• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przedziwne powiedzonka nauczycieli i wykładowców

Michał Sielski
1 kwietnia 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (398)
Wśród wykładowców Politechniki Gdańskiej nigdy nie brakowało oryginałów. Po latach studenci wspominają ich z uśmiechem na ustach. Wśród wykładowców Politechniki Gdańskiej nigdy nie brakowało oryginałów. Po latach studenci wspominają ich z uśmiechem na ustach.

- Na szóstkę umie pan Bóg, na piątkę ja, wybitni dostaną czwórkę, a reszta niech marzy o trójce - tak zaczął pierwszą lekcję z nami jeden z nauczycieli w średniej szkole. I był konsekwentny. Zebraliśmy najdziwniejsze i najśmieszniejsze powiedzonka naszych nauczycieli oraz wykładowców.



Czy twoi nauczyciele i wykładowcy mieli swoje dziwne powiedzonka i zachowania?

Nie podajemy nazwisk, a większości przypadków także imion i tytułów naukowych, by nikt nie poczuł się urażony, ale uważni czytelnicy na pewno rozpoznają niejednego asa, który wprowadzał ich w dorosłe życie w niebanalnym stylu.

Zaczęło się już w szkole średniej.

- Na szóstkę umie pan Bóg, na piątkę ja, wybitni dostaną czwórkę, a reszta niech marzy o trójce - tak zaczął pierwszą lekcję z nami jeden z nauczycieli w średniej szkole.
Najlepsze w Trójmieście
Ranking: Szkoły średnie


I był konsekwentny. Po pierwszym semestrze było 10 "pał", nikt nie miał czwórki, a mieliśmy klasę naprawdę pełną kumatych ludzi, którzy dziś świetnie radzą sobie w życiu. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że nauczyciel był także wykładowcą akademickim na Politechnice Gdańskiej i nie widział większej różnicy w programie dla pierwszego roku studiów i pierwszej klasy technikum...

Zresztą wykładowcy na uczelniach mieli kiepskie zdanie nie tylko o studentach, ale też o swoich koleżankach i kolegach. Jeden z nich mawiał do studentów Uniwersytetu Gdańskiego:

- Ten wydział ma swoją specyfikę. Decybele na korytarzach, debile w salach. Ale proszę też mieć dystans do pracowników naukowych. Znam całkiem wielu profesorów zupełnie nienadzwyczajnych i sporo doktorów debilitowanych - takie teksty pamięta się na całe życie.

Brzoza miała energię już w latach 90.



Wśród nauczycieli nie brakowało i nadal nie brakuje oryginałów. Także takich, którzy poza nauką, zajmują się też... ezoteryką?

- Miałam w LO nauczycielkę z biologii bardzo zakręconą na punkcie "kosmicznej energii". Przed każdą lekcją robiła nam wizualizację, co polegało na tym, że musieliśmy stać, zamknąć oczy i w wyobraźni tulić się do drzew lub wyobrażać sobie jakąś siłę/energię, która nas otacza i w nas wstępuje. Kto nie udawał, że traktuje to poważnie, ten miał potem problemy - wspomina Monika z Gdańska.
Byli też tacy, którzy niespecjalnie przykładali się do obowiązków. Jeden z nauczycieli w gdyńskim LO na koniec roku przyznał uczniom, że nie czytał ich prac, tylko liczył strony - im więcej stron, tym lepsza ocena.

- W naszym technikum był nauczyciel przedmiotu zawodowego, który miał genialne powiedzonko, krótkie i zwięzłe. Gdy ktoś tłumaczył się, że czegoś nie zrobił albo jest nieprzygotowany do zajęć, pan Jan odpowiadał "Kogo?", w domyśle "Kogo to obchodzi?". Dopiero po latach zrozumiałem, jakie to było złoto - śmieje się Michał, który skończył średnią szkołę w Gdańsku.

Mądrzy ludzie żyją w brudzie. I noszą skarpety



Studenci wolą nie narażać się wykładowcom. Nawet jeśli uznają, że ich zasady bywają dziwaczne. Studenci wolą nie narażać się wykładowcom. Nawet jeśli uznają, że ich zasady bywają dziwaczne.
Byli też tacy, na których wykłady chodziło się praktycznie tylko po to, by posłuchać oratorskich popisów. Bo z tematem przedmiotu miały one niewiele wspólnego.

Jeden z profesorów gdańskiego Uniwersytetu zwykł mawiać, że "mądrzy ludzie żyją w brudzie".

Najlepsze w Trójmieście
Ranking: Szkoły wyższe


- Kiedyś na egzaminie jedno z pytań brzmiało: "Wyjaśnij nieproliferację w nawiązaniu do suborganizacji quasipaństwowych zrzeszonych w Organizacji Narodów Zjednoczonych podczas Zjazdu Nadwiślańskiego". Ile my się nagłowiliśmy, o co w ogóle w tym chodzi, a potem okazało się, że takie zdarzenie nie miało miejsca, a samo pytanie jest bez sensu, bo te trudne słowa nie mają ze sobą związku. Potem czytał na głos niektóre odpowiedzi i płakał ze śmiechu - wspomina Sylwia, która studia na UG kończyła 20 lat temu.
Ten sam profesor potrafił też na koniec pierwszego roku powiedzieć, że dziś ma dobry dzień i wszyscy chłopacy o imieniu Michał dostają bez pytania piątki. Ku zdziwieniu wszystkich: od razu je wpisywał do indeksu.

Zresztą oryginalnych pomysłów na ocenianie było znacznie więcej.

- Ustny egzamin z prawa administracyjnego. Starszy profesor zadaje cztery pytania i rysuje kwadrat na kartce. Jeżeli wszystkie ściany się nie zetkną (czyli wypowiedzi są niekompletne), student oblewa - opowiada Rafał, absolwent UG.

Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni



Pomylić wykładowcę AWFiS ze studentem? Ryzykowne. Ale zapytać go o jego samego i skomentować to, czy jest ostry - to już wyższy poziomo absurdu. Pomylić wykładowcę AWFiS ze studentem? Ryzykowne. Ale zapytać go o jego samego i skomentować to, czy jest ostry - to już wyższy poziomo absurdu.
Nie zawsze jednak poczucie humoru wykładowców pokrywało się z poczuciem humoru studentów. Na wydziale Prawa i Administracji UG był jeden z profesorów, który nie cierpiał chodzenia bez skarpet. Gdy zwrócił na to uwagę jednemu ze studentów, początkowo wszyscy myśleli, że to żart.

- Najpierw skomentował to głośno, a potem wyciągnął z portfela 10 zł i kazał iść studentowi kupić skarpety. Gdy ten wrócił na wykład, już w skarpetach, wykładowca nie pochwalił go, tylko zapytał: "A gdzie reszta"? - wspomina Szymon, absolwent prawa.

Czasem jednak nawet całkiem na poważnie dochodziło do nieporozumień.

Liceum w Gdyni. Nauczyciel historii ma specyficzną formę wymowy. Opowiada o ustroju panującym w Chinach: "Za te dżinsy, w Chinach była kara śmierci". Uczniowie zapisują co słyszą: "Za Ten Jin Sy (chiński władca?!) w Chinach była kara śmierci".



Podobnie było na wykładach u jednego z matematyków na Politechnice Gdańskiej.

- Bardzo trudno było na jego wykładzie coś zrozumieć, więc wiele osób odpuszczało sobie przychodzenie. Jego to strasznie wkurzało i gdy kiedyś była naprawdę garstka osób, napisał dużymi literami na tablicy G S S? I czekał. Gdy w końcu zapytaliśmy o co chodzi, wyjaśnił, że to oczywisty skrót: "Gdzie Są Studenci?" Gdy raz się spóźnił, napisaliśmy na tablicy "G J H?". Nie było chętnego, który by wyjaśnił mu, że to "Gdzie jest Henio?". Gdy w końcu się znalazł, jakoś się z tego nie śmiał... - wspomina Piotr, który 30 lat temu ukończył PG.
Wykładowcy nabierali studentów także przed zajęciami. Tak wspomina to jeden z pracowników gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu.

- Początek października, stoimy przed wejściem do sali, bo jeszcze odbywają się inne zajęcia. Byłem wtedy młodym doktorem. Podchodzi do mnie chłopak i pyta: "Znasz tego XY", wymieniając moje nazwisko. Uśmiechnąłem się i odpowiadam, że coś tam słyszałem. Od razu podeszło kilka osób i zaczyna się dopytywanie: czy oblewa, czy ciężko, czy trzeba przychodzić na wszystkie wykłady? Opowiadam więc, że jak ktoś sobie nagrabi, to już po nim, że gość w porządku, ale trzeba uważać i generalnie przepuszcza, ale czasem nie odpuszcza. Trochę się nasłuchałem, że pewnie stary ramol i się czepia, a sam 100 lat temu sport uprawiał i grał piłką z krowiego pęcherza. No więc pośmialiśmy się, wchodzimy do sali, oni do ławek, ja staję przed nimi i zaczynam się przedstawiać. Miny tych chłopaków zostaną w mojej pamięci do końca życia. Zresztą znajomości też, bo okazali się świetnymi studentami, a z częścią z nich do dziś mam kontakt - opowiada wykładowca AWFiS w Gdańsku.

Opinie (398) ponad 20 zablokowanych

  • Ja znam nauczycieli co w świadectwie

    Wpisywali inne wyższe oceny ...mogę już o tym pisać bo 1z nich nie żyje.... I nie było to dawno.

    Takie cuda na ostatnim świadectwie nie są odosobnionym przypadkiem.

    • 4 0

  • Dwie proste rownolegle przecinaja sie w nieskonczonosci

    Uwielbiam ta teze P. Strzalkowska

    • 3 2

  • (9)

    Nie wiem co jest w tym wszystkim zabawnego. Przez takich nauczycieli wielu ludzi miało okropny czas w szkole i spaczone podejście do rzeczywistości. Nigdzie nie straciłem tyle poczucia własnej wartości jak w liceum i na studiach, gdzie nauczyciel zamiast mnie uczyć, bo taka jest jego robota to robił ze mnie pośmiewisko, że czegoś nie potrafię.

    • 41 14

    • Nic nie jest zabawnego. (3)

      Wielu miało podcięte skrzydła, było niszczonych.
      Wielu pseudonauczycieli nigdy mnie powinno być dopuszczony do tej pracy, albo być surowo karani.

      • 19 4

      • (2)

        No trochę racja. Taki zawodnik kończy jakąś filologię, historię czy inną geografię, bo to jego hobby. I gdzie wówczas szuka pracy po takich studiach? Albo w budżetówce typu muzea albo zostaje nauczycielem. Tylko nauczycielem może być kiepskim, bo nie potrafi komunikować się z drugim człowiekiem, nie ma empatii albo ma kompleks, że branża, w którą zainwestował swój czas jest słabo opłacana i całą swoją gorycz spuszcza na ucznia. Patrząc na swoje szkoły z perspektywy dorosłego już człowieka to stwierdzam na luzie, że 2/3 tych osób nie powinno w ogóle mieć pracy polegającej na jakimkolwiek kontakcie z ludźmi, a co dopiero być nauczycielem.

        • 4 0

        • Tak jest i tak było. Bo rodzice wysłali dziecko na studia i nobilitacja dla rodziny. (1)

          Tylko że studia ledwo zdane i żadnej umiejętności samodzielnego i twórczego myślenia. I co wtedy? Do szkoły bo tam tylko potrzebowali do pracy. Dzisiaj dobrze płacą w szkole, dużo wolnego i trzymają się tej pracy- pozapisywali się do ZNP i dają się indoktrynować lewicy nie umiejąc samodzielnie myśleć. Pomijając tych którzy pracują z pasji do dzieci i szkoły to reszta nie nadaje się do tej pracy. Niestety zbieramy teraz tego owoce, bo kiedyś do tego zawodu przychodzili mierni ludzie- pamiętajmy że jeszcze niedawno w liceum mogły uczyć osoby które ukończyły tylko liceum! A później byle jakie studia aby móc zostać w szkole.

          • 0 0

          • Dobrze płacą w szkole? Za trzykrotność tego wynagrodzenia nikt by mnie nie zaciągnął do szkoły na nauczyciela. Masz jakiś fetysz na punkcie nauczycielstwa... I właśnie dlatego za żadne pieniądze nie warto się spierać z dzieciorobami...

            • 0 0

    • Ale też wielu, dzięki tym nauczycielom zawdzięcza wiele i pamięta! (1)

      Natomiast tacy nauczyciele beż charyzmy, bez " jaj", takie miekiszony o ich raczej nie chcemy pamiętać!

      • 9 4

      • Chyba mówimy o dwóch różnych rzeczywistościach

        Człowiek z charyzmą i człowiek kiepski merytorycznie, toksyczny, agesywny - nie mają ze sobą nic wspólnego.

        • 1 0

    • Też pamiętam takiego nauczyciela, (1)

      który uwziął się na chłopaka z mojej klasy, bo był taki nieśmiały, że jak miał się wypowiedzieć, to trochę się zacinał i jąkał, mimo że odpowiadał poprawnie i na temat. Ten pan (od geografii, w technikum) za każdym razem wyśmiewał jego wypowiedzi. Ja za którymś razem wstałam i skomentowałam, że mógłby sobie darować te kpinki, bo chłopak odpowiada dobrze, tylko się krępuje przy tym. No i się zaczęło - pan zawziął się na mnie. Ja się nie dawałam, skończyło się na tym, że miałam u niego czwórkę (wcześniej miałam piątkę - najwyższą wtedy ocenę), mimo że wszystko co trzeba było, umiałam. Poradziłam sobie z tym biorąc geografię jako przedmiot dodatkowy na maturze. Tam już nic nie mógł zrobić, bo pisemny nie on sprawdzał, a na ustnym była komisja i też nie dał rady obniżyć.

      • 7 0

      • Szacun.

        • 0 0

    • Na studiach miał Ciebie uczyć? No k.... zabawny jesteś.

      • 0 0

  • "Jeśli nie chcesz z Heniem zwady, musisz chodzić na wykłady" (3)

    Hasło długie lata wisiało w holu ETI.

    Informacja z wykładu średnio się w życiu przydała, ale katorżniczy trening w opanowania materiału na czas i miejsce bardzo przydał się w następnych latach i w życiu zawodowym.

    Nie było łatwym nadążyć za potokiem dowodu wylewającego się na zmieniane tablice a następnie opanować materiał w stopniu pozwalającym na otrzymanie "trzy z kropką" i zaszczytnego tytułu "studenta-wyrobnika".

    Wykładowca w amoku intelektualnym czasami tracił kontakt z rzeczywistością, co skutkowało zabawnymi sytuacjami typu wyciągnięcie kalesonów zamiast poprawienia opadających spodni czy dramatyczny upadek z katedry, na której krawędzi balansował na stopach, nie przerywając wypowiedzi i gestykulacji...

    Gdyby wtedy człowiek wiedział, że to w zasadzie proste sprawy i z jak ciekawymi ludźmi miał do czynienia!

    • 21 1

    • Henio

      Mój mąż właśnie wyciągnął stary indeks i znalazł 3 z kropką :-D Podobno od 3 z kropką gorsza była 3 z piłką. Analiza matematyczna i matematyka dyskretna.

      • 4 0

    • moze i ciekawy ale jako nauczyciel akademicki fatalny (1)

      Zwłaszcza że tak jak piszesz, jego przedmiot w takim zakresie (i w taki sposób prowadzony) nie przydał się zbytnio wielu absowlewntom. Za opowiadanie anegdot i wymyślanie niezapomnianych powiedzeń dałbym mu medal ale generalnie ludzie na I roku studiów patrzyli na niego jak na wariata a chyba nie o to w tym chodzi.

      • 5 1

      • problem jest w tym, że poziom "materiału do obróbki" dalece odbiegał od wymagań dziedziny

        Poza paroma hobbystami, niewielu było w stanie nadążyć. Do tego trauma ludzi, którzy wcześniej nie mieli do czynienia z praktyczną elektroniką.

        Pomyłką jest brak separacji kierunków naukowych i inżynierskich. Również model 3+2 się nie sprawdza. Wiele krajów eksperymentuje z 2+3+2. Skutkuje, niestety, "szczęśliwe" dzieciństwo pozbawione presji i wyzwań. Ale również zainteresowań. Ale to nas nie dotyczy, bo świat mocno uciekł do przodu i nawet uczelniane kręgi nie mają z nim kontaktu.

        Półtorej do dwóch semestrów kilku(nastu) działów matematyki wyższej w żaden sposób nie mogło dać przygotowania dla komunikacji z następnymi, już specjalizowanymi kierunkami kształcenia, gdzie trzeba było "heniową" wiedzę utylizować. Poza tym, i tak wydusiła to komputeryzacja. Tylko że trzeba ją świadomie stosować... ;)

        • 1 0

  • Nauczyciel matematyki

    Mądrość z tej klasy przez okno nie wyleci

    • 4 0

  • Matematyczka

    Proszę Pani nie rozumiem zadania ..... Pomyśl

    • 4 0

  • 3 kłamstwa studenta: (1)

    1. nauczyłem się,
    2. sam to napisałem,
    3. nie jestem głodny.

    • 17 0

    • 4. Zgaś światło, nic ci nie zrobię ;)

      • 0 0

  • ( ś.p.) Dyrektor V LO w Gdańsku (1)

    " jeśli kogoś złapiemy na ściąganiu na maturze- będziemy go likwidować"
    " Chłop pańszczyźniany miał bardzo ciężki żywot, bo 48 godzin na dobę musiał orać ziemię własnym narządem"

    • 17 0

    • A nie "własnym sprzętem" aby?

      Czyżby mowa było o Heniu S.?

      • 1 0

  • P. T. (1)

    U nas w szkole muzycznej nauczycielka teorii muzyki mówila 'niech żyje bezmyślność'. Cóż... Wyrośliśmy na ludzi, ale stres pozostał

    • 7 2

    • oj tak... i te muzyczne dyktanda :P

      • 0 0

  • Jeszcze w podstawówce miałam nauczycielkę polskiego , która bardzo nie lubiła dziewcząt i dla niej każda dziewczyna była krową . To były lata 70- te .

    • 8 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane