Spółka Jeronimo Martins Dystrybucja (JMD) ma zapłacić Bożenie Łopackiej 26 tys. zł za 2,6 tys. nadgodzin. Przyznając rację byłej kierowniczce elbląskiej Biedronki, sąd zgodził się z nią, że wyzysk w Biedronce był świadomie tolerowany przez pracodawcę
Łopacka już w 2004 roku wygrała proces z JMD przed Sądem Okręgowym w Elblągu (wydział pracy i ubezpieczeń społecznych), ale po apelacji właściciela Biedronki, który nie chciał zapłacić zasądzonych 35 tys. zł, proces prowadzony był po raz drugi. Tym razem kobieta domagała się od JMD 45 tys. zł (kwotę obliczył biegły, który wziął pod uwagę wysokość wynagrodzenia powódki, premie oraz ustawowe odsetki). Sąd w Elblągu uznał wczoraj, że należy się jej 26 tys. zł, bo premia nie miała charakteru stałego, tylko uznaniowy. Zaś roszczenie dotyczące odsetek przedawnia się w Polsce po trzech latach (od złożenia pozwu przez Łopacką minęły już cztery lata).
Dlaczego Łopacka wygrała proces? -
Bo zakres obowiązków pracownika sklepu powinien być tak układany, żeby mógł on wykonywać je w normatywnym czasie. Dotyczy to szeregowych pracowników i kierownictwa - uzasadniała wyrok sędzia Bożena Czarnota.
Sędzia wymieniła przyczyny niewolniczej pracy Łopackiej: -
Zatrudnienie było za małe do potrzeb, brakowało sprzętu - komputerów i elektrycznych wózków do transportu towarów, źle były zorganizowane dostawy, a pracownicy nie mieli doświadczenia i nie byli odpowiednio przeszkoleni.
nie i tak nie robiłe(a)m tam zakupów
23%
nie miał wpływu, uważam, że wszędzie podobnie traktuje się pracowników
36%
Zdaniem sądu sytuacja w sklepie była akceptowana przez przełożonych Łopackiej: -
Kierowniczka rejonu była częstym gościem w sklepie i znała warunki tam panujące. Jeśli sytuacja w sklepie była przez nią w pełni akceptowana, to tym bardziej należy uznać, że akceptowana była przez pozwaną firmę. To ostatnie zdanie najbardziej ucieszyło Łopacką. -
Domagałam się znacznie większej kwoty, ale w tym procesie przecież nie pieniądze były najważniejsze. To walka z wyzyskiem, który zniszczył tysiące osób bojących się utraty pracy - powiedziała nam po wyjściu z sądu. -
Jestem szczęśliwa, choć zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec, bo oni z pewnością odwołają się od wyroku. -
Najprawdopodobniej złożymy apelację - potwierdza pełnomocnik JMD Katarzyna Handschuh-Strugalska. Jej zdaniem, nie ma dowodów, że Łopacka musiała pracować po godzinach. -
Jeśli nawet przebywała w sklepie, nie oznacza to, że w tym czasie pracowała, że była potrzebna. Tym bardziej nie można mówić, że w innych Biedronkach działo się coś złego, bo elbląski sąd zajmował się tylko sprawą sklepu, w którym zatrudniona była powódka. Prawnik Łopackiej mecenas Lech Obara komentuje krótko: -
Poczekajmy na zakończenie śledztwa prowadzonego przez prokuraturę w Gliwicach w sprawie systemowego łamania praw pracowniczych w sieci Biedronki. |
Warto było się poświęcić
Grzegorz Szaro: Po wyjściu z sądu powiedziała Pani, że jest zadowolona z wyroku, mimo że zasądzona kwota jest dużo niższa od tej, której się Pani domagała. Nie zależy Pani na pieniądzach?
Bożena Łopacka: Liczyłam na więcej, ale jak mam się nie cieszyć, skoro po czterech latach walki sąd w końcu przyznał mi rację w tym, co jest najważniejsze w tej całej aferze z Biedronkami - to nie kierowniczki i kierownicy sklepów ponoszą winę za wyzysk tysięcy kasjerów i kasjerek! To był system, o którym wiedzieli i tolerowali to ci, którzy znajdowali się nade mną.
Wygrała Pani proces i co dalej?
Ta moja dzisiejsza radość przeplata się z wielkim zmęczeniem. Bo szczerze mówiąc, mam już tego całego procesu serdecznie dość, a przecież to jeszcze nie koniec. Będzie apelacja JMD i przede mną kolejne lata biegania po sądach. Mam nadzieję, że dam radę i się nie poddam. |
|
Łopacka dała przykład innym Po Bożenie Łopackiej pozwy o niewolniczą pracę złożyło kilkadziesiąt byłych pracownic i pracowników Biedronek, z tego kilkanaście w naszym regionie. Większość spraw zakończyła się już ugodami - bojąc się, że sprawy będą ciągnęły się latami, zdesperowani byli pracownicy Biedronek zgadzali się na zapłatę znacznie mniejszych kwot niż te, których domagali się w swoich pozwach. Na przykład pracownica gdańskiej Biedronki w wyniku ugody dostała 2 tys. zł zamiast 24 tys.