- 1 Co kryje piasek sopockiej plaży? (47 opinii)
- 2 Sami złapali złodzieja katalizatorów (125 opinii)
- 3 Kiedy deszcz bywa groźny? (67 opinii)
- 4 Straciła 6 tys. zł, myśląc, że pomaga przyjaciółce (155 opinii)
- 5 Ruszyła budowa przejścia przy dworcu (259 opinii)
- 6 Do tego nie służą światła awaryjne (161 opinii)
Przez 28 lat pomogła tysiącom dzieci
Chociaż w tym roku kończy 90 lat, to wciąż pomaga i nie zamierza przestać. Pani Sylwia Karłowska z Gdyni od 28 lat pomaga dzieciom, a od blisko 20 lat prowadzi fundację "Serce Dzieciom", która łączy dzieci polskiego pochodzenia z sierocińców zza wschodniej granicy z polskimi rodzinami. Do dziś dzięki niej ponad 5,7 tys. podopiecznych litewskich domów dziecka odwiedziło Polskę w okresie m.in. wakacji, świąt Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Doszło także do 31 pełnych adopcji przez polskie rodziny.
- Urodziłam się w Warszawie, a do Gdyni przeprowadziłam się ze względu na mojego męża, który był pracownikiem Polskich Linii Oceanicznych. W całym moim życiu zajmowałam się różnymi rzeczami. Niestety, ale tak wyszło, że w moim zawodzie nie mogłam pracować. Zwolniono mnie z art. 32, za "zły stosunek do obecnej rzeczywistości" - tak to się śmiesznie nazywało. Pracy w państwowej firmie nie mogłam podjąć, dlatego poszłam uczyć do szkoły prywatnej, gdzie w klasach maturalnych uczyłam młodzież matematyki i fizyki - wspomina pani Sylwia.
Wieloletnia praca z dziećmi i młodzieżą zaowocowała wielką wrażliwością i empatią, która wpłynęła na dalsze losy pani Sylwii. Jednak, jak w wielu sprawach, główną rolę odegrał przypadek.
- Pomaganie dzieciom wyszło całkowicie przypadkowo. Od ósmego roku życia byłam harcerką i od zawsze pracowałam z młodzieżą. W 1993 r., pamiętam jak dziś, przeglądaliśmy z mężem "Wieczór Wybrzeża" i tam pojawił się anons pt. "Dziecko pod choinkę". Zdenerwowałam się, bo pomyślałam, że dziecko to nie jest zabawka, żeby sobie je wziąć pod choinkę. Pojechaliśmy z mężem zobaczyć, o co chodzi. Okazało się, że trwała akcja, która miała na celu nieść pomoc dzieciom polskiego pochodzenia z domów dziecka na Litwie. Po rozmowie z wychowawczyniami tych dzieci, podjęłam decyzję, by pojechać na Litwę - opowiada pani Sylwia.
W Wilnie okazało się, że w dużym i słabo ogrzewanym sierocińcu mieszka ponad 230 dzieci.
- Warunki były tragiczne, zresztą jak w całej wschodniej Europie w latach 90. Dzieci spały w dużych salach po 16 osób. Serce mi pękało, gdy na to patrzyłam - na to wspomnienie pani Sylwia załamuje ręce.
Pomoc i wsparcie od trójmiejskich hoteli
Sylwia Karłowska po powrocie do Polski nawiązała kontakt z trójmiejskimi hotelami. Ale nie po to, by zakwaterować w nich dzieci. Miała lepszy pomysł, który okazał się strzałem w dziesiątkę.
- To były hotele co najmniej czterogwiazdkowe. Przekazywały mi wszystko, co nie nadawało się dla gości tj. lekko zaciągnięty ręcznik, pościel z niewielką dziurką czy małą plamką, prześcieradła, wykładziny podłogowe czy firany. Czasami hotele wymieniały urządzenia kuchenne i wyposażenie pokojowe. I to wszystko jechało wówczas na Litwę. Dzięki temu pieniądze, jakie dostawał dom dziecka, można było przeznaczyć na remonty budynku, a nie na wyposażenie - wspomina Sylwia Karłowska.
Niezależnie od wieloletniej pomocy materialnej, pani Sylwia cały czas organizowała pobyty podopiecznych litewskich sierocińców w Trójmieście i na Pomorzu. Podopieczni domu dziecka przyjeżdżali do Polski na dwa tygodnie w czasie Wielkanocy, dwa tygodnie na Boże Narodzenie i na trzymiesięczne wakacje latem. Do pomocy włączył się zarząd gdyńskiego portu, który udostępniał za darmo autokary z kierowcami do wożenia dzieci.
W pewnym monecie skala tej pomocy była już tak duża, że trzeba było założyć fundację, która nad tym wszystkim czuwała.
- "Serce dzieciom" powstało w 2003 r., a od 2006 r. do 2019 r. było finansowane przez Senat. Od samego początku cały czas działaliśmy za zgodą ministerstwa edukacji na Litwie. Do dziś pomaga mi mieszkający w Gdańsku konsul honorowy Litwy, pan Józef Poltrok - dodaje Sylwia Karłowska.
Ponad 5,7 tys. dzieci odwiedziło Polskę
W ciągu niemal 20 lat prowadzenia fundacji i blisko 30 lat doraźnej pomocy, ponad 5,7 tys. dzieci skorzystało z wakacji czy świąt w Polsce. Wiele z nich osiedliło się na Pomorzu i założyło rodziny. Do dzisiaj polskie rodziny adoptowały 31 dzieci. Ośmioro dzieci z Litwy uczy się w naszym kraju na koszt opiekunów.
Mimo spełnionej misji pani Sylwia nie zamierza przestać pomagać.
- Zaczynaliśmy od jednego domu dziecka, a dziś pomagamy pięciu. To są setki dzieci po przejściach, które marzą o lepszym życiu. Najbardziej zależało mi na tym, żeby te dzieci zaznały, choć chwilowo życia w dobrym domu, bez awantur, wyzwisk, bijatyk czy alkoholu. Dziś jestem dumna, że zdecydowana większość z nich wyszła na ludzi, a od wielu wciąż dostaję listy z podziękowaniami. Jestem już starszą kobietą, ale nie potrafię nic nie robić. Cieszę się, że wciąż mogę pomagać dzieciom i będę to robić do końca życia - kończy Sylwia Karłowska.
- Oprócz pani Sylwii Karłowskiej chciałbym, aby słowa mojego uznania zostały skierowane także do Janiny Westrych zamieszkałej w Rzeszowie. Pani Janina uratowała życie nie tylko moje, ale także Andrzeja Czapkowskiego, Sławka Adinkiewicza i wielu innych moich kolegów i koleżanek. Pani Janina zawsze mówiła "przez pomoc i ratowanie Polaków - ratujesz Polskę". Pani Janina zaprosiła mnie i Andrzeja w 1999 r. do swojego domu, dała nam wykształcenie, miłość i dach nad głową, nie oczekując nic w zamian. Z kolei Sławkowi pani Janina pomogła duchowo i psychicznie. Dziękuję z całego serca za wszystko, co dostaliśmy - mówi Henryk Staszewski, jeden z podopiecznych fundacji Serce Dzieciom.
Opinie (66) 9 zablokowanych
-
2021-02-07 20:46
(1)
Anioł :)
- 7 1
-
2021-02-07 20:56
Anioły bywają i
Upadłe...
Musisz doprecyzować.- 1 4
-
2021-02-07 21:03
wdzięczność?
moja babcia przyjęła 5000 porodów i tyleż aborcji zrobiła. Bilans = 10 000 zadowolonych rodzin. fakt
- 4 16
-
2021-02-07 22:31
Cudowna Kobieta !
- 8 0
-
2021-02-07 23:10
Wow ale się cieszę że ta Pani ma się tak dobrze :)
Należy się jej ogromny szacunek za jej wysiłki i za dobro jakie czyni dla innych ludzi! Moja rodzina w latach 90tych kilka razy brała dzieciaki z domów dziecka za pośrednictwem właśnie pani Karlowskiej. Sam byłem wtedy jeszcze małolatem. Jako że mieszkamy nad morzem zawsze w wakacje mieliśmy dodatkowych lokatorów.
Dzieci przyjeżdżały bardzo smutne i wystraszone ale już po kilku dniach lapalismy dobry kontakt i coraz częściej pojawiały się uśmiechy na ich twarzach. Z większością z nich mam kontakt do dziś. Dwie dziewczyny zostały w Polsce, jak ukończyły 18lat, potem założyły rodziny i mają się dobrze.
Ludzie często pytali dlaczego bierzemy dzieci z Litwy skoro w Polsce jest tyle domów dziecka..po licznych rozmowach byłem pewien że miały tam trochę inne warunki niż w polskich DD.- 12 0
-
2021-02-07 23:44
Jest Pani wzorem naprawdę, chciałbym i staram się być taki jak Pani. Szacunek
- 7 0
-
2021-02-07 23:58
Wdzięczny polak
Mega wielki szacunek za tak dobre serce i wsparcie dla drugiej osoby która potrzebowała pomocy.naprawde mało jest teraz takich ludzi a Pani Sylwia to człowiek o złoty sercu.ciesze się że tyle dzieci dostalo szansę na lepsze życie
- 11 1
-
2021-02-08 07:40
Bardzo wspaniała kobieta !
Dużo dzieciom pomogła i byłem świadkiem jak pomogła .
- 2 0
-
2021-02-08 09:01
Dziwne, ale
na stronie fundacji, ani słowa n/t wyjazdów świątecznych i łączeniu rodzin...
Są jedynie organizowane wyjazdy wypoczynkowe...- 1 1
-
2021-02-08 10:02
Wielkie brawa dla pani Sylwii.
Sylwia Karłowska to nazwisko godne zapamiętania.
- 2 0
-
2021-02-08 12:52
Znowu macie w nagłówku błąd, a było już poprawione
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.