• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przeszłość przyczyną tragedii rodzinnej w Hiszpanii?

Marzena Klimowicz-Sikorska
5 stycznia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Łukasz i Anna uchodzili za kochającą się parę. Małżeństwem byli nieco ponad 10 lat. Łukasz i Anna uchodzili za kochającą się parę. Małżeństwem byli nieco ponad 10 lat.

Kochająca się rodzina, idealna para, dobrzy chrześcijanie - tak wspominani są Łukasz, Anna i Maja, którzy zginęli kilka dni temu w Hiszpanii. Czy za ich śmiercią stoi choroba mężczyzny sprzed kilkunastu lat? W 1999 r. był on leczony psychiatrycznie po próbie zamordowania matki i siostry.



Torrevieja to malownicze miasto w prowincji Alicante, na odwiedzanym chętnie przez turystów wybrzeżu Costa Blanca. Kilka miesięcy temu młode małżeństwo z Gdyni - Łukasz, Anna i ich 9-miesięczna córeczka Maja, wynajęli tam mieszkanie. Chcieli wyjechać na pół roku, by odpocząć od życia w Trójmieście. Miejsce było idealną alternatywą dla mroźnej, polskiej zimy. Do tego niemal w zasięgu ręki, bo zaledwie 30 km dalej, w miejscowości Orihuela mieszkała mama Łukasza. Wszystko starannie zaplanowali, łącznie z wynajęciem na czas wyjazdu niewielkiego mieszkania, które mieli w Gdyni.

Zaginięcie i tragedia

Pierwsze tygodnie układały się idealnie. Maja doskonale zaadaptowała się do łagodnej hiszpańskiej jesieni, Ania chętnie dzieliła się na Facebooku informacjami o życiu w Hiszpanii. Do momentu, gdy przed Sylwestrem po polskim internecie zaczęła krążyć informacja, że od kilku dni z małżeństwem nie ma kontaktu. Ich zdjęcia pojawiły się na stronie portalu zaginieni.pl, prowadzonym przez poszukującą zaginionych osób Fundację Itaka.

W Torrevieja, na wybrzeżu Costa Blanca w Hiszpanii, Łukasz i Anna chcieli odpocząć z dala od zgiełku Trójmiasta. W Torrevieja, na wybrzeżu Costa Blanca w Hiszpanii, Łukasz i Anna chcieli odpocząć z dala od zgiełku Trójmiasta.
Niepewność co do losu rodziny bardzo szybko zmieniła się w straszną prawdę, gdy internetowe wydanie dużej hiszpańskiej gazety El Pais podało informację, że w mieszkaniu znaleziono zwłoki całej trójki.

Autorzy relacji, Joaquín Ferrandis i Juana Viúdez napisali, że "zwłoki nosiły ślady przemocy, a śledczy podejrzewają, że mężczyzna, którego ciało znaleziono powieszone, przed samobójczą śmiercią udusił swoją żonę i dziecko". Z artykułu wynikało też, że "śmierć kobiety i dziecka można zakwalifikować jako konsekwencję przemocy w rodzinie". Artykuł miał nadtytuł "Męska przemoc", a tuż pod informacją o śmierci Polaków zamieszczono statystyki na ten temat.

Na ile ta relacja jest wiarygodna? Trudno powiedzieć, ale w artykule znalazła się też informacja, że zwłoki znalazła matka Anny, która w rzeczywistości w tym czasie przebywała w Polsce. Na miejscu była jednak matka Łukasza, a zwłoki znalazła policja.

Idealne małżeństwo

Nic nie wskazywało na to, że taka tragedia może dotknąć rodzinę. Ania i Łukasz znali się od kilkunastu lat. Małżeństwem byli od dziesięciu. Uchodzili za kochającą się parę. Byli wierzącymi chrześcijanami, wspólnie aktywnie uczestniczyli w życiu wspólnoty gdyńskich baptystów. Razem też współorganizowali festiwal SLOT Pomorze, który zrzesza m.in. społeczność polskich baptystów.

- Znałam Łukasza i Anię od około siedmiu lat. Byli zakochanym w sobie małżeństwem, które bardzo cieszyło się z dziecka, na które długo czekali - mówi prosząca o anonimowość znajoma Łukasza i Ani. - Oboje byli pogodni, bardzo otwarci na ludzi i świat, do tego bardzo aktywni - organizowali wydarzenia różnego typu, jak MajRejs czy SLOT Pomorze. W zachowaniu Łukasza nigdy nie zauważyłam niczego, co mogłoby mnie zaniepokoić. Nigdy nie widziałam ich kłócących się z sobą, obrażonych na siebie lub odnoszących się do siebie źle.
Tak samo zapamiętał ich pastor Kościoła Chrześcijan Baptystów, z którym mieli stały kontakt.

- Poznałem Łukasza i Anię kilkanaście lat temu, wiele rzeczy robiliśmy razem, mamy wspólnych znajomych. Znam też bardzo dobrze ich rodziny - mówi Zbigniew Niemasik, pastor Kościoła Chrześcijan Baptystów w Gdyni. - Nigdy nie było żadnych niepokojących sygnałów, które mogłyby zwiastować tragedię. Nie wiem, czy wierzyć w doniesienia hiszpańskich mediów, zwłaszcza, że nie mamy żadnych informacji potwierdzonych przez hiszpańską policję. Jestem zszokowany tą sytuacją i nie potrafię jej zrozumieć. Wszyscy we wspólnocie cierpimy przez to wydarzenie.
Bóg na pierwszym miejscu

Łukasz miał 35 lat. W młodości studiował w Ewangelikalnej Wyższej Szkole Teologicznej we Wrocławiu, funkcjonującej wcześniej pod nazwą Biblijne Seminarium Teologiczne. To niepubliczna szkoła wyższa prowadzona przez związek wyznaniowy Unia Ewangelikalna w Rzeczpospolitej Polskiej. Studiów nie ukończył, a ambicje kaznodziejskie spełniał w Kościele Chrześcijan Baptystów w Gdyni, gdzie przez jakiś czas prowadził wykłady i kazania. Nie aspirował jednak do roli pastora. Zawodowo zajmował się projektowaniem stron internetowych.

Ania miała 31 lat. Na co dzień pracowała jako księgowa, a w wolnych chwilach śpiewała w kościelnym chórze. Podobnie jak Łukasz, bardzo angażowała się w życie wspólnoty religijnej.

Ania i Łukasz współorganizowali rodzinny festiwal SLOT Pomorze w Parku w Kolibkach. Uczestniczyli w nim nie tylko baptyści. Ania i Łukasz współorganizowali rodzinny festiwal SLOT Pomorze w Parku w Kolibkach. Uczestniczyli w nim nie tylko baptyści.

Tuż przed wyjazdem do Hiszpanii Łukasz wziął udział w warsztatach prowadzonych przez swojego znajomego - Michała Gucia, wiceprezydenta Gdyni.

- Łukasz i Ania to była bardzo fajna para. To byli ludzie z niezwykle ciepłą, dobrą energią, działający aktywnie. Wzbudzający dobre emocje. Aż chciałoby się powiedzieć - para wzorcowa - mówi Michał Guć. - Poznaliśmy się przez szkołę rodzenia mojej żony, gdzie chodzili przed narodzinami Mai. Dzień przed ich wyjazdem do Hiszpanii poprosiłem Łukasza, żebyśmy wspólnie poprowadzili warsztaty o ojcostwie. Szukałem świeżo upieczonego ojca i Łukasz wydawał mi się doskonałym kandydatem do tej roli. Warsztaty poszły świetnie.
Odpoczynek w Hiszpanii

Ania i Łukasz planowali spędzić w Hiszpanii pół roku.

- Łukasz i Ania mówili, że trafiła im się jakaś okazja, żeby wyjechać na pół roku do Hiszpanii, nie do pracy, ale po to, żeby odpocząć - dodaje pastor. - To była bardzo aktywna i kochająca się rodzina. Cały czas próbuję zrozumieć, co się stało. Czekam jednak na oficjalną wersję hiszpańskiej policji.
Sama para również w mediach społecznościowych sprawiała wrażenie kochającej się i troskliwej. Świadczy o tym choćby ostatni post na Facebooku Anny, zamieszczony 17 grudnia.

"Odkąd jest z nami Maja, ludzie mnie pytają jak on sobie radzi. Hmm.. robi wszystko to co ja czyli ubiera, przewija, karmi, tuli, całuje, bawi się i mówi 'nie wolno', czyta książeczki, usypia... a w nocy to on wstaje do Majki i ją karmi. Bez niego ja bym sobie nie poradziła. Kochany mężu życzę Ci, żebyś się nie zmieniał i podejmował dobre decyzje w życiu. Kocham Cię."

Cztery dni później rodzina zgłosiła zaginięcie małżeństwa. Ciała znaleziono przed Sylwestrem.

- Wersja, że to Łukasz mógłby zabić Anię, Maję, a potem popełnić samobójstwo była dla mnie szokiem - dodaje znajoma pary. - Choć nie mogę jej wykluczyć, bo choroba nie wybiera i może rzeczywiście wcześniej się leczył - wciąż ciężko mi w nią uwierzyć.
Co się stało w 1999 roku?

Wszystkie zapytane przez nas osoby, które znały Łukasza, zaprzeczają, by chorował lub leczył się psychiatrycznie. Mimo to ustaliliśmy, że 17 lat temu próbował on pozbawić życia matkę i siostrę. Wtedy też, bezpośrednio po tym zdarzeniu, miał trafić na leczenie do szpitala psychiatrycznego.

Prokuratura wypowiada się na ten temat bardzo ostrożnie.

- Nie wiemy, czy zwłoki, które ujawniły władze hiszpańskie, to zwłoki tego samego Łukasza N., wobec którego w 1999 r. Prokuratura Rejonowa w Gdyni prowadziła postępowanie dotyczące usiłowania zabójstwa dwóch członków rodziny - mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Wiemy na pewno, że osoba, której zaginięcie zgłoszono, czyli Łukasz N. wraz z członkami rodziny, jest tą samą osobą, w stosunku do której było to postępowanie prowadzone. Zostało ono zakończone w październiku 1999 r. skierowaniem do sądu wniosku o umorzenie postępowania i umieszczenie podejrzanego w zakładzie leczniczym. W toku postępowania prokuratura uzyskała opinię, że w chwili czynu podejrzany był niepoczytalny. Sąd uwzględnił ten wniosek.
Ile czasu Łukasz spędził w szpitalu i czy jego żona miała świadomość, z jakimi problemami zmagał się w młodości mąż, tego być może nie dowiemy się nigdy.

Rodzina nie chce komentować tej sprawy. Siostra Łukasza powiedziała nam jednak, że to, co piszą gazety na temat tragedii z Torrevieja jest nieprawdą.

Opinie (815) ponad 10 zablokowanych

  • nigdy nie wiesz na jakiego czuba trafisz (1)

    • 18 4

    • I weź się w kimś nowym zakochaj. Trochę strach.

      • 15 1

  • (5)

    cała historia się kupy nie trzyma może ktoś to wreszcie rozpisze co było z ta ITAKĄ i czemu gwiazdkę spędzili z rodziną a organizację szukające nic na ten temat nie wiedziały

    • 17 4

    • NIE SPEDZILI WIGILII Z RODZINĄ!!!! (3)

      Juz byli poszukiwani wtedy!
      Możecie to w końcu ogarnąć?!

      • 11 5

      • Ale jego matka twierdzi, że widziała ich 24 grudnia (2)

        • 14 6

        • (1)

          Pytałeś jej czy powtarzasz za dziennikarzami?

          • 7 9

          • Wku.. mnie takie pyszałkowate osoby, jak ty.

            Najpierw wszystkich prosicie o pomoc w szukaniu i wtedy każdy jest ok. Później chcecie przykryć kupę liśćmi i wtedy nikt nie ma prawa sie wtrącać. A gdy dziennikarka chce wyjaśnić sprawę na forum - wszyscy z rodziny odmawiają jej odpowiedzi, po czym taka kreatura jak ty - wpada tu i rzuca się do innycyh mówiąc: a skąd wiesz??? Pytałeś??

            Szczyt hipokryzji i choroby umysłowej.

            • 27 5

    • Wyborcza dzisiaj

      "Od 21 grudnia rodzina nie miała z nimi kontaktu. 24 grudnia nie pojawili się na Wigilii u matki Łukasza, z którą wcześniej się umawiali. Kobieta jeszcze tego samego dnia kilka minut po północy zgłosiła ich zaginięcie na komisariacie policji w Torrevieja.

      Policjanci nie chcieli bez nakazu wchodzić do mieszkania wynajmowanego przez rodzinę N., mimo że właścicielka mieszkania wyraziła na to zgodę. Sądowy nakaz rewizji funkcjonariusze dostali dopiero 31 grudnia i wtedy weszli do środka."

      • 7 0

  • (1)

    Taki gosc powinien byc pod stala opieka psychiatry do konca zycia i do konca zycia brac leki, nawet gdy objawy cofaja sie. To tak, jak ze schizolami - sa okresy gdy sa normalni, wiec co poniektorzy odstawiaja leki. I wtedy zaczyna sie taniec pingwina .... choroba wraca, czasami podwojnie, potrojnie !
    Psychol to leczenie doo konca zycia -leki to taki rodzaj chemicznego kaftana bezpieczenstwa. Trzeba kontrolowac dozowanie, efekty uboczne .... ale to nie wszystko. Towarzyszyc ma temu psychoterapia i to u lekarza z duza wiedza i z duzym doswiadczeniem. A o takiego trudno czasami ...
    Sam znam w okolicy takiego psychiatre, o ktorym mowia, ze ma wiekszego swira od swoich pacjentow, sadzac z jego min, zachowania, wywracania oczami, wybiegania z gabinetu i trzaskania drzwiami jest to mozliwe ... Choroba psychiczna jest straszna, wiec ci, co wiedzieli,a nie przeciwstawili sie ozenkowi faceta i co gorsza jego prokreacji - maja teraz krew na rekach. Dobranoc !

    • 28 5

    • 19-latek chciał zabić matkę i siostrę.

      Jak to możliwe, że taki człowiek nie był pod stałym nadzorem? Inteligencja nie wyklucza choroby psychicznej, a takie wydarzenie powinno na całym jego życiu skutkować ostrym nadzorem ze strony lekarzy i rodziny.

      • 22 1

  • Wpis (1)

    Przeczytajcie dokładnie wpis Anny..."...wszyscy mnie pytają jak on sobie radzi....nie zmieniaj się i podejmuj słuszne decyzje...." Chyba bliscy i znajomi wiedzieli ze coś jest nie do końca z nim ok

    • 39 7

    • Chyba ludzie, którzy pisali, że Ania wierzyła, że jej miłość uleczy go i ochroni ich mają rację.

      • 18 3

  • porąb i tyle

    Jesli zrobił to on to kolejne potwierdzenie tego,ze bog nie jest lekarstwem na wszelakie zło. Debil po prostu udawał a tak naprawde był ukrytym psychopata. Jesli to zrobił to juz nawet debil to jakies słodziutkie słowo, bo jesli ? to on jest zwykłym śmieciem. Psycha ludzka nie zna granic.

    • 6 16

  • Post z FB (5)

    Czytając dokładnie post Ani z 17 grudnia tak mi jakoś do głowy przyszło : pisała , ze be niego nie poradziłaby sobie, ze go kocha i żeby podjął dobra decyzję....może gościu chciał popełnić samobójstwo ale skoro bez niego nie dałaby rady, ufała mu i jego decyzjom to w swoim chorym umyśle uznał ze takie rozwiazanie będzie lepsze niż odchodzić samemu ?

    • 12 10

    • (3)

      Myślę, że te ciała zawinięte w koce świadczą o tym, że w pierwszym odruchu chciał siebie ratować i pozbyć się dowodów zbrodni.

      • 10 5

      • (2)

        Myślę, że tutaj jednak są trzy ofiary, mimo że na pierwszy rzut oka jest morderca i jego dwie ofiary. To, że żona i córeczka były owinięte kocami może oznaczać,że Łukasza N. otrzeźwiło, że po morderstwie zdał sobie sprawę co zrobił i 'otulił' Je tymi kocami, a sam się powiesił, wiedział, że nie ma już życia i że zabił dwie najbliższe mu osoby. Musiało mu coś odbić, mówiąc najprościej, to samo coś, co mu odbiło gdy próbował podciąć gardła mamy i siostry.
        Ale mimo wszystko on tutaj też jest ofiarą, swojej choroby psychicznej, starał się od tego uciec, chciał żyć normalnie, skoro założył rodzinę i wiele lat dbał o swoją żonę. Niestety odezwało się w nim to, czego pewnie sam nie chciał. Wątpię, żeby świadomie to zrobił. On też jest ofiarą.

        • 28 4

        • "Musialo mu cos odbic" (1)

          "Zaburzenia transowe i opętaniowe". Od 1994 roku na liscie chorob psychicznych. Poczytaj na ten temat

          • 8 1

          • Ale przecież

            On o tym właśnie w swoim poście pisał. .

            • 0 3

    • albo to nie ona pisała

      Tylko on

      • 7 3

  • i wszystkie piękne słowa wcielił w życie ...

    • 3 3

  • Apeluję do psychiatrów o komentarz.

    Sorry, ale to wielka tragedia, najprawdopodobniej spowodowana przez chorobę psychiczną. Czy można było temu zapobiec? kto zawinił? Kto popełnił błąd? Może ten człowiek powinien od 99 roku przebywać w zakładzie zamkniętym?

    • 16 7

  • kto się wybiera na pogrzeb łapka w górę

    • 4 28

  • wyborcza pil (2)

    Rodzina N. wyjechała do Hiszpanii w połowie października, żeby odpocząć. Do Polski Łukasz, Anna i Maja mieli wrócić w kwietniu. Od 21 grudnia rodzina nie miała z nimi kontaktu. 24 grudnia nie pojawili się na Wigilii u matki Łukasza, z którą wcześniej się umawiali. Kobieta jeszcze tego samego dnia kilka minut po północy zgłosiła ich zaginięcie na komisariacie policji w Torrevieja.

    Policjanci nie chcieli bez nakazu wchodzić do mieszkania wynajmowanego przez rodzinę N., mimo że właścicielka mieszkania wyraziła na to zgodę. Sądowy nakaz rewizji funkcjonariusze dostali dopiero 31 grudnia i wtedy weszli do środka.

    O pomoc w poszukiwaniach bliscy Anny i Łukasza zwrócili się również do fundacji ITAKA.

    • 28 1

    • Proszę , nawet g*wniana wyborcza bardziej sie przyłożyła. Można?

      A nie zdjęcia z folderu wakacyjnego.

      • 15 3

    • Skoro właścicielka mieszkania pozwoliła wejść do mieszkania policji albo matce to czemu sama nie weszła albo nie dała komuś klucza? Chyba miała zapasowy klucz?

      • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane