• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przewodniczący komisji: chaos przez PKW

Marek, Małgorzata
23 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Prezydent Gdyni wybrał zastępców
Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW. Zdaniem przewodniczącego komisji w Gdańsku za tegoroczny chaos wyborczy odpowiada PKW.

- Państwowa Komisja Wyborcza zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory i próbuje zrzucić winę na niedoświadczonych ludzi. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem - pisze pan Marek, który był przewodniczącym jednej z komisji w odpowiedzi na zarzuty o zbyt powolne liczenie głosów.



Jak oceniasz organizację wyborów samorządowych?

Pierwsze wyborcze starcia za nami. W Gdańsku dojdzie jeszcze do drugiej tury wyborów prezydenckich. W tym roku wyniki z Obwodowych Komisji Wyborczych spływały na tyle wolno, że dopiero rano można było poznać wyniki i to z połowy komisji. Wyników wyborów do sejmiku wojewódzkiego nie było jeszcze w poniedziałek wieczorem.

Czytaj też: trwa liczenie głosów w Trójmieście

Kto odpowiada za opóźnienia? Przewodniczący jednej z komisji w Gdańsku postanowił podzielić się na ten temat swoją refleksją. Oto jego wnioski.

Jestem przewodniczącym komisji liczącej głosy w gdańskim blokowisku. Pracowałem w komisji wyborczej już piąty raz, ale nigdy nie widziałem takiego bałaganu.

Potrzebne było uproszczenie pracy



Na początek wyraźnie podkreślam, że wszystkie moje uwagi dotyczą wyłącznie czasu pracy komisji. Zostaliśmy zarzuceni biurokratycznymi procedurami i dlatego starałem się uprościć i przyspieszyć, co się dało, bo inaczej komisja pracowałaby co najmniej do 9 rano. Natomiast zapewniam, że karty były zabezpieczone, pomieszczenie zamknięte, oczywiście zadbaliśmy o wszystkie procedury związane ze sprawdzeniem, czy liczba głosów się zgadza, wiele razy ponawialiśmy liczenie, jeżeli brakowało nam karty - słowem, staraliśmy się wszystko, co ważne dla wyników wyborów, zrobić drobiazgowo i uczciwie. W szczególności nie naruszaliśmy żadnych plomb.

Są osoby, które emocjonalnie odnoszą się do wyborów i mogłyby dojść do niewłaściwych wniosków prowadzących do zakwestionowania wyników wyborów w mojej komisji. Dlatego o tych błędach w ogóle pisze? Członkowie mojej komisji byli wyczerpani, zwłaszcza pracujący w niej starszy pan. Dlatego prosiłem, żeby robili dwie rzeczy naraz, żeby wcześniej mogli wrócić do domów. Na przykład przy okazji rozłożenia głosów sprawdziliśmy, czy na każdej karcie jest pieczęć, dzięki czemu zaoszczędziliśmy dwie godziny pracy. PKW kazała przeglądać wszystkie karty raz przy sprawdzaniu, czy są pieczęcie, i drugi raz przy liczeniu głosów.

Chciałbym przede wszystkim zaprotestować wobec twierdzeń Państwowej Komisji Wyborczej, która próbuje zrzucić winę za problemy na niedoświadczonych ludzi. W rzeczywistości odpowiada za nie Państwowa Komisja Wyborcza, która zwolniła prawie wszystkie doświadczone osoby organizujące wybory. Armia członków obwodowych komisji wyborczych przez cały dzień i noc próbowała zapanować nad chaosem stworzonym przez PKW.

Wsparcie dla obwodowych komisji zostało przygotowane w sposób nieprofesjonalny, szkolenia były "po łebkach", zostały wprowadzone niezliczone czasochłonne, biurokratyczne procedury, których sami urzędnicy wyborczy nie rozumieją. Materiały z wytycznymi przekazane komisjom były chaotyczne, napisane niezrozumiałym językiem i wprowadzały w błąd. Mieliśmy obowiązek ściśle trzymać się wytycznych, które były opisane na kilkudziesięciu stronach, przy czym procedury bywały opisane gdzieś w środku grubej książeczki, natomiast pod koniec tekstu były ukryte informacje o obowiązku sporządzenia dodatkowego protokołu.

Niezrozumiałe instrukcje



Widziałem na forach opinie członków komisji rozgniewanych na przewodniczących, którzy nie mogli dojść do tego, co należy zrobić. Ja też przyjmuję część krytyki, ale zapewniam, że przewodniczący nie potrafili zrozumieć procedur, ponieważ w materiałach dla komisji nie było na ten temat ani słowa. Przed wyborami godzinami czytałem wytyczne i slajdy dla komisji, zrobiłem notatki, a mimo to nie byłem w stanie poradzić sobie z niektórymi procedurami, ponieważ były opisane niezrozumiałym językiem, albo w ogóle nie były opisane.

Podam przykład: w protokole przekazania dokumentów przez komisję dzienną trzeba było odhaczyć wręczenie formularzy protokołu głosowania w obwodzie. Jednak komisja dzienna nie używała takich formularzy. Przeszukaliśmy dokumenty i ich nie znaleźliśmy. Przejrzeliśmy sześćdziesięciostronicową książkę z procedurami i nie było w nich niczego na ten temat.

Kiedy zadzwoniłem do przedstawiciela komisarza wyborczego i spytałem, co to jest protokół głosowania w obwodzie, powiedział, że nie wie. W końcu otworzyliśmy zaplombowany worek dla komisji nocnej i odkryliśmy, że są w nim wersje "na brudno" protokołów liczenia głosów. Wtedy uznałem, że zapewne o te protokoły chodzi, zaznaczyłem, że są przekazane i postanowiłem uciąć biurokratyczne bzdury. Ryzykowałem odpowiedzialnością za naruszenie kodeksu wyborczego, ale musiałem rozpocząć liczenie głosów.

Takie biurokratyczne absurdy atakowały nas z każdej strony. Mieliśmy obowiązek dostosować się do każdego z nich pod rygorem odpowiedzialności karnej, więc zamiast przejść do liczenia głosów, spędziliśmy dwie godziny na przekazaniu dokumentów. Zaczęliśmy liczenie o 23 i była to wczesna pora, bo sąsiednia komisja zaczęła liczyć przed północą.

Multum niepotrzebnych obowiązków



Przy okazji musieliśmy nakładać, zdejmować i ewidencjonować plomby, przy czym należało zorientować się w dwóch rodzajach plomb i nie wolno było użyć niewłaściwej. Kazano nam pakować część materiałów i z powrotem je rozpakowywać, czego oczywiście nie robiliśmy, bo jest jakaś granica absurdu.

Mieliśmy obowiązek najpierw przejrzeć karty, żeby sprawdzić, czy na każdej są pieczęci, i dopiero potem zacząć właściwe liczenie głosów. Przyznaję, że z premedytacją zignorowałem procedurę i poprosiłem członków, żeby od razu rozłożyli głosy, bo nie miałem zamiaru dopuścić do dwukrotnego przeglądania czterech tysięcy kart. Obecność pieczęci sprawdziliśmy przy okazji.

Na koniec mieliśmy zapakować materiały i protokoły w kilkanaście różnych pakietów, przy czym nie było w wytycznych zrozumiałej informacji, co i gdzie ma trafić. Nad ranem pracownicy okręgowej komisji obdzwaniali komisje obwodowe i tłumaczyli, co włożyć do których worków, przy czym nawet ta informacja nie była pełna.

Mieliśmy też sporządzić protokoły, przy czym w materiałach dostarczonych przed wyborami nie było jasnej informacji, ile ma ich być. Slajdy wręczone na szkoleniu sugerowały, że mają być trzy egzemplarze. Na szczęście przejrzałem dodatkową książeczkę z procedurami, którą dostarczono nam o 21, gdzie było napisane, że jednak mają być cztery. Kiedy przekazywaliśmy materiały po wyborach, niektórzy przedstawiciele obwodowych komisji dzwonili do wszystkich członków, którzy przyjeżdżali, żeby sporządzić czwartą kopię.

Wspomnę też, ze w materiałach przekazanych na szkoleniu nie było informacji, gdzie dostarczyć protokoły i materiały. Była tam informacja, że biuro komisarza mieści się w urzędzie wojewódzkim, ale okazało się, że jednak chodzi o urząd miejski. Prawdopodobnie niektórzy przedstawiciele komisji niepotrzebnie jeździli pod urząd wojewódzki.

Był też problem z głosami na skreślonego kandydata z PiS-u, gdzie należało podać inną sumę głosów na partię w górnej części formularza, a inną w dolnej. Komisje miały problem ze znalezieniem właściwej procedury wypełnienia protokołu. Na szczęście błędy w systemie wyborczym wymuszały podanie prawidłowej liczby.

Starsi nie dadzą rady szybko liczyć



Jednak, mimo bałaganu organizacyjnego, zdecydowaną większość czasu zajęło nam po prostu liczenie głosów. Proszę wyobrazić sobie, w jaki sposób pięć osób ma przeliczyć kilka tysięcy kart. Liczenie szło nam całkiem sprawnie, a mimo to trwało do rana. Rozdzielenie komisji dziennych i nocnych spowodowało, że nie było komu przeliczyć głosów. Proszę też pamiętać, że część z członków komisji to emeryci i renciści i nie można wymagać od nich pracy w tempie, jakiemu podoła młody człowiek. Nad ranem wszyscy byli wyczerpani, a dalej nie było widać końca pracy.

W nocy wypełniłem wcześniej prototypy protokołów (bez głosów), żeby skrócić czas na podpisywanie druków. Moja komisja przeliczyła głosy tysiąca dwustu wyborców i skończyła pracę o siódmej, a i tak byliśmy jedną z bardziej sprawnych. Niektóre komisje głosy kilkuset wyborców liczyły do ósmej. Pierwsza komisja dostarczyła materiały do PKW o piątej rano, o dziesiątej wiele komisji nawet nie dotarło na miejsce. Przy przejmowaniu materiałów też panował bałagan i staliśmy w kolejkach dwie godziny.

Absurdalne wytyczne



Nie jestem zdziwiony informacją o śmierci kobiety, która pracowała w jednej z warszawskich komisji. Może być więcej takich przypadków. Właściwie należałoby powiadomić Państwową Inspekcję Pracy, że Państwowa Komisja Wyborcza zmusza młodszych i starszych ludzi do pracy przez kilkanaście godzin bez przerwy. Przypominam, że członkom komisji mówi się, że nie wolno wyjść z lokalu przed końcem pracy, więc zaciskają zęby i narażają się mimo złego samopoczucia. Myślę, że członkowie komisji powinni ogłosić strajk w proteście przeciw takim warunkom pracy, może to wstrząsnęłoby bałaganiarzami narażającymi zdrowie i życie członków komisji.

Podsumowując, władze wprowadziły ogromny bałagan do organizacji wyborów. Armia członków komisji obwodowych przez cały dzień i noc walczyła o to, żeby wybory w ogóle się odbyły. Nawet doświadczeni ludzie, tacy jak ja, momentami gubili się w tym chaosie. Za rządów poprzedniej ekipy komisja zamykała lokal, po paru krótkich procedurach otwierała urnę i zabierała się do liczenia.

Dziś mamy obowiązek wypisywania niezliczonych protokołów, zakładania i zdejmowania plomb, ewidencji każdej biurokratycznej bzdury, pakowania i rozpakowywania, wielokrotnego przeliczania głosów. Bardziej doświadczeni przewodniczący prosili członków, żeby łamali niektóre wytyczne, bo były tak bzdurne, że uniemożliwiały doprowadzenie pracy do końca. Zajmuję się zawodowo planowaniem procedur i gdybym miał podwładnego, który w taki sposób napisał procedury kierujące tysiącami ludzi, zwolniłbym go z pracy.

Szanujcie pracę członków komisji



Jeżeli nie nastąpi radykalna zmiana, jest realne ryzyko, że następne wybory w ogóle się nie odbędą, bo ludzie odmówią ryzykowania zawałem lub wylewem z powodu tego cyrku. Sam, chociaż jestem młody i wytrzymam dwunastogodzinną pracę, zastanawiam się, czy to ma sens.

Apeluję do ludzi, którzy widzieli nieprawidłowości w komisjach, o zrozumienie, w jakich warunkach musieliśmy pracować. Jeżeli słyszycie, że komisja pomyliła się o jeden głos, to proszę, zastanówcie się, ile wysiłku było potrzebne, żeby w takich warunkach nie pomylić się o kilkadziesiąt głosów. Jeżeli mówią wam, że komisja wolno pracowała, to zrozumcie, że groziła nam odpowiedzialność karna za złamanie procedur, których treści nawet nam nie podano. Pracowaliśmy z poświęceniem, próbując zapanować nad chaosem. Robiliśmy to z różnym skutkiem, sprawniej albo wolniej, ale fakt, że te wybory w ogóle się odbyły, zawdzięczacie armii ludzi, którzy zaciskając zęby, doprowadzili proces wyborczy do końca.

Po publikacji tego listu skontaktowała się z nami pani Małgorzata, która także pracowała w komisji wyborczej. Potwierdza ona obserwacje pana Marka.



Pracowałam w komisji dziennej i mogę potwierdzić, że obie komisje zmierzyły się z ogromem pracy. W mojej komisji pracowało 5 osób. Frekwencja w mojej komisji wyniosła ponad 50 proc. Gdyby wyniosła więcej - z lokalu wyborczego musiałoby nas wywozić pogotowie. Pierwszą ciepłą herbatę udało mi się wypić o godzinie 17. Ja się bardzo cieszę z tak dużej frekwencji, jednakże komisje na taką ilość osób były po prostu za małe. Jednym z utrudnień okazał się być może banał, ale jednak utrudnienie: różnorodny zapis adresów.

Podam przykład: blok przy ulicy Jakieś 10 ma pięć klatek. Mieszkania ponumerowane od 1 do 60. Pan mieszkający pod numerem 1, na liście wyborczej ma wpisany adres ul. Jakaś 10/1, ale już jego sąsiad spod 2 ma adres Jakaś 10A/2, a ten spod 3 Jakaś 10/2. Taki zapis spowodował, że pan spod dwójki był na końcu spisu mieszkańców z danego bloku (czyli brak chronologii). To z kolei powodowało wydłużenie wyszukiwania danej osoby na liście.

Jeśli ktoś miał dowód z adresem, można było od razu sprawdzić, w którym miejscu szukać, jeśli nie, trzeba było sprawdzać w dwóch miejscach. Nie mogę zrozumieć tej niekonsekwencji. Są przecież reguły zapisu numeracji bloków i mieszkań. Uważam, że powinno to być ujednolicone, ale komu zasygnalizować ten problem?

Może ktoś uzna, że przesadzam. Może tak. Proszę jednak sprawdzić pod presją czasu ponad 1000 osób, to pogadamy.
Marek, Małgorzata

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (588) ponad 20 zablokowanych

  • (12)

    Mam za sobą pracę podczas 6 wyborów i powiem tak...
    Trzeba było brać doświadczonych ludzi do pracy w komisjach a nie swoich znajomków zgłaszanych przez konkretne komitety. Podczas tych wyborów w komisjach ponad 90% ludzi to byli znajomi polityków. Ja mimo doświadczenia się nie dostałam. Po drugie średnia wieku pracujących w komisjach to zapewne ponad 50 lat. Proszę mi wierzyć, że gdy zamykają się drzwi za ostatnim wyborcą, komisja przez kolejne godziny dosłownie zapiep**a na pełnych obrotach. Starci ludzie przy takim tempie pracy na prawdę mogą mieć problem.
    Organizacyjna klapa, ale najważniejsze, że znajomi chapnęli kasę za marną pracę (btw. w tym roku podnieśli stawki ;))

    • 20 3

    • a ja ci powiem, ze w 1989 roku tez ludzie byli pierwszy raz. nie placili nawet (5)

      moglas liczyc na obiad i jedzenie oraz napoje. Zrozum, ze to nie jest praca ale dzialnosc pro bono. Mowi to pani cos?

      • 1 10

      • (3)

        Praca pro bono? Czasy orki za uścisk prezesa dawno minęły . Za ciężką pracę przez dwa dni (sobota-przygotowania, niedziela wybory) należy się wypłata. Każdy błąd podczas wypełniania procedur pociąga nas do odpowiedzialności. Proszę zejść na ziemie i ogarnąć, że czasy PRL już dawno minęły.

        • 12 1

        • to sprawdz w Australli gdzie taki dzien pro bono jest normalnie praktykowany (2)

          Robi to wiele ludzi zawodow zaufania publicznego.
          Jesli uwazasz, ze to jest PRL to gratuluje glupoty.
          Moze po prostu mial byc to twoj sposob na bezrobocie.

          • 1 7

          • (1)

            Dla Twojej wiuadomości drogi anonimie, mam stałą dobrze płatną pracę, jednak orkę przy wyborach za 200zl (takie były stawki ostatnio) traktowałam jako pracę ku chwalę ojczyzny bo godziwą płacą bym tego nie nazwała. Czy szanowny anonim pracował w ostatnich latach przy jakichkolwiek wyborach? Może w Australii nie ma takich porypanych przepisów i papierologii jak w Polsce a praca w komisji jest przyjemnym obywatelskim obowiązkiem. U nas niestety tak nie jest. Dziwne, że przez lata był problem z znalezieniem chętnych do pracy przy komisjach za te marne grosze i nagle kiedy podnieśli stawki, tłum znajomych cieci z UM zalały listy.

            • 7 2

            • W Australii

              Głosują przez internet

              • 1 1

      • a zrozumiałeś co autor wyżej miał na mysli? bo chyba nie do kńca

        ktos myślał że dostał łatwy sposób na zarobienie sobie kasy- łatwo szybko i przyjemnie

        a tu... trzeba troszkę popracować, i klapa bałagan, " winny pis" itd.

        • 4 3

    • A w mojej komisji najbardziej produktywna i pomocna była dwójka ludzi ok. 70tki. Doświadczeni i bardzo poukładani. Pan i Pani, bez których pewnie do teraz siedzielibyśmy w robocie. Dziekuję.

      • 6 0

    • nie pisz bzdur - nie ma chętnych do pracy w komisjach

      jak jakiś idiota w sejmie?PKW wymyśla, ze osoba musi być zgłoszona przez komitet, to tak się kończy

      ja wiele lat temu (gdy pisano że brak chętnych) zaproponowałem w UM, by zrobili sobie listę osób chętnych do pracy, takich jak ja - i w razie braku tych z komitetów, mogliby od razu dzwonić do nas

      jaką absurdalną dyskusję w UM w Gdyni miałem z jakąś niewydarzona urzędniczką, która firmuje ten bajzel -- pani usiłowała mnie przekonać, ze przecież oni nie będą robić list bo to chyba ich zmęczy

      ale jaki kraj, jacy ludzie, taka organizacja i takie efekty

      • 0 2

    • A jak policzyłas (1)

      te 90 % znajomkow polityków?

      • 1 0

      • Wystarczyło pobrać z bipu listę członków komisji. Zapewne jest jeszcze dostępna. Polecam sprawdzić samemu.

        • 0 1

    • (1)

      chciała pani napisać że chapnęli marną kasę za ciężką pracę

      • 4 0

      • Dokładnie tak. Dziękuję za zwrócenie uwagi. :)

        • 2 0

  • (6)

    Praca w komisjach przez dziesiątki lat była bezpłatna. był tylko bezpłatny posiłek, herbata no i kawa jeśli się miało siedzibę przy bogatej firmie. Na przewóz dokumentacji prywatnym samochodem dostawaliśmy talon na 5 litrów paliwa. Jak za organizację wyborów wzięli się "nowi" okazało się że bez setek milionów się nie da? Może ktoś powie ile zgarnęła firma produkująca te super urny? Gdzie je teraz będą przechowywać. Już wiem! Trzeba zbudować specjalny magazyn! Oczywiście za parę milionów.

    • 13 4

    • Hahaha (3)

      Widać, że dla niektórych miska ryżu to szczyt marzeń. Mamy to, na co się godzimy. Chcesz pracować za darmo? Wolny kraj

      • 5 1

      • dzialnosc pro bono. mowi to pani cos?

        • 1 2

      • ty chcesz dorabiac sie fortuny na pracy urzedzie?

        • 1 1

      • ale bycie w komisji wyborczej to nie sposób na utrzymanie rodziny i siebie!

        • 1 0

    • 28 milionów zł podobno za te urny (1)

      teraz chodzą słuchy , ze powinny byc matowe.

      • 1 0

      • To niech zeszlifują papierem ściernym.

        • 1 0

  • Wstyd i żenada (2)

    Brawo dla autora artykułu.!!! Zgadzam się z nim 1000%. Takiego bałaganu i przygotowania wybór przez PKW jeszcze nie widziałam. Wstyd

    • 20 6

    • dokladnie facet jest zenujacy. chcial zablysnac a teraz prokurator bedzie go scigal za falszowanie oswiadczen (1)

      • 1 4

      • komisja 110...

        wystawił się...

        • 1 2

  • Urny z glosami tak sobie jezdzily od urzedu wojewodzkiego do miejskiego? (2)

    A gdzie konkretnie w jakie miejsca trafiaja te 4 kopie z wynikami?

    • 10 6

    • Durniu niepismienny, jakie urny jezdza? Czy ty wogole wiesz jak przebiegaja wybory?

      • 7 0

    • Jakie urny?

      Policzone głosy zostały przewiezione do urzędu w zaplombowanych workach, a nie żadne urny...

      • 2 0

  • Powinno oprocz papierowego byc takze internetowe glosowanie...papierowe bylo by obowiazujace

    a komputerowe sprawdzalo by w czasie rzeczywistym prawdziwosc wynikow.

    • 4 0

  • Strach iść do takiej komisji.

    Mam doświadczenie i wiem, że podstawą to zgrana i pracowita ekipa. Ludzie muszą być energiczni i dobrze zorganizowani i skoncentrowani. Na wsiach też w komisjach tylko znajomi kandydatów.

    • 11 1

  • byłam w komisji nocnej (2)

    Wszystko co zostało tutaj napisane to prawda. Byłam członkiem komisji po raz 5 i pierwszy raz działy się takie cyrki. Nasza komisja skończyła przed 8 rano, jeszcze oczywiście władze szkoły nas pośpieszały bo zaraz miały zacząć się lekcje. A i tak okazało się że jakaś jedna rubryka została źle wypełniona i o 12 przewodniczący zawoził poprawiony protokół który oczywiście każdy z członków musiał podpisać. Więc przewodniczący położył się spać myślę po 13 , moim zdaniem nie jest to warte tych marnych groszy kosztem zdrowia

    • 24 1

    • i pewnie dlatego tym razem budyn nie przeszedl w pierwszej turze (1)

      bo wczesniej lamaliscie bezkarnie procedury jak p. autor oraz falszowaliscie protokoly.

      W kwestii finansowej
      Kto Ci broni w tym czasie pisac jakis program za ktory otrzymasz wymagane przez ciebie pieniadze? Tylko powiedz co potrtafisz robic na codzien. Moze po prostu nie umiesz nic.

      • 2 9

      • Idź cwaniaku do takiej komisji, popracuj i zobacz na własne oczy

        czy będziesz miał możliwość i ochotę fałszować karty czy protokoły. Bzdury totalne

        • 9 0

  • Moze warto jednak widzac te komentarze przypomniec w art czym jest dzialalnosc pro bono

    Szanowna redakcjo do dziela.

    Podpowiem, ze nie jest to cos jak zasiiadanie na stolku Budynia, ktory zrobil sobie z urzedu metode na pomnazanie fortuny na kontach i licznych mieszkaniach.

    • 8 11

  • To tylko przygotowanie do kolejnych wyborów

    Dzięki takiej "organizacji" większość członków komisji zrezygnuje przy wyborach parlamentarnych i będzie można komisje obsadzić swoimi ludźmi. A wiadomo, że nie ważne kto głosuje, ważne kto liczy głosy.

    • 9 0

  • Baza członków komisji (2)

    Przewodniczący komisji powinien wystawiać oceny członkom. Na tej podstawie powinno się stworzyć bazę kompetentnych ludzi i co wybory do nich kierować wpierw zaproszenie do komisji.

    • 17 1

    • A kto wystawi przewodniczącemu?

      • 3 1

    • Ocena 5+

      Ja miałam super zgrany zespół, wszystkie pracowałaś my pierwszy raz. Była i osoba starsza i młoda,urzędnik, bezrobotna, bizneswoman. Dzięki wszystkim za ciężką pracę

      • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane