• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sprzedali ją z mieszkaniem już dwa razy

Michał Sielski
16 lutego 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Pani Zofia ma już dwie teczki dokumentów dotyczących mieszkania, które miało być zlicytowane razem z nią. Pani Zofia ma już dwie teczki dokumentów dotyczących mieszkania, które miało być zlicytowane razem z nią.

Gdy Zofia Ferenc popadła w tarapaty finansowe i nie miała z czego spłacać rat za wykup mieszkania komunalnego, od razu pojawili się chętni, by jej "pomóc". Budzący zaufanie mężczyzna przekonał ją, że załatwi kredyt hipoteczny, ale jest mało czasu, więc musi najpierw wziąć pożyczkę od osoby prywatnej. Zabezpieczeniem było jej mieszkanie przy ul. Sochaczewskiej zobacz na mapie Gdańska we Wrzeszczu, które w efekcie straciła. Dziś ma ono już kolejnego właściciela, a sprawa sądowa od roku się nie zaczęła.



Czy osobom oszukanym w ten sposób należy się pomoc prawna?

Zofia Ferenc przepracowała 33 lata, głównie w gdańskiej stoczni. Pod koniec jej kariery zawodowej zakład jednak upadł, a potem ciężko było jej o pracę. 60-letnia dziś kobieta przez dwa lata pracowała później w Towarzystwie Budownictwa Społecznego, ale ta firma także uległa rozwiązaniu. Potem już nikt nie chciał jej zatrudnić ze względu na wiek przedemerytalny. I wtedy zaczęły się jej kłopoty.

Mieszkanie komunalne, które mogła wykupić od miasta, miała spłacać co roku. Kwota ponad 2 tys. zł rocznie była jednak dla niej zbyt wysoka. Podczas bezrobocia utrzymywała się głównie dzięki pomocy pracujących dzieci i starała się spłacać raty.

- Wpłacałam ile się dało. Próbowałam nawet co miesiąc odłożyć niewielką kwotę i wpłacić ją na konto miasta. Nie zawsze się to jednak udawało. Musiałam za coś żyć, a w domu się nie przelewało - przyznaje pani Zofia, która trójkę dzieci wychowała po rozwodzie praktycznie sama.

Dług rósł, do tego dochodziły odsetki, które jeszcze bardziej utrudniały jej sytuację. Pisma do urzędu na niewiele się zdały. Ostatecznie mieszkanie zostało przeznaczone do licytacji. Miasto postąpiło zgodnie z prawem, co sprawdziło Biuro Praw Rzecznika Obywatelskiego.

- Nie stwierdzono naruszeń konstytucyjnych praw człowieka i obywatela - przyznaje Estera Tarnowska, prawnik BPRO.

Wtedy, zupełnie niespodziewanie, pojawiła się dla naszej czytelniczki nadzieja.

- Tydzień przed licytacją odwiedził mnie ok. 40-letni mężczyzna, który pracował w firmie pożyczkowej i zapewnił, że załatwi kredyt hipoteczny. Miałam się o nic nie martwić. Byłam zachwycona, bo przyjechał z żoną, oboje budzili zaufanie. Był dobrze ubrany, umiał opowiadać, znał się na przepisach - opowiada.

Pośrednik zaproponował, żeby kredyt hipoteczny wziął na siebie pracujący syn pani Zofii, ale do licytacji zostało już tylko kilka dni, więc czas naglił. I na to znalazł jednak rozwiązanie.

- Procedury trwały, więc wymyślił, że najpierw weźmiemy pożyczkę od jego znajomego. Pojechałam więc do centrum Gdańska, gdzie u notariusza gotowa była już umowa. Spłacali wszelkie moje długi wobec komornika. Zabezpieczeniem spłaty miało być mieszkanie - mówi pani Zofia, pokazując dwie pękate teczki dokumentów.

Umowa nie pozostawia złudzeń. Zabezpieczeniem oprocentowanej na 12 proc. rocznie półrocznej pożyczki jest mieszkanie. Na umowie jest kwota 95 tys. zł, a jej zabezpieczenie to 47-metrowe mieszkanie we Wrzeszczu przy ul. Sochaczewskiej - warte ok. 240 tys. zł.

Czytaj także: Kiedyś kradli auta, teraz kradną mieszkania. Za plecami właścicieli.

- U notariusza wszyscy się spieszyli, żeby zdążyć do komornika, więc tylko szybko przeczytał mi umowę. Nie dostałam żadnych pieniędzy. Podpisałam - przyznaje pani Zofia. - Potem pojechaliśmy do komornika, któremu spłacili dług w wysokości 46 tys. zł i umówiliśmy się na telefon - dodaje.

Wspaniałomyślny pośrednik zostawił jej jeszcze 1,2 tys. zł "reszty", która pozostała po opłaceniu kosztów notariusza. 400 zł potrącił jednak na "oddłużenie syna w Biurze Informacji Kredytowej".

Z pośrednikiem kontaktu już potem nie miała. Wszystkie telefony przestały działać, gdy nasza czytelniczka zorientowała się, że dług wynosi dwukrotnie więcej, niż poprzednio. Miała go spłacić z kredytu hipotecznego, ale pośrednik przysłał tylko maila, że go już nie załatwi.

- Napisał też, że to klient powinien chodzić za nim, a nie on za klientem. W takiej sytuacji nie miałam z czego spłacić tak wysokiej kwoty. Nie miałam nawet od kogo pożyczyć, wciąż nie mogłam znaleźć pracy - kręci głową kobieta.

Po sześciu miesiącach od podpisania umowy mieszkanie przeszło na własność pożyczkodawców. Pani Zofia, mieszkająca w nim z dziećmi i wnuczką, nie wyprowadziła się jednak. Złożyła za to zawiadomienie w prokuraturze i pozew cywilny w sądzie. Nowi właściciele sprzedali więc mieszkanie razem z lokatorami.

- Przyszło dwóch panów i powiedzieli, że je kupują. Nie chcieli obejrzeć choćby łazienki, nie pytali o opłaty, o nic. Tylko się do siebie uśmiechali. Czy tak zachowują się uczciwi kupujący? Żadnego wrażenia nie zrobił na nich sposób, w jaki mieszkanie od nas wyłudzono oraz to, że sprawa jest w sądzie i prokuraturze. Stwierdzili, że "sąd nic im nie zrobi". Dwóch pewnych siebie cwaniaków - opowiada córka pani Zofii.

Tego samego dnia wieczorem przyszli jeszcze raz. Oznajmili, że mieszkanie kupili i zaproponowali rodzinie pani Zofii wyprowadzkę do wynajętego i opłaconego na pół roku z góry mieszkania.

Pozew cywilny o unieważnienie aktu notarialnego został złożony 24 marca 2014 roku. Do dziś nie wyznaczono pierwszego terminu rozprawy. Eksmisja komornicza została jednak wstrzymana. 19 lutego rozpatrzone będzie za to zażalenie pani Zofii na decyzję prokuratury, która uznała, że... sprawę można umorzyć.

Prawnik: Szanse na odzyskanie mieszkania są niewielkie.

Tomasz Złoch Tomasz Złoch
Wszystkie akty notarialne kończą się zdaniem, że został on stronom przeczytany i wszyscy go zrozumieli. Sąd powołuje więc jako świadka notariusza, który zawsze zeznaje, że konkretnej sprawy wprawdzie nie pamięta, ale w każdym przypadku odczytuje akt notarialny stronom, a gdy jedną z nich jest osoba starsza, czyni to ze szczególną starannością. Nie powiem, że czasem w takich sprawach notariusz jest w zmowie z ludźmi kupującymi mieszkania, bo nie mam na to żadnych dowodów, ale o różnych sprawach się słyszy...
Ciężko będzie więc unieważnić akt notarialny, skoro czytelniczka przyznaje, że jego treść słyszała i podpisała. Obawiam się, że padła ofiarą własnej naiwności. Jedyną szansą jest próba udowodnienia, że pożyczka 95 tys. zł - nawet jeśli wyniosła dwukrotnie więcej niż dług u komornika - mogła być zabezpieczona przez mieszkanie, które jest warte dwukrotnie więcej.

Radca prawny Tomasz Złoch.

Opinie (337) 7 zablokowanych

  • Biuro Praw Rzecznika Obywatelskiego???

    A nie przypadkiem Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich?

    • 4 0

  • Czy się stoi czy się leży..

    Mnie mieszkanie się należy!

    • 7 0

  • (1)

    A pan pośrednik domokrążca,ładnie ubrany i wzbudzający zaufanie, jakim kanałem dostał cynk o Pani Zosi,która miała nóż na gardle? Kto handluje takimi informacjami?

    • 19 1

    • Ogłoszenia o oszacowaniach/licytacjach są publiczne

      • 4 2

  • Też bym chciała

    46 tysięcy rozłożone na roczne raty po 2 tysiące? Coś tu nie gra. A dziennikarz widział dokumenty/

    • 6 0

  • jak (2)

    Pracujace dzieci nie mogły dać mamie po 100 ZL miesięcznie. ..? Tak aby splacic 2000 rocznie..?

    • 15 1

    • Nic nowego

      A jeszcze częściej mieszkają sobie za darmo, na jedzenie też nie dadzą i nie przejmują się tym, że mamusia ma komornika.

      Co jakiś czas mam do czynienia z zrozpaczonymi rodzicami, którzy marzą by pozbyć się mieszkania, nawet coś tam dać dzieciom byle się wyniosły i kupić coś mniejszego - tyle tylko, że dzieci tam siedzą sobie za darmo, są pomeldowane i nie mają ochoty iść na swoje.

      • 9 1

    • O to samo chciałam zapytać. Do dzieci dołączyła synowa albo zięć oraz wnuczka,
      a spłaca dalej tylko Pani Zosia?

      • 4 0

  • Tak ku przestrodze

    Z mojego doświadczenia:
    Mieszkanie jest dla większości ludzi wartością nadrzędną.
    I tym samym są skłonni do podejmowania nieracjonalnych decyzji w nadziei na zachowanie.

    1.
    Część ( i to bardzo duża) żyje w nadziei, że "a nuż nas nie zlicytują, a nuż nas nie wyrzucą".
    2.
    Kolejna część (równie duża) to ludzie, którzy może coś by zrobili ale padają ofiarą blokady pod hasłem "załatwię to jutro". Jest to straszna rzecz, bo ludzie nie zdają sobie sprawy, że mają problem - więc podświadomie odsuwają od siebie podjęcie decyzji.
    3.
    Trzecia grupa to ludzie już tak stłamszeni sytuacją, że uciekają przed wszystkimi i wszystkim.
    4.
    I wreszcie czwarta grupa - C co teoretycznie coś chcą zrobić, ale większość z nich warunkuje decyzję o podjęciu działania gwarancją, że będą mieli gdzie mieszkać.
    I właśnie ta większość najczęściej pada ofiarą około 15-20 ekip cwaniaczków krążących po Trójmieście.

    Sam jako pośrednik zajmuję się od 12 lat takimi tematami i nie ukrywam, że szlag mnie trafia jak widzę kiedy ludzie w imię hasła "a żebym miał gdzie mieszkać" padają ofiarą cwaniaczków lub są licytowani.
    Czyli tak czy siak tracą mieszkania, tyle, że w ich kieszeniach pozostaje znacznie mniej niż gdyby je sprzedali po cenie zbliżonej do rynkowej. Wiadomo, że nie jest to tak proste, sam fakt, że mniej więcej 1/3 moich klientów w takich sprawach stanowią ludzie, którzy próbowali sprzedawać sami lub przez biura (bo przecież każde zna się na tym).

    To tak ku przestrodze.

    • 6 0

  • jakim cudem ta Pani dysponowała miejskim mieszkaniem? (4)

    którego jeszcze nie wykupiła? To nie ją okradli, bo mieszkanie do nie nie należalo. Te cwaniaki wyciągnęły kasę od NAS, mieszkańców, właścicieli lokalu komunalnego, na którym teraz jakieś prywatne cwaniaki się dorobiły w krótkim czasie.

    Sprawa druga- nie po raz pierwszy słyszy się o wałku przy okazjimieszkań komunalnych. Wielu osobom się, widać, dostatnio żyje z pracy w urzędzie......

    • 14 3

    • Czytaj z uwagą ! (2)

      • 0 2

      • ze sr*gą! Jak mnie takie przemądrzałe teksty wkur... (1)

        czytaj ze zrozumieniem, czytaj z uwagą - to stały tekst idiotów którym brak argumentów.

        • 5 1

        • nie napinaj się tak bo ci żyłka pęknie. i pamiętaj, bo to prawda- czytać należy z uwagą. szczególnie jak chcesz komentować

          • 1 1

    • A gdzie jest napisane,że "nie wykupiła"? Czytaj między wierszami, zrozumiesz, że to nie było mieszkanie komunalne...

      • 1 0

  • tak

    poprostu mozna jej pomoc choc by rada prawna ,poprostu jestesmy w machinie fauszu ze nawet notariuszowi nie mozna wiezyc.i sami poprostu mozemy zostac tak oszukani przez wladze ktore powinny stac na strazy prawa

    • 2 4

  • Mieszkam w centrum Sopotu.

    Mieszkanie komunalne zadłużone i mnie pewnie ktoś wyrzuci.

    • 1 0

  • naiwność nie boli... (1)

    głupota też!
    kobieta ma dzieci? ma
    ale chyba ograniczone umysłowo!
    miała prawo nie wiedzieć czegoś, nie byś świadomą konsekwencji, ale...
    dzieci?
    bez żadnego wsparcia z ich strony?
    nie uczestniczyły w spotkaniach z cwaniaczkiem z mafii???
    trzeba go było wypier...lić na zbity pysk i zrzucić ze schodów...

    • 7 2

    • Założenie odgórne ,że dzieci przerastają intelektualnie rodziców..

      Nie zawsze tak jest..

      • 7 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane