- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (385 opinii)
- 2 Tak wybuchł pożar w Nowym Porcie (230 opinii)
- 3 "Bilet miejski" bez zniżek dla seniorów (123 opinie)
- 4 Śmietniki będą tam, gdzie chcieli mieszkańcy (43 opinie)
- 5 Utrudnienia na al. Niepodległości od wtorku (54 opinie)
- 6 Piłeś? Nie włamuj się do auta (28 opinii)
Z Trójmiasta na misję w Boliwii
Rok temu poleciała do Boliwii z myślą, że będzie to jednorazowe doświadczenie. Ale zanim wróciła, wiedziała, że to nie koniec. 25 września leci tam ponownie. Gdańszczanka zrobiła sobie przerwę w życiu i wyjechała na misję jako wolontariuszka.
25 września wracam na misję
Gdańszczanka skończyła psychologię biznesu i pracowała jako rekruterka IT. Miesiąc przed pierwszym wyjazdem złożyła wypowiedzenie w firmie i wyjechała na misję.
- Do Boliwii wyjechałam w sierpniu ubiegłego roku i wróciłam pod koniec czerwca. Mieszkałam tam w miejscowości Tupiza, położonej w Andach, na wysokości 3000 m n.p.m. Pracowałam w domu dziecka jako wychowawca i animator, dzieląc się świadectwem chrześcijańskiego życia osoby świeckiej, organizując dzieciom czas wolny, ucząc i otaczając je całodobową opieką. W tym roku zostałam posłana na misję do Aiquile, również w Boliwii, gdzie będę pracować z lokalną młodzieżą - opowiada Maria.
Przygotowania trwały rok, decyzja zapadła wcześniej
Gdańszczanka należy do Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego "Młodzi Światu", który od 25 lat wspiera pracę misjonarzy w krajach Afryki, Ameryki Południowej, Azji oraz Europy Wschodniej.
- Nasi wolontariusze to pedagodzy, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, inżynierowie. Pracują z dziećmi ulicy, w placówkach socjalnych i świetlicach, gdzie na co dzień dzielą się świadectwem codziennego życia zgodnego z Ewangelią. Naszą misją jest wspieranie rozwoju społecznego w krajach, do których docieramy, co realizujemy poprzez edukację i wychowywanie dzieci i młodzieży. Chcemy dać dzieciakom coś za darmo, po prostu z nimi być, aby poczuły, że są dla kogoś ważne - mówi Maria.
Przygotowanie do wyjazdu na misję trwa rok, a gdańszczanka jeździła na spotkania przygotowawcze do salezjanów do Krakowa.
Na trzy miesiące lub na rok
Każdy wolontariusz, który należy do wolontariatu minimum rok, może złożyć podanie dotyczące wyjazdu na misję. Jeśli wniosek zostanie zaakceptowany, rozpoczyna okres przygotowawczy. Co ciekawe, wolontariusze, w momencie składania podania, nie wiedzą dokąd pojadą. Dopiero weryfikacja ich umiejętności i decyzja koordynatora kieruje ich do odpowiedniej placówki.
- To, do jakiego kraju zostaniemy posłani, zależy od wielu czynników, pod uwagę brane są potrzeby placówki. Do domu dziecka lub oratorium najczęściej posyłani są wolontariusze z doświadczeniem w pracy z dziećmi. Do placówek medycznych - lekarze i pielęgniarki. Ważna jest też znajomość języka i okres, na który decydujemy się wyjechać. Zdarza się, że brakuje nam niezbędnych umiejętności, ja na przykład wyjeżdżając do Boliwii znałam po hiszpańsku zaledwie kilka zwrotów. Jednak szybko udało się nadrobić te braki.
Wyjazdy trwają od trzech miesięcy do roku. Wolontariusze wysyłani są głównie do placówek misyjnych do pomocy. Zazwyczaj jadą tam dwójkami.
- Na roczną misję wyjechałam z moją współwolontariuszką ze Śląska, Martą. Pracowałyśmy w domu dziecka prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Dębnickich. Placówka już od 10 lat gości naszych wolontariuszy, ponieważ brakuje tam rąk do pracy.
Potrzebni wychowawcy
Kobiety mieszkały w domu dziecka w Tupizie. Tam miały też zapewnione podstawowe wyżywienie. Dzieciaki, którymi się opiekowały, miały od 5 do 18 lat.
- Boliwia jest jednym z najbiedniejszych krajów Ameryki Południowej i zmaga się z ogromnym problemem przemocy domowej. Dzieci, które kończą 18 lat, po opuszczeniu domu dziecka są zdane same na siebie. Często jedyną szansą na lepsze życie jest dla nich edukacja. Wielu naszych wychowanków kończy studia dzięki wsparciu pochodzących z Polski darczyńców programu "Adopcja Miłości". Dużą część pracy wolontariusza w Tupizie stanowi właśnie dbanie o edukację dzieci. W czasie pandemii odrabialiśmy lekcje przesłane przez nauczycieli podczas nauki zdalnej. Trudnością było to, że brakowało sprzętu komputerowego, ale dawaliśmy radę. Kiedy w lutym wróciliśmy do szkoły, dzieciaki również sporą część dnia poświęcały na naukę. Po powrocie wspólnie siadaliśmy do obiadu, potem był czas na odrabianie lekcji, modlitwę i zabawę. W większości była to praca wychowawcza - wspomina Maria.
Teraz, podczas drugiego pobytu w Boliwii, wolontariuszki zamieszkają w internacie w Aiquile. To będzie praca z młodzieżą. Będą pomagać w parafii, do której jadą, a ich praca będzie bardziej pracą ewangelizacyjną.
Dlaczego nie pomagam na miejscu tylko zagranicą?
- Ciężko odpowiedzieć na takie pytanie. Każdy może pomagać tam gdzie chce. Nie planowałam wyjazdu do Boliwii, ale poczułam, że to moja droga i za tym głosem poszłam. W Polsce też oczywiście warto pomagać i niektórzy chcą pomagać na miejscu - wyjaśnia.
Dlaczego warto?
- Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że im więcej daje się drugiemu człowiekowi, tym więcej dobra się otrzymuje. Ta przyjemność robienia czegoś dla drugiej osoby to ogromny dar. Ja wyjeżdżając do Boliwii zyskałam drugą rodzinę. Znalazłam się w obcym kraju, w innej kulturze, niełatwo było się do tego przyzwyczaić. To niesamowite, jak szybko ludzie z drugiego końca świata stali się dla mnie tak bliscy.
Gdańszczanka zaznacza też, że docenia możliwość odkrywania powołania, poznawania i odkrywania innej kultury. Podkreśla, że to wnosi wiele radości do życia, mimo trudności i kryzysów, które również były obecne.
- To bardzo ważny okres w moim życiu. Poznałam tam wspaniałych ludzi, którzy na zawsze pozostaną w moim sercu. Gdybym miała podjąć drugi raz decyzję o wyjeździe, nie zawahałabym się. Czy mam poczucie, że coś zmieniłam? Praca na misji często polega na stawianiu małych kroków i jej efekty zazwyczaj są widoczne po wielu latach. Mam nadzieję, że nasz czas spędzony z dziećmi będzie miał na nie dobry wpływ i zaowocuje w przyszłości. Jestem pewna, że dzieciaki dzięki kontaktowi z wolontariuszkami z Polski są bardziej otwarte na inne kultury i ciekawe świata - zaznacza Maria.
Podczas pobytu w Boliwii Maria zwiedziła kilka miast. Jak podkreśla, w Boliwii jest dla
turystów mniej bezpiecznie niż w Europie i przed przyjazdem warto się na to przygotować. Nie zmienia to faktu, że jest to piękny i bardzo ciekawy kraj.
Opinie wybrane
-
2022-08-31 09:27
Super sprawa (4)
Oby jak najwięcej pomocy innym osobom. Każdy robi to na swój sposób, nie mi oceniać, tylko pogratulować zapału :)
- 45 4
-
2022-08-31 11:14
Kilka lat temu młodzi indianie zastrzelili polskie małżeństwo podczas spływu kajakowego w Peru chyba. (3)
Pytani o motyw powiedzieli że misjonarze uczą ich że należy bać się białych diabłów i ich zabijać- uogólniając"super sprawa"
- 4 4
-
2022-08-31 13:37
Nie pier...
wyjmij łeb z gazety wyborczej i nie powielaj głupich kłamstw, które jeszcze sam ubarwiasz. Zbrodnia na Ukajali, w której zginęli pani Celina i pan Jarosław, była na tle rabunkowym.
- 2 0
-
2022-08-31 13:12
w Peru - jeden incydent i jedna odludna zapyziała wioka w górach ... a tu mowa o BOLiWii (1)
to tak jakbyś TU mówił nam, że Polacy to zbójecka banda - bo russcy napadli teraz Ukrainę
... to dokładnie ten sam twój poziom argumentacji+- 1 0
-
2022-09-01 00:11
W Boliwii też została zabita wolontariuszka z Polski - było w mediach o tym parę lat temu. Ale ogólnie masz rację, można zginąć pod domem gdy potrąci Cię samochód.
- 0 0
-
2022-08-31 08:21
Podziwiam takich pozytywnie nakreconych mlodych ludzi. (4)
Zycze im wszystkim wszystkiego najlepszego.
- 59 13
-
2022-08-31 09:07
a ja nie podziwiam, żałuję ich (3)
za darmo marnują swoje życie a latka lecą i potem taka stara kobieta wróci i będzie starą panną, powinna teraz myśleć o rodzinie w Polsce i swoich dzieciach a nie obcych
- 7 15
-
2022-08-31 12:20
ciekawe kto napisał tą opnię?
"- To bardzo ważny okres w moim życiu. Poznałam tam wspaniałych ludzi, którzy na zawsze pozostaną w moim sercu. Gdybym miała podjąć drugi raz decyzję o wyjeździe, nie zawahałabym się. Czy mam poczucie, że coś zmieniłam? Praca na misji często polega na stawianiu małych kroków i jej efekty zazwyczaj są widoczne po wielu latach. Mam nadzieję, że nasz
"- To bardzo ważny okres w moim życiu. Poznałam tam wspaniałych ludzi, którzy na zawsze pozostaną w moim sercu. Gdybym miała podjąć drugi raz decyzję o wyjeździe, nie zawahałabym się. Czy mam poczucie, że coś zmieniłam? Praca na misji często polega na stawianiu małych kroków i jej efekty zazwyczaj są widoczne po wielu latach. Mam nadzieję, że nasz czas spędzony z dziećmi będzie miał na nie dobry wpływ i zaowocuje w przyszłości. Jestem pewna, że dzieciaki dzięki kontaktowi z wolontariuszkami z Polski są bardziej otwarte na inne kultury i ciekawe świata - zaznacza Maria.
Czytaj więcej na: https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Z-Trojmiasta-na-misje-w-Boliwii-n170230.html"
jakie marnowanie życia!!??
To się właśnie nazywa życie w pełni! To jest prawdziwe piękno życia!- 6 1
-
2022-08-31 09:59
XD
Ty układają życie może sobie a nie innym.
Co za dzban- 6 2
-
2022-08-31 09:50
A może nie chce mieć swoich dzieci? Nie układaj innym życia, nie mów, co inni powinni robić.
- 13 3
-
2022-08-31 14:02
Marysię znam z klasy z liceum
Bardzo pozytywna osoba i podziwiam to, co robi. Być może kwestia pracy w Searginie ułatwiła decyzję, bo to straszny obóz pracy i trzeba się meldować w czterech miejscach co minute, że się pracuje, a nie siedzi na toalecie.
- 8 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.