- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (446 opinii)
- 2 Szybko odzyskali skradzione auto (27 opinii)
- 3 Karne kupony za niewłaściwe parkowanie (153 opinie)
- 4 "Bilet miejski" bez zniżek dla seniorów (178 opinii)
- 5 Tak wybuchł pożar w Nowym Porcie (277 opinii)
- 6 Wznowili drogi remont po pół roku przerwy (61 opinii)
Spełnione i niespełnione dziecięce marzenia pod choinką
Bywały eksplozje radości, bywały łzy rozczarowania, emocji przy rozpakowywaniu prezentów pod choinką nie brakowało nigdy. Przed pierwszą gwiazdką cofamy się do dziecięcych czasów, by sprawdzić, czyje marzenia się spełniły. Podzielcie się z nami swoimi wspomnieniami.
Marzenia, które się spełniły
Iwona
Ach, pegasus, moja miłość największa! Byłam dzieckiem, mieszkaliśmy wtedy z rodzicami na wsi. Dzień przed Wigilią w sypialni rodziców w szafie na górze zobaczyłam przez przypadek karton z pegasusem. Jakoś pokrętnie rodzice przekonali mnie, że to był jednak kalkulator.
Wigilia, prezenty rozpakowane i faktycznie - pegasusa brak. Przykro.
Wtedy jeszcze można było dostać od gospodarza świeże mleko od krowy. Z siostrą po kolacji poszłyśmy z psem po kankę z mlekiem.
Gdy wróciłam, ojciec zapytał, czy faktycznie wszystkie prezenty już wyciągnęłam spod choinki - bo zawsze to ja rozdawałam paczki spod choinki innym. Był przekonany, że dla niego na bank powinno coś jeszcze zostać.
I faktycznie był, ale dla mnie. Pegasus! Najlepszy prezent ever! Ile godzin później wyjętych z życiorysu, bo trzeba było przejść Mario przez wszystkie 32 rundy i nie zginąć. Bezcenne!
Marcin
Gdy miałem 14 lat, marzyłem z młodszą o trzy lata siostrą o magnetofonie dwukasetowym. Był chyba rok 1989. Tak, aby można było nagrywać piosenki z radia, na przykład z Listy w Trójce, lub przegrywać ulubionych wykonawców z kasety na kasetę od kumpli. Tak zwany magnetofon jamnik, który na przełomie lat 80. i 90. był prawdziwym hitem.
Kiedy okazało się, że znaleźliśmy taki sprzęt pod choinką, nasza radość była wielka. Skakałem pod sufit. Dosłownie. Chyba już nigdy moim rodzicom nie udało się tak wstrzelić z prezentem.
Agnieszka
Moi rodzice w latach 80. postanowili budować dom, a że postanowili budować metodą gospodarczą, czyli zbierali kasę i budowali kolejny etap (i tak przez 9 lat), to ciągle byliśmy w fazie oszczędzania. Z tego powodu dostawałyśmy z siostrami prezenty mocno ekonomiczne: pidżamę, kosmetyki, książki.
I najczęściej te prezenty rodzice chowali w domu, więc już przed świętami udawało nam się odnaleźć je w szafie czy wersalce. Z tego powodu nigdy nie było w tym większego zaskoczenia czy niespodzianki.
Z wyjątkiem jednego roku.
Miałam 13 lat i dostałam od rodziców (a właściwie od taty, który się wyłamał i raz zrobił prezenty sam i trzymał je w piwnicy) dekatyzowane spodnie, o których marzyłam. Mama dostała wtedy jakąś złotą bransoletkę, siostra hulajnogę, a druga siostra walkmana.
Ogólnie to był prawdziwie bogaty Mikołaj. Do dziś w sumie nie wiem, czy tata wtedy coś przeskrobał, czy dostał premię. Do dziś pamiętam, że w tamtą Wigilię prezenty były zapakowane w szary papier i przewiązane niebieską wstążką.
Arnold
Gdy miałem 8 lat, czyli na początku 2000 r., zobaczyłem w jakimś filmie sanki z kierownicą. Cały rok opowiadałem o nich mojej mamie. To były czasy, kiedy na podwórku wszystkie dzieci - jeśli już miały sanki - to albo zwykłe drewniane, albo metalowe, albo tzw. jabłuszka.
Nikt nie marzył o sankach z kierownicą, bo nie można ich było ot tak dostać w sklepie. Mimo wszystko pamiętam, że pod choinką znalazłem list od mamy, w którym było napisane, że coś czeka na mnie w piwnicy.
Mało się z tymi sankami nie zabiłem na schodach, bo biegłem z nimi do góry, żeby pokazać całej rodzinie, jakie cacko dostałem.
Na osiedlu oczywiście rządziłem i od tego dnia codziennie po kilka razy dzwonił domofon z pytaniem od kolegów i koleżanek, czy wyjdę na sanki. To był zdecydowanie najlepszy prezent, jaki dostałem pod choinkę.
Monika
Gdy miałam 10 lat, był rok 1985 - głęboki PRL, ocet na półkach, żywność na kartki, kilometrowe kolejki po papier toaletowy. A ja marzyłam o lalce murzynce i czerwonym cadillacu, koniecznie ze świecącymi światłami i odgłosem silnika przy ruszaniu. I nie wiem, jak dokonała tego moja mama, ale to właśnie znalazło się pod choinką.
Magda
Lata 80. Marzyłam o dwustronnym piórniku. Mój wujek był na kontrakcie w Iraku i przywiózł nam takie piórniki. Kolorowe, w pełni wyposażone, z pachnącymi gumkami, kolorowymi długopisami i brokatowymi ołówkami. To była radość.
Patryk
Lata 90. Coś, co chciałem i dostałem, to tor z samochodzikami wyścigowymi, które jeździły wokół, gdy nacisnęło się joystick. Problemem było to, że baterie szybko się rozładowywały, a sama konstrukcja aut też była taka sobie. No ale w wieczór wigilijny było jeżdżone.
Co ciekawe, to samo dwa lata temu kupiłem synowi i tak samo szybko było po zabawce. Niby świat poszedł do przodu i była to seria Hot Wheels, ale konstrukcja nadal byle jaka.
Nie do końca to, co chciałem
Szymon
Kumpel z klasy miał pierwszą generację gameboya, musiał to być mniej więcej 1999 r. Szpanował tym od paru miesięcy, więc męczyłem rodziców o to, by taki sprzęt mi sprawili.
Faktycznie, pod choinką leżała paczka z grą. Okazało się jednak, że rodzice, tzn. Mikołaj, postawili na budżetowy prezent (albo po prostu byłem tylko umiarkowanie grzeczny) i sprezentowali mi radzieckie urządzonko z 1001 gier, które były setkami modyfikacji tetrisa i snejka, nieumywającymi się do oryginału.
Mateusz
Lata 90. Marzyłem o gitarze. Oczywiście chciałem elektryka, ale dostałem akustyka, za ostatnie pieniądze mamy. Skutecznie zniechęcił mnie do grania na kilkanaście lat - odległość strun od gryfu była za duża, struny były grube, więc granie sprawiało palcom ból. Mam go do dziś, przez sentyment. Od tego czasu kupiłem sobie lepsze gitary.
Patryk
Lata 90. Klocki Lego - zestaw zamek. Byłem zachwycony zestawem, bo miał fluorescencyjnego ducha, który straszył. Ostatecznie dostałem inny zestaw i chyba lekko rodzice przestrzelili, bo kupili coś z serii Paradise, a to było bardziej dla dziewczyn niż chłopców, więc szybko został rzucony w kąt i nie wróciłem do niego.
Piotr
Kiedy miałem jakieś 9-10 lat, chciałem dostać miecz świetlny. I faktycznie dostałem, ale nie miecz świetlny, a gumową szpadę z taką wielką kulką na końcu, dzięki czemu nie dawało się nią nawet niechcący zrobić krzywdy. Sedno opowieści jest jednak takie, że gdy rozpakowałem prezent, to się popłakałem, bo myślałem, że to rózga.
Adam
Trenowałem piłkę nożną i marzyłem o skórzanych halówkach, bo grałem w takich szmacianych. Rodzice powtarzali mi, że nie stać ich na takie buty, ale ja znalazłem na półce zapakowany karton, który wielkością przypominał taki na buty. Kierując się dziecięcą logiką, wierzyłem, że to są moje wymarzone halówki. Ostatecznie okazało się, że to były ochraniacze na piszczele firmy Mitre. Byłem nieco rozczarowany, ale szybko o tym zapomniałem.
Największe rozczarowania
Wojtek
Moim marzeniem było nielimitowane wejście do salonu gier na automatach. Salon był na pawilonach, na Chełmie. Street Fight, pinballe, symulator jazdy na motorze. To był jakiś 1994 r. Zwykle wydębiłem od rodziców góra 2-3 żetony i to też od wielkiego dzwonu, a zawsze marzył mi się tam cały dzień. Niezrealizowane.
Łukasz
Miałem 10 lat, był rok 1993, marzyłem o statku pirackim Lego, którego nie dostałem. Chyba nawet dostałem na urodziny większy zestaw Lego "za dobre wyniki w szkole", ale to mnie zdecydowanie ominęło.
Statki pirackie nie wróciły już potem, a przynajmniej od momentu, kiedy sensownie zarabiam, a kompletne zestawy z lat 80. i 90. kosztują obecnie okrutne pieniądze, więc nawet nie próbowałem kupić tego konkretnego zestawu.
Teraz głównym ograniczeniem przy kupowaniu Lego "dla dzieci" - co i tak robię, ale mógłbym kupować więcej - są obiekcje mojej żony, która niestety zrozumiała, jak to działa i że to tata najwięcej się bawi.
Michał
Jako dzieciak na przełomie lat 80. i 90. marzyłem o nartosankach. Ale nigdy ich nie dostałem. Miałem jednego kolegę i z nim trochę jeździłem, dawał mi się "karnąć". Teraz, jako ojciec, taki prezent sprawiłem swojemu synowi.
Opinie (120) ponad 10 zablokowanych
-
2021-12-25 09:51
W grudniu 2007 dostałem replikę P90. Wprawdzie jakościowo zabawka, ale strasznie chciałem mieć replikę tego Belga. To był prezent urodzinowo - świąteczny, bo urodziny mam w połowie grudnia akurat.
- 2 0
-
2021-12-25 10:54
(2)
Najpierw pytają co chcesz dostać, wskazujesz konkretny przedmiot a potem pod choinką zawód jakich mało bo kupili coś totalnie innego. Cieszy się człowiek od miesiąca na tą rzecz, darczyńca nie uprzedza że jednak coś innego. No nie tak miało być wczoraj.
- 4 1
-
2021-12-25 11:23
(1)
Skarpety!
- 2 0
-
2021-12-25 20:11
Wielbiciel
A ja tam lubię dostawać skarpetki, jak są fajne to jest super prezent. Zresztą czy w swietach o prezenty chodzi? Chyba nie.
- 1 1
-
2021-12-25 14:51
Naturalnie kolejne brednie bo nigdy nie było rozczarowań,Wszyscy doceniali ze dostali co kolwiek !!
Plus sie mogła jak juz to zaledwie garstka namiastka patologi która dzisiaj jest powszechna.
A juz zupełną patologią bezmózgową jest ten co sie pluje ze własnym dzieciom kupił prezenty jakie sam chciał.- 0 2
-
2021-12-25 16:06
dla mnie super prezentem był Comodore C 64
Gry wgrywane były przez magnetofon i trzeba było do prawie każdej ustawiać głowice małym śrubokrętem... był też magnetofon Hitachi dwukasetowy wbududowany mikrofon , można było przegrywać piosenki z jednej kasety na drugą.
- 0 1
-
2021-12-25 20:40
oszczedzali bardzo na dom, wiec mama dostala zlotą bransoletkę. Ludzie po co te kity komuś Agnieszko :/
- 4 2
-
2021-12-26 07:20
Szkoda ze dzisiaj dzieci maja wszystko o czym marza przez chwile. Lalek milion, klockow lego cale wielkie pudło, ksiazeczek do wyboru do koloru. Problemem jest chyba to ze dzieci dostaja prezenty bez okazji i potem przy urodzinach czy swietach te prezenty nie sa niczym nadzwyczajnym
- 2 0
-
2021-12-26 09:00
co to za bubel
my młodzi chcemy artykułów o pięknych iphonach 13 i tańczeniu breakdance dlaczego jakies stare rzeczy nieaktualne
- 0 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.