• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Złodzieje kradną urodę Sopotu

Ewelina BROŚ
17 marca 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
W dwóch oknach kamienicy przy ulicy 1 Maja jeszcze dwa lata temu "kwitły" secesyjne kwiaty z granatowo-brązowymi motywami. Detale wystroju charakterystyczne dla domostw budowanych na przełomie XIX i XX wieku, które spotkamy w takiej krasie jedynie w Łodzi, zostały sukcesywnie rozkradzione. Co jakiś czas z ram okiennych ubywało poszczególnych części bordiury. Dziś z ulicy widać jedynie szczątki malowanych na szkle motywów kwiatowo-geometrycznych, a wspólnoty mieszkaniowej nie stać na wyłożenie kolejnych pieniędzy na odtworzenie kolorowego elementu wystroju okna.

Najpierw ktoś skradł bordiury z pierwszego piętra domu. Wyjęcie prostokątnych szybek z okiennych framug nie było ani trudnym, ani czasochłonnym zajęciem. Wystarczyło kilka minut i po bordiurach pozostała jedynie dziura, przez którą hulał wiatr. Okaleczone okno mieszkańcy załatali przezroczystą szybą.

- Zniknął po opublikowaniu w jednym z lokalnych dzienników notatki prasowej z informacją, w jakich miejscach odremontowaliśmy witraże. Zdarzyły się wtedy trzy podobne kradzieże, właśnie pod podanymi przeze mnie dziennikarzowi adresami - wyjaśnia Irena Jaroszewska-Bartoszewicz, sopocki konserwator zabytków. - Odtąd nie podaję dokładnych adresów, żeby ustrzec się przed nieprzyjemnymi historiami, które zubożają naszą architekturę. Nie sądzę, żeby złodziej miał jakiś pożytek z witraży, które wyjął z okien, ponieważ każdy dopasowywany jest indywidualnie do otworów okiennych. Trudno wkomponować je w inne miejsce.

Mieszkańcy domu przy ulicy 1 Maja o nieprzyjemnym incydencie wypowiadają się z mieszanymi uczuciami. Nikt nie zauważył, kiedy dokładnie skradziono bordiury z pierwszego piętra.

- Witraże zniknęły w tym samym czasie, kiedy sąsiedzi urządzili w domu remont. Ciągle ktoś się tutaj kręcił - przypomina sobie pani Krystyna z parteru. - Ja też nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie powiedział mi o tym nasz podwórkowy kloszard. Niech pani spojrzy na klatkę schodową - wychodzimy z mieszkania pani Krystyny na korytarz. - Zakurzone schody, balustrada, w której brakuje kilku słupków, brudna podłoga. Nikt nie dba o czystość, chociaż wszyscy wykupili mieszkania na własność. Sprzątam sama. Co mam robić? Mieszkać w takim brudzie?

Na parterze zalegają ciemności, choć jest wczesne popołudnie. Skąpe światło pada jedynie z okna na pierwszym piętrze, tego z którego wyłamano witraże.

- Widziała pani kolorowe szyby przy ulicy Czyżewskiego? Naprawdę piękne. Tam można popatrzeć na pozostałości "tłustych" czasów sopockich - rozrzewnia się moja rozmówczyni. - Witraży najwięcej jest w dolnym Sopocie, przy ulicy Chopina, w Grand Hotelu też widziałam.

Wchodzę na trzecie piętro. Małgorzata Lewicka już na mnie czeka. W kamienicy przy ulicy 1 Maja mieszka od czterdziestu lat. Wydaje się, że pełni rolę gospodyni. Doskonale orientuje się w sytuacji wspólnoty. Właśnie ona uświadamia mi, że przyziemne potrzeby są teraz pilniejsze niż estetyczne doznania. Informuje mnie, że kiedyś obrzeża wszystkich okien ubarwiały jednakowe bordiury. Nie były takie bogate jak w willach z początku dwudziestego wieku, ale cieszyły oczy.

- Wpół do jedenastej w nocy wróciłam z pracy i witraże na piętrze jeszcze były. Obudziłam się przed godziną drugą w nocy, ponieważ usłyszałam szum na korytarzu. Pamiętam, że tamtej nocy szalała wichura. Po witrażu nie pozostał żaden ślad, a drzwiami z wyłamanym zamkiem szarpał wiatr.

Ramy okienne z kamienicy przy ulicy 1 Maja policja znalazła później w Sopocie Wyścigach, niestety bez bordiur. Wspólnoty mieszkaniowej nie stać na ponowne wmontowanie bordiury. Bieżące wydatki i tak nadszarpną budżet. Na podwórzu trzeba wykopać studzienkę odpływową, ponieważ woda zalewa piwnicę, jeszcze ocieplić budynek i załatać dach.

Sopockich witraży, drewnianych werand i wieżyczek nie sposób nie dostrzec podczas spaceru po uzdrowisku. Powstawały, kiedy miasto tętniło życiem. Bogactwo kolorów witraży oraz kształtów werand i wieżyczek zachwyca dziś różnorodnością i inwencją twórczą ówczesnych architektów. Budujący sopockie domostwa tym chętniej umieszczali w planach loggie, gzymsy, balkony i wieżyczki, że tutejszy wydział decydujący o warunkach zabudowy zwalniał ich z podatku. Na pomysły ścigali się również budowniczy zatrudniani przez Niemców prowadzących w mieście warsztaty, zakłady, firmy.

Lilie, maki, sercowate liście, łuki - te elementy zdobiły najczęściej domy prywatne i budynki użyteczności publicznej. W dach budynku komendy straży pożarnej przy ulicy Armii Krajowej wkomponowana jest niepozorna wieżyczka. Stąd prawdopodobnie strażacy obserwowali tereny miejskie. Ponieważ wieżyczka strażnicza spełniała funkcję użytkową, brak w niej misternych załamań, czy ozdób jakimi charakteryzowały się na przykład wieżyczki pensjonatów. Kilka wieżyczek góruje nad Szpitalem Reumatologicznym przy ulicy Powstańców Warszawy. W oknach sali zabiegowej dawnego Zakładu Balneologicznego można podziwiać kolorowe witraże. Generalnie cały budynek godny jest uwagi, ze względu na przepiękne detale. Już przed wejściem głównym do budynku dostrzec można potwory morskie trzymające herb Sopotu. Witraże znajdują się w skrzydle północnym, właśnie te ozdobniki jako pierwsze poddano renowacji za pieniądze miejskie. Niektóre fragmenty uzupełniano nowymi, ze szkła antycznego wyprodukowanego w hucie w Jaśle oraz szkła katedralnego wytworzonego w Niemczech (w tym samym zakładzie, w którym powstały oryginały).

- Najpierw uzupełniliśmy ubytki w najbardziej uszkodzonym, szesnastometrowym witrażu środkowym na parterze szpitala. Odnowiliśmy też wszystkie portale - opowiada Adam Gołębowski, właściciel pracowni witraży z Poznania.

Witraże zdobiące budynek zakładu leczniczego wykonał w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku Ferdynand Muller w Quedlinburgu.

- Właśnie na podstawie istniejących witraży wykonaliśmy szklano-ołowiany projekt uzupełniający. Różnica jest naprawdę niewielka, jedynie wprawne oko dostrzeże, które części są nowe.

Końcowy efekt tak przypadł sopocianom do gustu, że pracownicy firmy "Gołębowski" przyjeżdzają do uzdrowiska i odnawiają witraże w kilku willach sopockich rocznie.

Witraże montowano na całej powierzchni okna lub w postaci wąskich pasów zwanych bordiurą. Najpiękniejsze i najcenniejsze znajdowały się w świątyni zbudowanej dzięki datkom cesarzowej Augusty Wiktorii, żony Wilhelma II. W dawnym miejscu modłów ewangelików mieści się obecnie Kościół Garnizonowy św. Jerzego. Wewnątrz, przy prezbiterium, zachował się jeden autentyczny witraż z 1901 roku. Nie wiadomo, czy pozostałe zostały skradzione, czy zdemontowane po zakończeniu drugiej wojny światowej na życzenie proboszcza.

Sopocka zabudowa pensjonatowa sprzyjała wszelkiego rodzaju upiększeniom, które miały przyciągnąć kuracjuszy. Niektóre wille przyjmowały gości jedynie w sezonie letnim. Jesienią właściciele (uzdrowisko upodobali sobie posażni kupcy i rzemieślnicy) wracali do kamienic do Gdańska. Latem kuracjusze bardzo chętnie siadywali popołudniami na werandach, pili herbatę, zajadali się ciastkami. Czekali aż zapadnie wieczór, żeby pójść na spacer na molo lub po plaży. Werandy, w których tętniło kuracyjne życie, zachowały się w pasie nadmorskim, szczególnie w budynkach przy ulicy Kazimierza Puławskiego.

- W Sopocie odtwarza się i remontuje bardzo dużo takich obiektów. W ubiegłym roku dofinansowaliśmy remont siedmiu wieżyczek, sześciu werand i ośmiu witraży - mówi Irena Jaroszewska-Bartoszewicz. - Dobry przykład działa, ponieważ coraz częściej prywatni właściciele zgłaszają się i starają nawiązać kontakt z firmami, które odnawiały elementy architektoniczne w określonej kamienicy. Zmienia się mentalność sopocian. Nie postrzegają dbania o zabytkowe detale jako uciążliwości. Być może dlatego, że zdają sobie sprawę, że dbając o domy podnoszą ich wartość.

Często zdarza się, że w nowo budowanych obiektach sopockich wraca się do secesyjnych korzeni. Na hotelach pojawiają się kopuły wieżyczek, charakterystyczne dla tego stylu elementy architektoniczne takie jak wystające z budynku, niestandardowe elementy. Przykładem zastosowania secesyjnych akcentów mogą być hotel "Rezydent" czy restauracja "Rybaki".
Głos WybrzeżaEwelina BROŚ

Opinie (138)

  • gallux

    gdzie sa do diabła te kwiatki???

    • 0 0

  • Głupota

    Kogo interesują witraże, czy już na prawdę nie ma o czym pisać.

    • 0 1

  • Glos to lewicowa gazeta, rzad jest lewicowy. Pisza o jakis bzdurach, a przekrety wladzy sa skrzetnie skrywane.

    • 0 0

  • nnn

    mnie na przykład interesują witraże cieciu
    i jak bym dorwała takiego wandala...

    • 0 0

  • niestety
    rychło w czas:(
    sam mieszkałem w pięknym domu stylizowanym na zamek z ogrodem w którym stały dwa olbrzyyyyyyyyymie włoskie orzechy
    na wyposażeniu piece z kafli tzw. żydowskich
    witraże kute bramy ha ha ha ha wręcz całe ogrodzenia
    gdzie to jest?? mam pokazać PALCEM??
    czyja TO WINA??
    SOPOCKIEGO KONSERWATORA ZABYTKÓW
    sprawdza się stara zabawa słowna
    koń który konserwuje??
    KOŃ-SERWATOR i ha ha ha ha ha

    • 0 0

  • ściganie złodzieja...

    a wystarczy pojechać na giełdę w Pruszczu Gdańskim, można znależć wieeeele różności używanych i podstarzałych, np. kosiarki do trawy (może podprowadzonych z domków letniskowych), części samochodowe (też pewnie znalazłby się właściciel), są i witraże (może nawet te, o których mowa) i kuuuupa inności. Gdyby tak policja zainteresowała się tym, ale wiadomo, złodziej i bandzior to u nas święte krowy. Ech, szkoda gadać.

    • 0 0

  • jak wynika z powyższego nie należy się przyznawać do posiadania żadnych cennych, zabytkowych czy nawet ładnych elementów
    - ukradną lub zepsują :(

    • 0 0

  • Kwiaty, rozety, sztukaterie...

    Teraz będzie szansa, żeby na miejsce ukradzionych dekoracji umieścić gipsowe odciski pyska hybrydy: GalluxoMamy. Tego NA PEWNO nikt nie ukradnie. Nawet KOŃSERWATOR, hehehe

    • 0 0

  • ja mam w domu jeden zabytek:((
    co prawda sopocki on nie jest, ale śmiało można go wpisać w tzw dziedzictwo materialne ogólnoświatowe:))

    • 0 0

  • prawo galluxa

    uderz w witraż
    a ARAS sie odezwie

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane