Na włamanie przyjechał kradzionym samochodem. Najpierw wybił dziurę w dachu, a później przez nią wszedł do piekarni. Złapano go, gdy pakował znalezione w kasetce pieniądze. Jak się okazało, 38-latek z Gdańska na koncie ma też kilka innych przestępstw.
tak, ale mieszkam wysoko, raczej nikt się przez nie do mieszkania nie dostanie
49%
tak, choć mieszkam na parterze / pierwszym piętrze / w domku jednorodzinnym
19%
Wszystko zaczęło się w sobotę w nocy od dość nietypowego zgłoszenia. Świadek przekonywał policjantów, że ktoś właśnie robi dziurę w dachu pokrywającym budynek, w którym mieści się piekarnia.
Kiedy policjanci przyjechali na miejsce, złodziej był już w budynku, właśnie zabierał pieniądze ze znalezionej w środku kasetki.
Co ciekawe, po chwili policjanci ustalili, że 38-letni włamywacz na miejsce przyjechał samochodem, którego kradzież zgłoszono pod koniec czerwca.
Auto ukradziono metodą "na śpiocha". Złodziej wszedł przez okno do jednego z mieszkań i korzystając z tego, że domownicy spali, zabrał kluczyki.
- Policjanci ustalili, że zatrzymany sprawca ma na swoim koncie jeszcze kilka innych przestępstw. Na podstawie zebranego materiału dowodowego podczas przesłuchania usłyszał on łącznie pięć zarzutów, które dotyczyły kradzieży katalizatora, kradzieży z domu jednorodzinnego przedmiotów o łącznej wartości 13 tys. zł, usiłowania kradzieży z włamaniem do samochodu i do piekarni oraz kradzieży z włamaniem do samochodu marki seat - mówi Magdalena Ciska z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.