• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sklepik szkolny: chipsy i słodkie żele nie do usunięcia?

Zatroskana mama
17 września 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Sklepik zachęca kolorowym plakatem do kupowania zdrowych przekąsek, ale dzieci najchętniej kupują w nim gumy do żucia, spraye ze słodkim kremem do ust i chipsy. Sklepik zachęca kolorowym plakatem do kupowania zdrowych przekąsek, ale dzieci najchętniej kupują w nim gumy do żucia, spraye ze słodkim kremem do ust i chipsy.

Tak długo, jak w szkolnych sklepikach będzie można kupić wszystko to, co niezdrowe, akcje uświadamiania dzieci, że marchewka i jabłko są lepsze niż chipsy nie mają żadnego sensu.



Choć o wyposażeniu sklepików szkolnych pisaliśmy już wiele razy, zdecydowaliśmy się jeszcze poruszyć ten temat. Poniżej publikujemy list naszej czytelniczki, która opisuje wrażenia po wizycie w takim sklepiku, który mieści się w szkole jej dzieci.

Nie jestem żywieniowym, ani życiowym ortodoksem, moje dzieci znają smak żelków, chipsów, coli, wiedzą co to kurz i oglądają "Gwiezdne Wojny". Uważam się natomiast za dość rozsądną osobę, która unika wysokoprzetworzonej żywności i nadmiaru czegokolwiek w czymkolwiek, starając się zachować najzwyklejszą w świecie równowagę między tym co dobre, a tym co zdrowie. Jakież było więc moje zdziwienie, kiedy moi chłopcy zaczęli przynosić do domu gumy "łamacze zębów", spraye do ust, rozpuszczalne oranżadki, popcorn w paczce...

Czy rodzice powinni mieć wpływ na to, co sprzedaje szkolny sklepik?

W tym miejscu chcę zawczasu odeprzeć możliwy argument w stylu: "jeśli ci się nie podoba asortyment w sklepiku, proszę dzieciom zabronić kupowania słodyczy lub w ogóle nie dawać im pieniędzy na zakupy". Otóż nie jestem wrogiem sklepików szkolnych, wiem, że to niezwykle ważne miejsce, którego asortyment ja — dziecko komunizmu — pamiętam do dziś, głównie dlatego, że składał się z dwóch podstawowych i niezbędnych do życia produktów: oranżady w woreczku i pączków. Nie zamierzam stawiać swoich dzieci w sytuacji, kiedy będą z zazdrością patrzyły na spraye smakowe w rączkach innych dzieci, nie zdołałam im też wpoić "wstrętu" do kolorowych cukrów prostych.

Moja frustracja z powodu tego, co jest dostępne w sklepiku w szkole narastała podczas całego roku szkolnego, w miarę jak szkoła pouczała nas, rodziców, jak zapobiec otyłości i próchnicy zębów oraz wszelkim innym dolegliwościom wieku dziecięcego oraz starała się zaangażować w program zdrowego żywienia poprzez, między innymi, konkursy kulinarne.

Pewnego dnia zapytałam dyrektor szkoły, czy można ograniczyć asortyment dostępny w sklepiku do produktów jak najmniej przetworzonych (jak wspomniałam, nie uważam, żeby szczególnie trujący był czekoladowy batonik, drożdżówka czy sok). Jakież było moje zdumienie, gdy usłyszałam odpowiedź, że "szkoła nie ma wpływu na to, co sprzedaje się w sklepiku, bo to nie jest sklepik "szkolny", tylko sklepik "w szkole"". Moja inteligencja poczuła się w tym momencie urażona, bo chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzy, że dyrekcja szkoły nie ma pływu na oferty startujące w konkursie na tego typu działalność.

Moje nadzieje na szybkie i rozsądne rozwiązanie problemu rozwiały wyniki ankiety przeprowadzonej wśród rodziców, a dotyczącej właśnie oferty sklepiku. Otóż 365 osób, czyli ponad 76 proc. zapytanych o zdanie, udzieliło pozytywnej opinii dotyczącej utrzymania sklepiku na terenie szkoły.

Przedstawili również propozycje poszerzenia asortymentu o następujące artykuły:
- jogurty, mleko i przetwory mleczne;
- więcej owoców i warzyw;
- sałatki/surówki;
- zdrowe przekąski;
- niegazowane napoje niesłodzone;
- drobne artykuły szkolne, np. większy wybór zeszytów;

Bardzo często rodzice prosili o rzeczy, które już są w ofercie sklepiku: zwykle owoce, kanapki, wodę, ciepłe jedzenie, soki. A to oznacza, że tak naprawdę nie mieli pojęcia, na jaki temat się wypowiadają.

Tylko 106 osób, czyli nieco ponad 20 proc. było przeciwnego zdania i domagało się ograniczenia asortymentu. Szczególnie silnie protestowali przeciwko obecności słodyczy sprzedawanych na sztuki, określając je często mianem "chińskich słodyczy" oraz chipsów.

Refleksję na ten temat pozostawiam innym rodzicom. Jeśli szkoła nie potrafi zrozumieć tych argumentów, ani iść z duchem czasu, który sprawia, że w wielu placówkach nie ma nawet mowy o dostępie do słodyczy, to niech może chociaż nie uprawia hipokryzji i zdejmie plakat zachęcający do kupna kanapek, owoców, jogurtów i soków oraz przestanie oficjalnie nawracać rodziców na żywieniową "właściwą" drogę.
Zatroskana mama

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (228) 1 zablokowana

  • a napoje energetyczne pochłaniane w litrach tygodniowo? zobaczymy za parę lat jak lasuja mózgi gimnazjalistom i młodszym dzieciakom! powinna być bardzo restrykcyjna kontrola sklepików szkolnych i to właśnie przez dyrekcję szkół!

    • 3 4

  • A może tak pomyśleć o tym człowieku co pracuje w sklepiku

    Pracuję już prawie 20 lat w sklepiku i co jakiś czas wychodzi ten sam problem.Najłatwiej jest zwalić winę na sklepik, nadeszły takie czasy że można kupić i sprzedać wszystko. Same dzieci narzucają co chcą kupować więc do tego się dostosujemy, chcemy pracować tak jak inni ludzie dlatego dziwie się że nas tak atakujecie. Szkoda że nikt nie interesuje się tym co rodzice kupują dzieciom w marketach.Sama byłam świadkiem jak dzieciak się darł o słodycze i co mamusia biegiem poleciał i przyniosła to co chciał,więc o czym mowa.Płacimy podatki, prąd itp.To wy rodzice jesteście od wychowywania dzieci i mówienia im co jest dobre, a co złe nie tylko żywność, ale i inne wartości moralne. Pozdrawiam wszystkich, pomyślcie też o nas bo macie prace, a my dzięki Wam możemy ją stracić.

    • 8 8

  • można inaczej

    pracuję w szkole, gdzie stoi automat na przekąski- dostawca przywozi, to o co go poprosimy- jogurty, kefiry, kanapki, jabłuszka, paluszki ..... Jeśli nie damy dzieciom możliwości zakupu "kolorowej żywności", to kupią bułkę z serem, szynką i pomidorem i popiją jogurtem

    • 4 10

  • Zdrowa żywność

    Mój 6 letni wnuk wie co to jest kiełbasa z proszku, jestem ciekawa ilu rodziców wie.

    • 1 4

  • hehe no tak... niedługo może tylko kiełki i picie wody...

    jak ktos z domu nie wynosi pewnych nawykow, obiadki w maku i takie tam... dajcie spokoj z tymi promocjami. Niech rodzice sie skupią na tym co nalezy robic. Pani Zosia ma sklepik szkolny i chce zarobic. Proponuje pozamykac takie sklepiki bedzie po problemie, ale podobno mamy demokracje, czyli co nie zabronione to dopuszczalne. Jeden pali fajki, a inny nie pije alkoholu i 4 razy w tygodniu biega. Czy tworzymy wszystkich na jedna modłę? jak chce byc grubasem i umrzec na szybko to bede codziennie kurczaki z kfc wciagał nosem jak makaron i nikt mi nie zabroni

    • 5 7

  • sklepik (1)

    jest jedyne wyjście- sklepik musi prowadzić rada rodziców....
    czy wiecie Państwo, że z przerażeniem słyszę ,że w szkolnych stołówkach często a nawet powiem za często są batoniki.!
    Czy ktoś mi odpowie po co ???

    • 2 6

    • to skandal!!! batonika do trybunalu stanu i powolac komisje...

      batony tylko w wc!!!

      • 1 4

  • normalnie 3 rzesza na horyzoncie

    • 3 6

  • jaaaasne ; )

    najlepiej w ogóle niech szkoły i kraj wychowują dzieci :) dawne to czasy, gdy chodziło się do podstawówki... i zawsze było w sklepikach pełno słodyczy... nikt nie narzekał, grubych znajomych nie mam, zęby nam nie wypadły, zdrowych znajomych mam... żyję i współczuję współczesnym dzieciakom, bo niestety to już inna bajka :)

    • 3 4

  • (1)

    W szkole mojego dziecka też praktykuje się sprzedaż chipsów, słodyczy z przerażającą ilością E, czy żelków na sztuki.I zapewne nie dziwiłoby mnie to, gdyby nie fakt, ze placówka szczyci się certyfikatem Szkoły promującej zdrowie.

    • 1 4

    • promuj zdrowa zywnosc w domu

      ucz dzieciaka od malego co i jak...a nie swirujesz pawiana... bo w koncu kto w wekeendy okupuje dzial gastronomii w baltyckiej...lemingi z pociechami

      • 3 3

  • wystarczy przygotować (4)

    Moja córka nosi do szkoły codziennie pudełko pełne owocòw i warzyw. Jabłko gruszka kiwi nektarynka marchew ogòrek rzodkiewka. Koleżanki PROSZĄ o poczęstowanie. Nawet te zdeklarowane sceptyczki. Szóstoklasistki. Nie wiem, ja jak długo mi starczy kasy, aby dzielić się z innymi, ale mam pewność, że dzieci jedzą, jeśli mają pod ręką. Cokolwiek. Także przyzwoite jedzenie, bo po prostu w ciągu dnia odczuwają głód. Pozdrawiam

    • 6 7

    • ...

      Kasą widać sr... itp.Pozdrawiam

      • 0 2

    • Nie rozumiem tego minusowania tutaj..
      Ale ja się całkowicie z tym zgadzam!

      • 0 0

    • a jak ją częstują colą, czy chipsami? (1)

      To ucieka w popłochu;) Człowieku dzieci zawsze spróbują tego co zakazane. Nie musi mieć kasy na sklepik, żeby zasmakować chińskiego żarcia od kolegi, któremu mama dała 2 zł. Moja przynosi kanapki i jogurcik do domu, bo koleżanka częstowała wszystkie dzieci delicjami i czekoladą. A kanapka z pomidorkiem, sałatką i rzodkiewką poszła w kibel! Realia!

      • 0 0

      • Wyjdź na dwór i daj tą kanapkę bezdomnemu, na pewno się ucieszy, a kanapka nie wyląduje w.. toalecie ;-)

        • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane