• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przewodniczący komisji: chaos przez PKW

Marek, Małgorzata
23 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Prezydent Gdyni wybrał zastępców
Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW. Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW.

- Państwowa Komisja Wyborcza zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory i próbuje zrzucić winę na niedoświadczonych ludzi. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem - pisze pan Marek, który był przewodniczącym jednej z komisji w odpowiedzi na zarzuty o zbyt powolne liczenie głosów.



Jak oceniasz organizację wyborów samorządowych?

Pierwsze wyborcze starcia za nami. W Gdańsku dojdzie jeszcze do drugiej tury wyborów prezydenckich. W tym roku wyniki z Obwodowych Komisji Wyborczych spływały na tyle wolno, że dopiero rano można było poznać wyniki i to z połowy komisji. Wyników wyborów do sejmiku wojewódzkiego nie było jeszcze w poniedziałek wieczorem.

Czytaj też: trwa liczenie głosów w Trójmieście

Kto odpowiada za opóźnienia? Przewodniczący jednej z komisji w Gdańsku postanowił podzielić się na ten temat swoją refleksją. Oto jego wnioski.

Jestem przewodniczącym komisji liczącej głosy w gdańskim blokowisku. Pracowałem w komisji wyborczej już piąty raz, ale nigdy nie widziałem takiego bałaganu.

Potrzebne było uproszczenie pracy



Na początek wyraźnie podkreślam, że wszystkie moje uwagi dotyczą wyłącznie czasu pracy komisji. Zostaliśmy zarzuceni biurokratycznymi procedurami i dlatego starałem się uprościć i przyspieszyć, co się dało, bo inaczej komisja pracowałaby co najmniej do 9 rano. Natomiast zapewniam, że karty były zabezpieczone, pomieszczenie zamknięte, oczywiście zadbaliśmy o wszystkie procedury związane ze sprawdzeniem, czy liczba głosów się zgadza, wiele razy ponawialiśmy liczenie, jeżeli brakowało nam karty - słowem, staraliśmy się wszystko, co ważne dla wyników wyborów, zrobić drobiazgowo i uczciwie. W szczególności nie naruszaliśmy żadnych plomb.

Są osoby, które emocjonalnie odnoszą się do wyborów i mogłyby dojść do niewłaściwych wniosków prowadzących do zakwestionowania wyników wyborów w mojej komisji. Dlatego o tych błędach w ogóle pisze? Członkowie mojej komisji byli wyczerpani, zwłaszcza pracujący w niej starszy pan. Dlatego prosiłem, żeby robili dwie rzeczy naraz, żeby wcześniej mogli wrócić do domów. Na przykład przy okazji rozłożenia głosów sprawdziliśmy, czy na każdej karcie jest pieczęć, dzięki czemu zaoszczędziliśmy dwie godziny pracy. PKW kazała przeglądać wszystkie karty raz przy sprawdzaniu, czy są pieczęcie, i drugi raz przy liczeniu głosów.

Chciałbym przede wszystkim zaprotestować wobec twierdzeń Państwowej Komisji Wyborczej, która próbuje zrzucić winę za problemy na niedoświadczonych ludzi. W rzeczywistości odpowiada za nie Państwowa Komisja Wyborcza, która zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem stworzonym przez PKW.

Wsparcie dla obwodowych komisji zostało przygotowane w sposób nieprofesjonalny, szkolenia były "po łebkach", zostały wprowadzone niezliczone czasochłonne, biurokratyczne procedury, których sami urzędnicy wyborczy nie rozumieją. Materiały z wytycznymi przekazane komisjom były chaotyczne, napisane niezrozumiałym językiem i wprowadzały w błąd. Mieliśmy obowiązek ściśle trzymać się wytycznych, które były opisane na kilkudziesięciu stronach, przy czym procedury bywały opisane gdzieś w środku grubej książeczki, natomiast pod koniec tekstu były ukryte informacje o obowiązku sporządzenia dodatkowego protokołu.

Niezrozumiałe instrukcje



Widziałem na forach opinie członków komisji rozgniewanych na przewodniczących, którzy nie mogli dojść do tego, co należy zrobić. Ja też przyjmuję część krytyki, ale zapewniam, że przewodniczący nie potrafili zrozumieć procedur, ponieważ w materiałach dla komisji nie było na ten temat ani słowa. Przed wyborami godzinami czytałem wytyczne i slajdy dla komisji, zrobiłem notatki, a mimo to nie byłem w stanie poradzić sobie z niektórymi procedurami, ponieważ były opisane niezrozumiałym językiem, albo w ogóle nie były opisane.

Podam przykład: w protokole przekazania dokumentów przez komisję dzienną trzeba było odhaczyć wręczenie formularzy protokołu głosowania w obwodzie. Jednak komisja dzienna nie używała takich formularzy. Przeszukaliśmy dokumenty i ich nie znaleźliśmy. Przejrzeliśmy sześćdziesięciostronicową książkę z procedurami i nie było w nich niczego na ten temat.

Kiedy zadzwoniłem do przedstawiciela komisarza wyborczego i spytałem, co to jest protokół głosowania w obwodzie, powiedział, że nie wie. W końcu otworzyliśmy zaplombowany worek dla komisji nocnej i odkryliśmy, że są w nim wersje "na brudno" protokołów liczenia głosów. Wtedy uznałem, że zapewne o te protokoły chodzi, zaznaczyłem, że są przekazane i postanowiłem uciąć biurokratyczne bzdury. Ryzykowałem odpowiedzialnością za naruszenie kodeksu wyborczego, ale musiałem rozpocząć liczenie głosów.

Takie biurokratyczne absurdy atakowały nas z każdej strony. Mieliśmy obowiązek dostosować się do każdego z nich pod rygorem odpowiedzialności karnej, więc zamiast przejść do liczenia głosów, spędziliśmy dwie godziny na przekazaniu dokumentów. Zaczęliśmy liczenie o 23 i była to wczesna pora, bo sąsiednia komisja zaczęła liczyć przed północą.

Multum niepotrzebnych obowiązków



Przy okazji musieliśmy nakładać, zdejmować i ewidencjonować plomby, przy czym należało zorientować się w dwóch rodzajach plomb i nie wolno było użyć niewłaściwej. Kazano nam pakować część materiałów i z powrotem je rozpakowywać, czego oczywiście nie robiliśmy, bo jest jakaś granica absurdu.

Mieliśmy obowiązek najpierw przejrzeć karty, żeby sprawdzić, czy na każdej są pieczęci, i dopiero potem zacząć właściwe liczenie głosów. Przyznaję, że z premedytacją zignorowałem procedurę i poprosiłem członków, żeby od razu rozłożyli głosy, bo nie miałem zamiaru dopuścić do dwukrotnego przeglądania czterech tysięcy kart. Obecność pieczęci sprawdziliśmy przy okazji.

Na koniec mieliśmy zapakować materiały i protokoły w kilkanaście różnych pakietów, przy czym nie było w wytycznych zrozumiałej informacji, co i gdzie ma trafić. Nad ranem pracownicy okręgowej komisji obdzwaniali komisje obwodowe i tłumaczyli, co włożyć do których worków, przy czym nawet ta informacja nie była pełna.

Mieliśmy też sporządzić protokoły, przy czym w materiałach dostarczonych przed wyborami nie było jasnej informacji, ile ma ich być. Slajdy wręczone na szkoleniu sugerowały, że mają być trzy egzemplarze. Na szczęście przejrzałem dodatkową książeczkę z procedurami, którą dostarczono nam o 21, gdzie było napisane, że jednak mają być cztery. Kiedy przekazywaliśmy materiały po wyborach, niektórzy przedstawiciele obwodowych komisji dzwonili do wszystkich członków, którzy przyjeżdżali, żeby sporządzić czwartą kopię.

Wspomnę też, ze w materiałach przekazanych na szkoleniu nie było informacji, gdzie dostarczyć protokoły i materiały. Była tam informacja, że biuro komisarza mieści się w urzędzie wojewódzkim, ale okazało się, że jednak chodzi o urząd miejski. Prawdopodobnie niektórzy przedstawiciele komisji niepotrzebnie jeździli pod urząd wojewódzki.

Był też problem z głosami na skreślonego kandydata z PiS-u, gdzie należało podać inną sumę głosów na partię w górnej części formularza, a inną w dolnej. Komisje miały problem ze znalezieniem właściwej procedury wypełnienia protokołu. Na szczęście błędy w systemie wyborczym wymuszały podanie prawidłowej liczby.

Starsi nie dadzą rady szybko liczyć



Jednak, mimo bałaganu organizacyjnego, zdecydowaną większość czasu zajęło nam po prostu liczenie głosów. Proszę wyobrazić sobie, w jaki sposób pięć osób ma przeliczyć kilka tysięcy kart. Liczenie szło nam całkiem sprawnie, a mimo to trwało do rana. Rozdzielenie komisji dziennych i nocnych spowodowało, że nie było komu przeliczyć głosów. Proszę też pamiętać, że część z członków komisji to emeryci i renciści i nie można wymagać od nich pracy w tempie, jakiemu podoła młody człowiek. Nad ranem wszyscy byli wyczerpani, a dalej nie było widać końca pracy.

W nocy wypełniłem wcześniej prototypy protokołów (bez głosów), żeby skrócić czas na podpisywanie druków. Moja komisja przeliczyła głosy tysiąca dwustu wyborców i skończyła pracę o siódmej, a i tak byliśmy jedną z bardziej sprawnych. Niektóre komisje głosy kilkuset wyborców liczyły do ósmej. Pierwsza komisja dostarczyła materiały do PKW o piątej rano, o dziesiątej wiele komisji nawet nie dotarło na miejsce. Przy przejmowaniu materiałów też panował bałagan i staliśmy w kolejkach dwie godziny.

Absurdalne wytyczne



Nie jestem zdziwiony informacją o śmierci kobiety, która pracowała w jednej z warszawskich komisji. Może być więcej takich przypadków. Właściwie należałoby powiadomić Państwową Inspekcję Pracy, że Państwowa Komisja Wyborcza zmusza młodszych i starszych ludzi do pracy przez kilkanaście godzin bez przerwy. Przypominam, że członkom komisji mówi się, że nie wolno wyjść z lokalu przed końcem pracy, więc zaciskają zęby i narażają się mimo złego samopoczucia. Myślę, że członkowie komisji powinni ogłosić strajk w proteście przeciw takim warunkom pracy, może to wstrząsnęłoby bałaganiarzami narażającymi zdrowie i życie członków komisji.

Podsumowując, władze wprowadziły ogromny bałagan do organizacji wyborów. Armia członków komisji obwodowych przez cały dzień i noc walczyła o to, żeby wybory w ogóle się odbyły. Nawet doświadczeni ludzie, tacy jak ja, momentami gubili się w tym chaosie. Za rządów poprzedniej ekipy komisja zamykała lokal, po paru krótkich procedurach otwierała urnę i zabierała się do liczenia.

Dziś mamy obowiązek wypisywania niezliczonych protokołów, zakładania i zdejmowania plomb, ewidencji każdej biurokratycznej bzdury, pakowania i rozpakowywania, wielokrotnego przeliczania głosów. Bardziej doświadczeni przewodniczący prosili członków, żeby łamali niektóre wytyczne, bo były tak bzdurne, że uniemożliwiały doprowadzenie pracy do końca. Zajmuję się zawodowo planowaniem procedur i gdybym miał podwładnego, który w taki sposób napisał procedury kierujące tysiącami ludzi, zwolniłbym go z pracy.

Szanujcie pracę członków komisji



Jeżeli nie nastąpi radykalna zmiana, jest realne ryzyko, że następne wybory w ogóle się nie odbędą, bo ludzie odmówią ryzykowania zawałem lub wylewem z powodu tego cyrku. Sam, chociaż jestem młody i wytrzymam dwunastogodzinną pracę, zastanawiam się, czy to ma sens.

Apeluję do ludzi, którzy widzieli nieprawidłowości w komisjach, o zrozumienie, w jakich warunkach musieliśmy pracować. Jeżeli słyszycie, że komisja pomyliła się o jeden głos, to proszę, zastanówcie się, ile wysiłku było potrzebne, żeby w takich warunkach nie pomylić się o kilkadziesiąt głosów. Jeżeli mówią wam, że komisja wolno pracowała, to zrozumcie, że groziła nam odpowiedzialność karna za złamanie procedur, których treści nawet nam nie podano. Pracowaliśmy z poświęceniem, próbując zapanować nad chaosem. Robiliśmy to z różnym skutkiem, sprawniej albo wolniej, ale fakt, że te wybory w ogóle się odbyły, zawdzięczacie armii ludzi, którzy zaciskając zęby, doprowadzili proces wyborczy do końca.

Po publikacji tego listu skontaktowała się z nami pani Małgorzata, która także pracowała w komisji wyborczej. Potwierdza ona obserwacje pana Marka.



Pracowałam w komisji dziennej i mogę potwierdzić, że obie komisje zmierzyły się z ogromem pracy. W mojej komisji pracowało 5 osób. Frekwencja w mojej komisji wyniosła ponad 50 proc. Gdyby wyniosła więcej - z lokalu wyborczego musiałoby nas wywozić pogotowie. Pierwszą ciepłą herbatę udało mi się wypić o godzinie 17. Ja się bardzo cieszę z tak dużej frekwencji, jednakże komisje na taką ilość osób były po prostu za małe. Jednym z utrudnień okazał się być może banał, ale jednak utrudnienie: różnorodny zapis adresów.

Podam przykład: blok przy ulicy Jakieś 10 ma pięć klatek. Mieszkania ponumerowane od 1 do 60. Pan mieszkający pod numerem 1, na liście wyborczej ma wpisany adres ul. Jakaś 10/1, ale już jego sąsiad spod 2 ma adres Jakaś 10A/2, a ten spod 3 Jakaś 10/2. Taki zapis spowodował, że pan spod dwójki był na końcu spisu mieszkańców z danego bloku (czyli brak chronologii). To z kolei powodowało wydłużenie wyszukiwania danej osoby na liście.

Jeśli ktoś miał dowód z adresem, można było od razu sprawdzić, w którym miejscu szukać, jeśli nie, trzeba było sprawdzać w dwóch miejscach. Nie mogę zrozumieć tej niekonsekwencji. Są przecież reguły zapisu numeracji bloków i mieszkań. Uważam, że powinno to być ujednolicone, ale komu zasygnalizować ten problem?

Może ktoś uzna, że przesadzam. Może tak. Proszę jednak sprawdzić pod presją czasu ponad 1000 osób, to pogadamy.
Marek, Małgorzata

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (588) ponad 20 zablokowanych

  • ten artykuł trochę mi zalatuje propagandą. (2)

    Czy to nie jest tak, że starano się uszczelnić procedury, bo były wątpliwości w jakichś poprzednich wyborach lokalnych? Pamiętam te żarty: idę na stacje kupić bilet i przez pomyłkę zagłosowałem na PSL.
    Naprawdę tego nie pamiętacie?

    • 13 15

    • art tez zawiera w sobie przeinaczenia i jest spreparowany

      bo jak to wpierw autor jest Markiem. Za chwile.
      "pisze pan Marcin, który był przewodniczącym jednej z komisji w odpowiedzi na zarzuty o zbyt powolne liczenie głosów."

      Czyzby trojmiasto tez sobie nie radzilo z redakcja listów..

      • 3 2

    • Byłeś w komisji w tym roku? jesli nie to się nie wypowiadaj!!!

      • 3 2

  • Oto mamy wlasnie balagan budyniogorodu. (3)

    to samo wszedzie.. w oswiadczeniach bledy, na ulicach, w komunikacji publicznej. w zarzadzaniu miastem. szkolami (to komisje wyborcze).
    w gospodarce przestrzennej.

    adamowicz 20 lat zniszczyles miasto. ludzie urodzeni tu uciekaja ze swojego matecznika.
    Sciagasz samych frajerow i niedorajdy. Takimi tez obsadzasz wazne stanowiska miejskie. I oto skutki.

    Jesli bys wygral teraz to nie mninie pol roku jak miasto stanie zupelnie. wystarczy zima albo po prostu wieksza woda.

    • 8 17

    • przerwy w dostawach pradu w dniu glosowania to rowniez fakt.

      tramwaje stanely

      • 2 1

    • budyń bardziej sobie ceni patologie niz zwykłych obywateli

      ci zwykli, spokojni, pracujący- "średniacy" nie sa godni by zwracać na nich uwagę

      a patologia w naszym mieście ma cały sztab ludzi, którzy nie dadzą krzywdy zrobić swoim podopiecznym

      • 1 4

    • Juz po wyborach

      Możesz odpuścić bo już ci nie zapłacą ;)

      • 0 1

  • Przez łamanie procedur które nieogarniętym wydają się bzdurne (1)

    To nawet samoloty spadają na ziemię. Pracownik, który ma trzymać się procedur nie musi rozumieć, skąd się wzięły a jak chce wiedzieć to powinien zapytać. Pójście na skróty często z pozoru logiczne może doprowadzić do katastrofy.

    • 8 13

    • zgadzam sie z Toba.

      a jestem tylko elektrykiem od doprowadzania energii do domow.

      • 6 0

  • im wolniej - tym bardziej PiS fałszuje wyniki wyborów

    zaraz dowiemy się że Kacper ma 66 procent poparcia w I turze
    na wczorajszym posiedzeniu KC PiS zlecił opracowanie wyników wyborów

    • 9 8

  • Ha, ha do końca wyborów Pisurowe płatne trole z pampersami w kroku (1)

    działają na Trójmieście , kapitalnie to widać po komentarzach , nie jestem zwolennikiem kisielu czy Budynia, ale nie daj Boże Pis w Gdańsku

    • 10 9

    • Lepiej mieć pampersa w kroku niż mózg wielkości orzeszka.

      Ito fistaszka, nie kokosowego.

      • 3 4

  • tych co tu popierają bzdurne pisowskie przepisy zatrudnić przy następnych wyborach ale nad każdym kamera (2)

    tych co tu popierają bzdurne pisowskie przepisy zatrudnić przy następnych wyborach ale nad każdym kamera i zmieniający się co 4 godziny obserwator. Jak coś zepsuje to lagą przez plecy. Gwarancja że przestaną pisowskie ustawy popierać

    • 10 8

    • wiesz, ze nie ma obowiazku sluzenia w komisji?

      no to wracaj do pitolenia w urzedzie.

      • 2 4

    • A nad obserwatorem kontroler. A nad kontrolerem monitoring.

      Najlepiej kontrolowany przez superwizora.

      • 3 0

  • PiS wymyka się logice darwinizmu! (2)

    Błędna odnoga?

    • 9 8

    • Tak samo błędna jak sam darwinizm (1)

      • 0 2

      • lepszej nie wymyślono

        • 1 0

  • Gdy wygra Adamowicz..

    Jego 36 kont bankowych będzie bezpieczne, ale opór wobec rządu ze strony prezydenta Gdańska odbije się katastrofalnie na rozwoju miasta.

    • 8 9

  • Kw dzienna - praca 17 godzin bez przerw (1)

    Pracowałam jako zastępca przewodniczącego w kw dziennej w Oliwie, mam 24 lata i muszę stwierdzić, że była to najbardziej wyczerpująca, fizycznie i umysłowo, praca w moim życiu. Nie mówiąc już o wielkiej odpowiedzialności jaka się z nią wiązała. Pracowaliśmy bez przerwy, od 6 do północy, rzadko kiedy ktoś miał szansę coś zjeść. Trudno było zapanować nad wyborcami w składzie 5 członków komisji - ludzi głosujących było od groma. Często nie było nikogo do pilnowania urny, ludzie głosowali na parapetach. Gdyby w komisji było 6-7 osób praca przebiegałaby o wiele lepiej, jednak mimo próśb nie przydzielono nam więcej członków przed rozpoczęciem wyborów. Procedur było od groma, wszystkie ustawy i przepisy studiowałam przez tydzień przed wyborami i dzięki temu nie było momentów, kiedy nie wiedziałam co robić. Muszę jednak przyznać, że było ich stanowczo za wiele i często musiałam kilka razy czytać, aby zrozumieć o co dokładnie chodzi. Najśmieszniejszą z procedur był wymóg, aby wszystkie karty do głosowania zostały opatrzone pieczątką w dzień głosowania, przed rozpoczęciem wyborów - czyli w ciągu jednej godziny. Było to absurdalne: mieliśmy 5100 kart i jedną pieczęć. Stemplowanie w rzeczywistości skończyliśmy około 17.00. Trudności były też z zabezpieczniem urny. W przepisach nie wspomniano w jaki sposób użyć plastikowych pasków i gdzie je zamieścić, a na szkoleniu nikt nie pokazał prawidłowo zabezpieczonej urny. W pozostałych komisjach pracowało wiele starszych osób (mogłam to dostrzec podczas szkolenia) i jestem pewna, że kilku z nich musiało być na skraju omdlenia podczas pracy w kw. Ja sama byłam całkowicie wyczerpana, a następnego dnia czułam się jakbym miała ogromnego kaca. Nasza komisja nocna skończyła pracę o 10 rano, ale protokoły przekazała dopiero o 18 z powodu kolejek w urzędzie. Tam urzędnicy pracowali już niecałą dobę i byli wykończeni. Na sam koniec chcę tylko przypomnieć jakie jest wynagrodzenie za tę pracę: 300-380 złoty (w zależności od zajmowanego stanowiska w kw). Wnioski możecie sami z tego wyciągnąć.

    • 25 3

    • Popieram. OKW dzienna z Przymorza.

      • 1 0

  • Gdańsk

    Przesiedleńcy tak głosują .

    • 2 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane