• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Skazali go, bo zgłosił, że sąsiedzi mogą bić dziecko

Ewa Palińska
11 lipca 2024, godz. 07:00 
Opinie (528)
Fragment wyroku, w którym zostało napisane, że "bicie dzieci z zasady nie wytwarza dźwięków". Fragment wyroku, w którym zostało napisane, że "bicie dzieci z zasady nie wytwarza dźwięków".

"Bicie dzieci z zasady nie wytwarza dźwięków" - to cytat z wyroku pierwszej instancji mamy pana Michała, która w 2013 r. zgłosiła w MOPR-ze, że sąsiedzi biją dzieci. Choć mężczyzna i jego mama nie dawali za wygraną, informując o swoich podejrzeniach kolejne służby, sytuacji dziecka rzetelnie nie zbadano, a wypełnienie obywatelskiego obowiązku skończyło się wieloletnią batalią sądową i prawomocnym wyrokiem skazującym dla pana Michała.





Masz podejrzenie, że sąsiedzi za ścianą biją dziecko. Co robisz?

Wiele się mówi o tym, aby zgłaszać najmniejsze podejrzenie tego, że jakiemuś dziecku może dziać się krzywda. Z takiego założenia wyszli pan Michał i jego mama, którzy - zaniepokojeni losem dziecka sąsiadów - postanowili poinformować najpierw MOPR, a później policję o swoich obawach. Tego, jaki będzie dalszy ciąg zdarzeń, a już w szczególności, jaki będzie finał tej sprawy, nie przewidziałby chyba nikt.

- Zostałem skazany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku prawomocnym (!) wyrokiem na ograniczenie wolności poprzez wykonywanie przez pół roku prac społecznych za to, że zgłaszałem bicie dzieci, pomimo że Prokuratura składała apelację od wyroku i wnosiła o uniewinnienie mnie - ogłosił z niedowierzaniem na portalu społecznościowym pan Michał.


Listopad 2013. Mama pana Michała zgłasza sprawę do MOPR-u



Jako że dobiegające zza ściany odgłosy sugerowały, że w domu sąsiadów może dochodzić do aktów przemocy, mama pana Michała postanowiła zwrócić się do MOPR-u w Nowym Porcie z prośbą o zbadanie sprawy.

- Prawie przez trzy miesiące nikt nic z tym zgłoszeniem nie zrobił - opowiada pan Michał. - Dopiero po pisemnym ponagleniu, 28 stycznia 2014 r., u sąsiadów zjawiła się pracownica MOPR na wcześniej umówioną wizytę. W trakcie wizyty tego konkretnego dziecka, którego dotyczyło zgłoszenie, w domu nie było. W raporcie pracownica napisała, że przyszła do sąsiadów, dziecka nie było, ale mimo to wystawiła sąsiadom pozytywną opinię, kończąc sprawę. W raporcie napisała, że zgłoszenie mojej mamy nosi znamiona nękania. Dodam, że pracownica MOPR nigdy nie była w moim domu, nie zweryfikowała zgłoszenia, a w raporcie podała nieprawdę, że gdy moja mama była w MOPR-ze w listopadzie 2013 r., to wcale nie zgłaszała bicia dzieci, tylko jakieś głośne zabawy. Z takim raportem moi sąsiedzi sprawę natychmiast zgłosili do prokuratury, a MOPR chciał przywracać mojej mamie role społeczne! Prokuratura potraktowała zgłoszenie sąsiadów poważnie, bo nękanie to poważna sprawa, jednak dowodów nękania się nie dopatrzono i sprawa została dwukrotnie umorzona.

Styczeń 2014 r. - pan Michał zgłasza sprawę na policję



Mama pana Michała zgłosiła sprawę do MOPR-u, a on sam na policję. Chodziło nie tylko o bicie dziecka, ale też o zakłócanie spokoju.

- Mama zgłosiła sprawę do MOPR-u i została oskarżona o nękanie, ja poszedłem na policję 8 stycznia 2014 r. i funkcjonariusz nic z moim zgłoszeniem nie zrobił - relacjonuje pan Michał. - Podobnie jak wcześniej w przypadku mamy, gdy skarżyłem się na opieszałość policji, usłyszałem, że nie zgłaszałem żadnego bicia. Poprosiłem o sprawdzenie akt, a tam, czarno na białym, widniało, że bicie dzieci zgłaszane było.
Pan Michał zgłosił tę opieszałość w Komendzie Miejskiej Policji w Gdańsku, a policjanta ukarano dyscyplinarnie. Sytuacji dziecka nie sprawdzono.

Pan Michał nagrał odgłosy dochodzące z mieszkania sąsiadów. Czy to nosi znamiona zakłócania miru domowego? Oceńcie sami.

Wyrok: "Bicie dzieci z zasady nie wytwarza dźwięków"



Pracownica MOPR-u została odsunięta od sprawy. Policjant ukarany dyscyplinarnie podał natomiast pana Michała i jego mamę do sądu w trybie nakazowym za zgłoszenie bicia dzieci do MOPR-u i zgłoszenie zakłócania spokoju.

- Tak się zaczęło ciąganie nas po sądach. Ja ani mama nigdy nie przyznaliśmy się do winy i nie zgodziliśmy się na wyroki nakazowe [postępowanie sądowe w tym trybie prowadzone jest wyłącznie na wniosek powoda zgłoszony na etapie składania pozwu - przyp. red.] - mówi pan Michał. - Moja sprawa została umorzona, bo sąsiad nieopatrznie przyznał się do zakłócania spokoju, ale sprawa mamy się ciągnęła. Sąd stwierdził, że "nie daje wiary w to, że można słyszeć bicie dzieci za ścianą, bo bicie dzieci z zasady nie wytwarza dźwięków". Takie wyroki padają w Rzeczypospolitej Polskiej! Wyrok został uchylony w całości i przekazany do ponownego rozpatrzenia, a sąd pierwszej instancji natychmiast wysłał moją mamę na... badania psychiatryczne!


List gończy za kobietą, bo... nie stawiła się na badanie, które nie miało prawa się odbyć



Sprawa mamy, z uwagi na przedawnienie, się zakończyła. Nie oznacza to jednak, że pan Michał i jego mama mogli odetchnąć z ulgą.

- Sąsiedzi, uskrzydleni wsparciem MOPR-u, sądu i policji, dalej nieustępliwie organizowali huczne imprezy, wygrażali nam i zniszczyli nam mienie, co potwierdziła policja, przyjeżdżająca na moje zgłoszenie, oraz ubezpieczyciel, który wycenił straty. Dodatkowo w maju 2015 r. zgłosiłem do Sądu Rodzinnego przemoc, zaniedbania opiekuńczo-wychowawcze i demoralizację dzieci - relacjonuje pan Michał. - Sąsiedzi uznali te zgłoszenia za nękanie i zgłosili nas subsydiarnie do sądu. Ciągnęło się to latami. Sprawa trafiła do tej samej sędzi, która wcześniej wysłała moją mamę na badania psychiatryczne. I ponownie, w dniu przydzielenia jej sprawy, wysłała moją mamę na... badania psychiatryczne! Chciała badać moją mamę na Komendzie Miejskiej Policji w Sopocie, która nie miała podpisanej ani umowy z biegłym, ani z NFZ. Komendant Wojewódzki Policji w Gdańsku napisał, że nie wyraża zgody na takie badania na KMP w Sopocie. Moja mama nie stawiła się na badania, a wtedy sędzia wysłała za moją mamą list gończy, potem kolejny, bo w międzyczasie sąd zmienił postanowienie i chciał, aby inny biegły badał ją w mieszkaniu, które nie było gabinetem medycznym.

Zgłoszenie z 2013 r. - sprawa nabiera rozpędu w 2020 r.



Przez lata sąd nie prowadził żadnych czynności, bo ścigał mamę pana Michała listami gończymi.

- W 2021 r. moja siostra odkryła, że 11-letnia córka sąsiadów, która miała być tak przez nas podobno nękana, której naszymi zgłoszeniami rzekomo zniszczyliśmy dzieciństwo i naruszyliśmy jej prywatność, przynajmniej od 2018 r. na otwartym, niezabezpieczonym koncie na TikToku wrzuca niepokojące treści dot. seksu, narkotyków, alkoholu, imprez i nie ma tam śladu zastraszonej dziewczynki - komentuje pan Michał. - Sąd całkowicie zbagatelizował temat, a sąsiad, co prawda przyznał, że to błąd wychowawczy i konto zostało skasowane, ale zawstydzenia i refleksji ze strony sąsiada zabrakło. Natomiast brat dziewczyny, w 2023 roku, został zabrany przez karetkę pogotowia w eskorcie policji z własnego domu, a następnie trafił do ośrodka leczenie uzależnień MONAR. O jego pobycie w tym ośrodku dowiedziałem się dopiero po tym jak z niego uciekł, bo przeczytałem na Trojmiasto.pl, że poszukuje go policja w całym kraju. Od 2015 r. nie zgłaszaliśmy już żadnych nieprawidłowości do instytucji w obawie przed kolejnym reperkusjami. Obecnie chłopak ma 16-17 lat. Oznacza to, że gdy interweniowaliśmy po raz pierwszy, miał lat kilka. Gdyby zamiast nękania nas przez instytucje zajęto się weryfikowaniem sytuacji rodziny, może uniknięto by tej tragedii.

Zgłaszał bicie dziecka - musi przeprosić, zapłacić i pracować społecznie



W chwili, kiedy panu Michałowi wydawało się, że sprawa jest zakończona, nastąpił zwrot akcji.

- Przed wydaniem wyroku skazującego w pierwszej instancji sprawę moją i mamy rozdzielono, przydzielając mamy sprawę innemu sędziemu - opowiada pan Michał. - Sędzia, która skierowała moją mamę na badania psychiatryczne, odsunęła się od prowadzenia sprawy wobec mojej mamy. Drugi sędzia, do którego trafiła sprawa, od razu chciał umorzyć postępowanie, stwierdzając, że żadne ze zgłoszeń mojej mamy nie nosiło znamion uporczywego nękania. Moja mama, przez 10 lat ciągana po sądach i poniżana listami gończymi, powiedziała, że nie chce umorzenia sprawy, tylko uniewinnienia, które da jej podstawę do ubiegania się o odszkodowanie za bezpodstawne ciąganie po sądach. To się oczywiście sądowi nie spodobało, bo oznaczałoby, że niektórzy ludzie mogliby być w końcu za tę sprawę pociągnięci do odpowiedzialności. Sędzia mimo wszystko sprawę chciał umorzyć, więc postanowił, że zmieni kwalifikację zarzutu z karnego na wykroczenie i uznał, że przedawnienie nastąpiło w... 2018 r.! Pragnę przypomnieć, że listy gończe za moją mamą były wystawiane w latach 2019-2020, czyli już po przedawnieniu zarzutów. Takie rzeczy tylko w sądzie w Gdańsku. Sędzia stwierdził ponadto, że moja mama jest w pełni poczytalna i nic jej nie dolega. Pomimo umorzenia Sąd Okręgowy ponownie nakazał prowadzenie sprawy, która cały czas trwa.


Słony rachunek za gorzką lekcję



Dla pana Michała i jego mamy chęć pomocy dziecku stała się gorzką lekcją.

- Przez te blisko 11 lat zmarnowano nam życie, a policja w latach 2018-2022 była 40-50 razy pod moim domem z nakazem zatrzymania lub aresztowania mojej mamy za to, że zgłaszała nieprawidłowości, które ostatecznie się potwierdziły. Sędzia wystawiła przeszło 30 wniosków o badania psychiatryczne - takie represyjne mamy państwo. Natomiast ja, już prawomocnie skazany za pójście raz do sądu rodzinnego ze zgłoszeniem nieprawidłowości i wykonanie 4 (!) telefonów z prośbą o interwencję na policję, muszę teraz sąsiadów przeprosić, wypłacić im zadośćuczynienie i pracować społecznie przez pół roku w wymiarze 20 godzin tygodniowo - komentuje pan Michał.
Warto podkreślić, że ta walka kosztowała pana Michała nie tylko wiele nerwów, ale i pieniędzy.

- Na pomoc prawną wydałem przeszło 100 tys. zł, ale to niejedyne koszty, jakie poniosłem. Wielokrotnie niszczono nasze samochody, grożono i wyzywano nas od psychicznych. Odebrano mnie i mojej rodzinie podstawowe poczucie bezpieczeństwa, godność i prawo do przebywania w spokoju we własnym domu. Nie dość, że jesteśmy represjonowani przez aparat państwa, to do tej pory jesteśmy szykanowani i pomawiani w miejscu zamieszkania. Wyrok, który zapadł przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, godzi w fundamenty państwa i jest próbą spacyfikowania mnie, żebym nie mógł dochodzić sprawiedliwości, a osoby, które doprowadziły do tej tragedii, nie poniosły żadnej odpowiedzialności. Chłopak od ponad roku nie przebywa w miejscu zamieszkania, natomiast jego narkomania jest ostatecznym dowodem na to, że w domu sąsiadów od samego początku były nieprawidłowości i wszystkie nasze zgłoszenia były zasadne - podsumowuje pan Michał.

Opinie (528) ponad 20 zablokowanych

  • "Sąd nie dał wiary..."

    Od wiary to są szamani pokroju boszobory. W sądzie powinny być brane pod uwagę wyłącznie fakty.

    • 7 4

  • Ale czy przed opublikowaniem wysłuchaliście drugiej strony? (1)

    Ciekaw jestem odpowiedzi MOPR, Policji i sądu w tej sprawie, nie mówiąc już o stanowisku tych sąsiadów oskarżanych (może słusznie, może niesłusznie) o paskudne rzeczy.

    • 12 7

    • Sad nie jest strona sprawy i nie ma prawa autorytarnie podejmowac jakichkolwiek decyzji za podejrzanych w temacie znecania sie nad dziecmi. Jesli owi sasiedzi poczuli sie nekani przez rodzine p. Michala, sprawe kieruja do Policji i prokuratury z KC - i zaden sad nie moze sie wczesniej za nich wypowiadac - moze co najwyzej umorzyc postepowanie z braku dowodow i tyle. Ale nie jest od tego, aby sam z siebie wniesc oskarzenie przeciwko p. Michalowi, bo na jakiej niby podstawie? To co sie stalo, jest kompletnym obledem pokazujacym jak cuchnie sadownictwo w Gdansku. Korupcja i glupota sa wszedzie, ale Gdansk jest szczegolny pod tym wzgledem.

      Jednego nie rozumiem: p. Michal pisze o 100 tys zl na prawnikow - nie wiem co to byli za "prawnicy", ale za te kwote w Polsce mozna urzedowo udowodnic, ze sie jest wielbladem. Moze chodzilo o 10 tys w przeciagu tych wszystkich lat, a wtedy sa to faktycznie grosze.

      • 0 1

  • Szok

    Jeżeli sąd wydaje takie wyroki to jak tu reagować na krzywdę dzieci .. to sprawa dla interwencji bo przecież tak nie powinno być.

    • 4 1

  • jak najdalej od policji

    oni zawsze staną po stronie patologii

    • 4 1

  • Patologia (2)

    to jest mops, mopr i wszystkie te ośrodki które przed kontrolą dają oprawcom znać kiedy będą. żeby przypadkiem się nie napracować i wszystko było posprzątane.

    • 4 2

    • Tyle że takim rzekomym oprawcą może być absolutnie (1)

      każdy, bo na przykład sąsiad - paranoik, zgłasza każde stłuczenie naczynia, spuszczenie wody, krzyki i płacze dzieci.

      • 0 3

      • I ma do tego prawo. Tak samo jak ty masz prawo go oskarzyc o nekanie. A sadowi nic do tego poza ostatecznym wydaniem orzeczenia.

        • 1 1

  • Stalking

    Ten Pan prześladuje tę rodzinę. To jest stalking. Przedstawił sytuację w taki sposób, że sam jest pokrzywdzony po tym jak sąd uznał jego winę. Jeśli tyle zgłoszeń nie wykazało żadnych nieprawidłowości i skazało "sąsiadów" na badania, a potem wydało wyrok, to ja pytam czemu dopiero po 10 latach. Czy chciałbyś żeby Twój sasiad przez 10 lat sasidził się z Tobą, bo usłyszał płacz dziecka? Czy Wasze dzieci nigdy nie płakały? Super, że sąsiad jest czujny i zgłosił, ale sądzenie się przez 10 lat, kiedy służby sprawdziły rodzinę jest normalne? Czy sąsiadowi nie zależy na wyprowadzce tych ludzi?

    • 8 5

  • Polska to stan umyslu

    A nie panstwo!

    • 1 1

  • Przeżyłem to samo

    Posiadałem pracownika w Tucholi który notorycznie się spóźniał i przychodził pijany od swojego do znajomego dowiedziałem się że przepija dodatki otrzymane z MOPSu zamienia Bony w lokalnym sklepie barze i upija małoletnią przybraną córkę zgłosiłem to do rzecznika praw obywatelskich w Warszawie rzecznik odniósł się do tego bardzo sceptycznie wręcz chciał mnie pogonić tak jakbym po prostu wystawiał fałszywe świadectwo bliźniemu jednak sprawa oparło się o dyrektor w mieście na Pomorzu zakładu opiekuńczego dla osób niepełnosprawnych dyrektorka zadzwoniła do mnie mówiąc krótko niemiła rozmowa że czego się wtrącam że ona zna doskonale tą rodzinę że rodzina jest wspaniałym przykładem życia rodzinnego po kilku dniach zadzwonił do mnie mój znajomy który mieszka obok tego osobnika i powiedział że właśnie widział jak całą rodziną idą do baru sklepu i piją zadzwoniłem więc do pani dyrektor pani dyrektor mnie wręcz obrażała i powiedziała że wy toczy mi sprawę z pomówienia gdy zażądałem aby pojechać i sprawdzić moje zawiadomienie zrobiła to niechętnie świadek zdarzenia mój kolega powiedział gdy przybyła policja on wszyscy leżeli z pici obok sklepu baru nikt mnie nie przeprosił nikt mi nie podziękował

    • 3 1

  • A może powinno się podać personalia sędziny?

    W końcu wyroki wydawano ukrywania rozprawy?

    • 0 2

  • czemu wyrok nie dziwi ? bo to sądy z Gdańska xD tak tak te legendarne już. Nie ma ciała, nie ma sprawy co nie ?

    • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Najczęściej czytane