- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (485 opinii)
- 2 Czy opłata za wejście do kościoła ma sens? (318 opinii)
- 3 Gdynia najszczęśliwsza. "Nie płaciliśmy" (213 opinii)
- 4 Koniec sporu o korty i "Górkę". Jest decyzja (41 opinii)
- 5 "Bilet miejski" bez zniżek dla seniorów (194 opinie)
- 6 Mogli wlepić mandat, a zmienili mu koło (29 opinii)
Raport komisji o wypadku jachtu i śmierci trzech żeglarzy na Zatoce Gdańskiej
Trudne warunki atmosferyczne, usterki na jachcie i niefrasobliwość załogi były przyczyną tragedii, do której doszło rok temu na Zatoce Gdańskiej - uznała Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich w swoim raporcie. Po przewróceniu się jachtu trzech żeglarzy poniosło śmierć w wodzie na skutek hipotermii.
8 kwietnia ubiegłego roku, przed południem, grupa czterech żeglarzy wypłynęła jachtem Delphia 24 z mariny w Gdyni, by po zimowej przerwie przeprowadzić wiosenny trening przed sezonem żeglarskim.
Trzech z nich dobrze się znało, gdyż pływali wspólnie w jednym klubie żeglarskim. Ponieważ jednak czwarty kolega musiał się wycofać ze wspólnego pływania z powodów rodzinnych, za sterem usiadł żeglarz z innego klubu.
Na zatoce panowały wówczas trudne warunki pogodowe. Wiał dość mocny, południowo-zachodni wiatr, o sile od 5 do 7 stopni w skali Beauforta. W północnej część akwenu, po którym mieli poruszać się żeglarze, porywy wiatru osiągały siłę do 10 stopni B.
Z tego powodu właściciel łodzi i jednocześnie organizator treningu, w ramach którego odbywało się to pływanie, zastrzegł, by żeglarze nie korzystali z pełnego ożaglowania. Mieli pływać na foku (mniejszy żagiel, zamontowany z przodu łódki) i na zrefowanym, czyli nie w pełni rozłożonym, grocie (większy żagiel przy maszcie jachtu).
Wywrotka przy silnym wietrze
Po ok. 30 minutach żeglowania doszło do wypadku. Łódka płynęła wówczas szybko z wiatrem, oddalając się od brzegu. Żeglarze próbowali opuścić dodatkowy żagiel (genaker), z którego korzystali, ale mieli z tym problem. O godz. 11:21, na skutek mocnego podmuchu wiatru, jacht się wywrócił, a załoga znalazła się w wodzie.
Po wywróceniu się jachtu jego miecz, stanowiący jednocześnie balast, wysunął się i wypadł do wody. Utrata balastu sprawiła, że żeglarze nie byli w stanie odwrócić i podnieść jachtu.
Żeglarze nie byli też w stanie wezwać pomocy. Jeden z członków załogi miał przy sobie telefon komórkowy, ale nie udało się go uruchomić. Pozostałe telefony znajdowały się w wodoszczelnym worku w kabinie jachtu, ale nie udało się do niej dotrzeć.
Starania żeglarzy, którzy wspinali się na kadłub w celu zwrócenia na siebie uwagi, nie przyniosły rezultatu. Pomimo przepływających w pobliżu innych jednostek, śmigłowca trzykrotnie przelatującego prawie nad przewróconym jachtem, obecności ludzi spacerujących na bulwarze morskim, statków stojących na redzie nikt nie zauważył wzywających pomocy żeglarzy.
Walka członków załogi o życie
Spośród czterech członków załogi jedynie dołączony do niej w ostatniej chwili sternik miał na sobie piankę chroniącą ciało przed gwałtowną utratą ciepła. Pozostali nie mieli strojów zabezpieczających przed długotrwałym zimnem. Choć wszyscy mieli na sobie kapoki.
Żeglarze bez pianek kolejno tracili przytomność na skutek hipotermii. Ich ciała kolejno odpływały od dryfującej jednostki, zabierane przez fale.
Ok. godz. 12:50, czyli 1,5 godziny od wypadku, na kadłubie przewróconego jachtu pozostał już wyłącznie sternik. Po mniej więcej dwóch godzinach, czyli ok. godz. 15, uznał on, że samotne oczekiwanie na coraz bardziej zanurzonym i wywróconym jachcie nie ma sensu. Postanowił popłynąć w kierunku basenu jachtowego.
Akcja ratunkowa rozpoczęła się 5 godz. po wypadku
Tuż przed godz. 13, a więc 1,5 godz. po wywróceniu się jachtu, w ramach tego samego treningu z mariny w Gdyni wypłynęła kolejna żaglówka. Po pół godzinie członkowie jej załogi uznali jednak, że warunki są zbyt trudne i wrócili do portu. Godzinę po powrocie do przystani sternik tego jachtu poinformował przedstawiciela armatora, że podczas żeglowania nie widział jednostki, która wypłynęła z portu przed godz. 11.
Ratownicy opisują akcję poszukiwawczą. Film z kwietnia 2022 r.
Ten najpierw starał się skontaktować z żeglarzami, którzy wypożyczyli jacht, a gdy nie przyniosło to efektu, o godz. 16:16 powiadomił o sytuacji Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne. Jednostki ratunkowe SAR wypłynęły na poszukiwania zaginionego jachtu i załogi kwadrans później. Chwilę wcześniej na wody zatoki wypłynęły dwie jednostki typu RIB, należące do firmy będącej właścicielem zaginionej Delphii.
Akcję ratunkową nasi czytelnicy relacjonowali w Raporcie z Trójmiasta
Sternik przeżył jako jedyny z załogi
20 minut później, czyli o godz. 16:51, jedna z jednostek RIB odnalazła sternika zaginionego jachtu. Mężczyzna był w stanie głębokiej hipotermii. To, że przeżył, w zimnej wodzie prawie 6 godzin, zawdzięczał kombinezonowi piankowemu oraz butom piankowym. Po przetransportowaniu do mariny został przewieziony przez zespół ratownictwa medycznego do szpitala.
Okazało się, że mężczyzna przeżył jako jedyny z załogi. Ciała kolejnych załogantów odnaleziono odpowiednio 20 minut (godz. 17:10) i 4,5 godziny później (21:45). Ciało trzeciego żeglarza odnaleziono dopiero po dwóch miesiącach. Morze zniosło je aż na wysokość Stegny.
Kilka przyczyn wypadku Delphii
Raport Państwowej Komisja Badania Wypadków Morskich wskazuje kilka przyczyn wypadku jachtu Delphia 24. Wśród nich są czynniki mechaniczne, które miały wpływ na stateczność jednostki, utratę przez nią miecza oraz nabranie wody do zbiorników balastowych, warunki pogodowe (silny wiatr i niska temperatura wody wynosząca 5-6 stopni) i organizacyjne (trudności z ustaleniem telefonów do załogi, co opóźniło akcję ratunkową).
Trwa prokuratorskie śledztwo ws. wypadku Delphii
Bezpośrednio po wypadku Prokuratura Rejonowa w Gdyni wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym i nieumyślnego spowodowania wypadku, w wyniku którego śmierć poniosły trzy osoby.
Prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku poinformował PAP, że postępowanie wciąż trwa. Prokuratura otrzymała w marcu opinię biegłego z zakresu badania i rekonstrukcji wypadków morskich. Opinia jest analizowana przez prokuraturę, która podejmie decyzję co do dalszego toku postępowania.
Opinie wybrane
-
2023-04-05 21:13
Szkoda ludzi, mieli pasję i pewnie marzenia z tym związane (8)
Ale jak widać tylko sternik, miał poukładane tam gdzie trzeba. Możesz być największym kozakiem na świecie, ale wystarczy tylko chwila i już nie ma co zbierać.
- 114 6
-
2023-04-06 08:49
co to był za smiglowiec? ustalono?
- 3 1
-
2023-04-06 08:35
(1)
Sternik to wykwalifikowany członek załogi. Odpowiedzialny jest skiper (kapitan) a nie załogant.
- 3 2
-
2023-04-06 09:50
Na takiej małej jednostce
Kapitan = Skipper = Sternik
- 3 3
-
2023-04-06 07:25
Sternik nic nie miał poukładane. (2)
Przy prognozie jaka była tego dnia ta łódka nie powinna wyjść z portu. Jej dokumenty i konstrukcja nie pozwalały na pływanie przy takim wietrze. Decyzja o pływaniu na pełnych żaglach i dodatkowo na genakerze to też jego decyzja, a to doprowadziło do tragedii. Sternik jest bezpośrednio odpowiedzialny za to co się stało. Można wymienić jeszcze kilka jego przewinień.
- 11 6
-
2023-04-06 13:13
W skrocie
Ja to mogę od razu wam powiedzieć co bedzie. 3 lata w zawieszeniu za ble ble ble i po sprawie. Nie marnujcie czasu na sądy.
- 1 0
-
2023-04-06 11:52
Nieprawda, 0skarżasz człowieka f-łszywie. Na tym jachcie nie zostało ustalone, kto dowodzi. Raport to wyraźnie podaje
A on tam był tylko "na doczepkę".
- 2 1
-
2023-04-06 06:33
Ja nie dam rady?! - potrzymaj piwo...
- 4 3
-
2023-04-05 23:57
Ci, co włażą w Tatrach czy na Babią Górę też "mają pasję". I rozsądek oraz doświadczenie bliskie zeru
Ale na ogół zdążą z komóry do TOPR / GOPR zadzwonić. Przecież nie mają jej pod prawie zatopionym jachtem.
- 6 1
-
2023-04-06 07:36
Wiatr Ulicy Czołgistów... (6)
Pływam regatowo (ostatnio już rzadziej) po Zatoce od 60 lat. Wiatr opisany w Raporcie, już bardzo dawno nazywaliśmy jak w tytule. Nie jest to pierwszy podobny wypadek porównywalnego jachtu. Może tylko pora roku jest nowością. Jak by kto był ciekawy to popełniłem sporo opracowań z tej tematyki. Są oczywiście osiągalne.
A "genaker" z Raportu to pewnie spinaker asymetryczny (asymetrik), tak ze dwa razy większy niż cały (zmniejszony) komplet żagli.- 21 2
-
2023-04-06 18:38
A kto otwiera tak wielki żagiel przy takim wietrze
- 1 0
-
2023-04-06 11:44
A ci czołgiści to byli polscy, radzieccy czy niemieccy? (1)
:-)
- 2 3
-
2023-04-06 12:47
Byli różni.
Podobna sytuacja jak z "bohaterami Monte Cassino" :)
- 2 0
-
2023-04-06 10:23
Jak był taki wiatr
To dlaczego wg raportu płynęli na genakerze panie Adamie? Brawura
- 3 0
-
2023-04-06 09:42
A to się nie nazywało dysza Przybytniaka ?
- 0 0
-
2023-04-06 08:41
Cześć Adam.
- 4 0
-
2023-04-05 21:15
Czyli pianki jednak działają (3)
- 93 0
-
2023-04-06 00:52
Dajmiech
Jeszcze jak
- 1 0
-
2023-04-06 00:32
Raport wspomina też "predyspozycje osobnicze" tego survivora, bliżej ich nie precyzując
Może miał jednak trochę sadełka, co go uratowało. Może geny po dziadku, Kaszubie - rybaku?
- 13 2
-
2023-04-05 21:24
jednak tak
dooooh
- 13 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.