• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

'Tłumaczenia SKM w sprawie rowerów podważają jej wiarygodność'

Tomasz Larczyński
17 sierpnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Druga, gorsza kategoria pasażerów PKM
Kontrowersje wokół przewozu rowerów w pociągach PKM nie maleją. Kontrowersje wokół przewozu rowerów w pociągach PKM nie maleją.

- Tłumaczenia SKM w sprawie przewozu rowerów są symptomem znacznie głębszego problemu, który podkopuje wiarygodność najważniejszego operatora pasażerskiego Trójmiasta - twierdzi Tomasz Larczyński, ekspert od transportu publicznego ze Stowarzyszenia Lepszy Gdańsk. To kolejny głos w sprawie przewozu rowerów w pociągach SKM na linii PKM.



Czy spodziewasz zmiany podejścia SKM do rowerzystów?

To czwarty artykuł dotyczący kwestii przewozu rowerów i funkcjonowania Pomorskiej Kolei Metropolitalnej obsługiwanej przez Szybką Kolej Miejską. Rozpoczęło się od spostrzeżeń jadącego po raz pierwszy pociągiem czytelnika. Po kilku dniach dotarła do nas oficjalna odpowiedź SKM. Następnie o zamieszaniu z przewozem jednośladów w pociągu z Kościerzyny do Gdyni pisał kolejny czytelnik.

Teraz prezentujemy stanowisko dr. Tomasza Larczyńskiego, eksperta od transportu publicznego, reprezentującego Stowarzyszenie Lepszy Gdańsk:

Jak bumerang powraca temat przewozu rowerów w spalinowych zespołach trakcyjnych (SZT) uruchamianych przez PKP SKM. Ostatnie - powiedzmy to od razu: dość konfundujące - tłumaczenia spółki zdecydowanie wymagają polemiki. Jednak kwestia ta jest symptomem znacznie głębszego problemu, który podkopuje wiarygodność najważniejszego operatora pasażerskiego Trójmiasta.

Who do I call if I want to speak to Europe? - głosi popularny aforyzm, błędnie przypisywany Henriemu Kissingerowi. Numer "do Europy" istnieje od ośmiu lat. Do spółki PKP Szybka Kolej Miejska w Trójmieście, wydawałoby się, telefon istnieje od początku jej istnienia - jest to oczywiście telefon do jej prezesa. Lecz czy rzeczywiście? Zanim odpowiemy na to pytanie, przyjrzyjmy się ostatniemu komunikatowi zarządu SKM opublikowanemu na portalu. SKM upór przed przewożeniem większej liczby rowerów w swych SZT niż liczba wieszaków tłumaczy w nim kilkoma powodami. Niestety, osoba choć trochę obeznana z rynkiem kolejowym może po tej lekturze złapać się za głowę.

Pasażerów też bywa za dużo

Czytamy mianowicie, że "Determinują nas (...) zapisy dokumentacji techniczno-ruchowej autobusów szynowych opracowane przez ich producenta". I oczywiście w dokumentacji każdego pojazdu kolejowego przystosowanego do przewozu rowerów znajdziemy taką informację. Znajdziemy jednak również inne - np. liczbę miejsc siedzących i stojących. W przypadku zespołów Pesa Atribo (SA136), które dominują w taborze spalinowym SKM i stąd siłą rzeczy w doniesieniach o problemach z przewozem rowerów, jest to odpowiednio 150 i 200 miejsc, łącznie 350 osób.

I teraz pytanie: skoro SKM tak pilnie przestrzega zapisów dokumentacji, to czy jej drużyny liczą również pasażerów i każdego 351. wypraszają z pociągu? I czy sprawdza, że na miejscach siedzących siedzi nie więcej niż 150 osób, bo może ktoś komuś usiadł na kolanach?

Dalej czytamy: "nie tylko PKP SKM w Trójmieście stosuje ograniczenia co do liczby przewożonych rowerów. (...) PKP Intercity umożliwia w składach pociągów zespolonych przewóz wyłącznie takiej liczby rowerów, ile jest miejsc wyznaczonych konstrukcyjnie do ich przewozu."

Nietrafione porównanie z Intercity

W skrócie? Pomieszanie z poplątaniem. PKP IC sprzedaje tyle miejsc na rowery, ile jest "haków", nie tylko w zespołach trakcyjnych, lecz we wszystkich swoich pociągach (na marginesie: skład pociągu zespolonego to sformułowanie urągające wszelkiej polskiej terminologii kolejowej). Tyle tylko, że łączy to z rezerwacją, więc z góry wiemy, że miejsc nie ma - po prostu nie kupimy wtedy biletu, a więc inaczej niż w SKM, gdzie kupujemy bilet na przewóz roweru i zostajemy z nim na polu w Skorzewie. Poza tym, w praktyce, w sytuacjach awaryjnych, można przewieźć parę dodatkowych rowerów także w PKP IC (nie licząc pociągów EIP).

Należy wtedy wziąć w kasie poświadczenie o braku miejsc na rowery, zakupić bilet u drużyny konduktorskiej i samemu pomyśleć o umocowaniu roweru (przydaje się zapięcie). I choć teoretycznie zależy to od dobrej woli drużyny, w praktyce niżej podpisany nie spotkał się tu nigdy z problemem, jest to też rozwiązanie w pełni legalne w myśl przepisów wewnętrznych PKP IC.

Poza tym trudno porównywać przewozy dalekobieżne, które obsługuje PKP IC, z relacjami regionalnymi SKM - w tych pierwszych, nawet jeśli zostaniemy jakimś cudem na peronie, to dzieje się to podczas powrotu z dalszej wyprawy, gdzie jesteśmy i tak przygotowani na nocleg oraz znajdujemy się w dużym mieście, gdzie staje pociąg PKP IC. Sytuacja, w której zostajemy wieczorem z lekkimi rzeczami na jeden dzień, z rodziną, we wspomnianym Skorzewie, jest jakby nieco inna, ujmując rzecz najłagodniej. Poza PKP IC nie są mi znani żadni inni operatorzy w Polsce stosujący to rozwiązanie, pomijając przejazdy specjalne (np. retro).

I wreszcie: "w przypadku zdarzeń z taborem (np. konieczność wdrożenia przez maszynistę awaryjnie nagłego hamowania), rower przewożony w miejscu do tego nieprzystosowanym może doprowadzić do uszkodzenia ciała innych podróżnych, a w skrajnych przypadkach - zagrażać ich życiu. Może także dojść do uszkodzenia wnętrza taboru."

Bezpieczeństwo to wymówka

Tu kolejna ciekawostka. Skoro rower jest tak zabójczym narzędziem w pociągu, to dlaczego nie ma takich ograniczeń nie tylko u innych operatorów (w praktyce nawet - jak pokazałem wyżej - w PKP IC), lecz także w pociągach elektrycznych samej SKM? Czy one hamują mniej gwałtownie? Otóż nie, siła hamowania w zespołach trakcyjnych przeznaczonych do niższych prędkości jest generalnie podobna i wyznacza ją (w pewnym uproszczeniu) stosunek masy hamującej do masy własnej - przykładowo w leciwych EZT EN71 masa hamująca jest wyższa od własnej, co oznacza, że jednostki te mogą nieco mocniej hamować. A jednak nikt nie myśli o liczeniu rowerów w tych jednostkach, co piszę wprawdzie z lekkim lękiem, czy po przeczytaniu tych słów SKM jednak nie wpadnie na ten pomysł.

Poza tym hamowanie awaryjne jest stosowane naprawdę w wyjątkowych, zgodnie z nazwą: awaryjnych sytuacjach i są to zwykle przypadki, w których to, czy kogoś uderzy w ramię koło od roweru, jest z reguły najmniejszym zmartwieniem. A już jak rower miałby "uszkodzić tabor", tego kompletnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić - mówimy tu wszak o nowoczesnych zespołach trakcyjnych posiadających odporność zderzeniową na poziomie tzw. trzech scenariuszy. Cóż, najwyraźniej według SKM zderzenie czołowe z innym pojazdem kolejowym to fraszka przy uderzeniu przez pocisk klasy Wigry lub Jubilat. Sytuacja, jaka się tu zarysowuje, wykracza jednak dalece poza techniczne dywagacje.

Nieracjonalne działanie

Problemy z SKM są sygnalizowane od dawna. To brak możliwości poradzenia sobie z palaczami w pociągu, niemożność zmniejszenia dziury między peronem a wagonem przez dospawanie stopnia, osobny system sprzedaży biletów telefonicznych (niekompatybilny z gdańskim i gdyńskim) itp. Kwestię wieku taboru pomińmy, gdyż ona faktycznie w niewielkim stopniu zależy od SKM.

Zresztą także kwestia rowerów to nie tylko sprawa wąskiej grupy użytkowników: sytuacja, w której podmiot działający na rynku - każdym, nie tylko kolejowym - oferuje jakąś usługę za darmo (choć nie musi), a jednocześnie drastycznie ogranicza jej dostępność i nie daje możliwości wykupienia jej po wyczerpaniu darmowego limitu, przeczy wszelkim zasadom prowadzenia działalności gospodarczej, a tak jest z SKM, która po przejęciu od Przewozów Regionalnych obsługi tzw. "magistrali węglowej" na odcinku Gdynia-Kościerzyna wprowadziła na niej swoją promocję polegającą na darmowym przewozie rowerów.

Już nie mówiąc o tak podstawowej kwestii jak owo odmieniane przez wszystkie przypadki bezpieczeństwo: dla kogoś, kto opiekuje się rodziną i został z nią wyproszony z ostatniego pociągu wracającego z Kaszub w niedzielę, to właśnie jest narażenie na niebezpieczeństwo - nieplanowanego noclegu czy powrotu szosą po zmierzchu, z wyczerpanymi dziećmi. Nikt z takiej rodziny już zapewne z usług SKM nie skorzysta. Czy tak wygląda racjonalna działalność handlowa?

Problemem sytuacja własnościowa

Jednak, paradoksalnie, całej winy za ten stan wcale nie ponosi SKM. Tą spółką zarządzają ludzie, nie maszyny, i jako tacy mają prawo się mylić i popełniać błędy. Jak każdy z nas. Jeżeli jednak mówimy o spółce kapitałowej, to w takiej sytuacji do akcji powinien wkroczyć jej właściciel. I tu wracamy do pytania ze wstępu: do kogo zadzwonić z problemem z SKM?

Sytuacja własnościowa PKP SKM jest beznadziejnie zagmatwana i wyjątkowa pod tym względem w skali kraju. Większościowy pakiet posiada grupa PKP, mniejszościowe - Skarb Państwa, Gdańsk, Sopot, Gdynia, Pruszcz i Rumia. Tak więc "telefon z problemami z SKM" to teoretycznie telefon do prezesa grupy PKP, Krzysztofa Mamińskiego. Szkopuł w tym, że PKP wydają się być niespecjalnie zainteresowane tym, co się dzieje w ich spółce-córce.

To zresztą szerszy problem z PKP, które niezbyt angażują się w działania spółek ze swojej grupy (w tym choćby PKP IC), co od dawna rodzi pytanie, po co nam właściwie Polskie Koleje Państwowe z ich suto opłacanym zarządem. Gorzej, że także dwaj kolejni udziałowcy konsekwentnie milczą w sprawie SKM. Zdecydowanie najaktywniejszy jest samorząd wojewódzki i chwała mu za to, jednak ze swoimi niecałymi 11 proc. udziałów ma niewiele formalnych możliwości działania. Wielkim nieobecnym jest tu miasto Gdańsk, które ma więcej udziałów w spółce niż województwo, do tego pośrednio ją finansuje (przez składkę do MZKZG), a jednak traktuje SKM jak ciało obce, kompletnie nie interesując się jej losem.

Znajduje to odzwierciedlenie nawet w budżecie miasta, gdzie znajdziemy działanie Finansowanie utrzymania Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku oraz nadzór komunikacji miejskiej, w którym to zadaniu mieści się dotacja dla MZKZG, lecz sprecyzowanie owego nadzoru zawęża go tylko do ZTM - ani MZKZG, ani SKM nie są poddane takiemu nadzorowi przez Gdańsk. Faktem jest, że podział udziałów między poszczególne miasta Trójmiasta jest głęboko niesprawiedliwy (Małe Trójmiasto nie ma niemal żadnych udziałów, podczas gdy znaczące udziały ma Pruszcz Gdański, do którego SKM już nie dojeżdża), lecz nie zwalnia to największego udziałowca spośród miast do dbania o swój majątek, choćby przez nacisk na grupę PKP, posiadającą wszelkie instrumenty do działania.

Niepewna przyszłość

Uważam, że to stoi u podstaw zasadniczych problemów z naszym najważniejszym przewoźnikiem i, co więcej, będzie się to pogłębiało wraz z czekającymi nas znaczącymi inwestycjami w tabor. Czy Gdańsk i Gdynia wykażą zainteresowanie pojazdami, które będą kursowały wzdłuż kręgosłupa metropolii? Czy będą naciskały na integrację biletową swoich systemów z SKM, na czym powinno im zależeć bardziej niż samorządowi województwa? Czy będą wreszcie inicjować dyskusję o zwiększeniu udziału samorządów w SKM? Na to ostatnie jest zresztą pewien prosty sposób, lecz jak dotąd woła o niego tylko Urząd Marszałkowski.

A więc jest to także problem polityczny. Reprezentując ruch miejski Lepszy Gdańsk pytam niniejszym wszystkich potencjalnie zaangażowanych aktorów lokalnej sceny politycznej o ich pomysły na uzdrowienie sytuacji SKM. I nie chodzi tu o kosmetyczne czy personalne poprawki, lecz o fundamenty spółki, bez której niemożliwy jest zrównoważony transport Trójmiasta. Dotyczy to zarówno ugrupowań startujących do sejmiku, jak i w wyborach miejskich, a nawet powiatowych, np. do Rady Powiatu Wejherowskiego. Działania ruchu miejskiego Lepszy Gdańsk będą zmierzały konsekwentnie do zwiększenia aktywności Gdańska w SKM w porozumieniu z samorządem wojewódzkim, niezależnie od tego, kto się w nim znajdzie. Tak, żeby ostatecznie "telefon do SKM" znajdował się na Pomorzu.

O autorze

autor

Tomasz Larczyński

wrzeszczanin od trzech pokoleń, pasjonat historii, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w Gdańsku

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Miejsca

Opinie (505) ponad 20 zablokowanych

  • linia pod tunelem...

    było zapotrzebowanie na przewóz rowerów pod tunelem pod matrwą wisłą? GAiT poszedł po rozum i wystawił autobus z przyczepą na rowery można....... i rowerki jadą bezpiecznie...można.. a juz szału dostaję jak pseudo rowerzystom nie chce sie wjechać pod góre Armii Krajowej tramwaj zapchany po brzegi i gość z rowerem z 8 koła albo lepiej w leginsach bardzo obcisłych..hihihi okólarki ciuchy i sprzęcior.. to dobry samochód.. a włazi na Hucisku z rowerkie.. wali ludzi po nogach kołami smarami z łańcucha.. bo przecież chłopina nie bedzie jechał pod góre... a takich asów jest pełno... latasz rowerem to zastanów sie i gilaj a nie dowoź tramwajami i tak przepełnionymi...

    • 15 5

  • Najgorsze są (3)

    Te wielkie krowy z wózkami dziecięcymi które myślą, że wszytko mogą. Niech jeszcze z kajakiem wejdą do pociągu i zajmą miejsce przeznaczone do przewozu rowerów.

    • 16 15

    • (1)

      Wozek nie zajmie miejsca dla rowerow bo to nie mozliwe tlumoku a wozkiem to ty kiedys z mama tez jezdziles ale wtedy byles normalny nie wkladales rajstop ty stolcu

      • 0 0

      • Widać nie jeździsz pkm czy choćby na półwysep tylko wozisz swój ociężały tyłek puszką tłusta sardyno.

        • 0 0

    • sam jestes krowa

      • 0 0

  • Nie trzeba byc ekpertem by to samo napisac .Gdy mieszkasz wiele lat w kraju zachodnim przylatujesz do Polski i to jak trzeci

    Sprawdzone od kilkadziesiąt lat rozwiązania zachodnie ,nie są u nas stasowane bo u nas są stosowane rozwiązania jeszcze z epoki PRLu!! Z tym ze w PRLu nikt nie był nadgorliwy jak w PKM!! Rower wiozłeś nawet w przedziale miedzy siedzeniami. PKP to najbardziej skorumpowany moloch polityczny .Do tego prowadzi przerośnięta biurokracja . O którą tak dbano ostatnie 8 lat ,a i ostatnie 2 lata tez nic sie zmieniło na PKP.
    PKM ma niby promować transport publiczny tylko ze robi zupełnie odwrotnie zniechęca ludzi do niego!
    PKM juz na samym początku od najmniejszego drobiazgu była bezmyślnie byle jak byle szybko projektowana,efektem sa ciągłe poprawki i problemy.I te idiotyczne wieszaki na rowery.
    Czy to się zmieni ? Raczej nie szybko bo trzeba by wywalić urzędasów z nadania politycznego co mają wieloletnie korzenie w tych spółkach.Trzeba by zwolnic całą dyrekcje SKM !! To by wystarczyło reszta by się wystraszyła.
    Taki jest efekt monopolu na rynku SKM -PKM nadal robią łaskę mieszkańcom, że wogle jadą ,stratami się nie przejmują bo zapłacą je podatnicy.

    • 10 3

  • kolejaż (2)

    Panie Larczyński dlaczego nikt nie mówi o czymś takim jak "zgłoszenie przejazdu" o danej porze większej liczby pasażerów lub rowerów. Jeżeli ci "rowerzyści" są tak zorganizowani to chyba wiedzą gdzie i o której będą w danym miejscu jeżeli nie to przestańcie mieć pretensje do garbatego że ma proste dzieci. MYŚLENIE NIE BOLI !!!!!

    • 6 14

    • Dlaczego pracownicy p.Gluszka nie pracują tylko piszą komentarze?

      • 3 3

    • a skąd mam wiedziec ile rowerów będzie? moze jakis system rezerwacji? ale dla 6miejsc to....

      • 0 0

  • Brak dobrego Menago

    Trzeba wiedzieć jak robić kasę,najprościej w co drugiej,trzeciej dołączyć wagon rowerowy.Ale to za trudne.

    • 6 1

  • rowery a skm/pkm

    korzystałem z przejazdu z rowerem i zawsze miałem problem z wejściem do pociągu.
    zdarzyło mi się kilka razy wymóc wejście bo bez takiego zachowania nie wszedłbym w ogóle.
    1. w okresie letnim w PKM co 2 skład powinien mieć oddzielny lub wydzielony wagon dla rowerów.
    2. konduktor powinien pilnować aby ludzie ( bez rowerów ) nie siadali w te miejsca.
    3. bilet na przejazd z rowerem/ wózkiem powinien kosztować - nic za darmo.

    • 7 6

  • Kross -3G (2)

    Z pewnością ten pan dr nie jest specjalista od kolejnictwa albo transportu publicznego. A znajomość fizyki zerowa. Fabryka daje certyfikat bezpieczeństwa na tyle i tylko tyle rowerów umieszczonych w UCHWYTACH. Miejcie pretensje do zamawiającego taki tabor. I na koniec jeszcze raz powrót do fizyki. Kabiny sterownicze, a nie całe pociągi, rzeczywiście przeszły badania zderzeniowe. Natomiast owe Wigry czy dzisiejsze Krossy w momencie gwałtownego hamowania nie mają już wagi 50 czy 60 kg. Mają wagę ponad 100 kg lub więcej - w zależności od wartości przyspieszenia G. I nik nie chciałby być "potrącony" takim przedmiotem przelatującym przez cały wagon. Przepisy przewozowe są dosyć restrykcyjne, ale wynikają z doświadczeń przewoźnika oraz wniosków po katastrofach komunikacyjnych.

    • 6 7

    • a kto ma pretensje do fabryki?Problemem jest to kto zamówił taki układ przestrzenny wagonów kto ciągle nie umie rozwiązać problemu kupiłem bilet zostałem wyrzucony kto ciągle nie umie pomyśleć np o dodatkowym wagonie na rowery

      • 3 0

    • latają jak reszta przedmiotówi pasażerów...

      To demagogia...
      Jakoś nie ma problemu napchać składu ludźmi po dach.
      I nie zasłaniaj się certyfikatem, bo takiego nie ma. To nie producent odpowiada za skutki wypadku . Są ogólne parametry jak nośność i wytrzymałość konstrukcji. To jego domena odpowiedzialności. Rrowery nic do tego nie mają, bo waży tyle co 1/6 przeciętnego "wygniatacza foteli"

      • 3 2

  • Cyklista (1)

    Ile wieszaków na rowery ma Bombardier LOT-u?

    • 4 5

    • Tyle ile wejdzie do luku bagażowego.

      • 5 1

  • Plac (2)

    Chyba czas na powołanie stowarzyszenia chroniącego Gdańsk przed obcisłymi gatkami i ich szalonymi roszczeniami. Ludzie, to miasto, a nie łąka za stodołą. A do prowadzenia roweru potrzebna jest karta rowerowa i ubezpieczenie OC.

    • 11 11

    • nie jest.

      • 4 3

    • jakiś problrm, z tymi gatkami?

      Ktoś ci broni też ubrać?
      Nudny jesteś...

      • 4 3

  • Każdy pasażer płaci za bilet. Jak jadę z rowerem to też płacę. Czy to taki problem dostawić jeden całkowicie pusty (bez siedzeń, albo z jakimiś pojedynczymi po bokach.) wagon, żeby można tam było wejść z rowerem/wózkiem/dużym bagażem? Ostatnia pkm z Kościerzyny w sezonie kilka minut po 17, ludzi jak mrówek w mrowisku. Ostatnio jechałam z konduktorką która też rozumiała ten absurd i tak kazała ustawić rowery, żeby zmieściło się jak najwięcej. Po co ta pkm, jeśli wprowadzono takie rozwiązania? Niby się nie opłacało i ludzie nie jeździli. No jak? Jak jadę na weekend na Kaszuby, to chcę wrócić później, a nie o 17. Chcę wyskoczyć wieczorem na pizze i piwo i mieć jak wrócić. Chcę mieć pewność, że rower nie zostanie na dworcu. Absurdem jest likwidacja kasy w Kościerzynie, gdzie są przesiadki. Mimo chęci jazdy pkm wybieram auto, może drożej (w dwie osoby już się koszty wyrównują), ale za to bez nerwów, niezależnie. Jeśli i tak tego piwa sobie nie wypiję, to chociaż wrócę kiedy chcę, a nie będę musiała się zawijać po południu na ostatni pociąg, w którym na stacji początkowej często igły już się nie da wcisnąć. No ale ważne, że jest pkm, że ktoś sie wzbogacił, wałków nakręcił.

    • 12 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane