Mężczyźni wtargnęli do sali operacyjnej Narodowego Banku Polskiego w centrum Gdańska i zażądali wydania pieniędzy. Podczas powstałego zamieszania jedna z kasjerek nacisnęła przycisk alarmu. Na miejsce natychmiast pojechał oznakowany patrol policji. Na widok radiowozu mężczyzna siedzący w aucie uciekł - to początek ćwiczeń gdańskiej policji w centrum miasta, w porze szczytu i to przed świętami.
Gdańsk był niemal całkowicie sparaliżowany komunikacyjnie.
Tak było wczoraj w czwartek 24 bm. Na zegarze była godz. 13.20, gdy dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku został poinformowany o napadzie na gdański oddział NBP przy ul. Okopowej. Natychmiast wysłano tam policjantów z zespołu negocjatorów, Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji KWP. Na miejscu okazało się, że kilkanaście minut po 13 pod drzwi banku zajechało osobowe auto, z którego wysiadło trzech zamaskowanych i uzbrojonych w broń długą mężczyzn. Jeden z nich pozostał w samochodzie pod bankiem.
Mężczyźni wtargnęli do sali operacyjnej banku i zażądali wydania pieniędzy. Podczas powstałego zamieszania jedna z kasjerek nacisnęła przycisk alarmu. Na miejsce natychmiast pojechał oznakowany patrol policji. Na widok radiowozu mężczyzna siedzący w aucie uciekł. Napastnicy będący w banku wzięli 30 osób jako zakładników.
-
Zażądali samochodu osobowego i swobodnego odjazdu z miejsca przestępstwa z jednym zakładnikiem - poinformowała nadkom.
Gabriela Sikora, rzecznik prasowy pomorskiej policji. -
Z uwagi na zagrożenie życia zakładnika policjanci zdecydowali się na umożliwienie oddalenia się przestępców. Po odjeździe sprawców podjęto za nimi pościg. Samochód policjanci zatrzymali w okolicy Obwodnicy Trójmiejskiej.Negocjacje prowadzone przez policyjnych fachowców doprowadziły do uwolnienia zakładnika. Przestępców zatrzymano. Ponadto na sali operacyjnej banku znaleziono reklamówkę, w której była bomba - została ona zabezpieczona przez policyjnych pirotechników. Na szczęście był to tylko scenariusz ćwiczeń, które odbyły się w centrum Gdańska.
-
To jakieś wariactwo! - wykrzykiwał kierowaca taxi, który wraz z setkami innych aut utkwił w gigantycznym korku na ul. Elbląskiej. Do centrum Gdańska z żadnej strony nie było możliwości wjazdu.
-
Jak można paraliżować miasto w godzinach szczytu (na zegarze była już godz. 15 - dop. red.).
Czy ktoś, kto planuje ćwiczenia, w ogóle myśli?! - grzmiał inny zmotoryzowany.
Także przechodnie nie mieli możliwości swobodnego przejścia. Nikt nie udzialał im żadnej informacji, co się wydarzyło. -
Pytałem stojącego policjanta, co się stało, że nawet przejść nie można, a on na mnie tylko nakrzyczał - powiedział jeden z przechodniów.