- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (263 opinie)
- 2 Dlaczego szpetne kioski nie znikają z ulic? (188 opinii)
- 3 Niepełnosprawny: zostałem na lotnisku (318 opinii)
- 4 Coraz więcej psów na plaży. To problem? (911 opinii)
- 5 Gdańsk i andrzejrysuje uczą kultury (173 opinie)
- 6 50 lat pracuje w jednym zakładzie (257 opinii)
Przepychanki podczas demontażu ogródka nad Motławą
Przepychanki podczas demontażu nielegalnego, zdaniem urzędników, ogródka na Rybackim Pobrzeżu w Gdańsku.
Pracownicy GZDiZ-u wraz z ochroną oraz strażą miejską pojawili się w środę rano, by zdemontować niewielki ogródek na Rybackim Pobrzeżu w Gdańsku, należący do restauracji Billy's. Zdaniem urzędników powstał on bez pozwolenia. Zdaniem właścicielki procedura administracyjna nie została zakończona. W trakcie interwencji doszło do przepychanek z pracownikami restauracji, jeden z funkcjonariuszy SM użył gazu. O interwencji poinformowała jako pierwsza Gazeta Wyborcza.
- Właściciel już w kwietniu otrzymał odmowę wydania uzgodnienia na lokalizację ogródka wraz z uzasadnieniem - informuje Magdalena Kiljan, rzecznik Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni. - Prawo do stworzenia ogródka w tej lokalizacji nie zostało wydane, bowiem wcześniej ten teren został uzgodniony, jako miejsce na stoiska dla plastyków.
Właścicielka zaskarżyła odmowę dwukrotnie: 18 kwietnia i 24 czerwca. Jako podstawę do skargi wskazywała przekroczenie przez GZDiZ terminu wydania odmowy. W międzyczasie ogródek o powierzchni ok. 45 m kw. zaczął funkcjonować.
16 lipca, dzień przed interwencją, urzędnik GZDiZ rozwiesił na elementach ogródka wezwanie do ich niezwłocznego usunięcia ogródka, w oparciu o art. 343 par. 2 kodeksu cywilnego.
Art. 343 § 2 KC Posiadacz nieruchomości może niezwłocznie po samowolnym naruszeniu posiadania przywrócić własnym działaniem stan poprzedni; nie wolno mu jednak stosować przy tym przemocy względem osób. Posiadacz rzeczy ruchomej, jeżeli grozi mu niebezpieczeństwo niepowetowanej szkody, może natychmiast po samowolnym pozbawieniu go posiadania zastosować niezbędną samopomoc w celu przywrócenia stanu poprzedniego.
Elementy ogródka nie zostały jednak usunięte.
Następnego dnia pracownicy Gdańskiego ZDiZ, w asyście ochrony, straży miejskiej oraz zewnętrznej firmy, która miała rozebrać ogródek, zjawili się na miejscu, by dokonać demontażu.
To wywołało sprzeciw pracowników restauracji.
- Odwołując się od decyzji oczekiwałam, że sprawą zajmie się sąd i to on zadecyduje, czy ten ogródek może działać czy nie. Gdyby sąd nakazał rozbiórkę, to sama bym go zdemontowała - opowiada pani Elwira.
To, co najbardziej ją bulwersuje, to sposób, w jaki przebiegała interwencja służb miejskich.
- Zjawili się urzędnicy, którzy zaczęli demontaż ogródka, nie przedstawiając żadnej decyzji administracyjnej. Potem zaatakowani zostali moi pracownicy. Gdy w pewnym momencie powiedziałam, że sami zdemontujemy ogródek, usłyszałam, że "teraz to już za późno". A ja się pytam, jakim prawem zabrali moją własność, bez przedstawienia jakichkolwiek dokumentów?
Podczas interwencji doszło do przepychanek między funkcjonariuszami straży miejskiej i pracownikami restauracji. W pewnym momencie strażnik użył gazu pieprzowego wobec jednego z pracowników Billy's.
Tak tę sytuację przedstawia Wojciech Siółkowski, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku.
- Gdy trwał demontaż elementów ogródka, z restauracji wyszła grupa pracowników. Pod adresem urzędników i strażników padły obelżywe słowa oraz wyzwiska. Pracownicy lokalu siłą próbowali uniemożliwić urzędnikom przeprowadzenie czynności. Menadżer lokalu podjął próbę przedarcia się do jednego z urzędników. Strażnika, który stał mu na drodze, odepchnął całym ciałem, a następnie obiema rękami uderzył w klatkę piersiową. W tym momencie pozostali strażnicy użyli wobec napastnika środka przymusu bezpośredniego w postaci chwytów obezwładniających. Menadżerowi lokalu ruszył na pomoc inny pracownik restauracji. Mężczyzna napierał na jednego ze strażników, po czym odepchnął go. Strażnik ostrzegł napastnika, że użyje środka przymusu bezpośredniego w postaci gazu, jednak mężczyzna nie przerwał ataku. Wtedy strażnik użył gazu pieprzowego.
Ostatecznie wszystkie elementy ogródka: podest, krzesła, stoły, parasole, kwiaty w donicach i ogrzewnice zostały zapakowane na samochód i wywiezione. Właścicielka wycenia, że te rzeczy są warte ok. 40 tys. zł. Obecnie znajdują się one w magazynie referatu handlu Urzędu Miejskiego w Gdańsku, gdzie czekają na odbiór, po opłaceniu kosztów interwencji urzędniczej.
- Całe zajście zostanie zgłoszone do prokuratury - zapowiada właścicielka Billy's.
Opinie (1250) ponad 100 zablokowanych
-
2019-07-20 08:05
Odbiór po opłaceniu kosztów interwencji...
Szok, jak można być bezczelnym. Najpierw nielegalnie rozebrać i zabrać komuś własność (wprost wbrew treści przepisu, na który się powołują...) a potem żądać jeszcze zapłaty. Tacy są właśnie urzędnicy z UM Gdańsk. Tylko pytanie: czemu nikt nie wezwał Policji żeby rozpędzić tych złodziei ze Straży? Przecież dokonali oni kradzieży...
- 7 11
-
2019-07-20 08:12
nie widzę na fotce wyjścia z lokalu na "ogródek" . (1)
zatem ten ogródek nie został całkowicie zlikwidowany tylko pomniejszony .Jeśli to prawda to zmienia ogląd sprawy na korzyść urzędników. Poza tym i bez tego mają rację .Nie stawia się ogródka jak nie ma pozytywnej decyzji.
- 6 6
-
2019-07-20 08:33
Racja
- 1 3
-
2019-07-20 08:14
Pokolenie gimbusów
Nie jest nauczone że stawianie oporu służbom porządkowych wiąże się zawsze z konsekwencjami. Mamusia i tatuś naczyli gimbusow pyskować i stawiać na swoim ale z Policją czy SM to nie przejdzie!!!
- 10 5
-
2019-07-20 08:31
Uciekaj Krystian!!!
Hahahahahahahahahahahahahahaha- 6 2
-
2019-07-20 08:32
Gazeta Wyborcza ....mam odruch wymiotny
- 9 3
-
2019-07-20 08:35
Nie masz zgody to nie powinno być tam tego ogrodka
Prawda jest taka, że sąd nie musi wydać nakazu rozebranua ogródka skoro nawet nie było na niego zgody.. Elwirka myśli z grubasem że mogą wszystko..
- 11 5
-
2019-07-20 08:36
Znowu skuteczna interwencja straży miejskiej. 4 jednego chłopka powalić nie mogli.
- 4 0
-
2019-07-20 08:46
stop samowoli
ogródki są ok wszędzie na świecie tak jest i jak się komuś nie podoba może chodzić innymi ulicami ale musi być na to zgoda. Zgody nie było wiec jaki problem. Ta restauracja zresztą nie ma zbyt dobrej opinii u mnie. od trzech lat tam nie chodzę z powodu chamskiej obsługi kelnerskiej, może sie to zmieniło ale nie zamierzam sprawdzać. A państwo restauratorzy co niektórzy uważają się za pępek świata. Ludziom płacą grosze zatrudniają na dziwne etaty lub na czarrno, oczekują pracy po kilkanascie godz dziennie i reasumując mają ludzi za nic
- 9 6
-
2019-07-20 08:46
o co poszło?
- 0 0
-
2019-07-20 08:52
Menadzer....
Śmiech na sali. Wieaniak. Jako osoba pracująca z ludźmi powinien umieć rozwiązywax sytuację zawsze tak aby było dobrze :) ciezcy goście też są ciśnieci. Beka z typa.
- 9 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.