- 1 Solorz otworzył stację wodoru w Gdańsku (126 opinii)
- 2 Ponad 20 tys. zł za kurs taksówką (251 opinii)
- 3 Bursztynowy Ołtarz z nowymi elementami (81 opinii)
- 4 Będą trzy pasy na Obwodnicy Trójmiasta? (446 opinii)
- 5 Pili, zażywali narkotyki i wsiadali za kółko (89 opinii)
- 6 Rajska znowu deptakiem, ale tylko na chwilę (69 opinii)
Ochrona w sklepie: utrapienie czy konieczność?
Trudna znaleźć dziś duży sklep, w którym nie ma pracowników ochrony. Dla pracowników sklepu są niezbędni Część klientów uważa, że naruszają godność kupujących.
Część pracowników ochrony pracuje w sposób tradycyjny. Obserwują z odległości, a w razie nabrania jakichkolwiek podejrzeń, czekają na ich zweryfikowanie przez bramki antykradzieżowe lub od razu proszą o pokazanie zawartości torebki czy plecaka.
Istnieje również inna forma ochrony: funkcjonariusze zachowują się dokładnie tak samo jak klienci. W cywilnym stroju i koszykiem w ręce przemierzają sklepowe półki, obserwując ukradkiem zachowanie innych kupujących w sklepie.
Złodzieja przyłapanego na gorącym uczynku mogą spotkać różne konsekwencje. W najlepszym wypadku może on zostać wyproszony ze sklepu lub zmuszony do zapłacenia za ukradzione dobra. Natomiast jeśli na miejsce zdarzenia zostanie wezwana policja, to za ukradziony towar, choćby jego kwota nie przekraczała 50 groszy, złodziej może zostać ukarany mandatem w wysokości 500 złotych.
O tym, jak postąpić ze złodziejem decyduje kierownik sklepu. -Zwykle nie wzywamy policji, jeśli kradzież ma miejsce chwilę przed zamknięciem sklepu - przyznaje pracownik ochrony jednej z gdańskich drogerii. - Wszystkim spieszy się do domu, a spisywanie protokołów zajmuje trochę czasu.
Ochroniarzom zdarzają się błędy. Bywa, że podejrzenia wobec kupującego okazują się nieprawdziwe. Klienci mają wtedy pretensje o narażenie na publiczną kompromitację.
- Wykonujemy tylko swoją pracę. A klient jeśli nic nie ukradł nie powinien czuć w takich sytuacjach żadnego dyskomfortu. Środki zapobiegania kradzieży nie są po to, by utrudniać klientom życie i naruszać ich prywatność. Sklepy nie bez powodu zostały zmuszone do uciekania się do tego typu działań - tłumaczą zgodnie ochroniarze.
Broniący się przed niesprawiedliwością klienci zostali wystawieni na próbę w jednej z trójmiejskich galerii Rossman. Jeden z pracowników ochrony prowokował klientów, dokonując na ich oczach kradzieży różnych produktów. Ani razu żaden z kupujących nie zainterweniował.
Opinie (71) 3 zablokowane
-
2014-10-04 15:00
Troche bez sensu
Zatrudnianie i opłacanie ochrony,zwłaszcza w biedronkach,gdzie nie da się ukraśc na jakąs wysoką kwote Bo jakby ktoś podprowadził coś za pare zł to i tak mniej wyjdzie niż opłacanie ochroniarzy,minimum dwóch- trzech. A i z nimi nadal mogą zdarzyc sie kradzieże,bo przecież te zje#y śledzą zawsze najmłodszych z plecakami,a oczywiscie babcia z torbą większą niz ona sama to zawsze niewinna albo baba z torebką do samej ziemi do której błyskawicznie mozna coś wrzucic ( w przeciwienstwie do plecaka)
- 0 0
-
2014-10-04 16:52
gdyby nie było złodziei nie było by braków w towarze.sami sobie ludzie wyrabiają opinie a potem sie dziwimy czemu ten ochroniarz za nami chodzi.Pracownicy to tez ludzie (niemówie o mniejszosci którzy sie zachowują jak nie ludzie) wiec czemu oni maja odpowiadac za te braki na sklepie.a nikt nie jest nieomylny kazemu zdarzaja sie wpadki , wiec jesli ma sie czyste sumienie to po co afera ze ochrona mnie sprawdza.oczywiscie nie twierdze ze nie zdarza sie tez chamówa wsród ochrony
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.