- 1 Będą trzy pasy na Obwodnicy Trójmiasta? (412 opinii)
- 2 Pili, zażywali narkotyki i wsiadali za kółko (73 opinie)
- 3 Rajska znowu deptakiem, ale tylko na chwilę (54 opinie)
- 4 Spór o słowa, które padły w Dworze Artusa (391 opinii)
- 5 Bursztynowy Ołtarz z nowymi elementami (46 opinii)
- 6 Nurkowie odkryli wrak z szampanem (37 opinii)
Joel Bouton wędruje przez świat pchając przed sobą ważący 150 kg wózek ze swym dobytkiem oraz naszpikowanym kolcami madejowym łożem. Cały czas idzie pieszo. Wyjątkiem są przestrzenie morskie - statkiem płynął między Francją i Irlandią oraz między Anglią i Irlandią. W swą podróż wyruszył 29 maja 1999 r. spod Łuku Triumfalnego w Paryżu. W tym samym miejscu chce ją zakończyć w roku 2009. Ale nie będzie to koniec jego misji. Po powrocie do Paryża ma zamiar polecieć samolotem do Waszyngtonu i spotkać się amerykańskim prezydentem, by zaprezentować wszystkie zebrane po drodze dokumenty, wycinki z gazet i mnóstwo wyrazów poparcia dla misji od tzw. zwykłych ludzi, którzy wpisują się na listę. Chce również spotkać się z sekretarzem generalnym ONZ i prosić o zorganizowanie wielkiej światowej konferencji na rzecz pokoju.
Globtroter ruszył w drogę po śmierci księżnej Diany, znanej z pokojowych działań, w momencie deklaracji wojny w Kosowie. Na sercu leży mu też wojna w Czeczenii, problemy izraelsko-palestyńskie, Irak, Afganistan i Afryka. Pragnie też zamknięcia obozów koncentracyjnych, jakie są do dzisiaj w Iranie.
- To jest misja dla pokoju na świecie - mówi Joel Bouton. - Moja podróż jest demonstracją. Chodzi mi o dialog w sprawie pokoju. Clinton zaczął robić kroki do przodu, Bush wszystkie te kroki zrobił do tyłu i chce skończyć pracę swojego ojca w Iraku. Zamknął oczy, nie chciał współpracować z ONZ. Skoro ja jestem w stanie spotkać się z tysiącami różnych ludzi, z prezydentami, burmistrzami, to prezydent Bush też może i powinien to zrobić.
Podróżnik jest artystą ulicznym i fakirem. Zaznacza, że nie jest profesjonalistą. Swoje spektakle przedstawia też w trakcie podróży - w ten sposób zarabia na utrzymanie. Polacy mieli okazję zobaczyć go w Słupsku, Koszalinie, Pucku, Rumi. Codziennie pisze książkę o swojej podróży. Opisuje w niej spotkania z ludźmi w różnych krajach.
- W Polsce jestem przyjmowany bardzo dobrze, podobnie jak w Skandynawii i Irlandii - mówi Bouton. - Polacy tak jak Irlandczycy są bardzo otwarci i bardzo się cieszą kiedy mnie widzą. Inne kraje były bardziej... nieśmiałe. Spotykam się z wszystkimi ludźmi, którzy chcą mnie poznać.
Władze Gdyni zrobiły co mogły, by czuł się tu dobrze. Na troskliwe pytanie Joanny Grajter, rzecznika Urzędu Miasta Gdyni, o upodobania kulinarne, odpowiedział skromnie:
- Jem wszystko, ale w Polsce - najchętniej polskie jedzenie.
Po czym wybrał z menu bistro "Anker" schabowego z kapustą. Joel Bouton dwie noce spędził w hotelu Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji "Olimp".
- Taką osobę z tak wielką misją po prostu musimy ugościć - mówi Jerzy Jałoszewski, dyrektor GOSiR. - Nie weźmiemy żadnych opłat. Nie ma innego wyjścia. Mam nadzieję, że będzie mu u nas wygodnie, chociaż pewnie nie skorzysta z naszego łóżka, bo ma swoje własne z gwoździami - dodaje z uśmiechem dyrektor.
Swoje poparcie dla misji wyraziły władze Gdyni. Podróżnik otrzymał tu list w którym czytamy: "Wizyta tak wyjątkowego gościa stanowi dla nas nie tylko niecodzienne wydarzenie, ale również okazję do przemyśleń i zwrócenia uwagi na problemy dzisiejszego świata. Z wielkim szacunkiem i uznaniem patrzymy na człowieka, który potrafi poświęcić własne życie dla tak bliskich nam wartości, jak POKÓJ i LUDZKA SOLIDARNOŚĆ. Całym sercem popieramy Pańską misję!"
W poniedziałek Joel Bouton chce się spotkać z prezydentem Sopotu, a we wtorek - Gdańska.
Opinie (72)
-
2005-02-07 13:22
ty nemo
jak dla ciebie społeczeństwo amerykańskie jest zindokrynowane no to to jest koniec świata pani popiołkowa
wynalazcy internetu i technologi przesyłania danych indokrynują nas przez portal trojmiasto
łał:)- 0 0
-
2005-02-07 13:23
tak:)
- 0 0
-
2005-02-07 13:24
czacza
nie myśl, że w ową noc kupały kazdy facio bzykał sobie ile wlezie
paskudnicy i złosnicy jak ty, nie mieli szans bo to słowiańskie panienki same sobie wybierały .....
moim zdaniem liczyły sie atrybuty a nie modne buty..
no nie, michu??- 0 0
-
2005-02-07 13:24
moje "tak" było do Nema, z którym się zgadzam
a polska szlachta faktycznie kiedys zdobyła Kreml, o czym się mało mówi:)- 0 0
-
2005-02-07 13:30
oczywiście że nie tak natrętnie jak w Rosji
ale opinie publiczną mniej lub więcej się urabia
bo skad -na przykład- to przekonanie Amerykanów o ich dobroczynnosci?- 0 0
-
2005-02-07 13:34
a stąd, że na ciotce UNRZE niejeden Polak doszedł do swojej wagi
stąd, że pomoc finansowa dla struktur podziemnej "S" była dość znaczna
podaje jeden kraj i niezbyt spektakularne przykłady ale zawsze
przeciwnicy ogólnikami czy jakimiś danymi które widzieli a których nie potrafia znaleźć zadania mi nie ułatwiają
puknij sie w czerep i pomyśl, że budżet ONZ od 1945 to w wiekszości hamerykańskie dUlary- 0 0
-
2005-02-07 13:38
To co wymieniasz to nie dobroczynność a polityka.
Może za wyjątkiem tej unry (którą uspokajali własne sumienia).- 0 0
-
2005-02-07 13:41
bedę bezczelny i powiem ze po obejrzeniu wspomnianych pamiątek rosyjskich
stwierdziłem :przeciez-- mozna było !!
to co, K-WA przeszka nam w dniu dzisiejszym stanąć na nogi i o wlasnych siłach stać ?- 0 0
-
2005-02-07 13:45
"ja mam atrybuty i modne buty dlatego wszystkie dziewice moje"
mitomanii sie nie leczy, ale można ograniczać jej skutki:)
spójrz w lustro i powiedz sam, czy jest jakaś dziewica choć jedna coby swój wianek zamieniła na twoje atrybuty i buty?
w ą t p i ę
z twoich wypowiedzi widac permanentny brak uregulowanego pożycia seksualnego...- 0 0
-
2005-02-07 13:46
Scacha, nie tak szybko, to nie jest dla twojej przyjemności tylko w imię wyższych celów! (rolnictwo wspomagasz)
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.