• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie liczyć na cud

tom
30 stycznia 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Całą Polską wstrząsnęła tragedia w Tatrach. W lawinie zginęła większość 13-osobowej grupy, złożonej z tyskich licealistów i ich dwóch opiekunów, zmierzających na Rysy, najwyższy polski szczyt. Był to jeden z największych górskich wypadków w ostatnich latach.

Przewodnicy byli ponoć doświadczeni, jednak nawet długoletnim taternikom trudno przewidzieć skąd i kiedy runie lawina. Tym razem ogłoszono drugi stopień zagrożenia lawinowego, co oznacza stosunkowo rzadkie samoistne powstawanie lawin - zazwyczaj powoduje je wówczas jakieś naruszenie pokrywy śnieżnej. Prawdopodobnie tak było i tym razem - grupa była zbyt liczna i śnieg zapewne nie wytrzymał jej ciężaru, choć poprzedniego dnia tą samą drogą przeszła podobna grupa. Lawina runęła w rejonie charakterystycznej grupy skał zwanej Bulą pod Rysami i porwała 9 osób, w tym jednego z opiekunów. Tylko dwoje uczniów udało się odkopać żywych, choć jednego z ciężkimi obrażeniami. Lawina z impetem pokonała długi żleb, pokonany wcześniej przez wspinaczy i uderzyła w zamarzniętą taflę Czarnego Stawu pod Rysami - niewykluczone, że ciała niektórych turystów znalazły się pod rozbitym lodem.

Wejście na Rysy od polskiej strony nie należy do najłatwiejszych dla niedoświadczonych turystów. Od Czarnego Stawu prowadzi wzwyż długi choć szeroki żleb. Nawet w lecie bywa tam niebezpiecznie, gdyż wskutek popularności trasy nieuważnym turystom często zdarza się zrzucić w dół kamień, co powoduje czasem groźną dla znajdujących się poniżej lawinę kamienną. Trasa jest dość męcząca i żmudna, a w górnych jej partiach także w lecie można napotkać lód, co uniemożliwia źle wyposażonym wędrowcom dotarcie na szczyt i może być przyczyną wypadków. Dla wrażliwszych problemem może być już sama wysokość (Rysy wznoszą się na 2499 m n.p.m.). Zimą trasa ta w ogóle nie nadaje się dla amatorów.

- Trudno powiedzieć, że ktoś spowodował zejście lawiny - mówi Jan Witkiewicz, ratownik GOPR lekarz. - Duża grupa idąca po niepewnym podłożu, np. po nawisach czy belkach śnieżnych, może doprowadzić do ich oberwania. Nieco inna sytuacja ma miejsce, gdy grupa przechodzi pod nawisami. Szanse ratunku, gdy lawina już zejdzie, zależą od jej rodzaju. Mówi się, że należy próbować w niej "pływać", ale to teoria i nie wiem, czy to się komuś udało. Były też rozmaite wynalazki techniczne, mające wspomóc utrzymanie się na powierzchni. Jednak kiedy schodzi lawina pyłowa (gdy mróz jest duży a śnieg sypki) albo gdy śnieg jest bardzo mokry - choć możliwości ruchu są większe - szans na przeżycie nie ma prawie żadnych, bo śnieg prawie natychmiast zatyka drogi oddechowe. Inaczej jest, gdy ze zmrożonych nawisów obrywają się kawały lodu - między nimi, w szczelinach jest powietrze, co pozwala przeżyć.

W Tatrach śnieg był lekko topniejący. Żleb jest długi, a grupa go trawersowała. Możliwość przeżycia lawiny mieli właściwie tylko ci, którzy pozostali na powierzchni.

- Największe szanse na uratowanie istnieją wtedy, gdy nie cała grupa znalazła się pod lawiną a reszta może natychmiast przystąpić do poszukiwań i odkopywania - uważa Jan Witkiewicz. - Ratownicy docierają na miejsce zazwyczaj po jakimś czasie, a przyjmuje się, że zasypani mają szanse przeżycia przez pierwszych kilkanaście minut do dwóch godzin. Problemem dla ratowników jest również fakt, że skoro zeszła jedna lawina, może zejść i druga, bo zwykle nie obrywa się cały nawis, a to zagraża ratującym. Innym problemem jest odnalezienie poszkodowanych. Taternicy używają specjalnych urządzeń wysyłających sygnał pozwalajacy ich namierzyć. Jeśli brak takich nadajników, największą pomoc stanowią psy. Potem zostaje jeszcze sondowanie śniegu - kilkudziesięciu ludzi w tyralierze, którzy trzykrotnie wbijają sondę i idą krok do przodu. W ten sposób szuka się już jednak zwykle tylko zwłok - choć cuda się zdarzają.

Głos Wybrzeżatom

Opinie (60)

  • a mi po prostu jej przykro

    że taka tragedia sie wydarzyła. Denerwuje mnie natomiast szukanie winnych. Tym, którzy przeżyli i tak jest ciężko. Przeciez nikt nie prowadził grupy na pewną smierć. Takie wypadki w górach sie zdarzają. Co by to dało jakby było z nimi jeszcze 2 przewodników-o dwie ofiary więcej....? Z żywiołem nikt nie wygra.

    • 0 0

  • A skąd Gallux wiesz?

    A skąd Gallux wiesz, że to była brawura? Ja tego nie wiem, być może byli oni zupełnie dobrze przygotowani? Prawdopodobnie niekoniecznie, ale ten brak pewności powstrzymuje mnie od formułowania zarzutów.

    Uważasz, że młodzież nie powinna chodzić zimą po Tatrach?
    A jak sądzisz, nasza Himalajska czołówka to się urodziła od razu w kapuście w wieku kat 25 z czekanem w dłoni?

    Przypomina mi to jeden z idiotycznych postów z jakiegoś portalu: "po górach to mogą chodzić profesjonalni alpiniści, a nie młodzież". Po pierwsze generalnie jest to pasja a nie profesja, a po drugie tym "zawodowcem" nikt się nie rodzi.

    • 0 0

  • nemo_666

    do wypowiedzi rwą się też tacy którzy uważają że zjedli wszystkie rozumy świata i na górach znają się najlepiej wcale nie majac pewnoci (choć im sie tak wydaje) czy inne osoby w górach byly i co na ten temat wiedzą
    tymberdziej że nie wszyscy z nich dotychczas nawet wiedzieli o TV Romantica
    i nie w pełni zgadzają sie z teza ze lepiej boso i w ostrogach...

    • 0 0

  • nemo
    nic nie uważam
    to była reakcja na twoje połajanki
    co wiem??
    że tam o tej porze jest niebezpiecznie
    że po słowackiej jest zakaz
    że zginęło 6-ro dzieciaków i 7-my opiekun
    że jeden chłopak walczy o życie
    że dwóch jest w takim szoku że....itd
    opinia taterników ( z mediów) jest taka, że to dzieciaki spowodowały lawine
    i tyle
    ja jestem w szoku, że zwykła szkolna wycieczka zamienia się w horror
    a kto przypomni o całej grupie dzieci zamarzającej po kolei w zadymce bo nie mieli prawa wychodzic ze schroniska??
    jak szybko zapominamy

    • 0 0

  • Do Nemo

    Gratuluje pomysłu chodzenia zimą po górach (sam chodzę) ale trzeba umieć odróżnić niektóre sprawy.
    1. Do wypadku doszło około 11.40
    2. "Wycieczka" była dopiero przy początku podejścia na Rysy (swoja drogą od północnej strony).
    3. Zastanawiam się ile trzeba mieć rozumu aby pchać się na Rysy zimą gdy zmierzch zapada około 16.00, jeśli ta sama trasa latem - od początku podejścia-szczyt-zejście zajmuje około 5 godzin (liczę z odpoczynkiem) więc dodaj do tego jeszcze 3 godziny (warunki zimowe) i pomyśl o której godzinie oni mieli zamiar wracać.

    Weź to pod rozwagę.

    • 0 0

  • To potworna tragedia

    Jeszcze nigdy nie byłam w górach, ale nigdy mi się nawet nie wydawało, że są aż tak niebezpieczne. Co do zdzarzenia, ludzie przestańmy mówić że to ten zawinił czy tamten, lepiej współczójmy rodzinom ofiar

    • 0 0

  • nemo66

    Jezeli uwazasz ze II stopien zagrozenia lawinowego nie jest przeszkoda do wypuszczania sie w gory- to raczej sam papleciesz co ci slina na jezyk przyniesie a nie nie rozum i wiedza podpowiedza.
    Drugi stopien to zagrozenie lawinami prowokowanymi nastepujacymi w miejscach do tego dogodnych . Tu mielismy wlasnie doczynienia z taka sytuacja W rejonie ich trawersu znajdowalo sie wlasnie takie dogodne miejsce lawinowe. Przed wyjsciem trzeba sie dokladnie dowiedziec jak dlugo lezy starsza pokrywa sniegu i jaki duzy byl swiezy opad. Insiderzy wiedza ze snieg uklada sie warstwami o roznej gestosci i temeraturze co jest decydujacym czynnikiem ruchu sniegu.
    Na szczyt nalezalo isc malymi grupkami przy asekuracji conajmniej wzrokowej aby nie dopuscic do osuniecia sie sniegu pod wlasnym ciezarem duzej grupy.
    To oczywiscie i tak nie gwarantuje nam zdrowia i zycia ele daje swiadomos ze zrobilo sie wszystko aby tragedii zapobiec.
    I nikt mi nie powie ze wsiadajac do samochodu zawiazuje sobie oczy gdyz uwaza ze prawojazdy zalatwia sprawe.

    • 0 0

  • A jak dodal marc

    gozina o ktorej sie wybrali wyjasnia wszystko.
    Ja sam nawet nie wziolem takiej ewentualnosci pod uwage.
    Paranoja

    • 0 0

  • mało brakowało i byłoby wirtualnie po trawersującym ciaptaku:P

    • 0 0

  • gallux:-PP

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane