- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (520 opinii)
- 2 Zwężenie w centrum i remont we Wrzeszczu (258 opinii)
- 3 Wstrzymany przetarg na obwodnicę Witomina (166 opinii)
- 4 3,3 mln zł dla Sopotu na zbiorniki (27 opinii)
- 5 Uschły młode drzewa (17 opinii)
- 6 Pył węglowy nad Gdańskiem. Wyniki kontroli (167 opinii)
Utopił lisa, a potem poderżnął mu gardło
Ranny i niezdolny do samodzielnego poruszania się lis leżał w niedzielę rano przy mostku na rzece w Gdyni Cisowej. Potrącone przez samochód zwierzę prawdopodobnie powinno zostać uśpione, ale nikt nie spodziewał się, że wezwany na miejsce "specjalista" najpierw będzie je topił, a następnie poderżnie mu gardło. - Więcej takich wpadek nie będzie - obiecuje Zdzisław Kobyliński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Gdyni.
Czytaj także: Lisy coraz częściej widywane w Gdyni.
Na miejscu pojawili się strażnicy miejscy. Do pomocy wezwali jednego z myśliwych, który ma podpisaną umowę z miastem na usuwanie żywych i martwych dzikich zwierząt. Nikt nie spodziewał się jednak, że myśliwy dobije lisa w tak drastyczny sposób.
Poderżnął gardło, świadek do szpitala
- Zamiast fachowo skrócić mu cierpienia, najpierw utopił lisa w rzeczce, a następnie podciął zwierzęciu gardło - relacjonuje Danuta Wołk-Karaczewska, rzecznik gdyńskiej straży miejskiej.
Zrobił to nie bacząc na fakt, że wokół byli ludzie, którzy doskonale widzieli, co się dzieje. Było niedzielne przedpołudnie w parku chętnie odwiedzanym przez mieszkańców.
- Jedna z kobiet, która się przyglądała zdarzeniu, doznała szoku i trafiła do szpitala. To chore, że w XXI wieku można się tak pastwić nad zwierzętami. Wszyscy, którzy to widzieli, nie mogli uwierzyć, że to odbywa się w majestacie prawa - podkreśla nasz czytelnik, który był świadkiem zdarzenia.
Nie da się nakręcić dobrego i humanitarnego filmu z ubojni zwierząt. Miłośnikom kiełbasy też nikt nie pokazuje jak ona powstaje, bo by jej nie kupili.Po zabiciu zwierzęcia, myśliwy nie zabrał go ze sobą, lecz zostawił je w parku. Strażnicy miejscy musieli dzwonić po kolejną osobę i dopiero wtedy martwy lis został usunięty.
Raport ze zdarzenia trafił już na biurko komendanta Straży Miejskiej oraz naczelnika Wydziału Zarządzania Kryzysowego w gdyńskim magistracie, który podpisuje umowy z myśliwymi. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie była to pierwsza skarga na temat dobijania zwierząt w miejscu publicznym.
Urzędnicy: mógł dobić, ale nie przy ludziach
Lis miał zmiażdżoną miednicę i tylne łapy. Poruszał się na przednich, miał też sprawny pysk. Może mógł więc stanowić zagrożenie dla myśliwego, który próbowałby go złapać?
- Z racji miejsca i okoliczności nie można było użyć broni, ale też nie należało zabijać zwierzęcia na oczach osób postronnych. Obiecuję, że więcej takich wpadek nie będzie, a myśliwy, który dobił lisa, dostał już naganę. W tym przypadku nie było możliwości uratowania zwierzęcia i trzeba było je dobić, ale nie raz zdarzało się już, że np. małe dziki były przewożone do weterynarza, gdzie dzięki szybkiej kuracji odzyskiwały siły i wracały na wolność. Z drugiej strony, warto pamiętać, że nie da się pokazać dobrego, humanitarnego filmu z ubojni zwierząt, a miłośnikom kiełbasy też nikt nie pokazuje, jak ona powstaje, bo by jej nie kupili. Czasem trzeba jednak zdecydować o skróceniu cierpienia zwierząt - podkreśla Zdzisław Kobyliński, naczelnik Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Gdyni.
Procedury mówią jednak zupełnie co innego. To nie do myśliwego należy ocena stanu zwierzęcia i jego szans na przeżycie. Nawet jeśli na pierwszy rzut oka są one niewielkie. Tak przynajmniej jest w Gdańsku, gdzie również zapytaliśmy urzędników o sprawę.
- Myśliwy wyposażony jest w odpowiednie klatki, worki etc., w których powinien przetransportować ranne zwierzę do lekarza weterynarii. To on podejmuje decyzję, czy zwierzęciu można pomóc, czy też powinno się je uśpić. Nikt nie może dobijać zwierząt, nie tylko w miejscach publicznych, ale także dlatego, że weterynarz zrobi to bez niepotrzebnego bólu dla zwierzęcia - podkreśla Emilia Salach, kierownik referatu prasowego gdańskiego Urzędu Miejskiego.
Opinie (420) ponad 10 zablokowanych
-
2015-10-13 08:03
gdyńskie standardy
To popisał się pan z gdyńskiego urzędu usprawiedliwiając taki sposób załatwienia sprawy
Te gdyńskie urzędasy zawsze znajdą wytłumaczenie.- 14 1
-
2015-10-13 08:16
ten koleś natychmiastowo powinien zostać zwolniony i przewieziony na sreberko w celu wykonania badań.
- 12 1
-
2015-10-13 08:28
bandyta i zwyrodnialec
ten potwór winien być surowo ukarany
- 11 1
-
2015-10-13 08:31
ukarać tego zbrodniarza
zwyrodnialec, też go tak dobić
- 9 2
-
2015-10-13 08:37
najważniejsze pytanie - co teraz
z myśliwym? Standardowo takie koślawe akcje będą puszczone płazem? Straż miejska jeśli wie co się stało - nie może go zatrzymać albo złożyć skargi na policję?
- 11 2
-
2015-10-13 08:39
A myśliwy to pewnie czyjś koleżka i ujdzie mu to płazem.
- 8 1
-
2015-10-13 08:42
nie długo Święta i myśliwi zaczną polować na coś dobrego na stół to jest klika kółko wzajemnej adoracji
- 6 1
-
2015-10-13 08:42
zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa
prawo jasno określa dozwolone sposoby uśmiercania zwierząt
każdy inny sposób jest z nim niezgodny
ustawa o ochronie zwierząt dokładnie opisuje sankcje: Art. 35.8) 1. Kto zabija, uśmierca zwierzę albo dokonuje uboju zwierzęcia z naruszeniem przepisów art. 6 ust. 1, art. 33 lub art. 34 ust. 14 podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.- 10 1
-
2015-10-13 08:42
Ciekawe (1)
Czy ma żonę, dzieci...Czy powinni zacząć się bać ?
- 10 1
-
2015-10-13 08:54
pewnie ma żonę i pewnie jest bardzo dumna ze jej maż jest myśliwym to takie prestige ahhh i na świeta dziczyzna na stole uhhhh
- 3 3
-
2015-10-13 08:46
Zwolnić! !!!!
Zwolnić z pracy taką osobę. To jakiś debi....l Jak można coś takiego zrobić.
- 10 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.