• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

System ratownictwa zawiódł

Bartosz Gondek
26 września 2005 (artykuł sprzed 18 lat) 
Tonąca dziewczyna mogła liczyć tylko na pomoc znajomych i plażowiczów. To ich odwadze zawdzięcza życie. Zawiodła policja i załoga motorówki ratownictwa morskiego SAR. Dzwonienie pod numer 112 okazało się stratą czasu

W sobotni wieczór plaża w Sobieszewie pełna była młodzieży i spacerowiczów. Około godziny 19 od jednej z grup siedzących na plaży odłączyła się Joanna z Tczewa. Zdjęła buty i w ubraniu zaczęła zanurzać się w wodzie.

- Po kilku minutach dziewczyna straciła grunt pod nogami. Zaczęła krzyczeć i machać rękoma - opowiada Renata Dąbrowska, fotoreporterka "Gazety", która była świadkiem zdarzenia. - Pobiegliśmy do jej znajomych. Ci zadzwonili na policję.

Z wody dochodziły rozpaczliwe okrzyki "ratunku!", a numer ratunkowy 112 najpierw milczał jak zaklęty, a potem dyspozytor kazał dzwoniącym czekać ponad pięć minut. Wreszcie przyjął zgłoszenie.

Tymczasem prąd znosił dziewczynę coraz dalej od brzegu. Widać było, że nie ma szans, aby wróciła o własnych siłach. Pomogli jej koledzy. Wskoczyli do wody, dopłynęli do niej i zaczęli utrzymywać na wodzie.

Po pół godzinie od telefonu na policję na plaży pojawił się patrol. Dwóch funkcjonariuszy dostojnym krokiem zmierzało w stronę ratowników amatorów. Zamiast ich wspomóc, funkcjonariusze podjęli akcję spisywania osób, które pozostały na brzegu.

- Kiedy spytałam, dlaczego nic nie robią, policjanci zaczęli straszyć mnie, że zabiorą mnie na komisariat, a tam zbadają, czy nie jestem pijana - mówi Dąbrowska. - To było chyba najważniejsze, bo nawet nie pomyśleli o wejściu do wody.

W międzyczasie przy brzegu zaczęła krążyć motorówka ratownictwa SAR. Jej załoga sprawiała wrażenie, jakby była tu przypadkiem. Policjanci stwierdzili, że nie są w stanie w żaden sposób naprowadzić jej na osoby znajdujące się w morzu.

- Naprowadzić? Przecież oni pływali kilkadziesiąt metrów od nas - dziwi się Paweł Lewandowski, który razem z kolegą popłynął tonącej na ratunek. - Naprawdę potrzebowaliśmy ich pomocy, bo byliśmy już straszliwie osłabieni.

Dopiero kiedy dwóch skrajnie wyczerpanych mężczyzn wyciągnęło wymiotującą kobietę na brzeg, funkcjonariusze zdecydowali się wezwać karetkę.

-Przez trzydzieści minut, do przyjazdu karetki, przebieraliśmy kobietę w ciepłe ubrania i okrywaliśmy kocami. Gdzie był policyjny dyspozytor, który powinien koordynować akcję? Dlaczego motorówka SAR nie wyłowiła trzech osób pozostających w wodzie? To prawdziwy skandal! - oburza się uczestnicząca w akcji Magda.

Kiedy Joanna została zabrana do szpitala, policjanci zniknęli. Wcześniej odpłynęła motorówka.

Joanna T. o sobotnim zdarzeniu, poza tym że długo go będzie pamiętać, opowiada niewiele. Świadomość odzyskała w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku. Tam zrobiono jej badania a następnie odesłano jako potencjalną samobójczynie do szpitala na psychiatrycznego w Srebrzysku. Po kilku godzinach została zwolniona. Odebrali ją znajomi. Dobrze że poczekali, bo miałaby kłopot z dodzwonieniem się do nich - w czasie transportu zniknęła jej komórka.

W Gdańsku funkcjonuje Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Według informacji ze stron internetowych gdańskiego magistratu, wystarczy wykręcić 112 lub jeden z numerów pogotowia, policji, straży miejskiej lub pożarnej i dokładnie opisać zdarzenie, a dyżurny sam uruchomi wszystkie potrzebne do akcji służby.
Mł. asp. Marta Rytwińska, Komenda Wojewódzka Policji w Gdańsku:

Każda interwencja podejmowana przez policjantów wygląda inaczej i zawsze muszą oni rozważyć, jak najlepiej i najbezpieczniej ją przeprowadzić. Nie możemy z góry zakładać złej woli policjantów, którzy podjęli interwencję. Zarzut, że policjanci nie chcieli się skontaktować ze statkiem, który ruszył na pomoc tonącej, i osobom, które ją ratowały, nie jest prawdziwy. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że policjanci, którzy ze swoich radiotelefonów nie mogli połączyć się ze statkiem (ze względów technicznych), poprosili dyżurnego komisariatu VII, aby to zrobił. Dyżurny skontaktował się ze statkiem, jednak tonąca i jej ratownicy byli już wtedy szczęśliwie na brzegu.

Nie mamy dziś dostępu do wszystkich informacji na temat sobotniej interwencji. Nie wiadomo, czy policjanci, których skierowano na plażę, umieli pływać, nie jest to bowiem wymóg konieczny w przypadku patroli pieszych. Zapewniam jednak, że wszelkie wątpliwości związane z tą interwencją zostaną przez nas wyjaśnione.
Kazimierz Stasiak, Stacja Ratownictwa Morskiego Górki Zachodnie:

W sobotę przyjęliśmy zgłoszenie dotyczące topiącej się kobiety na plaży w Sobieszewie. Wysłaliśmy motorówkę, ale nie podjęliśmy akcji, ponieważ interwencję podjęła tam już policja.

O autorze

autor

Bartosz Gondek

Historyk, dziennikarz, kierownik Domu Wiedemanna w Pruszczu Gdańskim

Gazeta Wyborcza

Opinie (68)

  • Od razu czuję się pewniej...

    ,,,jak wiem że tel. 112 sprawnie działa !!!

    • 0 0

  • 112?nie ma po co tam dzwonic!!!

    Dwa tyg. temu napadnieto chlopca we wrzeszczu i gdy poprosil mnie o wezwanie policj zadzwonilem pod pseudo numer 112! czekalem kilka nasie minut dzwoniac 3razy. i zakazdym razem rozlaczalo mnie po dlugim oczekiwaniu na dyspozytora! Wkoncu udalo mi sie dodzwonic na 997 a byla godzina 23.Nie wiem kto za to placi ale to nie ma sensu....Niestety ju zpo wyborach i zadna partia sie juz tym nie zajmmie

    • 0 0

  • Nie byłem tam i nie wiem jak to wygladało, nie chcę takze nikogo oceniać. Z doswiadczenia jednak wiem, że dziennikarze lubią przeinaczać rzeczywistość, więc z dystansem podchodzę do tego "newsa"...i nie chodzi mi o numer 112.

    • 0 0

  • Niestety 112 to głuchy telefon

    Zrezygnowałyśmy z mamą z telefonu stacjonarnego i niestety również nie jesteśmy zadowolone z szybkości reakcji. Gdyby kogoś mordowano dawno leżałby zabity, gdyby ktoś miał zawał już dawno by umarł, gdyby się paliło już dawno spłonęłoby wszystko.

    • 0 0

  • A mi działał 112 jak dzwoniłem

    Ja nie wiem jak to jest, ale dzwoniąc pod 112 dyspozytor odezwał sie natychmiast. Byłem wręcz zdziwiony. Dzwoniłem z Gdyni. Może tylko w Gdańsku ten system tak źle działa.
    Pozatym kto się kąpie w ubraniu.
    Fotoreporterka zamiast sama skoczyć z pomocą, zaczeła robić zdjęcia.

    • 0 0

  • Renata Dąbrowska, fotoreporterka "Gazety" sie czepia

    Widziałam kiedyś pokazy na naszej plaży i wszystko przebiegało bardzo sprawnie. I było świetnie skoordynowane. Wszystkie służby współpracowały ze soba i z topielcem. Nasi ratownicy zdobyli jakieś mistrzostwo nawet.

    • 0 0

  • nika

    'wspolpracowali z topielcem' - tzn. razem sie topili?

    • 0 0

  • Funkcjonariusze...

    po prostu nie umieli pływać, a w ramach oszczędności nie posiadali tel. umożliwiających kontakt z otoczeniem-jeszcze by za dużo impulsów wygadali...A coś przecież robić musieli, więc popisali sobie. Ja jestem ciekawa co z tel.k. tej syreny? Nie ważne co ta syrena robiła w ciuchach w wodzie i czy była trzeźwa. Pomoc powinna być udzielona, a ewentualnie później można by damę obciążyć kosztami akcji...Bo ja osobiście niekoniecznie mam ochotę na fundowanie takich akcji z moich podatków. Wolę zadbać o dzieci chore na nowotwory.

    • 0 0

  • A ja ogladałam program, gdzie 5 dzielnych osob (w któryms ze stanów) skakało z olbrzymiego mostu na linie. Lina z założenia miała udźwignąć ciężarówkę i była wielokroć przez skaczących sprawdzana - ale pękła. Odratowano te osoby, ale po wyjściu ze szpitala sąd wlepił im karę za narażanie życia.
    A GW ewidentnie się czepia.

    • 0 0

  • Raz dzwoniłem na 112 jak widziałem kradzież samochodu. Dodzwoniłem się tam po 5 minutach, jak myślicie, złapano tych złodziejaszków? :)))

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane