- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (520 opinii)
- 2 Zwężenie w centrum i remont we Wrzeszczu (258 opinii)
- 3 Wstrzymany przetarg na obwodnicę Witomina (166 opinii)
- 4 Uschły młode drzewa (27 opinii)
- 5 To samo morze, a toalety to nie problem (17 opinii)
- 6 3,3 mln zł dla Sopotu na zbiorniki (27 opinii)
Przedziwne powiedzonka nauczycieli i wykładowców
- Na szóstkę umie pan Bóg, na piątkę ja, wybitni dostaną czwórkę, a reszta niech marzy o trójce - tak zaczął pierwszą lekcję z nami jeden z nauczycieli w średniej szkole. I był konsekwentny. Zebraliśmy najdziwniejsze i najśmieszniejsze powiedzonka naszych nauczycieli oraz wykładowców.
Zaczęło się już w szkole średniej.
- Na szóstkę umie pan Bóg, na piątkę ja, wybitni dostaną czwórkę, a reszta niech marzy o trójce - tak zaczął pierwszą lekcję z nami jeden z nauczycieli w średniej szkole.
I był konsekwentny. Po pierwszym semestrze było 10 "pał", nikt nie miał czwórki, a mieliśmy klasę naprawdę pełną kumatych ludzi, którzy dziś świetnie radzą sobie w życiu. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że nauczyciel był także wykładowcą akademickim na Politechnice Gdańskiej i nie widział większej różnicy w programie dla pierwszego roku studiów i pierwszej klasy technikum...
Zresztą wykładowcy na uczelniach mieli kiepskie zdanie nie tylko o studentach, ale też o swoich koleżankach i kolegach. Jeden z nich mawiał do studentów Uniwersytetu Gdańskiego:
- Ten wydział ma swoją specyfikę. Decybele na korytarzach, debile w salach. Ale proszę też mieć dystans do pracowników naukowych. Znam całkiem wielu profesorów zupełnie nienadzwyczajnych i sporo doktorów debilitowanych - takie teksty pamięta się na całe życie.
Brzoza miała energię już w latach 90.
Wśród nauczycieli nie brakowało i nadal nie brakuje oryginałów. Także takich, którzy poza nauką, zajmują się też... ezoteryką?
- Miałam w LO nauczycielkę z biologii bardzo zakręconą na punkcie "kosmicznej energii". Przed każdą lekcją robiła nam wizualizację, co polegało na tym, że musieliśmy stać, zamknąć oczy i w wyobraźni tulić się do drzew lub wyobrażać sobie jakąś siłę/energię, która nas otacza i w nas wstępuje. Kto nie udawał, że traktuje to poważnie, ten miał potem problemy - wspomina Monika z Gdańska.
Byli też tacy, którzy niespecjalnie przykładali się do obowiązków. Jeden z nauczycieli w gdyńskim LO na koniec roku przyznał uczniom, że nie czytał ich prac, tylko liczył strony - im więcej stron, tym lepsza ocena.
- W naszym technikum był nauczyciel przedmiotu zawodowego, który miał genialne powiedzonko, krótkie i zwięzłe. Gdy ktoś tłumaczył się, że czegoś nie zrobił albo jest nieprzygotowany do zajęć, pan Jan odpowiadał "Kogo?", w domyśle "Kogo to obchodzi?". Dopiero po latach zrozumiałem, jakie to było złoto - śmieje się Michał, który skończył średnią szkołę w Gdańsku.
Mądrzy ludzie żyją w brudzie. I noszą skarpety
Byli też tacy, na których wykłady chodziło się praktycznie tylko po to, by posłuchać oratorskich popisów. Bo z tematem przedmiotu miały one niewiele wspólnego.
Jeden z profesorów gdańskiego Uniwersytetu zwykł mawiać, że "mądrzy ludzie żyją w brudzie".
- Kiedyś na egzaminie jedno z pytań brzmiało: "Wyjaśnij nieproliferację w nawiązaniu do suborganizacji quasipaństwowych zrzeszonych w Organizacji Narodów Zjednoczonych podczas Zjazdu Nadwiślańskiego". Ile my się nagłowiliśmy, o co w ogóle w tym chodzi, a potem okazało się, że takie zdarzenie nie miało miejsca, a samo pytanie jest bez sensu, bo te trudne słowa nie mają ze sobą związku. Potem czytał na głos niektóre odpowiedzi i płakał ze śmiechu - wspomina Sylwia, która studia na UG kończyła 20 lat temu.
Ten sam profesor potrafił też na koniec pierwszego roku powiedzieć, że dziś ma dobry dzień i wszyscy chłopacy o imieniu Michał dostają bez pytania piątki. Ku zdziwieniu wszystkich: od razu je wpisywał do indeksu.
Zresztą oryginalnych pomysłów na ocenianie było znacznie więcej.
- Ustny egzamin z prawa administracyjnego. Starszy profesor zadaje cztery pytania i rysuje kwadrat na kartce. Jeżeli wszystkie ściany się nie zetkną (czyli wypowiedzi są niekompletne), student oblewa - opowiada Rafał, absolwent UG.
Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni
Nie zawsze jednak poczucie humoru wykładowców pokrywało się z poczuciem humoru studentów. Na wydziale Prawa i Administracji UG był jeden z profesorów, który nie cierpiał chodzenia bez skarpet. Gdy zwrócił na to uwagę jednemu ze studentów, początkowo wszyscy myśleli, że to żart.
- Najpierw skomentował to głośno, a potem wyciągnął z portfela 10 zł i kazał iść studentowi kupić skarpety. Gdy ten wrócił na wykład, już w skarpetach, wykładowca nie pochwalił go, tylko zapytał: "A gdzie reszta"? - wspomina Szymon, absolwent prawa.
Czasem jednak nawet całkiem na poważnie dochodziło do nieporozumień.
Liceum w Gdyni. Nauczyciel historii ma specyficzną formę wymowy. Opowiada o ustroju panującym w Chinach: "Za te dżinsy, w Chinach była kara śmierci". Uczniowie zapisują co słyszą: "Za Ten Jin Sy (chiński władca?!) w Chinach była kara śmierci".
Podobnie było na wykładach u jednego z matematyków na Politechnice Gdańskiej.
- Bardzo trudno było na jego wykładzie coś zrozumieć, więc wiele osób odpuszczało sobie przychodzenie. Jego to strasznie wkurzało i gdy kiedyś była naprawdę garstka osób, napisał dużymi literami na tablicy G S S? I czekał. Gdy w końcu zapytaliśmy o co chodzi, wyjaśnił, że to oczywisty skrót: "Gdzie Są Studenci?" Gdy raz się spóźnił, napisaliśmy na tablicy "G J H?". Nie było chętnego, który by wyjaśnił mu, że to "Gdzie jest Henio?". Gdy w końcu się znalazł, jakoś się z tego nie śmiał... - wspomina Piotr, który 30 lat temu ukończył PG.
Wykładowcy nabierali studentów także przed zajęciami. Tak wspomina to jeden z pracowników gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu.
- Początek października, stoimy przed wejściem do sali, bo jeszcze odbywają się inne zajęcia. Byłem wtedy młodym doktorem. Podchodzi do mnie chłopak i pyta: "Znasz tego XY", wymieniając moje nazwisko. Uśmiechnąłem się i odpowiadam, że coś tam słyszałem. Od razu podeszło kilka osób i zaczyna się dopytywanie: czy oblewa, czy ciężko, czy trzeba przychodzić na wszystkie wykłady? Opowiadam więc, że jak ktoś sobie nagrabi, to już po nim, że gość w porządku, ale trzeba uważać i generalnie przepuszcza, ale czasem nie odpuszcza. Trochę się nasłuchałem, że pewnie stary ramol i się czepia, a sam 100 lat temu sport uprawiał i grał piłką z krowiego pęcherza. No więc pośmialiśmy się, wchodzimy do sali, oni do ławek, ja staję przed nimi i zaczynam się przedstawiać. Miny tych chłopaków zostaną w mojej pamięci do końca życia. Zresztą znajomości też, bo okazali się świetnymi studentami, a z częścią z nich do dziś mam kontakt - opowiada wykładowca AWFiS w Gdańsku.
Opinie (398) ponad 20 zablokowanych
-
2023-04-01 16:37
Ja znam nauczycieli co w świadectwie
Wpisywali inne wyższe oceny ...mogę już o tym pisać bo 1z nich nie żyje.... I nie było to dawno.
Takie cuda na ostatnim świadectwie nie są odosobnionym przypadkiem.- 4 0
-
2023-04-01 16:50
Dwie proste rownolegle przecinaja sie w nieskonczonosci
Uwielbiam ta teze P. Strzalkowska
- 3 2
-
2023-04-01 16:54
(9)
Nie wiem co jest w tym wszystkim zabawnego. Przez takich nauczycieli wielu ludzi miało okropny czas w szkole i spaczone podejście do rzeczywistości. Nigdzie nie straciłem tyle poczucia własnej wartości jak w liceum i na studiach, gdzie nauczyciel zamiast mnie uczyć, bo taka jest jego robota to robił ze mnie pośmiewisko, że czegoś nie potrafię.
- 41 14
-
2023-04-01 17:45
Nic nie jest zabawnego. (3)
Wielu miało podcięte skrzydła, było niszczonych.
Wielu pseudonauczycieli nigdy mnie powinno być dopuszczony do tej pracy, albo być surowo karani.- 19 4
-
2023-04-02 10:09
(2)
No trochę racja. Taki zawodnik kończy jakąś filologię, historię czy inną geografię, bo to jego hobby. I gdzie wówczas szuka pracy po takich studiach? Albo w budżetówce typu muzea albo zostaje nauczycielem. Tylko nauczycielem może być kiepskim, bo nie potrafi komunikować się z drugim człowiekiem, nie ma empatii albo ma kompleks, że branża, w którą zainwestował swój czas jest słabo opłacana i całą swoją gorycz spuszcza na ucznia. Patrząc na swoje szkoły z perspektywy dorosłego już człowieka to stwierdzam na luzie, że 2/3 tych osób nie powinno w ogóle mieć pracy polegającej na jakimkolwiek kontakcie z ludźmi, a co dopiero być nauczycielem.
- 4 0
-
2023-04-02 19:42
Tak jest i tak było. Bo rodzice wysłali dziecko na studia i nobilitacja dla rodziny. (1)
Tylko że studia ledwo zdane i żadnej umiejętności samodzielnego i twórczego myślenia. I co wtedy? Do szkoły bo tam tylko potrzebowali do pracy. Dzisiaj dobrze płacą w szkole, dużo wolnego i trzymają się tej pracy- pozapisywali się do ZNP i dają się indoktrynować lewicy nie umiejąc samodzielnie myśleć. Pomijając tych którzy pracują z pasji do dzieci i szkoły to reszta nie nadaje się do tej pracy. Niestety zbieramy teraz tego owoce, bo kiedyś do tego zawodu przychodzili mierni ludzie- pamiętajmy że jeszcze niedawno w liceum mogły uczyć osoby które ukończyły tylko liceum! A później byle jakie studia aby móc zostać w szkole.
- 0 0
-
2023-04-03 23:53
Dobrze płacą w szkole? Za trzykrotność tego wynagrodzenia nikt by mnie nie zaciągnął do szkoły na nauczyciela. Masz jakiś fetysz na punkcie nauczycielstwa... I właśnie dlatego za żadne pieniądze nie warto się spierać z dzieciorobami...
- 0 0
-
2023-04-01 17:50
Ale też wielu, dzięki tym nauczycielom zawdzięcza wiele i pamięta! (1)
Natomiast tacy nauczyciele beż charyzmy, bez " jaj", takie miekiszony o ich raczej nie chcemy pamiętać!
- 9 4
-
2023-04-02 19:27
Chyba mówimy o dwóch różnych rzeczywistościach
Człowiek z charyzmą i człowiek kiepski merytorycznie, toksyczny, agesywny - nie mają ze sobą nic wspólnego.
- 1 0
-
2023-04-02 10:34
Też pamiętam takiego nauczyciela, (1)
który uwziął się na chłopaka z mojej klasy, bo był taki nieśmiały, że jak miał się wypowiedzieć, to trochę się zacinał i jąkał, mimo że odpowiadał poprawnie i na temat. Ten pan (od geografii, w technikum) za każdym razem wyśmiewał jego wypowiedzi. Ja za którymś razem wstałam i skomentowałam, że mógłby sobie darować te kpinki, bo chłopak odpowiada dobrze, tylko się krępuje przy tym. No i się zaczęło - pan zawziął się na mnie. Ja się nie dawałam, skończyło się na tym, że miałam u niego czwórkę (wcześniej miałam piątkę - najwyższą wtedy ocenę), mimo że wszystko co trzeba było, umiałam. Poradziłam sobie z tym biorąc geografię jako przedmiot dodatkowy na maturze. Tam już nic nie mógł zrobić, bo pisemny nie on sprawdzał, a na ustnym była komisja i też nie dał rady obniżyć.
- 7 0
-
2023-04-03 23:54
Szacun.
- 0 0
-
2023-04-03 23:47
Na studiach miał Ciebie uczyć? No k.... zabawny jesteś.
- 0 0
-
2023-04-01 16:57
"Jeśli nie chcesz z Heniem zwady, musisz chodzić na wykłady" (3)
Hasło długie lata wisiało w holu ETI.
Informacja z wykładu średnio się w życiu przydała, ale katorżniczy trening w opanowania materiału na czas i miejsce bardzo przydał się w następnych latach i w życiu zawodowym.
Nie było łatwym nadążyć za potokiem dowodu wylewającego się na zmieniane tablice a następnie opanować materiał w stopniu pozwalającym na otrzymanie "trzy z kropką" i zaszczytnego tytułu "studenta-wyrobnika".
Wykładowca w amoku intelektualnym czasami tracił kontakt z rzeczywistością, co skutkowało zabawnymi sytuacjami typu wyciągnięcie kalesonów zamiast poprawienia opadających spodni czy dramatyczny upadek z katedry, na której krawędzi balansował na stopach, nie przerywając wypowiedzi i gestykulacji...
Gdyby wtedy człowiek wiedział, że to w zasadzie proste sprawy i z jak ciekawymi ludźmi miał do czynienia!- 21 1
-
2023-04-01 21:48
Henio
Mój mąż właśnie wyciągnął stary indeks i znalazł 3 z kropką :-D Podobno od 3 z kropką gorsza była 3 z piłką. Analiza matematyczna i matematyka dyskretna.
- 4 0
-
2023-04-01 21:50
moze i ciekawy ale jako nauczyciel akademicki fatalny (1)
Zwłaszcza że tak jak piszesz, jego przedmiot w takim zakresie (i w taki sposób prowadzony) nie przydał się zbytnio wielu absowlewntom. Za opowiadanie anegdot i wymyślanie niezapomnianych powiedzeń dałbym mu medal ale generalnie ludzie na I roku studiów patrzyli na niego jak na wariata a chyba nie o to w tym chodzi.
- 5 1
-
2023-04-02 13:44
problem jest w tym, że poziom "materiału do obróbki" dalece odbiegał od wymagań dziedziny
Poza paroma hobbystami, niewielu było w stanie nadążyć. Do tego trauma ludzi, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z praktyczną elektroniką.
Pomyłką jest brak separacji kierunków naukowych i inżynierskich. Również model 3+2 się nie sprawdza. Wiele krajów eksperymentuje z 2+3+2. Skutkuje, niestety, "szczęśliwe" dzieciństwo pozbawione presji i wyzwań. Ale również zainteresowań. Ale to nas nie dotyczy, bo świat mocno uciekł do przodu i nawet uczelniane kręgi nie mają z nim kontaktu.
Półtorej do dwóch semestrów kilku(nastu) działów matematyki wyższej w żaden sposób nie mogło dać przygotowania dla komunikacji z następnymi, już specjalizowanymi kierunkami kształcenia, gdzie trzeba było "heniową" wiedzę utylizować. Poza tym, i tak wydusiła to komputeryzacja. Tylko że trzeba ją świadomie stosować... ;)- 1 0
-
2023-04-01 17:17
Nauczyciel matematyki
Mądrość z tej klasy przez okno nie wyleci
- 4 0
-
2023-04-01 17:19
Matematyczka
Proszę Pani nie rozumiem zadania ..... Pomyśl
- 4 0
-
2023-04-01 17:24
3 kłamstwa studenta: (1)
1. nauczyłem się,
2. sam to napisałem,
3. nie jestem głodny.- 17 0
-
2023-04-04 23:09
4. Zgaś światło, nic ci nie zrobię ;)
- 0 0
-
2023-04-01 17:25
( ś.p.) Dyrektor V LO w Gdańsku (1)
" jeśli kogoś złapiemy na ściąganiu na maturze- będziemy go likwidować"
" Chłop pańszczyźniany miał bardzo ciężki żywot, bo 48 godzin na dobę musiał orać ziemię własnym narządem"- 17 0
-
2023-04-01 18:39
A nie "własnym sprzętem" aby?
Czyżby mowa było o Heniu S.?
- 1 0
-
2023-04-01 17:37
P. T. (1)
U nas w szkole muzycznej nauczycielka teorii muzyki mówila 'niech żyje bezmyślność'. Cóż... Wyrośliśmy na ludzi, ale stres pozostał
- 7 2
-
2023-04-04 12:16
oj tak... i te muzyczne dyktanda :P
- 0 0
-
2023-04-01 17:39
Jeszcze w podstawówce miałam nauczycielkę polskiego , która bardzo nie lubiła dziewcząt i dla niej każda dziewczyna była krową . To były lata 70- te .
- 8 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.