- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (439 opinii)
- 2 Karne kupony za niewłaściwe parkowanie (143 opinie)
- 3 "Bilet miejski" bez zniżek dla seniorów (175 opinii)
- 4 Tak wybuchł pożar w Nowym Porcie (273 opinie)
- 5 Wznowili drogi remont po pół roku przerwy (60 opinii)
- 6 Piłeś? Nie włamuj się do auta (56 opinii)
Przeszłość przyczyną tragedii rodzinnej w Hiszpanii?
Kochająca się rodzina, idealna para, dobrzy chrześcijanie - tak wspominani są Łukasz, Anna i Maja, którzy zginęli kilka dni temu w Hiszpanii. Czy za ich śmiercią stoi choroba mężczyzny sprzed kilkunastu lat? W 1999 r. był on leczony psychiatrycznie po próbie zamordowania matki i siostry.
Torrevieja to malownicze miasto w prowincji Alicante, na odwiedzanym chętnie przez turystów wybrzeżu Costa Blanca. Kilka miesięcy temu młode małżeństwo z Gdyni - Łukasz, Anna i ich 9-miesięczna córeczka Maja, wynajęli tam mieszkanie. Chcieli wyjechać na pół roku, by odpocząć od życia w Trójmieście. Miejsce było idealną alternatywą dla mroźnej, polskiej zimy. Do tego niemal w zasięgu ręki, bo zaledwie 30 km dalej, w miejscowości Orihuela mieszkała mama Łukasza. Wszystko starannie zaplanowali, łącznie z wynajęciem na czas wyjazdu niewielkiego mieszkania, które mieli w Gdyni.
Zaginięcie i tragedia
Pierwsze tygodnie układały się idealnie. Maja doskonale zaadaptowała się do łagodnej hiszpańskiej jesieni, Ania chętnie dzieliła się na Facebooku informacjami o życiu w Hiszpanii. Do momentu, gdy przed Sylwestrem po polskim internecie zaczęła krążyć informacja, że od kilku dni z małżeństwem nie ma kontaktu. Ich zdjęcia pojawiły się na stronie portalu zaginieni.pl, prowadzonym przez poszukującą zaginionych osób Fundację Itaka.
Niepewność co do losu rodziny bardzo szybko zmieniła się w straszną prawdę, gdy internetowe wydanie dużej hiszpańskiej gazety El Pais podało informację, że w mieszkaniu znaleziono zwłoki całej trójki.
Autorzy relacji, Joaquín Ferrandis i Juana Viúdez napisali, że "zwłoki nosiły ślady przemocy, a śledczy podejrzewają, że mężczyzna, którego ciało znaleziono powieszone, przed samobójczą śmiercią udusił swoją żonę i dziecko". Z artykułu wynikało też, że "śmierć kobiety i dziecka można zakwalifikować jako konsekwencję przemocy w rodzinie". Artykuł miał nadtytuł "Męska przemoc", a tuż pod informacją o śmierci Polaków zamieszczono statystyki na ten temat.
Na ile ta relacja jest wiarygodna? Trudno powiedzieć, ale w artykule znalazła się też informacja, że zwłoki znalazła matka Anny, która w rzeczywistości w tym czasie przebywała w Polsce. Na miejscu była jednak matka Łukasza, a zwłoki znalazła policja.
Idealne małżeństwo
Nic nie wskazywało na to, że taka tragedia może dotknąć rodzinę. Ania i Łukasz znali się od kilkunastu lat. Małżeństwem byli od dziesięciu. Uchodzili za kochającą się parę. Byli wierzącymi chrześcijanami, wspólnie aktywnie uczestniczyli w życiu wspólnoty gdyńskich baptystów. Razem też współorganizowali festiwal SLOT Pomorze, który zrzesza m.in. społeczność polskich baptystów.
- Znałam Łukasza i Anię od około siedmiu lat. Byli zakochanym w sobie małżeństwem, które bardzo cieszyło się z dziecka, na które długo czekali - mówi prosząca o anonimowość znajoma Łukasza i Ani. - Oboje byli pogodni, bardzo otwarci na ludzi i świat, do tego bardzo aktywni - organizowali wydarzenia różnego typu, jak MajRejs czy SLOT Pomorze. W zachowaniu Łukasza nigdy nie zauważyłam niczego, co mogłoby mnie zaniepokoić. Nigdy nie widziałam ich kłócących się z sobą, obrażonych na siebie lub odnoszących się do siebie źle.
Tak samo zapamiętał ich pastor Kościoła Chrześcijan Baptystów, z którym mieli stały kontakt.
- Poznałem Łukasza i Anię kilkanaście lat temu, wiele rzeczy robiliśmy razem, mamy wspólnych znajomych. Znam też bardzo dobrze ich rodziny - mówi Zbigniew Niemasik, pastor Kościoła Chrześcijan Baptystów w Gdyni. - Nigdy nie było żadnych niepokojących sygnałów, które mogłyby zwiastować tragedię. Nie wiem, czy wierzyć w doniesienia hiszpańskich mediów, zwłaszcza, że nie mamy żadnych informacji potwierdzonych przez hiszpańską policję. Jestem zszokowany tą sytuacją i nie potrafię jej zrozumieć. Wszyscy we wspólnocie cierpimy przez to wydarzenie.
Bóg na pierwszym miejscu
Łukasz miał 35 lat. W młodości studiował w Ewangelikalnej Wyższej Szkole Teologicznej we Wrocławiu, funkcjonującej wcześniej pod nazwą Biblijne Seminarium Teologiczne. To niepubliczna szkoła wyższa prowadzona przez związek wyznaniowy Unia Ewangelikalna w Rzeczpospolitej Polskiej. Studiów nie ukończył, a ambicje kaznodziejskie spełniał w Kościele Chrześcijan Baptystów w Gdyni, gdzie przez jakiś czas prowadził wykłady i kazania. Nie aspirował jednak do roli pastora. Zawodowo zajmował się projektowaniem stron internetowych.
Ania miała 31 lat. Na co dzień pracowała jako księgowa, a w wolnych chwilach śpiewała w kościelnym chórze. Podobnie jak Łukasz, bardzo angażowała się w życie wspólnoty religijnej.
Tuż przed wyjazdem do Hiszpanii Łukasz wziął udział w warsztatach prowadzonych przez swojego znajomego - Michała Gucia, wiceprezydenta Gdyni.
- Łukasz i Ania to była bardzo fajna para. To byli ludzie z niezwykle ciepłą, dobrą energią, działający aktywnie. Wzbudzający dobre emocje. Aż chciałoby się powiedzieć - para wzorcowa - mówi Michał Guć. - Poznaliśmy się przez szkołę rodzenia mojej żony, gdzie chodzili przed narodzinami Mai. Dzień przed ich wyjazdem do Hiszpanii poprosiłem Łukasza, żebyśmy wspólnie poprowadzili warsztaty o ojcostwie. Szukałem świeżo upieczonego ojca i Łukasz wydawał mi się doskonałym kandydatem do tej roli. Warsztaty poszły świetnie.
Odpoczynek w Hiszpanii
Ania i Łukasz planowali spędzić w Hiszpanii pół roku.
- Łukasz i Ania mówili, że trafiła im się jakaś okazja, żeby wyjechać na pół roku do Hiszpanii, nie do pracy, ale po to, żeby odpocząć - dodaje pastor. - To była bardzo aktywna i kochająca się rodzina. Cały czas próbuję zrozumieć, co się stało. Czekam jednak na oficjalną wersję hiszpańskiej policji.
Sama para również w mediach społecznościowych sprawiała wrażenie kochającej się i troskliwej. Świadczy o tym choćby ostatni post na Facebooku Anny, zamieszczony 17 grudnia.
"Odkąd jest z nami Maja, ludzie mnie pytają jak on sobie radzi. Hmm.. robi wszystko to co ja czyli ubiera, przewija, karmi, tuli, całuje, bawi się i mówi 'nie wolno', czyta książeczki, usypia... a w nocy to on wstaje do Majki i ją karmi. Bez niego ja bym sobie nie poradziła. Kochany mężu życzę Ci, żebyś się nie zmieniał i podejmował dobre decyzje w życiu. Kocham Cię."
Cztery dni później rodzina zgłosiła zaginięcie małżeństwa. Ciała znaleziono przed Sylwestrem.
- Wersja, że to Łukasz mógłby zabić Anię, Maję, a potem popełnić samobójstwo była dla mnie szokiem - dodaje znajoma pary. - Choć nie mogę jej wykluczyć, bo choroba nie wybiera i może rzeczywiście wcześniej się leczył - wciąż ciężko mi w nią uwierzyć.
Co się stało w 1999 roku?
Wszystkie zapytane przez nas osoby, które znały Łukasza, zaprzeczają, by chorował lub leczył się psychiatrycznie. Mimo to ustaliliśmy, że 17 lat temu próbował on pozbawić życia matkę i siostrę. Wtedy też, bezpośrednio po tym zdarzeniu, miał trafić na leczenie do szpitala psychiatrycznego.
Prokuratura wypowiada się na ten temat bardzo ostrożnie.
- Nie wiemy, czy zwłoki, które ujawniły władze hiszpańskie, to zwłoki tego samego Łukasza N., wobec którego w 1999 r. Prokuratura Rejonowa w Gdyni prowadziła postępowanie dotyczące usiłowania zabójstwa dwóch członków rodziny - mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Wiemy na pewno, że osoba, której zaginięcie zgłoszono, czyli Łukasz N. wraz z członkami rodziny, jest tą samą osobą, w stosunku do której było to postępowanie prowadzone. Zostało ono zakończone w październiku 1999 r. skierowaniem do sądu wniosku o umorzenie postępowania i umieszczenie podejrzanego w zakładzie leczniczym. W toku postępowania prokuratura uzyskała opinię, że w chwili czynu podejrzany był niepoczytalny. Sąd uwzględnił ten wniosek.
Ile czasu Łukasz spędził w szpitalu i czy jego żona miała świadomość, z jakimi problemami zmagał się w młodości mąż, tego być może nie dowiemy się nigdy.
Rodzina nie chce komentować tej sprawy. Siostra Łukasza powiedziała nam jednak, że to, co piszą gazety na temat tragedii z Torrevieja jest nieprawdą.
Zobacz także
Opinie (815) ponad 10 zablokowanych
-
2016-01-06 09:56
Zwykły psychopata ,po co dorabiać jakąś ideologię
- 16 7
-
2016-01-06 10:03
(4)
Wiara czyni czuba
- 24 9
-
2016-01-06 10:20
(3)
Jak mniemam czcisz makaron.
- 7 7
-
2016-01-06 10:22
Trochę racji jednak ma. (1)
- 8 4
-
2016-01-06 12:02
Mordują wierzący i niewierzący,Motyw zawsze jakiś się znajdzie.
- 8 1
-
2016-01-06 11:20
myślisz ze każdy musi uważać się za podnóżek istoty wyższej?
to chyba jakiś kompleks niewolnika
- 6 2
-
2016-01-06 10:18
ile takich mądrali jeszcze jest wśród nas
Porąbany szajbus i tyle !
- 11 4
-
2016-01-06 10:37
Bardzo dobry artykuł
Brawo Pani Marzeno dobra robota
- 13 14
-
2016-01-06 10:55
Uwaga brednie o tej rodzinie kolportaż Lewacka gazeta (3)
Oraz Lewacki polityk bo jest to część programu hiszpańskiej partii.
Jednocześnie nie zająkną się o morderstwa ch arabskich muzułmanów i gwałtów przez nich popełnianych W Szwecji Danii Niemczech Hiszpanii Grecji Francji.
A oskarżenia nie potwierdzone śledztwem publikowane choćby na trojmiastopyly.pl to możliwość uzyskania milionowe odszkodowań dla rodziny. Lewak z hiszpańskiej gazety Lewackiej który nawet nie był na miejscu tragedii też powinien szukać pieniędzy bo tanio nie będzie.- 4 27
-
2016-01-06 16:34
Nawet jeśli to prawda, epizod z przeszłości zamknie temat definitywnie.
Śledczy z Hiszpanii odetchną z ulgą, że sprawa do zamknięcia. Polska prokuratura się cieszy, że tak śmierdząca sprawa wydarzyła się poza jej właściwością miejscową.
Jeśli rodzina i znajomi twierdzą, że było inaczej to zamiast wypisywać na forach niech zrobią zrzutę na prywatnego detektywa i to szybko, bo w takich sprawach znaczenie ma czas.
Gorzej jak się okaże, że jednak było tak jak wydaje się, że było.- 5 0
-
2016-01-06 17:45
W komentarzu do artykułu, który nie dotyczy polityki ani imigracji udało ci się cztery razy zawrzeć różnie odmieniane słowo "lewak" i raz postraszyć imigrantami.
Gratuluję.- 5 0
-
2016-01-06 17:54
trudno powiedziec, czy oni się tam zająkną czy się nie zająkają
temat dotyczy polskiej rodziny i na tym się skupmy
- 0 0
-
2016-01-06 10:57
Tylko świeckie społeczeństwo i świeckie państwo ....... (2)
...bez żadnych religijnych dewiacji ....
- 16 13
-
2016-01-06 10:59
Ale nikomu
I tak nie zabroni się wierzyć w co chce. Co w głowie, to w głowie.
- 7 0
-
2016-01-06 12:36
Dokładnie bez dewiacji
Bez propagowania majsterkowanie przy odbycie
- 2 3
-
2016-01-06 11:23
Ciekawe czy ten psychol z Sopotu juz wyleczony?
moze juz jeździ sobie samochodem mamy lub taty?
- 13 3
-
2016-01-06 12:01
(1)
No tu akurat się nie zgodzę. Właśnie taki wyjazd-odpoczynek mógł być spowodowany tym, że źle sie działo i próbą naprawienia tego, zerwania z przeszłością i zaczęcia wszystkiego od nowa. Nie twierdzę, że ze tak było ale wyjazd akurat tu bardzo pasuje.
- 31 4
-
2016-01-06 14:02
dokładnie tak. i to w stylu pana Łukasza - zacznijmy od nowa. przeszłość się nie liczy. co było a nie jest nie pisze się w rejestr. i tak odcinał się od swoich kolejnych osobowości i tworzył nowe.
- 11 2
-
2016-01-06 12:16
Ach ci wstrętni muzułmanie.To wysztko ich wina.
- 1 16
-
2016-01-06 12:33
Może wreszcie ktoś się w kraju zajmie mordującymi psycholami? Polski system leczenia i izolacji chorych psychicznie to fikcja
:(
- 14 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.