• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wyrok dla haraczowników

Dariusz Janowski
23 października 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Na kary od 2,5 do 6,5 roku więzienia skazał wczoraj gdański sąd "Siwego", "Kotka", "Paszę", "Cygana", "Terminatora" i czterech innych rzezimieszków z pierwszej na Pomorzu grupy haraczowników. W połowie lat 90. terroryzowali właścicieli trójmiejskich domów publicznych.

Wyrok nie jest prawomocny, zaś apelacje oskarżonych, którzy - oprócz jednego - nie przyznają się do winy, prawie pewne. O co oskarżeni są "Siwy", "Pasza", "Kotek" i reszta? W gramatyce kodeksu karnego - o serię wymuszeń rozbójniczych. Kilka lat temu prasa szeroko rozpisywała się na ich temat. Sprawa trochę przycichła, po tym jak znalazła się w sądzie. Jesienią 1995 roku odbyła się pierwsza rozprawa, potem jednak dwa razy zmieniał się skład sędziowski, zaś sami podsądni wypuszczani sukcesywnie na wolność znikali bez śladu, a nie można było sądzić ich zaocznie. Z oskarżonych w 1995 roku 12 haraczowników zostało 9. Jeden, ukrywa się za granicą, drugi siedzi w niemieckim areszcie, trzeci został osądzony w innym procesie i odbył już karę.

Grupa powstała w I połowie lat 90. Jej najwyższa aktywność przypadła na lato 1994 roku. Wpadli wtedy na pomysł by zaoferować ochronę właścicielom agencji towarzyskich w Gdańsku i Sopocie. Żeby złamać ofiary straszyli je bronią palną. Sutenerzy mieli płacić im co miesiąc różne kwoty, w zamian mogli "bezpiecznie prowadzić interesy".

W gdańskiej "Atenie" zażądali 2 tys. zł, w "Astrze" 3 tys., w "Top-Service" sterroryzowali właściciela i zabrali mu 1,5 tys. dolarów, szef "Messaliny", którego wcześniej zmasakrowali kijami bejsbolowymi, oddał im 800 marek niemieckich, a kilka dni później jeszcze 2 tys. zł, w sopockim "Hollywoodzie" wzbogacili się o kolejny tysiąc, ale już w "Paradisie" zaledwie o 120 zł. Na końcu wkroczyli do gdańskiego "Hadesu", gdzie ich łupem padło 3 tys. zł.

Obok bicia opornych, złoczyńcy demolowali wnętrza przybytków. Tak było w "Hollywoodzie": po takiej wizycie, właściciel agencji umówił się z "opiekunami" na spotkanie, potem poszedł na policję. Pierwszy, z tysiącem złotych haraczu w kieszeni, wpadł szef grupy, Robert R., elektromonter z zawodu. Wkrótce wyszły na jaw inne wymuszenia, a nawet strzelanina. Do końca 1994 roku zatrzymano pozostałych oprychów.
Głos WybrzeżaDariusz Janowski

Opinie (32)

  • "hiena na Galluxa"

    Basiu, musze wyjatkowo stanac w obronie naszego Niezniszczalnego Kandydata. Wbrew obiegowym opiniom mozna jeszcze zyc w tym wieku i sugerowanie, ze Gallux moze byc juz atrakcyjny dla hien jest typowym jacusiowopudlowym paszkwilem...

    • 0 0

  • Czy zarekwirowano majątek ich i ich rodzin?

    Jeżeli nie, to nie jest to dla nich żadna kara.Mieli ją wkalkulowaną w przestępstwo.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane