• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Rybak" w sieci (intryg)

Michał Stąporek
13 listopada 2007 (artykuł sprzed 16 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Rybak". Jeśli nie Wyczółkowski, to kto?
Rybak oczami Leona Wyczółkowskiego. Po lewej "Rybak z siecią", obraz olejny, własność Muzeum Narodowego w Krakowie. Po prawej akwarela należąca do Muzeum Narodowego w Gdańsku. Rybak oczami Leona Wyczółkowskiego. Po lewej "Rybak z siecią", obraz olejny, własność Muzeum Narodowego w Krakowie. Po prawej akwarela należąca do Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Czy obraz "Rybak z siecią" Leona Wyczółkowskiego prezentowany w Muzeum Narodowym w Gdańsku to falsyfikat? Tak twierdzi część marszandów i niektórzy muzealnicy. - To autentyk - zapewnia dyrektor muzeum, ale na wszelki wypadek zamawia nową ekspertyzę. I dodaje, że cała sprawa ma drugie, ludzkie dno.

Akwarela powtarzająca motywy obecne w kilkunastu pracach Leona Wyczółkowskiego (na zdjęciu u góry po prawej stronie, obok obrazu olejnego, będącego dziś w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie) pojawiła się na rynku dzieł sztuki przed trzema laty.

Prywatny właściciel proponował jej kupno Muzeum Wyczółkowskiego w Bydgoszczy, domom aukcyjnym w Warszawie, Krakowie, Sopocie i w Gdańsku. Cena spadała od 150 do 100 tys. zł.

Nikt jednak nie zdecydował się na zakup dzieła nieznanego wcześniej na rynku, bo "będącego od zawsze w zbiorach rodzinnych". Pomimo ekspertyzy stwierdzającej autentyczność obrazu, dla rzeczoznawców sprawa była jasna: to falsyfikat. Żaden z nich jednak nie wykonał dokładnej, naukowej analizy dzieła.

Kupiec w końcu się znalazł: po rocznych negocjacjach zostało nim Muzeum Narodowe w Gdańsku. Opracowana na zlecenie sprzedającego kilkunastostronicowa ekspertyza wykonana przez prof. Jerzego Malinowskiego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu przekonała o autentyczności obrazu nie tylko gdańskich muzealników, ale także Ministerstwo Kultury, które dofinansowała kupno "Rybaka". Za obraz zapłacono 80 tys. zł., z czego 65 tys. pochodziło z Ministerstwa Kultury, a pozostałe 15 tys. od marszałka województwa pomorskiego.

Dziś, gdy Muzeum Narodowe w Gdańsku pokazuje "Rybaka" jako "dzieło miesiąca", wraca temat autentyczności tego obrazu. W sobotę sprawę opisały dziennikarki bydgoskiej redakcji "Gazety Wyborczej", cytując marszandów sztuki negujacych autentyczność akwareli. - Sądzę, że ten artykuł powstał z inspiracji osoby, która najprawdopodobniej odgrywa się na pani kustosz Iwonie Ziętkiewicz, pod której opieką jest "Rybak" - uważa dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku Wojciech Bonisławski.

Dyrektor powiedział nam, że chodzi o jego podwładnego, który starał się o posadę w muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. W komisji, która odrzuciła jego kandydaturę zasiadała m.in. właśnie Iwona Ziętkiewicz. - Myślę, że mamy tu do czynienia z osobistą zemstą - dodaje Bonisławski.

Przez dwa dni podawaliśmy, że chodzi najpewniej o zwolnionego przed kilkoma tygodniami zastępcę dyrektora MN Krzysztofa Izdebskiego. Ta informacja okazała się jednak nieprawdziwa. Za pomyłkę przepraszamy wszystkich zainteresowanych.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że to dziennikarki właśnie bydgoskiej redakcji opisały przypadek gdańskiego obrazu. Dlaczego? Mówi dyrektor muzeum: - Z tego co wiem, znający całą sprawę dziennikarze gdańskiej redakcji "Gazety" podchodzili z dystansem do tego tematu. Niewykluczone nawet, że złagodzili wydźwięk artykułu swoich bydgoskich koleżanek.

Abstrahując od muzealnych zawiści, w sprawie gdańskiego "Rybaka" pozostaje jednak kilka pytań. Dlaczego muzeum nie zamówiło własnego badania potwierdzającej autentyczność obrazu, lecz oparło się na ekspertyzie dostarczonej przez sprzedającego? - A dlaczego mielibyśmy podważać autorytet najwybitniejszego w Polsce fachowca od Wyczółkowskiego? - odbija piłeczkę dyrektor Bonisławski.

Jego zdaniem to, że ekspertyza powstała na zamówienie sprzedającego, w niczym nie podważa jej wiarygodności. - Ekspert bierze na siebie odpowiedzialność na rzetelność ekspertyzy. Czy tylko taką, że w razie jej obalenia traci swoją reputację? Dyrektor Bonisławski starannie waży słowa, ale przyznaje, że gdyby na skutek wadliwej ekspertyzy kupiono obraz, który okazałby się falsyfikatem, można by od eksperta domagać się odszkodowania w procesie sądowym.

Choć dyrektor MN wierzy w fachowość ekspertyzy prof. Malinowskiego, postanowił zamówić dodatkowe badanie technologiczne akwareli, czyli sprawdzić m.in. sam obraz, podobrazie, skład chemiczny farb. Prośba o wycenę takiego badania została już wysłana do specjalistów z Uniwersytetu im Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Czy to, że badanie zostanie wykonane w macierzystej uczelni prof. Malinowskiego nie zmniejszy jego wiarygodności? - Oczywiście, że nie - żywo zaprzecza dyrektor Bonisławski. - Po pierwsze pracownie techniczne działają niezależnie od pracowni merytorycznych. Po drugie nikt nie mógłby sobie pozwolić na naciąganie własnych ekspertyz. Po trzecie wreszcie, idąc tym tokiem myślenia, nie moglibyśmy korzystać z żadnych polskich ekspertów, ponieważ wszyscy znają profesora Malinowskiego.

Nie wiadomo jeszcze kiedy kolejna eksperyza "Rybaka" będzie gotowa.

Miejsca

Opinie (77) ponad 10 zablokowanych

  • ola, co zabolało ? masz szefa nijakiego a Ty niepohamowane ambicje, moge Cie zrozumieć:)

    "I Marszałka znałeś," nie znałem osobiście, ale znałem jego metody (system)i niepohamowane ambicje niczym wasze, bo z wiedzą podejrzewam to już gorzej.
    "i wiesz jak się "to" robi." > ano wyobraź sobie, ze wiem, i wiem jak takich snobów podobnych (o czym pisze artykuł) sie podprowadza. Masz mnie naprawdę za idiotę, abym ci opisywał kuchnie. Nie wystarcza ci już hipnoza obrazu??
    A, że lubisz czytać moje posty - DZIĘKUJE i polecam sie na przyszłość.

    • 0 0

  • Bardzo lubię. Mogłabym nawet uzupełnić, że Goering miał za żonę, szwedzką arystokratkę i to raczej stąd te zapędy marszanda.
    Myślałam, że jesteś w stosunku do dam uprzejmy i szarmancki, a tu widzę kolejny chamek, co nie potrafi odróżnić chińskiej porcelany od kaszubskiej z Chmielna.

    • 0 0

  • "chińskiej porcelany"

    Wyobraź sobie, że byłem bliski pozyskania porcelany z epoki Ming, ale.... było i się zmyło.
    Co do polskich mam swoje typy w których mi kawa czy herbata (oraz potrawy) bardziej smakuje.
    Oleńko miła, jeśli uraziłem b.przepraszam.

    • 0 0

  • I żeby wszystko już jasne. Nie mam Cię za idiotę, tylko przypominasz mi Prime Premiera, sanacyjnej III RP. Na pierwszy rzut oka chińska porcelana, ale jak się przyjrzeć z bliska, to w środku, zwykły, kaszubski fajans.
    Strzeżcie się gniewu kobiety - cios wymierzony językiem jest silniejszy niż cios wymierzony lancą.

    • 0 0

  • Jak juz jestesmy przy Marszalku Rzeszy (tytul stworzony specjalnie dla niego) - moze i byl on kolekcjonerem sztuki, niemniej jednak slynal rowniez z tandeciarstwa. Kazal sobie szyc jasne mundury na zamowienie i obwieszal je orderami i blyskotkami, stad jego przydomek "Lametta-Heini".
    Pilot byl z niego bardzo dobry, ale strateg fatalny - Niemcy przez niego przegrali "Schlacht um England", on tez przyczynil sie do kleski w Stalingradzie.
    Przeprowadzone po wojnie przez Amerykanow testy psychologiczne wykazaly u Goeringa 138 IQ.

    • 0 0

  • To tyle co u mnie. I co ja teraz mam o tym sądzić?
    Wojny nie przegrał jeden Goering, bo to by było zbyt proste. Nawet Ola wie, że bić się na dwa fronty, nie należy. Dawać również.

    • 0 0

  • przepraszam

    pisz, albo Prime Minister,
    lub Premier bo sa dwie konwecje w nazewnictwie. Co prawda nie jestem humanistą a tym bardziej polonistą.
    Wiem, że kobiety.... i tym tez ww. sprostowaniem u Ciebie nie zaskarbie sobie pnktów, ale juz taki jestem.
    Pozdrawiam mile.
    Do sztuki użytkowej zazwyczaj nie mieszam polityki. A kobiety wole oglądać na pieknych obrazach niż ich często zjadliwego języka.

    • 0 0

  • piotrukas

    właśnie dlatego go przywołałem!!!!
    Pozdrawiam

    • 0 0

  • Piszę, jak piszę. Nie ty mnie będziesz uczył nie humanisto, a tym bardziej nie polonisto. Skoroś taki łatwy w dawaniu rad, to wysłuchaj mojej - naucz się rodzimego języka, a potem się sadź jak kogut na jajka.
    "Gramatyka w mowie i piśmie jest jak sól w jedzeniu".

    • 0 0

  • nie sole ze wzgledu na zdrowie

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane