• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przewodniczący komisji: chaos przez PKW

Marek, Małgorzata
23 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Prezydent Gdyni wybrał zastępców
Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW. Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW.

- Państwowa Komisja Wyborcza zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory i próbuje zrzucić winę na niedoświadczonych ludzi. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem - pisze pan Marek, który był przewodniczącym jednej z komisji w odpowiedzi na zarzuty o zbyt powolne liczenie głosów.



Jak oceniasz organizację wyborów samorządowych?

Pierwsze wyborcze starcia za nami. W Gdańsku dojdzie jeszcze do drugiej tury wyborów prezydenckich. W tym roku wyniki z Obwodowych Komisji Wyborczych spływały na tyle wolno, że dopiero rano można było poznać wyniki i to z połowy komisji. Wyników wyborów do sejmiku wojewódzkiego nie było jeszcze w poniedziałek wieczorem.

Czytaj też: trwa liczenie głosów w Trójmieście

Kto odpowiada za opóźnienia? Przewodniczący jednej z komisji w Gdańsku postanowił podzielić się na ten temat swoją refleksją. Oto jego wnioski.

Jestem przewodniczącym komisji liczącej głosy w gdańskim blokowisku. Pracowałem w komisji wyborczej już piąty raz, ale nigdy nie widziałem takiego bałaganu.

Potrzebne było uproszczenie pracy



Na początek wyraźnie podkreślam, że wszystkie moje uwagi dotyczą wyłącznie czasu pracy komisji. Zostaliśmy zarzuceni biurokratycznymi procedurami i dlatego starałem się uprościć i przyspieszyć, co się dało, bo inaczej komisja pracowałaby co najmniej do 9 rano. Natomiast zapewniam, że karty były zabezpieczone, pomieszczenie zamknięte, oczywiście zadbaliśmy o wszystkie procedury związane ze sprawdzeniem, czy liczba głosów się zgadza, wiele razy ponawialiśmy liczenie, jeżeli brakowało nam karty - słowem, staraliśmy się wszystko, co ważne dla wyników wyborów, zrobić drobiazgowo i uczciwie. W szczególności nie naruszaliśmy żadnych plomb.

Są osoby, które emocjonalnie odnoszą się do wyborów i mogłyby dojść do niewłaściwych wniosków prowadzących do zakwestionowania wyników wyborów w mojej komisji. Dlatego o tych błędach w ogóle pisze? Członkowie mojej komisji byli wyczerpani, zwłaszcza pracujący w niej starszy pan. Dlatego prosiłem, żeby robili dwie rzeczy naraz, żeby wcześniej mogli wrócić do domów. Na przykład przy okazji rozłożenia głosów sprawdziliśmy, czy na każdej karcie jest pieczęć, dzięki czemu zaoszczędziliśmy dwie godziny pracy. PKW kazała przeglądać wszystkie karty raz przy sprawdzaniu, czy są pieczęcie, i drugi raz przy liczeniu głosów.

Chciałbym przede wszystkim zaprotestować wobec twierdzeń Państwowej Komisji Wyborczej, która próbuje zrzucić winę za problemy na niedoświadczonych ludzi. W rzeczywistości odpowiada za nie Państwowa Komisja Wyborcza, która zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem stworzonym przez PKW.

Wsparcie dla obwodowych komisji zostało przygotowane w sposób nieprofesjonalny, szkolenia były "po łebkach", zostały wprowadzone niezliczone czasochłonne, biurokratyczne procedury, których sami urzędnicy wyborczy nie rozumieją. Materiały z wytycznymi przekazane komisjom były chaotyczne, napisane niezrozumiałym językiem i wprowadzały w błąd. Mieliśmy obowiązek ściśle trzymać się wytycznych, które były opisane na kilkudziesięciu stronach, przy czym procedury bywały opisane gdzieś w środku grubej książeczki, natomiast pod koniec tekstu były ukryte informacje o obowiązku sporządzenia dodatkowego protokołu.

Niezrozumiałe instrukcje



Widziałem na forach opinie członków komisji rozgniewanych na przewodniczących, którzy nie mogli dojść do tego, co należy zrobić. Ja też przyjmuję część krytyki, ale zapewniam, że przewodniczący nie potrafili zrozumieć procedur, ponieważ w materiałach dla komisji nie było na ten temat ani słowa. Przed wyborami godzinami czytałem wytyczne i slajdy dla komisji, zrobiłem notatki, a mimo to nie byłem w stanie poradzić sobie z niektórymi procedurami, ponieważ były opisane niezrozumiałym językiem, albo w ogóle nie były opisane.

Podam przykład: w protokole przekazania dokumentów przez komisję dzienną trzeba było odhaczyć wręczenie formularzy protokołu głosowania w obwodzie. Jednak komisja dzienna nie używała takich formularzy. Przeszukaliśmy dokumenty i ich nie znaleźliśmy. Przejrzeliśmy sześćdziesięciostronicową książkę z procedurami i nie było w nich niczego na ten temat.

Kiedy zadzwoniłem do przedstawiciela komisarza wyborczego i spytałem, co to jest protokół głosowania w obwodzie, powiedział, że nie wie. W końcu otworzyliśmy zaplombowany worek dla komisji nocnej i odkryliśmy, że są w nim wersje "na brudno" protokołów liczenia głosów. Wtedy uznałem, że zapewne o te protokoły chodzi, zaznaczyłem, że są przekazane i postanowiłem uciąć biurokratyczne bzdury. Ryzykowałem odpowiedzialnością za naruszenie kodeksu wyborczego, ale musiałem rozpocząć liczenie głosów.

Takie biurokratyczne absurdy atakowały nas z każdej strony. Mieliśmy obowiązek dostosować się do każdego z nich pod rygorem odpowiedzialności karnej, więc zamiast przejść do liczenia głosów, spędziliśmy dwie godziny na przekazaniu dokumentów. Zaczęliśmy liczenie o 23 i była to wczesna pora, bo sąsiednia komisja zaczęła liczyć przed północą.

Multum niepotrzebnych obowiązków



Przy okazji musieliśmy nakładać, zdejmować i ewidencjonować plomby, przy czym należało zorientować się w dwóch rodzajach plomb i nie wolno było użyć niewłaściwej. Kazano nam pakować część materiałów i z powrotem je rozpakowywać, czego oczywiście nie robiliśmy, bo jest jakaś granica absurdu.

Mieliśmy obowiązek najpierw przejrzeć karty, żeby sprawdzić, czy na każdej są pieczęci, i dopiero potem zacząć właściwe liczenie głosów. Przyznaję, że z premedytacją zignorowałem procedurę i poprosiłem członków, żeby od razu rozłożyli głosy, bo nie miałem zamiaru dopuścić do dwukrotnego przeglądania czterech tysięcy kart. Obecność pieczęci sprawdziliśmy przy okazji.

Na koniec mieliśmy zapakować materiały i protokoły w kilkanaście różnych pakietów, przy czym nie było w wytycznych zrozumiałej informacji, co i gdzie ma trafić. Nad ranem pracownicy okręgowej komisji obdzwaniali komisje obwodowe i tłumaczyli, co włożyć do których worków, przy czym nawet ta informacja nie była pełna.

Mieliśmy też sporządzić protokoły, przy czym w materiałach dostarczonych przed wyborami nie było jasnej informacji, ile ma ich być. Slajdy wręczone na szkoleniu sugerowały, że mają być trzy egzemplarze. Na szczęście przejrzałem dodatkową książeczkę z procedurami, którą dostarczono nam o 21, gdzie było napisane, że jednak mają być cztery. Kiedy przekazywaliśmy materiały po wyborach, niektórzy przedstawiciele obwodowych komisji dzwonili do wszystkich członków, którzy przyjeżdżali, żeby sporządzić czwartą kopię.

Wspomnę też, ze w materiałach przekazanych na szkoleniu nie było informacji, gdzie dostarczyć protokoły i materiały. Była tam informacja, że biuro komisarza mieści się w urzędzie wojewódzkim, ale okazało się, że jednak chodzi o urząd miejski. Prawdopodobnie niektórzy przedstawiciele komisji niepotrzebnie jeździli pod urząd wojewódzki.

Był też problem z głosami na skreślonego kandydata z PiS-u, gdzie należało podać inną sumę głosów na partię w górnej części formularza, a inną w dolnej. Komisje miały problem ze znalezieniem właściwej procedury wypełnienia protokołu. Na szczęście błędy w systemie wyborczym wymuszały podanie prawidłowej liczby.

Starsi nie dadzą rady szybko liczyć



Jednak, mimo bałaganu organizacyjnego, zdecydowaną większość czasu zajęło nam po prostu liczenie głosów. Proszę wyobrazić sobie, w jaki sposób pięć osób ma przeliczyć kilka tysięcy kart. Liczenie szło nam całkiem sprawnie, a mimo to trwało do rana. Rozdzielenie komisji dziennych i nocnych spowodowało, że nie było komu przeliczyć głosów. Proszę też pamiętać, że część z członków komisji to emeryci i renciści i nie można wymagać od nich pracy w tempie, jakiemu podoła młody człowiek. Nad ranem wszyscy byli wyczerpani, a dalej nie było widać końca pracy.

W nocy wypełniłem wcześniej prototypy protokołów (bez głosów), żeby skrócić czas na podpisywanie druków. Moja komisja przeliczyła głosy tysiąca dwustu wyborców i skończyła pracę o siódmej, a i tak byliśmy jedną z bardziej sprawnych. Niektóre komisje głosy kilkuset wyborców liczyły do ósmej. Pierwsza komisja dostarczyła materiały do PKW o piątej rano, o dziesiątej wiele komisji nawet nie dotarło na miejsce. Przy przejmowaniu materiałów też panował bałagan i staliśmy w kolejkach dwie godziny.

Absurdalne wytyczne



Nie jestem zdziwiony informacją o śmierci kobiety, która pracowała w jednej z warszawskich komisji. Może być więcej takich przypadków. Właściwie należałoby powiadomić Państwową Inspekcję Pracy, że Państwowa Komisja Wyborcza zmusza młodszych i starszych ludzi do pracy przez kilkanaście godzin bez przerwy. Przypominam, że członkom komisji mówi się, że nie wolno wyjść z lokalu przed końcem pracy, więc zaciskają zęby i narażają się mimo złego samopoczucia. Myślę, że członkowie komisji powinni ogłosić strajk w proteście przeciw takim warunkom pracy, może to wstrząsnęłoby bałaganiarzami narażającymi zdrowie i życie członków komisji.

Podsumowując, władze wprowadziły ogromny bałagan do organizacji wyborów. Armia członków komisji obwodowych przez cały dzień i noc walczyła o to, żeby wybory w ogóle się odbyły. Nawet doświadczeni ludzie, tacy jak ja, momentami gubili się w tym chaosie. Za rządów poprzedniej ekipy komisja zamykała lokal, po paru krótkich procedurach otwierała urnę i zabierała się do liczenia.

Dziś mamy obowiązek wypisywania niezliczonych protokołów, zakładania i zdejmowania plomb, ewidencji każdej biurokratycznej bzdury, pakowania i rozpakowywania, wielokrotnego przeliczania głosów. Bardziej doświadczeni przewodniczący prosili członków, żeby łamali niektóre wytyczne, bo były tak bzdurne, że uniemożliwiały doprowadzenie pracy do końca. Zajmuję się zawodowo planowaniem procedur i gdybym miał podwładnego, który w taki sposób napisał procedury kierujące tysiącami ludzi, zwolniłbym go z pracy.

Szanujcie pracę członków komisji



Jeżeli nie nastąpi radykalna zmiana, jest realne ryzyko, że następne wybory w ogóle się nie odbędą, bo ludzie odmówią ryzykowania zawałem lub wylewem z powodu tego cyrku. Sam, chociaż jestem młody i wytrzymam dwunastogodzinną pracę, zastanawiam się, czy to ma sens.

Apeluję do ludzi, którzy widzieli nieprawidłowości w komisjach, o zrozumienie, w jakich warunkach musieliśmy pracować. Jeżeli słyszycie, że komisja pomyliła się o jeden głos, to proszę, zastanówcie się, ile wysiłku było potrzebne, żeby w takich warunkach nie pomylić się o kilkadziesiąt głosów. Jeżeli mówią wam, że komisja wolno pracowała, to zrozumcie, że groziła nam odpowiedzialność karna za złamanie procedur, których treści nawet nam nie podano. Pracowaliśmy z poświęceniem, próbując zapanować nad chaosem. Robiliśmy to z różnym skutkiem, sprawniej albo wolniej, ale fakt, że te wybory w ogóle się odbyły, zawdzięczacie armii ludzi, którzy zaciskając zęby, doprowadzili proces wyborczy do końca.

Po publikacji tego listu skontaktowała się z nami pani Małgorzata, która także pracowała w komisji wyborczej. Potwierdza ona obserwacje pana Marka.



Pracowałam w komisji dziennej i mogę potwierdzić, że obie komisje zmierzyły się z ogromem pracy. W mojej komisji pracowało 5 osób. Frekwencja w mojej komisji wyniosła ponad 50 proc. Gdyby wyniosła więcej - z lokalu wyborczego musiałoby nas wywozić pogotowie. Pierwszą ciepłą herbatę udało mi się wypić o godzinie 17. Ja się bardzo cieszę z tak dużej frekwencji, jednakże komisje na taką ilość osób były po prostu za małe. Jednym z utrudnień okazał się być może banał, ale jednak utrudnienie: różnorodny zapis adresów.

Podam przykład: blok przy ulicy Jakieś 10 ma pięć klatek. Mieszkania ponumerowane od 1 do 60. Pan mieszkający pod numerem 1, na liście wyborczej ma wpisany adres ul. Jakaś 10/1, ale już jego sąsiad spod 2 ma adres Jakaś 10A/2, a ten spod 3 Jakaś 10/2. Taki zapis spowodował, że pan spod dwójki był na końcu spisu mieszkańców z danego bloku (czyli brak chronologii). To z kolei powodowało wydłużenie wyszukiwania danej osoby na liście.

Jeśli ktoś miał dowód z adresem, można było od razu sprawdzić, w którym miejscu szukać, jeśli nie, trzeba było sprawdzać w dwóch miejscach. Nie mogę zrozumieć tej niekonsekwencji. Są przecież reguły zapisu numeracji bloków i mieszkań. Uważam, że powinno to być ujednolicone, ale komu zasygnalizować ten problem?

Może ktoś uzna, że przesadzam. Może tak. Proszę jednak sprawdzić pod presją czasu ponad 1000 osób, to pogadamy.
Marek, Małgorzata

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (588) ponad 20 zablokowanych

  • procedury (1)

    Nie będę pisala o jakie przedsiębiorstwo chodzi ale tam procedury w naliczaniu zarobków dla osób ztrudnionych na tzw "akcję zimową" dochodza do absurdu .Oczywiście weszly one po objęciu rządów przez PiS

    • 6 5

    • A nie na podstawie dyrektyw unijnych czasami?

      Tu biurokracja już dawno przekroczyła granice absurdu.

      • 2 2

  • (5)

    Sama prawda ! To byly bodajze moje 10te wybory, ale takiego burdelu nigdy jeszcze nie widzialem. Skala paranoi i absurdu byla niewyobrazalna. Komisja dzienna liczyla 5 czlonkow, jedna pieczatka do stemplowania kart i godzina na podstemploanie 6000 kart...to pierwszy absurd. Bo w teorii wszystko powinno byc podstemplowane miedzy 6 a 7 rano. Dwa to bzdurne plomby, ta do tego, tamta do tamtego. Najlepsze ze zaden idiota nie wpadl na pomysl zeby sprawdzic czy plomby pasuja do otworow w urnie...otoz nie pasowaly. Mialy byc czerwone jak na protokole, a pasowaly granatowe. No i najlepsze...nasza komisja sniadanie jadla o 19ej, bo taki ciag ludzi caly czas czekal na glosowanie. Mielismy mie przerwy po 2 godz. Nie bylo nic. Nie mozna bylo wyjsc do toalety czy nawet napic sie niczego. Tym powinna zajac sie inspekcja pracy. Za to na nocna zmiane 7 osob przyszlo, naprawde swietny pomysl. Inna sprawa to d**ilne raporty ciekawskich ludzi z okw o godz 12 i 17ej. Trzeba bylo przerywac wydawanie kart, ludzie sie rzucali, komentowali a my musielismy liczyc podpisy na listach, jakby to mialo jaiekolwiek znaczenie w koncowym rozrachunku. Tak wiec jesli wyobory kolejne odbeda sie w tej samej formule to byly to moje ostatnie wybory. Na taki iboz pracy, za te pieniadze napewno juz wiecej sie nigdy nue pisze i szczerze wszystkim odradzam.

    • 19 2

    • Tak, zakładania plomb nikt nie przetestował

      paranoja

      • 4 0

    • (1)

      no sorry ale nie zgodzę się w paru miejscach

      - sprawa plomb - obowiązywała czerwona z numerem (ALE nalepka bo czerwona plastikowa była do przekazania 2 komisji) niebieska była dodatkowa, nieobligatoryjna faktycznie dziury w urnie były niespecjalnie sensowne, moje panie się uparły i użyły 2 na 4 dziury.

      - sprawa statystyki - wystarczy zaznaczać osoby na bieżąco na kartce (stawiać kreski najlepiej w systemie po 5 - 4 pionowe jedna przekreślającą), zliczenie takich piątek to moment - poza tym bez paranoi to tylko statystyka

      co do bałaganu to oczywiście duży w UM, niesamowity w PKW - tradycyjnie taki sam w sejmie, senacie i u prezydenta (to oni piszą ustawy)

      a wszystko można zorganizować i przeprowadzić sprawnie, bez wymyślanych przez znudzonych biurokratów procedur, które niczego nie 'zabezpieczają' nota bene

      • 4 0

      • Nie mozna bylo stawiac kresek bo zwyczajnie nie bylo na to czasu. Nie bylo czasu zwyczajnie na nic...bylem w duzym okregu, a frekwencja wynosila ponad 70% . Kolejka wychodzila poza lokal wyborczy, takze o stawianiu krezek i ich kontrolowaniu nie bylo najmniejszej mowy. Dwa to plomby do urny mialy byc niebieskie i dalo sie zaplombowac urne 4 opaskami, po jednej na kazdym rogu urny. Chodzi o to ze w protokolach byly wpisane czerwone opaski, a nie czerwone plomby. To po prostu wprowadzalo ludzi w blad.

        • 2 0

    • ja miałem jedną przerwe godzinna pod wieczór (1)

      i tak mieliście dobrze:)

      • 1 0

      • Ja w nocnej żadnej przerwy, a skończyliśmy zdawanie materiałów w UM po 12tej w południe

        • 0 0

  • przepraszam ale to pitolenie - pracowałem przy paru wyborach - uchwały i ustawy to typowe biurakratyczne bzdury (1)

    które mają się nijak do rzeczywistości i nie należy się nimi przejmować

    celem ma być nie 'strajk włoski' czyli dokładne przestrzeganie procedur i powolne liczenie (przypominam liczenie głosów na Florydzie parę ładnych lat temu - trwało to ponad tydzień), ale sprawne przeprowadzenie wyborów, nawet WBREW idiotyzmom ustawodawcy

    te przepisy sa takie same od zawsze - tzn. liczenie polega na 'wspólnym' oglądaniu każdej karty - wtedy osiągniemy rezultat Florydy

    NIGDY w ten sposób żadna komisja (oprócz takich które miały 50 głosujących) nie pracowała

    co wcale NIE oznacza, że sa jakiekolwiek pomyłki

    podział zawsze był taki, każdy bierze kupkę głosów, dzieli na listy/partie, potem wewnętrznie dzieli je na konkretne osoby/głosy - zapisuje wyniki

    następnie INNA osoba sprawdza czy te liczby się zgadzają, wyłapuje błędy, jeśli potrzeba przelicza je kolejna osoba ponownie

    ewentualne głosy niepewne są odkładane na bok i wspólnie decyduje się czy głos jest ważny

    nigdy nie kończyliśmy samego liczenia po 24, w tym roku podejrzewam, że komisje mogły to zrobić jeszcze szybciej, bo nie trzeba było wertować książeczek

    ale to jak efektywnie pracuje komisja zależy tylko i wyłącznie od osób, które w niej pracują (a zdarzają się bardzo różne)

    nie rozumiem płaczu komisji liczącej głosy, bo samej pracy mieli nieporównywalnie MNIEJ od komisji ds głosowania

    bo te komisje musiały w sobotę odebrać karty i inne materiały w tym także te dla drugiej komisji (liczącej głosy) w UM - tym razem UM nie rozwoził ich do lokali, jak to zawsze robiono, a to juz komplikowało ustalenie czasu spotkania, wydłużało czas i tym podobne

    przeliczyć wszystkie karty, a tym razem pojedyncze kartki liczy się dłużej - usiłować zorientować się w jakichś dodatkowych materiałach, które nagle się pojawiły, 50 nowych pismach, ustawach (!), itd. - a wszystko rzucone byle jak bez jakiegokolwiek planu lub sensu, porozlepiać plakaty, itd...

    nam zajęło to ponad 3 godziny (tym bardziej że musieliśmy przeliczać ponownie karty bo ilość nie była taka sama jak deklarowana przez UM na paczkach)

    nam zajęło to ponad 3 godziny na 4 osoby - a ja musiałem jeszcze wracać do UM by oddać im protokół 'odbioru' kart

    nie doliczam nawet mojego czasu straconego na przygotowanie lokalu w piątek (razem ze szkołą), poustawiania stołów, parawanów, urny, i tym podobnych

    rano w dniu głosowania teoretycznie powinniśmy przeliczyć ponownie karty, ale jest to niemożliwe (a to że jakiś głupek w sejmie tak sobie wymyślił, mało mnie interesuje), bo albo trzeba by było to robić od godziny 4 rano albo ryzykować, że podczas głosowania jedna osoba będzie wyłączona z obsługi wyborców (nie jestem złośliwy i nie chcę by wyborcy stali godzinami w kolejce)

    każda karta musi być ostemplowana - a pieczątka jest tylko jedna - nawet przy maksymalnej wydajności nie jest to możliwe fizycznie by przeprowadzić to w ciągu godziny - po 7 jedna osoba nadal stemplowała i w efekcie wszystkie karty zostały przygotowane dopiero przed 12 - ta jedna osoba nie mogła obsługiwać wyborców (w poprzednich wyborach skład TEJ komisji to 9-11 osób a nie 5)

    dodam że w tym roku jakiś idiota, któremu się nudzi w PKE/sejmie, a wymyślił sobie, ze 1 osoba powinna być 'oddelegowana' do pilnowania urny, w tym pilnowania by głosy były wrzucane tak by nie było widać wyboru - oczywiście żaden urzędas nie pomyślał, by przygotować JASNĄ instrukcję (z piktogramem)

    nasza komisja ds głosowania jak pewnie 99% była w minimalnym składzie 5 osób - z obowiązkiem ciągłego przebywania aż 4 osób w sali z urną (idioci z sejmu i PKW pozmieniali przepisy), pracowaliśmy 13 godzin - niektóre osoby bez przerwy, bo inaczej tego się nie da podzielić - gdyby każdy miał być obecny, pracowalibyśmy bez przerwy 16 godzin - i proszę tej pracy nie porównywać do innej, bo tu nie ma przerw, za to są różne wyjątkowe przypadki i obsługa niewygodnych list, z niewygodnymi nakładkami (nota bene UM dał nam o 1 mniej) i danymi osobistymi, które dla wielu 'polakówów' stanowią przyczynek do wszczynania awantur

    ani UM ani PKW nie zechciała nawet splunąć i odpowiedzieć na pytanie, które wysłałem zaraz po szkoleniu, na którym urzędnik pkw nie potrafił odpowiedzieć z sensem (prawie 2 tygodnie przed głosowaniem), jak mam się zachować jeśli z jakiegokolwiek powodu w pewnym momencie zabraknie 1 osoby z obowiązkowych 4 - bo ja mam na tyle wysokie IQ i wyobraźnię, że potrafię to przewidzieć (choćby taką sytuację, ze ktoś idzie do toalety) - bo obowiązek zapisano, ale już nie pomyślano co jeśli... a każdy inteligentny człowiek wie, ze różne przypadki się zdarzają (i na potwierdzenie w sobotę było nas tylko 4 osoby, bo jedna skręciła w ostatnim momencie kostkę)

    jak kogoś interesują moje pytania (jak widać BEZ odpowiedzi) są na bit . ly / 2018wybory - a komisjom w Gdańsku zawarte tam informacje mogą przydac się do 2 tury

    niejasne informacje, ogólny bałagan, dezinformowanie przez urzędników (każdy ma swoją opinie, która ma się nijak do przepisów) nawet dostarczanie jakichś niepotrzebnych materiałów, wprowadzających zamieszanie (choćby żółte plomby, o których nikt nigdzie nie wspomina)

    nie dość tego wielu miejscach PKW sugeruje że to ja z komisji ds głosowania mam zajmować się jakimiś bzdurami organizacyjnymi, które mnie w ogóle nie dotyczą - jest choćby cała długa cześć na temat informatyka, z którym w zasadzie nie mam styku jeśli pominąć informację (która kiedyś była podawana przez telefon) o statystyce - a żeby absurdów było mało, to gdyby informatyk się uparł i przy przekazywaniu informacji statystycznej o 12 i 17 zmusił mnie do przebywania przy komputerze (a takie są sugestie PKW), to na sali z urną nie byłoby wymaganej ilości członków komisji czyli 4...

    pomijam problemy z osobami, których na listach nie ma z jakiegokolwiek powodu, co wymaga wyjaśniania z urzędnikami - ja miałem takich przypadków parę, to wyłącza jedną osobę z obsługi wyborców

    i to wszystko robi komisja ds głosowania

    - komisja ds liczenia głosów jedynie je liczy, w spokoju wypoczęta, bez presji kontaktu z wyborcami, może sobie robić przerwy, pić kawę czy herbatę, jeść, nawet położyć się na podłodze, w mojej ocenie policzyć była w stanie szybciej niż w poprzednich wyborach, bo brak jest książeczek, które trzeba było sprawdzać na każdej stronie

    tak więc sorry - ale komisja ds liczenia głosów miała o wiele mniej pracy niż my - już nawet nie wspomnę, ze z niewiadomych przyczyn było tam 6 osób a nie 5 jak u nas

    • 13 4

    • ewidentnie komuś zależy by sabotować wybory, robić zamieszanie i by ewentualnie można było ogłosić ich nieważność

      • 2 0

  • Jestem zlodziejem (1)

    I glosuje na adamowicza

    • 5 9

    • jesteś złodziejem z Pisu więc po co głos na Adamowicza

      • 3 5

  • tak to jest jak się robi - teraz k*** my wszędzie

    pozdr dla wyborcow pis-u

    • 2 6

  • Tak działają pisowskie reformy na tym jednym przykładzie to widać

    chaos i durnota w całym kraju.

    • 7 5

  • "Starsi nie dadzą rady szybko liczyć" (1)

    co wiecej liczenie calkowicie sprawia im trudnosc. Budyn jest tu najlepszym przykladem. Takich osob nie powinno sie brac na stanowiska zaufania publicznego. to schorowane, stare osoby.

    • 4 5

    • Stad lepsza duzo opcja jest mecenas Plazynski. 27 lat. Sprawny i spostrzegawczy.

      • 1 1

  • Same łgarstwa... (1)

    Tak się kończy zmiana ordynacji w roku wyborów.
    Pan Marcin nie wie komu podziękować?

    • 3 2

    • chyba Marek. Autor to Marek.

      • 0 0

  • Też byłem w komisji (1)

    Szkolenie przeprowadzone przez urzędników to nie było szkolenie. To był wykład i to średnich lotów. Prowadząca czytała slajdy i gdy ktokolwiek zadał pytanie to padała odpowiedź, że ona nie wie, że ona ma to tylko przeprowadzić. Byłem w komisji dziennej, czyli wydającej karty - "pracę" zaczeliśmy w sobotę kiedy to musieliśmy przeliczyć karty, które do nas przyjechały - przeliczenie przeszło 5 tys kart zajęło prawie 4 godziny (przeliczenie raz i ponowne sprawdzenie). Przez minimalny skład komisji (5 osób, wymagane jest min. 4 os bez przerwy w lokalu) każdy zrobił sobie przerwę 1-2h aby dojechać do własnego obwodu i samemu zagłosować. Przypomnę, że w lokalu musieliśmy być minimum godzinę przed otwarciem lokalu czyli od 6. Praca była w ciągłym skupieniu, bo pracowaliśmy na danych osobowych. Bardzo miłe było, gdy ktoś pobierając kartę życzył miłego dnia, uśmiechał się itp. Ale zdarzali się i awanturujący się, którzy nie chcieli podać adresu tylko dawali dowód i kazali sobie radzić (nowe dowody nie mają adresów). Samo przekazanie kart komisji wieczornej to był olbrzymi problem - wytyczne sporządzone nie opisywały kompletnie NIC, jak to ma wyglądać. Protokoły wypełnialiśmy po omacku i zgodnie z tym, jak uważaliśmy to za stosowne. Jeśli w końcu zarówno wyborcz jak i PKW nie zrozumie, że OKW to olbrzymia odpowiedzialność za psie pieniądze to wyborów nie da się przeprowadzić.

    • 17 0

    • co do tych dajacych tylko dowód - trzeba było nalegać adres

      nie masz obowiązku niczego za wyborce robić, pytasz się o ulicę numer domu i potem numer mieszkania, żeby osobę sprawdzić na liście - jak nie ma adresu to nie możesz takiej osoby nigdzie znaleźć (z oczywistych powodów)

      z resztą się zgadzam - organizacja skandaliczna, a w zasadzie jej brak - opisuję to w paru wpisach

      • 2 0

  • Komisja nocna to pestka w porównaniu do komisji dziennej. Komisja dzienna miała 2 dni pracy a dostała dokładnie tyle samo (5)

    dostała dokładnie tyle samo pieniędzy.
    Przepisy to nie taki wielki problem dla kogoś kto rozumie co czyta.
    Niestety, ale większość to ludzie z przypadku dla których to była tylko okazja by sobie dorobic.
    Emeryci dla których szczytem umysłowym jest przeczytanie programu telewizyjnego i chorzy renciści ledwo widzący co czytają .Kto pozwolił na zatrudnienie takich ludzi do komisji?
    I gdzie nie gdzie dostali się urzędasy kolesie ,koleżanki po znajomości .Urzędasy skrzywienie zawodowe czyli lenie śmierdzącego im się wydaje, że to oni robią łaskę komu kolwiek .

    Roszczeniowa postawa ludzi w komisjach a wręcz inwalidów zatrudnionych do komisji bez jakiej kolwiek weryfikacji spowodowała te wszystkie problemy.
    Proste pytanie dlaczego nie było nawet krótkiego egzaminu z przepisów czy podstawowego zachowania członków w czasie wyborów w komisji.
    Ci ludzie pojęcia nie mieli co mają robić i zachowywali się według własnego uznania
    .Mieli postawę roszczeniową bo im się wydawało ,że cała praca to będzie tylko sprawdzenie dowodzików z listy i to wszystko i kasa na konto wleci.
    Ci bardziej kumaci rezygnowali z udziału bo ogrom pracy był nieopłacalny za takie stawki. Dla komisji najważniejszy miał być wyborca ,a oni tylko chcieli jak najmniej robić i pozbyć się problemu jakim wyborca dla nich był .Komisja musiała liczyć karty wielokrotnie ,ale oni nie chcieli tego robić ,jak zostali zmuszenie to robili to byle jak bo za szybko i chcieli jak najszybciej skończyć i w połowie rezygnowali bo ona się na imprezę umówiła dlatego były błędy .
    Tacy ludzie nie powinni zasiadać w komisjach jak nie chcą wykonywać obowiązków jakie do nich należą .
    W sobotę komisja pracowała po 8 godzina w niedziele 16 godzin. Wine za długi czas komisji i błędy ponosi urząd miasta bo nie zgodził się na składy większe niż minimalne czyli 5 osobowe mimo ze było wielu chętnych.
    Następnym razem jeśli będę brał udział to zapisze się do komisji nocnej pracy 5 razy mniej .
    Przewodniczący komisji dziennej.

    • 13 2

    • zgadza się

      • 2 1

    • Powodzenia (1)

      Ja jestem po nocnej i nigdy więcej. Pójdziesz na nocną, to pogadamy o tej "pestce". Część nocnych zeszła z pracy w poniedziałek wieczór, bo dostali taki pier...nik po dziennej. I powodzenia w 3-4 godzinnym staniu w kolejce w UM, po całej nocy bez snu, jedzenia i prawie bez picia.

      • 5 1

      • Dokładnie

        Jedna i druga zmiana dostała za swoje....

        • 2 1

    • to nie wina urzędu miasta

      Nieprawda, że "Wine za długi czas komisji i błędy ponosi urząd miasta bo nie zgodził się na składy większe niż minimalne czyli 5 osobowe mimo ze było wielu chętnych. "
      Po pierwsze - powoływanie składów to nie zadanie urzędu miasta, tylko komisarza wyborczego. Zgodnie z prawem urząd nie mógł uzupełniać składów powyżej minimalnego. Więcej członków było tylko tam, gdzie komitety zgłosiły więcej już na początku.

      • 1 1

    • jestem sprawną umysłowo emerytką

      i też byłam w komisji dziennej. Zgłosiłam się po terminie, byłam na liście rezerwowej a mimo to do mnie zadzwonili bo brakowało im ludzi. Nie ma więc mowy o żadnych znajomościach.
      W sumie było miło i przyjemnie, czasem zabawnie. Jak wtedy kiedy mieliśmy jedna pieczątkę do podstemplowania 7,5 tys kart. Taką pieczątką "retro", którą trzeba było co drugie stemplnięcie maczać w poduszce do tuszu.
      Było nas pięcioro, więc z toaletą i jedzeniem/piciem nie było większych problemów, bez przesady. Każdy też mógł zrobić sobie 2-godzinną przerwę w ciągu dnia.
      Warunki oczywiście tragiczne i dla komisji i dla wyborców. No i płaca - 2 godz. szkolenie, 2 godz liczenia kart w sobotę, 6 -22 w niedzielę to razem 20 godz. Do tego II tura to minimum 16 godz. Wychodzi 12,50/godz. To chyba poniżej płacy minimalnej?
      Ale ok, już odespałam. Doświadczenie zdobyte.Mam całe mnóstwo wniosków racjonalizatorskich, nie sądzę jednak aby ktokolwiek był nimi zainteresowany ;)

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane