• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

'Tłumaczenia SKM w sprawie rowerów podważają jej wiarygodność'

Tomasz Larczyński
17 sierpnia 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Druga, gorsza kategoria pasażerów PKM
Kontrowersje wokół przewozu rowerów w pociągach PKM nie maleją. Kontrowersje wokół przewozu rowerów w pociągach PKM nie maleją.

- Tłumaczenia SKM w sprawie przewozu rowerów są symptomem znacznie głębszego problemu, który podkopuje wiarygodność najważniejszego operatora pasażerskiego Trójmiasta - twierdzi Tomasz Larczyński, ekspert od transportu publicznego ze Stowarzyszenia Lepszy Gdańsk. To kolejny głos w sprawie przewozu rowerów w pociągach SKM na linii PKM.



Czy spodziewasz zmiany podejścia SKM do rowerzystów?

To czwarty artykuł dotyczący kwestii przewozu rowerów i funkcjonowania Pomorskiej Kolei Metropolitalnej obsługiwanej przez Szybką Kolej Miejską. Rozpoczęło się od spostrzeżeń jadącego po raz pierwszy pociągiem czytelnika. Po kilku dniach dotarła do nas oficjalna odpowiedź SKM. Następnie o zamieszaniu z przewozem jednośladów w pociągu z Kościerzyny do Gdyni pisał kolejny czytelnik.

Teraz prezentujemy stanowisko dr. Tomasza Larczyńskiego, eksperta od transportu publicznego, reprezentującego Stowarzyszenie Lepszy Gdańsk:

Jak bumerang powraca temat przewozu rowerów w spalinowych zespołach trakcyjnych (SZT) uruchamianych przez PKP SKM. Ostatnie - powiedzmy to od razu: dość konfundujące - tłumaczenia spółki zdecydowanie wymagają polemiki. Jednak kwestia ta jest symptomem znacznie głębszego problemu, który podkopuje wiarygodność najważniejszego operatora pasażerskiego Trójmiasta.

Who do I call if I want to speak to Europe? - głosi popularny aforyzm, błędnie przypisywany Henriemu Kissingerowi. Numer "do Europy" istnieje od ośmiu lat. Do spółki PKP Szybka Kolej Miejska w Trójmieście, wydawałoby się, telefon istnieje od początku jej istnienia - jest to oczywiście telefon do jej prezesa. Lecz czy rzeczywiście? Zanim odpowiemy na to pytanie, przyjrzyjmy się ostatniemu komunikatowi zarządu SKM opublikowanemu na portalu. SKM upór przed przewożeniem większej liczby rowerów w swych SZT niż liczba wieszaków tłumaczy w nim kilkoma powodami. Niestety, osoba choć trochę obeznana z rynkiem kolejowym może po tej lekturze złapać się za głowę.

Pasażerów też bywa za dużo

Czytamy mianowicie, że "Determinują nas (...) zapisy dokumentacji techniczno-ruchowej autobusów szynowych opracowane przez ich producenta". I oczywiście w dokumentacji każdego pojazdu kolejowego przystosowanego do przewozu rowerów znajdziemy taką informację. Znajdziemy jednak również inne - np. liczbę miejsc siedzących i stojących. W przypadku zespołów Pesa Atribo (SA136), które dominują w taborze spalinowym SKM i stąd siłą rzeczy w doniesieniach o problemach z przewozem rowerów, jest to odpowiednio 150 i 200 miejsc, łącznie 350 osób.

I teraz pytanie: skoro SKM tak pilnie przestrzega zapisów dokumentacji, to czy jej drużyny liczą również pasażerów i każdego 351. wypraszają z pociągu? I czy sprawdza, że na miejscach siedzących siedzi nie więcej niż 150 osób, bo może ktoś komuś usiadł na kolanach?

Dalej czytamy: "nie tylko PKP SKM w Trójmieście stosuje ograniczenia co do liczby przewożonych rowerów. (...) PKP Intercity umożliwia w składach pociągów zespolonych przewóz wyłącznie takiej liczby rowerów, ile jest miejsc wyznaczonych konstrukcyjnie do ich przewozu."

Nietrafione porównanie z Intercity

W skrócie? Pomieszanie z poplątaniem. PKP IC sprzedaje tyle miejsc na rowery, ile jest "haków", nie tylko w zespołach trakcyjnych, lecz we wszystkich swoich pociągach (na marginesie: skład pociągu zespolonego to sformułowanie urągające wszelkiej polskiej terminologii kolejowej). Tyle tylko, że łączy to z rezerwacją, więc z góry wiemy, że miejsc nie ma - po prostu nie kupimy wtedy biletu, a więc inaczej niż w SKM, gdzie kupujemy bilet na przewóz roweru i zostajemy z nim na polu w Skorzewie. Poza tym, w praktyce, w sytuacjach awaryjnych, można przewieźć parę dodatkowych rowerów także w PKP IC (nie licząc pociągów EIP).

Należy wtedy wziąć w kasie poświadczenie o braku miejsc na rowery, zakupić bilet u drużyny konduktorskiej i samemu pomyśleć o umocowaniu roweru (przydaje się zapięcie). I choć teoretycznie zależy to od dobrej woli drużyny, w praktyce niżej podpisany nie spotkał się tu nigdy z problemem, jest to też rozwiązanie w pełni legalne w myśl przepisów wewnętrznych PKP IC.

Poza tym trudno porównywać przewozy dalekobieżne, które obsługuje PKP IC, z relacjami regionalnymi SKM - w tych pierwszych, nawet jeśli zostaniemy jakimś cudem na peronie, to dzieje się to podczas powrotu z dalszej wyprawy, gdzie jesteśmy i tak przygotowani na nocleg oraz znajdujemy się w dużym mieście, gdzie staje pociąg PKP IC. Sytuacja, w której zostajemy wieczorem z lekkimi rzeczami na jeden dzień, z rodziną, we wspomnianym Skorzewie, jest jakby nieco inna, ujmując rzecz najłagodniej. Poza PKP IC nie są mi znani żadni inni operatorzy w Polsce stosujący to rozwiązanie, pomijając przejazdy specjalne (np. retro).

I wreszcie: "w przypadku zdarzeń z taborem (np. konieczność wdrożenia przez maszynistę awaryjnie nagłego hamowania), rower przewożony w miejscu do tego nieprzystosowanym może doprowadzić do uszkodzenia ciała innych podróżnych, a w skrajnych przypadkach - zagrażać ich życiu. Może także dojść do uszkodzenia wnętrza taboru."

Bezpieczeństwo to wymówka

Tu kolejna ciekawostka. Skoro rower jest tak zabójczym narzędziem w pociągu, to dlaczego nie ma takich ograniczeń nie tylko u innych operatorów (w praktyce nawet - jak pokazałem wyżej - w PKP IC), lecz także w pociągach elektrycznych samej SKM? Czy one hamują mniej gwałtownie? Otóż nie, siła hamowania w zespołach trakcyjnych przeznaczonych do niższych prędkości jest generalnie podobna i wyznacza ją (w pewnym uproszczeniu) stosunek masy hamującej do masy własnej - przykładowo w leciwych EZT EN71 masa hamująca jest wyższa od własnej, co oznacza, że jednostki te mogą nieco mocniej hamować. A jednak nikt nie myśli o liczeniu rowerów w tych jednostkach, co piszę wprawdzie z lekkim lękiem, czy po przeczytaniu tych słów SKM jednak nie wpadnie na ten pomysł.

Poza tym hamowanie awaryjne jest stosowane naprawdę w wyjątkowych, zgodnie z nazwą: awaryjnych sytuacjach i są to zwykle przypadki, w których to, czy kogoś uderzy w ramię koło od roweru, jest z reguły najmniejszym zmartwieniem. A już jak rower miałby "uszkodzić tabor", tego kompletnie nie jestem w stanie sobie wyobrazić - mówimy tu wszak o nowoczesnych zespołach trakcyjnych posiadających odporność zderzeniową na poziomie tzw. trzech scenariuszy. Cóż, najwyraźniej według SKM zderzenie czołowe z innym pojazdem kolejowym to fraszka przy uderzeniu przez pocisk klasy Wigry lub Jubilat. Sytuacja, jaka się tu zarysowuje, wykracza jednak dalece poza techniczne dywagacje.

Nieracjonalne działanie

Problemy z SKM są sygnalizowane od dawna. To brak możliwości poradzenia sobie z palaczami w pociągu, niemożność zmniejszenia dziury między peronem a wagonem przez dospawanie stopnia, osobny system sprzedaży biletów telefonicznych (niekompatybilny z gdańskim i gdyńskim) itp. Kwestię wieku taboru pomińmy, gdyż ona faktycznie w niewielkim stopniu zależy od SKM.

Zresztą także kwestia rowerów to nie tylko sprawa wąskiej grupy użytkowników: sytuacja, w której podmiot działający na rynku - każdym, nie tylko kolejowym - oferuje jakąś usługę za darmo (choć nie musi), a jednocześnie drastycznie ogranicza jej dostępność i nie daje możliwości wykupienia jej po wyczerpaniu darmowego limitu, przeczy wszelkim zasadom prowadzenia działalności gospodarczej, a tak jest z SKM, która po przejęciu od Przewozów Regionalnych obsługi tzw. "magistrali węglowej" na odcinku Gdynia-Kościerzyna wprowadziła na niej swoją promocję polegającą na darmowym przewozie rowerów.

Już nie mówiąc o tak podstawowej kwestii jak owo odmieniane przez wszystkie przypadki bezpieczeństwo: dla kogoś, kto opiekuje się rodziną i został z nią wyproszony z ostatniego pociągu wracającego z Kaszub w niedzielę, to właśnie jest narażenie na niebezpieczeństwo - nieplanowanego noclegu czy powrotu szosą po zmierzchu, z wyczerpanymi dziećmi. Nikt z takiej rodziny już zapewne z usług SKM nie skorzysta. Czy tak wygląda racjonalna działalność handlowa?

Problemem sytuacja własnościowa

Jednak, paradoksalnie, całej winy za ten stan wcale nie ponosi SKM. Tą spółką zarządzają ludzie, nie maszyny, i jako tacy mają prawo się mylić i popełniać błędy. Jak każdy z nas. Jeżeli jednak mówimy o spółce kapitałowej, to w takiej sytuacji do akcji powinien wkroczyć jej właściciel. I tu wracamy do pytania ze wstępu: do kogo zadzwonić z problemem z SKM?

Sytuacja własnościowa PKP SKM jest beznadziejnie zagmatwana i wyjątkowa pod tym względem w skali kraju. Większościowy pakiet posiada grupa PKP, mniejszościowe - Skarb Państwa, Gdańsk, Sopot, Gdynia, Pruszcz i Rumia. Tak więc "telefon z problemami z SKM" to teoretycznie telefon do prezesa grupy PKP, Krzysztofa Mamińskiego. Szkopuł w tym, że PKP wydają się być niespecjalnie zainteresowane tym, co się dzieje w ich spółce-córce.

To zresztą szerszy problem z PKP, które niezbyt angażują się w działania spółek ze swojej grupy (w tym choćby PKP IC), co od dawna rodzi pytanie, po co nam właściwie Polskie Koleje Państwowe z ich suto opłacanym zarządem. Gorzej, że także dwaj kolejni udziałowcy konsekwentnie milczą w sprawie SKM. Zdecydowanie najaktywniejszy jest samorząd wojewódzki i chwała mu za to, jednak ze swoimi niecałymi 11 proc. udziałów ma niewiele formalnych możliwości działania. Wielkim nieobecnym jest tu miasto Gdańsk, które ma więcej udziałów w spółce niż województwo, do tego pośrednio ją finansuje (przez składkę do MZKZG), a jednak traktuje SKM jak ciało obce, kompletnie nie interesując się jej losem.

Znajduje to odzwierciedlenie nawet w budżecie miasta, gdzie znajdziemy działanie Finansowanie utrzymania Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku oraz nadzór komunikacji miejskiej, w którym to zadaniu mieści się dotacja dla MZKZG, lecz sprecyzowanie owego nadzoru zawęża go tylko do ZTM - ani MZKZG, ani SKM nie są poddane takiemu nadzorowi przez Gdańsk. Faktem jest, że podział udziałów między poszczególne miasta Trójmiasta jest głęboko niesprawiedliwy (Małe Trójmiasto nie ma niemal żadnych udziałów, podczas gdy znaczące udziały ma Pruszcz Gdański, do którego SKM już nie dojeżdża), lecz nie zwalnia to największego udziałowca spośród miast do dbania o swój majątek, choćby przez nacisk na grupę PKP, posiadającą wszelkie instrumenty do działania.

Niepewna przyszłość

Uważam, że to stoi u podstaw zasadniczych problemów z naszym najważniejszym przewoźnikiem i, co więcej, będzie się to pogłębiało wraz z czekającymi nas znaczącymi inwestycjami w tabor. Czy Gdańsk i Gdynia wykażą zainteresowanie pojazdami, które będą kursowały wzdłuż kręgosłupa metropolii? Czy będą naciskały na integrację biletową swoich systemów z SKM, na czym powinno im zależeć bardziej niż samorządowi województwa? Czy będą wreszcie inicjować dyskusję o zwiększeniu udziału samorządów w SKM? Na to ostatnie jest zresztą pewien prosty sposób, lecz jak dotąd woła o niego tylko Urząd Marszałkowski.

A więc jest to także problem polityczny. Reprezentując ruch miejski Lepszy Gdańsk pytam niniejszym wszystkich potencjalnie zaangażowanych aktorów lokalnej sceny politycznej o ich pomysły na uzdrowienie sytuacji SKM. I nie chodzi tu o kosmetyczne czy personalne poprawki, lecz o fundamenty spółki, bez której niemożliwy jest zrównoważony transport Trójmiasta. Dotyczy to zarówno ugrupowań startujących do sejmiku, jak i w wyborach miejskich, a nawet powiatowych, np. do Rady Powiatu Wejherowskiego. Działania ruchu miejskiego Lepszy Gdańsk będą zmierzały konsekwentnie do zwiększenia aktywności Gdańska w SKM w porozumieniu z samorządem wojewódzkim, niezależnie od tego, kto się w nim znajdzie. Tak, żeby ostatecznie "telefon do SKM" znajdował się na Pomorzu.

O autorze

autor

Tomasz Larczyński

wrzeszczanin od trzech pokoleń, pasjonat historii, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy w Gdańsku

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Miejsca

Opinie (505) ponad 20 zablokowanych

  • rower w pociągu (2)

    SKM zostaje daleko w tyle za przewoźnikami nie tylko w Europie ale i w Polsce...Zdarzyło mi się jechać do Szczecina z rowerami PKP IC i gdy kierownik pociągu zauważył, że w Gdańsku sprzedano bilety na rowery a skład nie posiada na nie przeznaczonego miejsca zarezerwował nam normalny przedział...Kiedyś można było przewozić rowery w ostatnim lub pierwszym wejściu składu i nikomu to nie przeszkadzało.Jechało ile wlazło...

    • 5 2

    • bo są ludzie i "ludzie".

      • 3 1

    • wszystko się da tylko rządzą kolejami betonowe łby SKMka trójmiejska to sztandarowy przykład tego jak durnotą można ludzi odwodzić od korzystania z pociągów.Najlepsze że sami ich zapraszali do kolejek

      • 3 0

  • Rura na haki (1)

    ma spokojnie trzy albo nawet cztery metry ( zależy z której strony ) a na każdej wiszą haki trzy... Zmieściłoby się dwa razy więcej i byłoby bezpiecznie i dla ludzi.... nawet tych z rowerami

    • 4 1

    • technikalia:
      ale taka hakologia to jest bzdura
      wynika z tego, że projektanci sami nie jeżdżą rowerami

      hak jest na rowery określonego rozmiaru, homogenne i bez sakw
      jak masz duży rower z dużymi kołami
      (ukrainę, albo współczesny 29-er) to haki nie dla ciebie, bo się nie zmieścisz
      ale jak rower krótki, jak Wigry, to też nie powiesisz, bo będzie się dyndał jak szalony

      rowery powinny STAĆ na podłodze. najlepiej przy ścianie, przyczepione własną linką rowerzysty do barierki. jak rowerów więcej, powinny stać oparte i powiązane jeden do drugiego. to najprostsze i najtańsze, działa w tramwajach i autobusach, tylko pociągi jakoś nie dają rady ogarnąć. mają chyba najbardziej odciętych od życia projektantów

      oprócz kwestii technicznych są ważniejsze prawno-regulaminowe i właścicielskie, które warunkują wszystkie inne. to chyba był pierwszy artykuł w popularnych mediach, ktory podjął to od tej ważnej strony. dawno piszę, że zdemoralizowanej i zabagnionej SKM nie powinno się było dawać obsługi PKM, bi ci chorzy ludzie nie dadzą rady. myliłem się, dają radę, ale z trudem i przykrością. dają wyraz że nie lubią swojej pracy i się w niej męczą.

      • 1 0

  • Elastyczność

    Muszę powiedzieć, że nawet za tej koszmarnej komuny była większa ELASTYCZNOŚĆ w myśleniu i działaniu na kolei: wagony sypialne, kuszetkowe, ROWEROWE + paczki, ba nawet wagony do przewozu samochodów (z północy na południe kraju)...
    Za opłatą można było wszystko przewieźć koleją i było to oczywiste.
    Teraz jedno wielkie NIEDASIĘ.
    Czy to jest wielka trudność w sezonie turystycznym jeździć z dodatkowym wagonem bagażowym??? Za opłatą oczywiście

    • 11 3

  • Kpina

    Najłatiwej! Pobudować przystanki w polach, a ludzie niech sobie jakoś radzą. Aby dostać się przykładowo z Banino na Morenę rower jest niezbędny! Inaczej więcej czasu poświęca się na chodzenie od przystanku do celu niż na sam przejazd pociągiem. SKM ogarnij się wreszcie

    • 10 5

  • Dobra okazja aby budowac więcej Super ścieżek (2)

    Dobra okazja aby zainicjować i inwestycje w nowe lepsze ścieżki rowerowe. Przez lepsze mam na myśli szerokie autostrady rowerowe. Przez nowe np.wzdluz pkm/skm i górnego tarasu w Gd na dolny wzdl np.potoku jasienskiego do wrzeszcza

    • 3 0

    • A i do Żukowa bo czemu nie

      I do Żukowa, Banina itd

      • 1 0

    • U nas maks długość to kilkadziesiąt metrów. wieczność by to budowali

      • 1 0

  • Rowerzysta

    PKM powinna kupić mały doczepiany wagonik z przeznaczeniem tylko na rowery w sezonie letnim, zwłaszcza albo tylko, do pociągów które jadą do Kościerzyny. Kiedyś takie były na auta w pociągach jadących w sezonie zimowym z Gdyni do Zakopanego. Mały koszt a i zadowoleni będą w sezonie letnim rowerzyści jadący na wycieczkę na Kaszuby

    • 4 3

  • kurka rozwiazac ten prlowski skm!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    • 4 2

  • Ale uwaga koledzy, o "jakości myślenia i zarządzania" spółki SKM świadczy to, że pomimo zamknięcia peronu SKM Wrzeszcz 4 do 30 listopada na czas remontu - osoba służąca do mówienia maszyniście, że może zamknąć drzwi od strony galerii dalej przychodzi do pracy - siedzi w swej kanciapie całą szychtę!

    • 4 1

  • poproście o umowe PKM z SKM (1)

    szanowny Panie redaktorze niech pan poprosi o wgląd do umowy przekazujacy funkcjonowanie linii PKM pod piecze SKM i zobaczy Pan co jest z tymi rowerami, hehe :)
    Druga spraw to ARIVA POLSKA składała juz chęć do przewozu rowerowego na kaszuby w okreslonych godzinach, niestety nikt nie chce jej tam.
    \

    • 2 0

    • Urząd Marszałkowski wybrał przewoźnika w "przetargu"

      Dokładnie to samo napisałem w poście poniżej.
      Arriva rękami i nogami waliła, organizowała promocyjne przejazdy, komercyjne trasy, byłaby chętna do obsługi PKM, co w łączności z obsługą wielu lokalnych tras w kujawsko-pomorskiem mogłoby przynieść same korzyści (choćby przywrócenie łączności, a przynajmniej umożliwienie przesiadek) na węzłach w Czersku, Chojnicach, Kościerzynie, Wierzchucinie, a byc może bezpośrednie relacje Bydgoszcz- Kościerzyna - Port Lotniczy-Gdańsk...
      Wszystko było torpedowane, a w praktyce umożliwono wystartowanie w przetargu spółce - beton, z przerostem niezrozumiałych procedur, nielogiczną taryfa i ludźmi nastawionymi antypasażersko. Nie ma bezpośredniego połączenia starej SKM z linią PKM i nie ma jakichkolwiek bezwzględnych wskazań, żeby obie trasy obsługiwała jedynie SKM. Wręcz przeciwnie - arriva ma większe doświadczenie w obsłudze tras spalinowych na Kaszubach, Kociewiu i w Borach Tucholskich. Na pewno byłoby więcej własnej inicjatywy.
      Stara linia SKM na beton jest skazana, bo SKM jest włąścicielem infrastruktury. Ale infrastruktura PKM jest zarządzana przez oddzielną spółkę (a jakże!) i przewoźnik mógł być wybrany dowolny.
      Urząd Marszałkowski dokonał wyboru (czy wiadomo, jakie byly konkretne wymagania przetargowe?) to Urząd Marszałkowski niech wymaga, niech za to odpowiada i tłumaczy się z b*delu organizacyjnego i niedasizmu. A skargi i wnioski - do organizatora.

      • 1 0

  • jak to nie ma adresata... (1)

    Ze wszystkim zgadzałem się w tekście do pewnego momentu. Jak to do kogo zadzwonić?? A kto ogłasza (przynajmniej teoretycznie) przetarg na obsługę linii kolejowych? W innych województwach są koleje marszałkowskie z totalnie innym nastawieniem do klienta, na obsługę PKM chrapkę miała Arriva, która magistralą węglową jeździła nawet komercyjnie i jest zaprzeczeniem betonu panującego w SKM, pan marszałek już na wstępie powiedział wara, ustawiając przetarg tak, że żadna spółka poza SKM nie miała jakichkolwiek szans.
    Czy Warbus w Gdańsku ktory w przetargu wygrał obsługę linii 117 czy 122 miał coś do gadania? Ściśle określone barwy taboru, informacja pasażerska, klimatyzacja która musi działać a jak nie to mandat, regularne kontrole przewoźnika. Jak to wygląda na linii Urząd Marszałkowski - SKM? z zasadą płacisz - wymagasz za wiele wspólnego to nie ma. Tak więc większość pretensji mimo wszystko kierowałbym do organizatora przewozów, do Urzędu Marszłakowskiego. Tak jak dzwoniłem do ZTM jak wypadał kurs 117 z niewiadomych powodów. Nikt się nie certolił, czy Warbus należy do Polaka, Niemca, Araba czy może jest spółką z 10 właścicielami. Skargi do ZTM - to on zamawia usługi i on powinien wymagać. Za dużo narzekania typu "polska kolej" w pomorskiem, a za mało konretnych pretensji do konkretnych ludzi w Urzędzie Marszałkowskim. To UM nie ma pomysłu na kolej w województwie, ogłaszając coroczne przetargi, gdzie pewniakiem jest beton z dwóch jedynych spółek, niedopuszczane są w praktyce prywatne podmioty, a chęci utworzenia spółek z prawdziwego zdarzenia jak na Mazowszu, Wielkopolsce czy na Śląsku - brak. To kwestia polityki województwa, że kolej w regionie jest w stanie żywcem wyjętym z PRL. Jeżeli nie będzie dalszych pomysłów, a to jest najbardziej prawdopodobne, oznacza to że przez kolejną kadencję takie bujanie i gra na przetrwanie będą kontynuowane, a zaradzić temu mozna w jeden jedyny sposób - przy urnie wyborczej.

    • 3 0

    • będzie okazja wcześniej

      Np. pod koniec września (26-27) jest Kongres Mobilności Aktywnej w ECS,
      organizowany przez Prezydenta Miasta Gdańsk, ale z współudziałem Marszałka Województwa.

      Obaj politycy (lub ich przedstawiciele, jeśli "nie znajdą czasu", czyli stchórzą) będą tam obecni, będzie dużo świadków z kraju i z zagranicy. Pytania o "PKM vs rowery", o nadzór właścicielski nad PKM, powinny jawnie i publicznie paść, i w odpowiedzi muszą paść jakieś deklaracje.

      Jak pisałem, sam nie byłem świadkiem serio problemów z PKM. Zawsze gdy chciałem - pojechałem, a bez roweru rzadko się ruszam, tak mam. Ale po ostatnich huczkach w prasie, kupiłem na OLX za 30 złotych dezel Jubilata, reanimowałem go, dałem przerzutki, porządne hamulce itd, teraz to normalny XX! wieczny rower.

      Ale wciąż to składak. W razie draki, złożę go i okryję pokrowcem i nie ma prawnej możliwości wywalenia mnie z PKM. Już raz z nim jechałem PKM. Drzwi do miejsca z hakami wisielców były zepsute, ale ten rower jest tak krótki, że mieści się w poprzek wąskiego korytarzyka PKM, nie złożony nie przeszkadzał DWOM wózkom dziecięcym, w tym samym przejściu, kolejarz nawet nie uniósł brwi, bo widział starania i PRZYSTOSOWANIE. I byłem jedynym rowerzystą.

      By żyć, trzeba się przystosować. Czy my do PKM i PKM do nas - w końcu przystosujemy się, czy może damy PKM wymrzeć jak mamut? Możemy trochę pomóc - naciskając polityków. Możemy pomóc, będąc zdyscyplinowani i wypełniając polecenia załogi pokładowej PKM. Możemy zmienić rowery. Możemy wiele.

      Czy i PKM nie powinna czegoś zrobić?

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane