmuiden w Holandii do Sankt Petersburga w Rosji.
  • Właśnie w Gdańsku przypada półmetek pieszej wędrówki Leo Bloma z rodzinnego IJmuiden w Holandii do Sankt Petersburga w Rosji.

Leo Blom, 61-letni mieszkaniec Holandii, wybrał się w pieszą podróż z rodzinnego IJmuiden do Sankt Petersburga. Trasa jego wędrówki liczy 2800 km i wiedzie wzdłuż wybrzeży Morza Północnego i Morza Bałtyckiego. Niezmordowany Holender zatrzymał się właśnie na kilka dni w Gdańsku, gdzie świętuje osiągnięcie półmetka trwającej od połowy kwietnia eskapady.



Czy wybrałbyś się w kilkumiesięczną, pieszą wędrówkę?

IJmuiden to niewielka miejscowość, leżąca na holenderskim wybrzeżu Morza Północnego. Jeden z jej mieszkańców, 61-letni Leo Blom, postanowił wybrać się w podróż do odległego o niemal 3 tys. km Sankt Petersburga. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Holender zamierza dotrzeć do dawnej stolicy Imperium Rosyjskiego wyłącznie na własnych nogach.

Zasłużony urlop

Wbrew pozorom, Blom nie jest zawodowym podróżnikiem. To jego pierwsza wędrówka w życiu. Co skłoniło mieszkańca Niderlandów do podjęcia tak niezwykłego wyzwania?

- Przez całe życie byłem bardzo zapracowanym człowiekiem. Ciągle tylko praca, praca i jeszcze raz praca. Marzyłem o tym, aby w końcu mieć sporo czasu tylko dla siebie i spożytkować go w niezwykły sposób. W styczniu podjąłem wreszcie decyzję o tym, aby sprzedać przyjacielowi moją firmę i wybrać się w samotną, kilkumiesięczną wędrówkę - tłumaczy uśmiechnięty od ucha do ucha, świeżo upieczony obieżyświat.
Znad polderów do metropolii nad Zatoką Fińską

Blom rozważał kilka celów swojej pieszej podróży. Wybór padł na Sankt Petersburg, do którego trasa wiedzie przez państwa leżące nad południowym wybrzeżem Morza Bałtyckiego.

- Mogłem wybrać np. Santiago de Compostela w Hiszpanii, które jest chyba najpopularniejszym celem pieszych wędrówek w Europie. Ja jednak bardzo chciałem poznać kraje leżące nad południowym Bałtykiem, czyli Niemcy, Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię i Rosję. Jestem bardzo ciekaw tego regionu Europy. Niewielu Holendrów wybiera się w te strony, a to naprawdę fascynujące wybrać się w nieznane. Ponadto, cztery lata temu wybrałem się w rejs do Sankt Petersburga, po którym zostały mi miłe wspomnienia. To naprawdę piękne miasto, o bogatej historii, które warto raz jeszcze odwiedzić - wyjaśnia Blom.
Szczegółowy przebieg trasy wędrówki holenderskiego podróżnika. Blom wyruszył w rodzinnego IJmuiden 17 kwietnia, w Sankt Petersburgu planuje znaleźć się pod koniec września. Szczegółowy przebieg trasy wędrówki holenderskiego podróżnika. Blom wyruszył w rodzinnego IJmuiden 17 kwietnia, w Sankt Petersburgu planuje znaleźć się pod koniec września.
Plany kontra twarda rzeczywistość

Trasa wędrówki Holendra, która rozpoczęła się 17 kwietnia, liczy ok. 2800 km. Każdego dnia Blom pokonuje ok. 25 km, a nocuje w napotkanych hotelach i pensjonatach, w których rezerwuje pokoje za pośrednictwem komórki z dostępem do internetu. Jeśli uda mu się utrzymać to tempo, powinien dotrzeć do Sankt Petersburga pod koniec września. Podróżnik mówi, że samotna wędrówka znacznie zweryfikowała jego pierwotne plany.

- Do wędrówki przygotowywałem się przez kilka miesięcy. Planowałem trasy, załatwiałem niezbędne formalności, w tym wizę do Rosji, kompletowałem niezbędny ekwipunek. Rozpocząłem podróż z bagażem ważącym ok. 16-17 kg, w skład którego wchodził m. in. namiot i przyrządy do gotowania i planowałem spać pod gołym niebem. Już po kilku dniach przekonałem się, że noszę na plecach zbyt duży ciężar, a spanie w namiocie jest uciążliwe. Pozbyłem się więc z mojego plecaka wszystkiego, co zbędne i zostawiłem w zasadzie tylko ciuchy, przybory toaletowe i iPada, na którym mam zapisane mnóstwo książek. Nocuję w hotelach i pensjonatach, bo pod koniec dnia nic nie zastąpi łóżka, prysznica i porządnego posiłku - śmieje się Blom.
Półmetek nad Motławą

W ubiegły weekend Holender dotarł do Gdańska, który znajduje się niemal na półmetku jego podróży. W związku z tym Holender postanowił zatrzymać się w mieście nad Motławą na kilka dni i świętować tutaj swój już niemały sukces.

- Zaplanowałem, że w każdym napotkanym małym mieście zatrzymuję się na jeden dzień, a w dużym na dwa. Jednak Gdańsk znajduje się w połowie mojej wędrówki, w związku z czym postanowiłem zostać tu nieco dłużej. Zresztą, to naprawdę fantastyczne miasto o pięknej architekturze i naprawdę warto je zwiedzić. Co ciekawe, to nie jest moja pierwsza wizyta tutaj. Byłem w Gdańsku w latach 80., jeszcze przez upadkiem żelaznej kurtyny. Od mojej poprzedniej wizyty Gdańsk przeszedł oszałamiającą metamorfozę. Szczególnie jestem pod wrażeniem tutejszych restauracji i knajpek, które są naprawdę godne polecenia - relacjonuje Blom.
Kolejnym miastem, w którym Leo Blom zatrzyma się na dłużej jest Ryga, stolica Łotwy. Co ciekawe, w budynku widocznym po prawej stronie zdjęcia, zwanym Domem Czarnogłowych, podpisano w 1921 roku traktat ryski, kończący wojnę polsko-bolszewicką. Kolejnym miastem, w którym Leo Blom zatrzyma się na dłużej jest Ryga, stolica Łotwy. Co ciekawe, w budynku widocznym po prawej stronie zdjęcia, zwanym Domem Czarnogłowych, podpisano w 1921 roku traktat ryski, kończący wojnę polsko-bolszewicką.

Jedna para butów na ok. tysiąc kilometrów

Kolejnym miastem, w którym holenderski podróżnik planuje zatrzymać się na dłużej, jest stolica Łotwy - Ryga. Oprócz kilkudniowego odpoczynku, Blom planuje spotkać się tam ze swoimi przyjaciółmi, którzy specjalnie w tym celu przybędą z Holandii. Oprócz spędzenia czasu w miłym towarzystwie, wędrowiec odbierze od nich niezwykle ważną przesyłkę, którą jest kolejna para solidnych butów.

- To będzie już trzecia para butów, w których maszeruję po wybrzeżu Morza Bałtyckiego i Bałtyku. Pierwsze buty sfatygowały się już w Niemczech. W związku z tym, poprosiłem moją partnerkę, aby przyleciała do Lubeki i przywiozła mi nowe buty. Podróż nie jest w zasadzie zbyt męcząca, jedyne, co mi doskwiera, to właśnie ból stóp. Mam nadzieję, że kolejne buty, które odbiorę w Rydze, wystarczą mi aż do Sankt Petersburga - wyjaśnia Blom.
Wojskowa niespodzianka

Bolące stopy to w zasadzie jedyny problem, jaki Holender odnotował podczas kilkumiesięcznej eskapady. Warto jednak wspomnieć o pewnej niespodziance, która przytrafiła mu się na Zachodnim Pomorzu.

- Nie rozchorowałem się, pogoda dopisuje, a ludzie, których spotykam są mili i pomocni. Czego chcieć więcej? Jednak pewnego razu zdarzyło mi się, że musiałem nadkładać drogi. Na trasie w Polsce natrafiłem bowiem na bazę wojskową, a przejście przez jej teren było oczywiście zabronione. Musiałem przejść naokoło niej i nadrobić w ten sposób ok 7-8 km. W stosunku do dystansu, jaki pokonuję każdego dnia, to naprawdę sporo. Traktuję to jednak jako przygodę, a nie problem - wspomina Holender.
Nazwa Sankt Petersburg została nadana na cześć św. Piotra. Niewiele osób wie, że jej pierwotna forma z początku XVIII wieku - Sankt Piterburh - została ukształtowana właśnie na podstawie języka niderlandzkiego. Zmiana nazwy na niemieckobrzmiącą nastąpiła dopiero w kolejnych dziesięcioleciach. Na zdjęciu Pałac Zimowy w Sankt Petersburgu, siedziba słynnego muzeum Ermitaż. To tutaj wywieziono zrabowany przez Armię Czerwoną pod koniec II wojny światowej najsłynniejszy gdański obraz, czyli "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga. Władze ówczesnego Związku Radzieckiego zwróciły go Polsce w 1956 roku.  Nazwa Sankt Petersburg została nadana na cześć św. Piotra. Niewiele osób wie, że jej pierwotna forma z początku XVIII wieku - Sankt Piterburh - została ukształtowana właśnie na podstawie języka niderlandzkiego. Zmiana nazwy na niemieckobrzmiącą nastąpiła dopiero w kolejnych dziesięcioleciach. Na zdjęciu Pałac Zimowy w Sankt Petersburgu, siedziba słynnego muzeum Ermitaż. To tutaj wywieziono zrabowany przez Armię Czerwoną pod koniec II wojny światowej najsłynniejszy gdański obraz, czyli "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga. Władze ówczesnego Związku Radzieckiego zwróciły go Polsce w 1956 roku.

Czas na duchowy odpoczynek

Blom bardzo cieszy się z decyzji o rozpoczęciu podróży i pomimo zmęczenia patrzy w przyszłość z niebywałym optymizmem. Jak tłumaczy, podróż nie tylko pozwala mu zwiedzać kraje Środkowej i Wschodniej Europy, ale i zastanowić się nad swoim życiem. Blom przekonuje, że to naprawdę wspaniałe doświadczenie.

- Tak jak mówiłem, moja podróż przebiega w zasadzie bezproblemowo. Trasę pokonuję zgodnie z planem, nie mam żadnego problemu z zarezerwowaniem miejsca noclegowego przez internet, co muszę spontanicznie robić każdego wieczora. To miłe zaskoczenie, że Polacy tak dobrze mówią po angielsku, a wielu z nich również po niemiecku. Ciekawe, czy w kolejnych krajach będzie podobnie. Podczas wędrówki, którą traktuję jak wielkie wakacje, mam czas na spokojne przemyślenie wielu rzeczy. Jestem pewien, że po zakończeniu podróży wrócę do domu jako pozytywnie odmieniony człowiek - kończy swoją opowieść podróżnik z Niderlandów.
Wszyscy czytelnicy, którzy są zainteresowani postępami eskapady Bloma, mogą je śledzić na blogu podróżnika: www.ikbenonderweg.nl. Podróżnik publikuje tam zdjęcia oraz krótkie notatki, podsumowujące kolejne etapy wędrówki. Wszystkie wpisy są oczywiście w języku niderlandzkim, ale - jak zachęca Blom - wystarczy użyć porządnego translatora internetowego, aby zapoznać się z jego przeżyciami związanymi z tą niesamowitą podróżą.

Opinie (84) 5 zablokowanych

  • Ooo matko koszty jego podrozy to 70 euro dzienie ja pierdziele chyba jezdzi taxi a calosci ponad 5 tys euro cos tu chyba sciemnia dziwne 5 dni i polska 8 dni i po pensji

    • 3 0

  • Bardzo fajny pomysł (2)

    Oglądam Fazowskiego i Patera i miło będzie poczytać o kolejnym pozytywnym podróżniku. I popieram go w 100% bo mam podobnie jak on. sprzedam niebawem wszystko i ruszę gdzieś. sam nie wiem gdzie.

    • 4 1

    • do Kartuz

      • 3 1

    • Obys spelnil swoje marzenia, mam pdobne a takie artykuly napedzaja do dzialania. Powodzenia! ;)

      • 0 0

  • Pewnie ma taką możliwość.

    Są dwie możliwości:
    -albo pan prezes dobrze prosperującej firmy (czyt. kasy jak gnoju na koncie) i ma czas na takie fanaberie
    -albo zdrowy emeryt z wysoką emeryturą i realizuje swe pasje.

    Tak czy inaczej, popierać nietuzinkowe pomysły i chwalić za odwagę. Lecz dla przeciętnego, pracującego człowieka to czysty kosmos.

    • 1 3

  • (1)

    Następny "amatorski wyczynowiec" z parciem na szkiełko, tym razem z Holandii.
    Pewnie redkatorkom i gimbazie w łepkach się nie mieści ilu ludzi rok w rok pokonuje takie i większe trasy bez hałasu i obwieszczania wszem i wobec jaki to jestem cool i skromy.
    Leczą mnie właśnie ludzie którzy robią coś na pokaz. Idę albo jadę, żeby ktoś o mnie usłyszał.
    Wczoraj w Świbnie spotkałem dwójke Niemców, grubo po 70tce. Na skromnych rowerkach jadą sobie z Freiburga do Tallinna. Po co? Dla siebie, przygody i własnej przyjemności, a nie aby w każdej mieścinie w której się pojawią robić szum medialny wokół siebie.

    I żeby była jasność, nie potępiam tego Holendra. Niech sobie robi co chce, ale nie stawiajcie już mu i jemu podobnym miedialnym gwiazdom internetowych pomników.

    • 2 4

    • Czy twój ból zadka jest spowodowany tym, że

      w korpo nie dostaniesz tyle urlopu, tym że cię nie stać na sprzęt czy tym, że dostajesz zadyszki od wejścia na 2 piętro? Niepotrzebne skreślić.

      • 0 2

  • A moze trasa imigrantow Syria-Anglia...???

    Moc atrakcji zapewniona...o hotelach oczywiscie nie ma mowy, ale na granicach dluzszy odpoczynek zapewniony...

    • 1 0

  • do przodu!

    Szacun i Gratki !!

    • 2 1

  • Spory wysiłek, ale dałoby się taniej i fajniej (2)

    Spać w hotelach to każdy potrafi :P Zwłaszcza Holender z własną firmą, zarabiający w euro, wydający kasę w Europie Wschodniej. Namiot to wcale nie jest taki wielki deal- kupujesz lekki namiot 1-osobówkę z carbonowymi pałąkami i tytanowymi śledziami żeby były lekkie, do tego dmuchany materacyk 7-10cm grubości (wygodniejszy niż karimata i samopompa, 10 razy lżejszy od pełnowymiarowych materacy Intexa czy dużych dmuchanych mat), do tego palnik z kartuszem wkręcanym (nie przebijanym), konserwy, zupki i idziesz. Jak kogoś stać, to jest w stanie sobie zmontować ekwipunek poniżej 10kg. Umyć to się można w jeziorze, przecież mamy lato. Do tego turystyczny składany panel fotowoltaiczny, żeby ładować (wolno ale jednak) iPada- ten pan ma pewnie na to dużo czasu, skoro robi jedynie 25km. Na ognisku można w manierce ugotować kaszę, ryż, ziemniaki, upiec mięso albo kiełbaskę. To wydaje mi się fajniejsza przygoda niż łażenie od hotelu do hotelu.

    • 1 2

    • harcerze tak mają

      ale nie emeryt z niderlandii

      • 0 0

    • Ciekawa jestem ile km dziennie dalbys rade przejsc majac 60 lat niemajac doswiadczenia w podrozowapodróżowaniu. Jasne ze da sie taniej, ale jak Pana stac na taki rodzaj podrozowania i taki akurat wybral czas to ma tez sqoje plusy pokonujac mniej kilometrow dziennie moze wiecej zobaczyc i cieszyc sie podroza, koze akurat jest z tych osib ktore bardziej cieszy droga a nie dotarcir do celu. W Twoim komentarzu widoczne jest ojczyste podejscie, pomadrzyc sie i skrytykowac. Ja z calego serca podziwiam i kibicuje temu Panu ;)

      • 0 0

  • .

    Holendrzy to cywilizacja smierci !!!

    • 0 0

  • Fantastyczny czlowiek, fantastyczny pomysl, w tym wieku podjac takie wyzwanie, podziwiam i gratuluje, mialam okazje poznac i jego i partnerke osobiście niesamowicie pozytywni ludzie :)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane