- 1 Kontrola CBA w Urzędzie Miasta Gdyni (181 opinii)
- 2 Barszcz Sosnowskiego kwitnie. Gdzie zgłosić? (56 opinii)
- 3 Próbowali "odbić" przemyconą kokainę (68 opinii)
- 4 Chciał dać 700 zł łapówki drogówce (60 opinii)
- 5 Kumulacja prac na Jasieniu utrudni życie (70 opinii)
- 6 Jest nowy szef Eko Doliny. Będzie lepiej? (71 opinii)
Zaginiony dowódca Szkarłatnej Nierządnicy
Podczas II wojny światowej okupowana przez Niemców Gdynia (nosząca wtedy nazwę Gotenhafen - przeczytaj, skąd wzięła się ta nazwa) była nie tylko ważnym portem niemieckiej Kriegsmarine i ośrodkiem przemysłu stoczniowego. Ulokowano tu także kilkanaście zakładów produkujących na potrzeby wojska, w tym montownię samolotów myśliwskich na terenie hal obecnego Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego przy al. Zwycięstwa 96-98. Gdyński zakład nosił nazwę Flugzeugwerke Kurt Kannenber Gotenhafen.
9 kwietnia 1944 r. miał miejsce nalot amerykańskich bombowców Boeing B-17 "Latająca Forteca" i B-24. 300 maszyn bombardowało niemieckie zakłady przemysłowe na Pomorzu. Po zrzuceniu ładunków dwa samoloty zostały zestrzelone.
O niezwykłej załodze jednego z nich i jej dalszych losach opowiada ten artykuł.
Mamy przedostatni rok wojny. W Bazie Lotniczej Glatton w Anglii, w ramach 751. Dywizjonu Bombowego USAF (Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych), stacjonuje samolot o numerze "42-97465". Załoga nazywa go "The Scarlet Harlot" (w wolnym tłumaczeniu "Szkarłatna Nierządnica"). W tym czasie była to popularna bohaterka ówczesnych komiksów.
W lotnictwie sił walczących w II wojnie światowej bardzo popularne jest przypisywanie nazw przez załogi do swoich samolotów oraz malowanie ich wizerunków na poszyciu maszyn. Najsłynniejszym tego typu samolotem była "The Memphis Belle" ("Ślicznotka z Memphis"), o której losach nakręcono nawet w 1990 r. całkiem udany film wojenny.
Celem takich działań jest oczywiście integracja załogi oraz wprowadzenie jakichś zabawnych elementów do tragicznej wojennej rzeczywistości. Wiadomym jest, że wśród załóg samolotów bombowych, wykonujących naloty na teren Niemiec, śmiertelność jest zawsze wysoka. A załogi są coraz młodsze...
Załoga "Szkarłatnej Nierządnicy"
Samolot nazwany "Scarlet Harlot" jest nowiutki, został wyprodukowany w zakładach lotniczych w Denver pod koniec roku 1943. Do bazy został dostarczony dosłownie dwa miesiące przed lotem nad Pomorze.
Dowódcą załogi i pierwszym pilotem zostaje młody chłopak (rocznik 1918) z niewielkiej miejscowości Jesup, w stanie Georgia. Nazywa się Robert K. Walker i posiada stopień podporucznika US Army.
Zastępcą dowódcy i drugim pilotem zostaje "krewki i wysoki" chłopak z Teksasu. Jest nim porucznik J.B Latham, dwa lata starszy od swojego dowódcy. Służbę rozpoczyna w kawalerii, ale jednak postanawia sięgnąć nieba - zostając pilotem bombowca. W prasie przechwala się, że "będzie najlepszym pilotem w armii".
Do załogi zalicza się także Lionel Havlas. Jest inżynierem samolotu, oficerem oraz strzelcem głównej wieżyczki obronnego karabinu maszynowego, która znajduje się dokładnie pod kabiną pilotów.
W praktyce przez wiele godzin w jednej pozycji trzyma zamontowany w tej części maszyny potężny podwójny karabin maszynowy kalibru 12,7 mm. Swoje piękne zdjęcie być może pozostawił przed lotem jakiejś uroczej Brytyjce, podczas jednej z randek.
Powyżej grafika obrazująca samolot B-17 "od środka". Widoczne ułożenie kabiny pilotów oraz wieżyczek obrony bezpośredniej z podwójnymi karabinami kalibru 12,7 mm - przód, dół, ogon oraz dach maszyny.
Pozostali członkowie załogi odpowiadają za: łączność radiową (sierż. David Gerber), nawigację (sierż. Frank Jackson), zrzucenie bomb (porucznik Martin Greenwald) oraz strzelcy innych wieżyczek, sierżanci: Kneeland Parshley, Bruce Kustaborder, Frank Croft oraz Leland Mills. Wszyscy bardzo młodzi.
Zachowało się kilka zdjęć grupowych załogi. Poniżej jedno z nich.
Przed lotem żołnierze pozostawili kartkę z adresami rodzin, które w razie ich śmierci albo dostania się do niewoli dowództwo miało powiadomić.
Zachował się dziennik bojowy ich dywizjonu, z zapisem wskazanego lotu bombowego na Gdynię. W sieci jest dostępny raport z lotu z 9 kwietnia 1944 r., a także skan powojennej książki o historii dywizjonu. Znajduje się w nim widoczne poniżej zdjęcie.
Katastrofa "Szkarłatnej Nierządnicy"
W drodze powrotnej do Anglii maszyna została zaatakowana i ostatecznie zestrzelona nad Osiekami Lęborskimi (gmina Choczewo) i tam się rozbiła w lesie. Zestrzelenie zgłosił niemiecki pilot myśliwca FW-190 z jednostki stacjonującej na lotnisko w Rahmel (obecnie Rumia).
Przed rozbiciem się samolotu na spadochronach wyskoczyła niemal cała załoga. Z nieznanych przyczyn dowódca załogi por. Robert Walker nie ratował się, a poprowadził maszynę do chwili zderzenia z ziemią. Na miejscu zginęło także dwóch innych członków załogi, tj. Parshley i Kustaborder. Jeden został znaleziony wśród drzew, wiszący martwy na spadochronie, a drugi zmarł z powodu ran już po odwiezieniu przez Niemców do szpitala w Lęborku.
Pośmiertne losy szczątków poległych lotników
Szczątków por. Walkera nigdy nie odnaleziono. Pilot posiada grób symboliczny na cmentarzu wojskowym USA w Holandii. Pozostali dwaj zmarli zostali pochowani przez Niemców na pobliskich cmentarzach ewangelickich, a po wojnie w 1947 r. ekshumowani przez misję wojskową USA, która zabrała ich szczątki celem pochowania na nekropoliach wskazanych przez rodziny.
Co ciekawe, w katastrofie zginęli sami kawalerowie.
Nie uzyskałem potwierdzenia, czy Niemcy podczas oględzin miejsca katastrofy ujawnili jakiekolwiek szczątki por. Walkera. Z uzyskanych informacji wynika, iż we wraku po uderzeniu w ziemię wybuchł pożar, który mógł doszczętnie strawić także ciało pilota. Jednak istnieje cień szansy, iż szczątki zostały pochowane przez Niemców niedbale w okolicy katastrofy. Być może leżą tam do dziś.
Dalsze losy amerykańskiej załogi
Zainteresowałem się także dalszym losami pozostałych członków załogi. Wylądowali oni szczęśliwe na ziemi, gdzie do niewoli wzięli ich Niemcy. Brak śladów, aby traktowano ich niezgodnie z konwencją genewską. Zostali przewiezieni do Lęborka, a następnie do obozu jenieckiego w Austrii, gdzie szczęśliwie doczekali końca wojny.
Drugi pilot Latham w czasie niewoli miał poważne problemy ze zdrowiem. Po wojnie nie powrócił już do dawnej sprawności, odszedł z wojska i potem przez wiele lat był doręczycielem paczek. Zmarł w 1991 r.
Znacznie więcej informacji jest o radiooperatorze Davidzie Gerberze. Po wojnie został uznanym producentem filmowym w Hollywood, odpowiedzialnym m.in. za produkcję takich filmów, jak "Batman", "Ostatni batalion" czy "Lot`93". Jak ustaliłem, właśnie ten żołnierz był ostatnim żyjącym członkiem załogi - zmarł w 2010 r. Posiada swoją "Gwiazdę w Hollywood". Żyje jeszcze jego żona - emerytowana znana aktorka westernów Larraine Stephens, ale nie udało mi się dotrzeć do jej agenta lub niej samej.
Próbowałem także nawiązać kontakt z żyjącą rodziną por. Roberta Walkera w miejscowości Jesup w stanie Georgia (USA). Przesłałem korespondencję elektroniczną poprzez Facebooka (Fb), a także mailowo do lokalnego szeryfa, burmistrza, straży pożarnej oraz lokalnej organizacji weteranów. Nawet do lokalnego sprzedawcy Nissanów, który także nazywa się Walker.
Bezskutecznie. Jak sądzę, moja korespondencja nie została odebrana lub też potraktowana jako żart. Liczyłem na nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu z rodziną por. Walkera, aby w przypadku odnalezienia jakichkolwiek szczątków tego oficera było możliwe pobranie materiału porównawczego do badań DNA od kogoś z rodziny.
Napisałem w 2021 r. także list do ambasady USA w Warszawie w sprawie konieczności dalszych poszukiwań rodziny i szczątków dowódcy załogi, nie uzyskując jakiegokolwiek zainteresowania.
Jak ustaliłem, dokumenty z ekshumacji wykonanych po wojnie przez amerykańską misję poszukiwawczą przechowywane są w jednej z kopii m.in. w Archiwum Akt Nowych - Oddział w Gdańsku.
W 2022 r. udało mi się zainteresować sprawą Instytut Pamięci Narodowej, który na mój wniosek wszczął postępowanie w sprawie odnalezienia szczątków por. Roberta Walkera. W chwili obecnej jeszcze w formie kwerendy materiałów archiwalnych, nie wykluczając także szerokich badań terenowych.
W tym samym roku pod Wrocławiem ekipa specjalistów powołanych przez instytut wydobyła samolot oraz szczątki załogi samolotu tego samego typu. Zobacz, jak tego typu badania wyglądają w praktyce.
Próbowałem także ustalić w odpowiednim miejscowo dekanacie Kościoła Rzymskokatolickiego w m. Choczewo i Osieki Lęborskie, czy posiadają księgi przejęte z dawnej parafii ewangelickiej. Byłoby to zasadne pod kątem sprawdzenia kwestii pochówku por. Walkera zaraz po zdarzeniu przez Niemców na jakimkolwiek cmentarzu w okolicy. Nie uzyskałem wskazanych danych.
W związku z pisaniem tego artykułu ponownie podjąłem próbę dotarcia do rodziny pilota, poprzez profil Fans of the B-17 Flying Fortress. Uzyskałem możliwość dotarcia do rodziny. Być może moje poszukiwania w końcu zakończą się sukcesem.
Upamiętnienie amerykańskich lotników
Warto wrócić jeszcze do miejsca zdarzenia. Pasjonaci historii zorganizowani w stowarzyszenie "Białe Gwiazdy" wciąż pamiętają o tym wydarzeniu. Na ich wniosek w pobliżu miejsca rozbicia się samolotu władze gminy postawiły w 2008 r. tablicę upamiętniającą załogę samolotu.
Opisano także historię na stronie urzędu gminy Choczewo Ostatni lot aluminiowego ptaka. Jak się okazało, na wrakowisku do naszych czasów zachowało się wiele elementów samolotu, w tym np. zapinki do spadochronów, łuski od pocisków (wyprodukowane w Saint Louis w 1943 r.).
Staraniem stowarzyszenia w 2022 r. ustawiono obelisk w pobliskiej miejscowości Słuchowo, dotyczący wspomnianej oraz także innej załogi B-17 "Chicken Ship" ("Kurczakowiec"?), która brała udział w tym samym zadaniu i także została zestrzelona.
Historia załogi B-17 nie została tym samym zapomniana. Może jeszcze uda się do niej dopisać kolejne rozdziały - wizyta u potomków por. Roberta Walkera lub też efekt badań terenowych pod kątem odnalezienia szczątków tego żołnierza.
Opinie (65) 8 zablokowanych
-
2024-04-07 09:54
bts
Świetny artykuł.
oby takich więcej- 1 0
-
2024-04-07 12:47
Na stronie 351st Bomb Group też dobrze opisane. Łącznie z uszkodzeniami własnych samolotów.
DATE: 9 Apr. 1944
Targets:
Primary: Rahmel airport near Gdynia
Secondary: Naval Armaments at Danzig
Last Resort: All CBWs - Danzig Port area.
Opis formacji, ile bomb, jakich, ataki niemieckich myśliwców, własne uszkodzenia np.
Airplane No. 42-38028, 510th Squadron. Two flak holes in ball turret. One .30 cal. bullet hole in underside L wing inboard panel. One .30 cal. hole left side of fuselage under pilots window. One .30 cal. hole right side of fuselage under bombardiers window. One .30 cal. hole underside #3 nacelle. >30 cal. bullet holes in all windshields. Two .30 cal. holes underside of fuselage. Several small flak holes top of fuselage near left wing. One 20 mm. hole through fuselage above navigators compartment. One flak hole #1 cowling. .30 cal. hole #1 propeller. Three .30 cal. holes top of fuselage between wings.- 0 0
-
2024-04-07 16:24
Nie dawno pewna grupa
poszukiwaczy namierzyła na polu pod Gdańskiem rozbity ciężki bombowiec Avro Lancaster. Trwają badania... Zapewne w przyszłości będzie o tym głośno.
- 2 0
-
2024-04-07 16:28
Lepiej rozejrzec sie za mogila majora Hubala
- 2 0
-
2024-04-07 16:37
Szkodaz że Amerykanie nie przyszli do nas w 1945 (1)
O ile nasza Polska byłaby lepsza, gdyby zamiast sowieckich łotrów wyzwolili nas Amerykanie...
Zero komunizmu, szybki rozwój, plan Marshalla...
Członkostwo w NATO od początku...
Ech, chętnie przeniósłbym się do takiej alternatywnej rzeczywistości- 2 2
-
2024-04-07 19:06
Nie przyszli
bo tak się ze Stalinem umówili. "Wyścig polegał na tym komu się uda zająć większą część Niemiec. Polska była już wówczas "stracona". Nawet gdybanie powinno mieć jakiś cień realizmu.
- 1 0
-
2024-04-08 07:22
Wspaniały artykuł
Gratulacje dla autora oraz portalu za udostępnienie tych treści
- 0 0
-
2024-04-08 07:50
Los nierowno rozdal
Po przeczytaniu artykulu naszla mnie refleksja ze zycie to loteria. Byli w jednym samolocie. Dwoch zginelo. Jeden zostal doswiadczony przez zycie bedac schorowany. A jeszcze inny zyl do poznej starosci i do tego zrobil kariere.
- 0 0
-
2024-04-09 00:55
Dziwnym językiem napisany jest ten artykuł
No i nie uniknięto niefachowych tłumaczeń, na przykład:
- "inżynier samolotu", winno być - mechanik pokładowy,
- "dach maszyny", winno być - grzbiet, (a dach to na chałupie albo stodole...)
- "odpowiada za zrzucenie bomb" - warto by napisać po prostu: bombardier (przede wszystkim odpowiadał za celowanie)- 1 0
-
2024-04-21 21:29
den
Fajny artykuł ale niosący wiele błędów. Cóż trzeba znać dobrze historię z ust uczestnika lecącego w jednej z maszyn. A misja amerykańska to przybyła na wniosek stowarzyszenia "Białe Gwiazdy" Zapewne komentarz zostanie wkrótce zablokowany.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.