- 1 Będzie 500+ dla małżeństw ze stażem? (520 opinii)
- 2 Zwężenie w centrum i remont we Wrzeszczu (258 opinii)
- 3 Wstrzymany przetarg na obwodnicę Witomina (166 opinii)
- 4 3,3 mln zł dla Sopotu na zbiorniki (27 opinii)
- 5 Uschły młode drzewa (19 opinii)
- 6 Pył węglowy nad Gdańskiem. Wyniki kontroli (167 opinii)
Z miłości przejechał rowerem 5730 km
Na mapie Polski wyrysował "Jadzia" - imię zmarłej żony, po czym wsiadł na rower i ruszył w wyznaczoną trasę. Pan Mieczysław Parczyński z Gdańska miał wtedy 65 lat. W ciągu 94 dni przejechał 5730 km. - Stworzył niezwykły pomnik dla żony, którą tak bardzo kochał - mówią przyjaciele i znajomi emeryta-rowerzysty.
- Zrobiłem wszystko, by zachować odpowiedni kształt każdej litery. Zdarzało się, że na sporych połaciach kraju wśród lasów, moczarów i bagien brak było dróg. Musiałem zadowolić się gruntowymi traktami, czasem ścieżkami. W ciągu 94 dni przejechałem 5730 kilometrów podzielonych na 62 etapy. Cały ten rajd Jadzi poświęciłem - pisał wzruszony pan Mieczysław Parczyński w albumie, który własnoręcznie wykonał.
To swoista kronika rajdu ku pamięci żony. Album waży 4,5 kilograma. Jest bogato ilustrowany. Na jednej ze stron mapa Polski z napisem Jadzia. Litera "J" zaczyna się w Koszalinie, "a" kończy się w Przemyślu. Rowerowy ratunek od przygnębienia po stracie Jadwigi. - Bardzo ją kochałem. Tak cicho odeszła - wyznaje pan Mieczysław.
Na rowerze rozpędził się po śmierci żony. Do 2010 roku przejechał po Polsce 216 tys. kilometrów. Dobrze pamięta swój pierwszy rower. To był składak - prezent od ukochanej Jadwigi.
Gazelą przez Polskę
- Niech pan kupi sobie rowerek i troszkę rozrusza nogi. Bo na starość może grozić panu niedowład - zwrócił się lekarz do pana Mieczysława. Mężczyzna miał wtedy 50 lat i siedzącą pracę. Był retuszerem fotograficznym. Lekarz solidnie go nastraszył. Żona przejęła się i kupiła mężowi rower.
Z początku jeździł codziennie po dziesięć, piętnaście kilometrów. Obowiązkowa jazda dla zdrowia szybko przerodziła się jednak w pasję. Żona podarowała mu kolejny składak. Trzeci rower kupił już sobie sam. To była "Gazela". Damka z kołami 27 cali kupiona za Gierka. Dziennie potrafił wykręcić na niej 150, a czasem nawet ponad 200 kilometrów.
Podróżowanie rowerem po Polsce stało się nowym sposobem na życie gdańskiego emeryta. W trasę zabierał ze sobą trzy komplety bielizny, zapasowe ubranie, buty, garnek i mapy. Śpiwora i namiotu nie woził ze sobą, bo były za ciężkie. Nocował więc u mieszkańców odwiedzanych miejscowości, w stodołach, szopach i w schroniskach młodzieżowych.
- Mam 100 rodzin w całej Polsce, które gdybym tylko zjawił się na rowerze, od razu przyjęłyby mnie pod swój dach - cieszy się po latach pan Mieczysław z zawartych znajomości.
Rowerzysta ceni sobie serdeczność ludzi. Sam jest bardzo pogodnym człowiekiem. Nawet o przykrych zdarzeniach w czasie rowerowych podróży potrafi opowiadać z lekkim uśmiechem. - Znad stolika, gdzie siedzieli miejscowi, wstał dryblas. Podszedł do mnie i oznajmił: My chcielim dymnąć ten rowerek! No to ja mu na to: Proszę Pana, jestem z Gdańska i przejechałem tysiące kilometrów, więc czym ja do siebie wrócę? Poszedł naradzić się do kamratów, a ja nie czekając wziąłem nogi za pas - opowiada gdański rowerzysta.
Licznik na kierownicy roweru emeryta z Gdańska pokazywał kolejne przejechane kilometry, a w poczciwym zenicie zmieniała się klisza za kliszą. Pan Mieczysław każdą swoją podróż dokładnie dokumentował.
Wykonywał zdjęcia, robił notatki, zbierał bilety do muzeów i rachunki za noclegi. Po czym, kiedy kończył się rowerowy sezon, siadał nad zebraną dokumentacją podróży i tworzył kolejne kroniki-albumy. - To iście benedyktyńska praca. Mieczysław wstaje codziennie o piątej rano i przez cały dzień pracuje nad nimi - opowiada Marek Mazur, konstruktor miniaturowych aparatów fotograficznych, prywatnie przyjaciel pana Mieczysława. W zakładzie Marka Mazura podróżnik lubi odpoczywać przy chałwie i filiżance zielonej herbaty.
70 kilogramów rowerowych podróży
- Mieczysław przyszedł do mojego zakładu z aparatem. Podczas rozmowy wyszło, że jeździ na rowerze. Spojrzałem na niego i pomyślałem, że może do kościoła jeździ. Tymczasem po kwadransie wrócił z albumem. Zbaraniałem, kiedy zobaczyłem, czego dokonał Mieczysław - przyznaje Marek Mazur i dodaje: To prawy i skromny człowiek.
Bo mimo że przejechał ponad 216 tys. km, był we wszystkich miejscowościach w Polsce, które mają prawa miejskie oraz odwiedził większość polskich muzeów, zamków i obiektów sakralnych, nie zabiegał o medialny rozgłos. - Przecież inni osiągnęli więcej - tłumaczył, kiedy pewien redaktor chciał, aby pan Mieczysław ze swoją wieloletnią rowerową podróżą pretendował do prestiżowej nagrody Kolosy.
W końcu zgodził się w 2004 roku. Chciał tylko "dokręcić" jeszcze 11 tys. km. Bo akurat stuknęłaby 80-tka, a licznik rowerowy wskazałby okrągłe 200 tysięcy kilometrów. Dokręcił, zdobył nagrodę i jak gdyby nigdy nic wsiadł na rower. - To wspaniały przykład, jak aktywnie można żyć, jak aktywnie można się starzeć - mówi z zachwytem Michał Kochańczyk, znany podróżnik i alpinista.
Drobny, niewysoki pan Mieczysław w maju świętować będzie 89 urodziny. Wprawdzie rower poszedł już w odstawkę, ale emeryt codziennie gimnastykuje się i poświęca drugiej pasji: opracowuje kolejne albumy. Niedawno przekazał Bibliotece Gdańskiej PAN czternaście tomów własnych rękopisów. Ważą prawie 70 kg. Na kartach albumów można znaleźć 12 tys. zdjęć, wiele map oraz tysiące zapisków z podróży.
- Biblioteka Gdańska od czterystu lat gromadzi relacje gdańszczan, którzy podróżowali po świecie. Muszę przyznać, że albumy, które przekazał nam pan Mieczysław mają niezwykłą wartość dla badaczy i z czasem ta wartość będzie rosnąć - ocenia dr Zofia Tylewska-Ostrowska, dyrektor Biblioteki Gdańskiej Polskiej Akademii Nauk.
- Nikt do tej pory nie zrobił czegoś takiego w Polsce - dodaje Michał Kochańczyk. A zaczęło się na dobre z miłości do żony.
Jeżeli nie rowerem, to może tramwajem miłości?
Miejsca
Opinie (178) 7 zablokowanych
-
2013-02-15 07:46
fantastyczny człowiek
Fantastyczny człowiek i sąsiad, legenda, histroia, najlepsze lata mojego zycia to wspomnienia tamtych czasów, dziekuje Panie Mieciu:)
- 3 0
-
2013-02-15 08:55
rower
kiedyś zabiorę sie z panem na taki rajd(jak mnie Pan zabierze), obecnie robie to na terenie Skandynawii, tez jestem z Gdanska i też emerytka
- 6 0
-
2013-02-15 10:21
Zadnego negatywnego komentarza na trojmiasto.pl (6)
Do zaje...stości p. Parczyńskiego należy dodać 1000 punktów.
- 8 0
-
2013-02-15 12:13
(5)
Na podstawie samego artykułu ciężko o negatywne komentarze. Historia być może piękna, lecz bardzo podkoloryzowana i przekłamana.
- 0 3
-
2013-02-15 13:14
Jeśli tak faktycznie jest podaj choć jeden argument' (4)
A nie bijesz pianę bez podstaw !
Osobiście siatka pokonanych dróg i kilometrów też wydaje mi się przekoloryzowana. Rozumiem zamiłowanie do roweru i wycieczek, ale to świadczyłoby, że autor tylko jeździł na rowerze. A gdzie praca, dom, rodzina? Chyba, że żona po to kupiła mu ten rower żeby w końcu ruszył się z domu? I jak ruszył, tak zapomniał gdzie mieszka;)
A jak już nie mógł jeździć zasiadł do kroniki, dorzucając między wiersze trochę bajek. W końcu niektórzy na starość tak mają, zmyślają niczym dzieci ;)
To jak było na prawdę? Nigdy się nie dowiemy ;)- 0 1
-
2013-02-15 13:21
Można powiedzieć, że wszystko jest tu prawdziwe, prócz miłości. To niestety jest smutne.
- 0 1
-
2013-02-15 17:31
(1)
To okropne co napisałeś/aś!! Nie ma podstaw, żeby mu nie wierzyć. 30 lat to szmat czasu. Ja tyle nawet nie żyję, a już mam za sobą tysiące km. Ktoś dla kogo rower nie jest pasją nie zrozumie tego nigdy. Kilka faktów: Zaczął jeździć mając 50 lat. To wiek kiedy bardziej się stawia na aktywność fizyczną, docenia się sport, bo zaczyna zdrowie szwankować, a jak sobie człowiek poćwiczy to czuje się lepiej. Widzę to po swoich rodzicach. Życie rodzinne? Dzieci (jeśli były) powychodziły z domu, żony nie trzeba niańczyć, więc jest bardziej ograniczone. I przede wszystkim kiedyś się szło na emeryturę wcześniej. Moja babcia nauczycielka była emerytką w wieku 50 lat!! Poza tym szara rzeczywistość PRL-u też robiła swoje.
- 1 0
-
2013-02-16 14:38
Anju, akurat nie we wszystkim masz rację. Pan Mieczysław powinien być przy żonie, która notebene była ciężko schorowaną kobietą. A on akurat wolał jeździć po kraju. Gdzie tu miłość?
- 0 0
-
2013-02-20 15:47
było tak
Znam go osobiście i to było tak:
jak żyła żona to jeździł popołudniami dla zdrowia, bo miał siedzącą pracę i żona mu kupiła rower aby jeździł. Po jej śmierci (był na emeryturze) wyruszał na rajdy od wiosny do jesieni a w okresie zimowym opisywał to w kronikach (przepisywał z kartek na których codziennie notował wszystko i jednocześnie fotografował)- 0 0
-
2013-02-15 18:06
(1)
Jestem ciekawa, czy dzis młodzi mężczyźni też są tacy skłonni do poświęceń dla kobiety? Bohater artykułu bardzo mi zaimponował. Wzruszające.
- 3 1
-
2013-02-15 19:22
Troszkę się zagalopowałaś z tym poświęceniem Pana Mieczysława dla kobiety. On raczej uczcił jej pamięć specyficzną wyprawą rowerową. A z tego, co powiedział i pokazał na mapie raczej wynika, że za jej życia za dużo z nią w domu nie siedział. :)
- 2 0
-
2013-02-17 22:20
SZACUN !!!
Ja mam 27 lat, uważam się za dobrego doświadczonego rowerzystę - ale pozazdrosczę wyczynu :)
- 2 0
-
2013-02-17 23:37
Pan Mieczysław...
...zniszczył system. Żem się popłakał. Poczułem się jak śmieszny ochłap ze swoimi 10 tysiącami na rowerze. I do tego trzeba było Pana Mieczysława namawiać, żeby się tym pochwalił... a wszystko z miłości. Odpadam.
- 3 0
-
2013-02-18 15:01
Był pan w Moryniu?
- 0 0
-
2013-02-18 15:15
Panie Mieczysławie.
Również jeżdżę na rowerze będzie Pan dla mnie wzorem podróżnika jak Kazimierz Nowak który tak wiele dokonał w okresie międzywojennym. Pańskie osiągnięcia są godne szacunku, proszę nie przestawać korzystać z roweru.
- 3 0
-
2013-02-18 15:39
Człowiek -Anioł
Znam go od 7 lat i proszę mi wierzyć toż to Anioł chodzący po ziemi, który zaraża swym optymizmem i uczy pokory. Jest WYJĄTKOWY! szkoda że tak mało wokół nas takich ludzi...eh, czuję się taka maluczka...
stokrotka- 2 0
-
2013-02-18 22:30
GRATULUJĘ!!!
Mam 59 lat i wydawało mi się że dużo jeżdżę bo około 12 tys. rocznie ale przy panu bledną moje osiągnięcia. Gratuluję i życzę bardzo dużo zdrowia!
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.