Dwóch uczniów - klientów niechcąco dostarczyło policji dowodów przeciwko dilerowi. Nie dość, że sprzedawał narkotyki, to na dodatek ukrył u krewnego, w przenośnej lodówce, ponad tysiąc porcji "towaru".
Mieszkanie 20-letniego
Macieja B. na Oksywiu w Gdyni było obserwowane. W końcu pojawili się klienci - dwóch nastolatków "urwało się" na przerwie ze szkoły i wpadło tu kupić narkotyki. Znaleziono przy nich marihuanę - na jej 1 gram wydali 30 zł (złożyli się - jeden dał 28 zł, a drugi 2 zł). Krótko po ich wyjściu diler wyszedł na spacer z psem. Spacer przedłużył się, bo zatrzymała go policja. Narkotyków nie znaleziono ani przy nim, ani w mieszkaniu. Funkcjonariusze jednak wiedzieli, że jego "magazyn" mieści się u krewnego w tej samej dzielnicy. Przeszukanie mieszkania 27-letniego
Krzysztofa P. przyniosło oczekiwane rezultaty: w przenośnej lodówce ukryto 1084 porcje narkotyków o wartości czarnorynkowej 7,5 tys. zł. "Mroziły się" więc 382 porcje marihuany, 120 - haszyszu, 36 - kokainy, 350 - amfetaminy, 96 tabletek ekstazy.
Obaj panowie są bardzo dobrze znani policji. Obaj aktywnie działają w narkobiznesie. Maciej B. był już aresztowany i ma wyrok - 2,5 roku w zawieszeniu za sprzedaż narkotyków. Teraz siedzą w policyjnej izbie zatrzymań.
-
Sprawa jest rozwojowa i nie wykluczamy dalszych zatrzymań - mówi
Danuta Wołk-Karaczewska, rzecznik gdyńskiej policji.
Za sprzedaż narkotyków grozi do 10 lat więzienia, a za posiadanie znacznej ich ilości - do lat 5.