- 1 Zamkną przystanek SKM na pół roku (68 opinii)
- 2 Nawałnica wycięła spory kawałek lasu (159 opinii)
- 3 Ruszył rozruch spalarni na Szadółkach (89 opinii)
- 4 Gwałtowna ulewa nad Trójmiastem (325 opinii)
- 5 Nowe życie dawnej szkoły w Brzeźnie (71 opinii)
- 6 Po pożarze hali. Zakaz kąpieli do piątku (164 opinie)
Zwierzęta w Kokoszkach
Przeprowadzka do nowego miejsca planowana była już na wrzesień. Niestety okazało się, że nowe schronisko jest za małe, żeby pomieścić wszystkie zwierzęta ze schroniska na Oruni. Przeprowadzkę więc opóźniono i dobudowano kolejne boksy i wybiegi.
- Prawie 400 zwierząt pozostających pod naszą opieką przewieźliśmy w klatkach, specjalnie przystosowanymi do tego samochodami - mówi Mariusz Dewo, zastępca kierownika schroniska. - Było to trudne zadanie, doszło np. do walki między dwoma psami, ale zapanowaliśmy nad sytuacją.
W Kokoszkach na ponad 13 tys. m kw. wybudowano trzy pawilony i budynek administracyjny. W sumie jest 370 miejsc dla psów i 150 dla kotów. Pokrywa to obecne zapotrzebowanie, ponieważ w schronisku przebywa 320 psów i 70 kotów.
Istnieje szansa, że dzięki nowemu obiektowi uda się skutecznie ilość bezdomnych zwierząt zmniejszyć. Na miejscu jest sala konferencyjna, w której od 1 czerwca organizowane będą lekcje dla uczniów gdańskich szkół. Może dzięki temu w przyszłości będą oni odpowiedzialniej podejmować decyzje o opiece nad psem lub kotem, niż w tej chwili robią to dorośli.
- Będą też organizowane dni otwarte, w czasie których będzie można adoptować nasze zwierzęta - mówi Mariusz Dewo.
Schronisko będzie ogólnodostępne od poniedziałku. Czynne będzie całą dobę. Mieści się ono w Gdańsku Kokoszkach przy ul. Przyrodników 14. Najlepiej dojechać tam z Gdańska Wrzeszcza autobusem linii 126 lub 157. Z Gdańska Głównego można się dostać do schroniska autobusem linii 167. Od przystanku trzeba jeszcze przejść około 300 metrów.
Opinie (76)
-
2005-04-29 10:29
np. w położonej na uboczu zacisznej piaskownicy, bo to i piaseczek do zasypywania super i dogodny murek dookoła co zasłania i takie tam ;P
sorki organiko ale 1:0 dla psiarzy- 0 0
-
2005-04-29 10:32
sorki grisza ale nie widzialam nigdy kota w piaskownicy, Za to psa owszem. Koty raczej nie zbliżają się do obcych ludzi. Na mojego kota terenie nie ma akurat żadnych piaskownic, są natomiast dzikie tereny.
- 0 0
-
2005-04-29 10:35
kotopies spor
organika, co to za kot, co to za weterynarz co z alapki z prziodu kazal? ps. twoj pierwszy opisujacy historei swietnym jezykiem napisany. w tym potoku okropnej komentarzy polszczyzny twoj wyglada jak mala perelka. musi jestes humanistka. pozdrawiam ciebie i wszystkich bez wyjatku posiadaczy czterech lapek!
- 0 0
-
2005-04-29 10:36
Organiko,
również lubią (koty) robić kupki...u mnie, na rabatkach z kwiatkami, szczególnie gdy rabatka zadbana i nie zarośnięta chwastami. Także lubią "siknąć" na powojnik, jałowiec, krzaczek ozdobny i.t.p.
Co gorsza, nie ma na to ŻADNEJ RADY. Sąsiad strzela z procy...ponoć skutkuje.- 0 0
-
2005-04-29 10:43
zajac! do budy
- 0 0
-
2005-04-29 10:45
organiko
1. kot zakopujący swoją kupkę w danym rewirze jest kotem w tamtym miejscu podległym. Kot dominujacy wali, ze tak powiem, publicznie.
2. koty z sasiedztwa robią kupki w ślicznej trawie pod moim oknem ;P
3. mimo tego to nie ja krytykuję kupki na trawnikach ;P
4. mój pies chodzi na smyczy, nie robi kup na chodnikach ani w piaskownicach! Spuszczany ze smyczy bywał na terenach typu górka/lasek. A tu tylko: "te wstrętne PSIE kupy".- 0 0
-
2005-04-29 10:45
baja
:) Na terenie mojego kota nie ma również rabatek. Chyba więc jest to kot na właściwym miejscu.
Oznaczanie terenu przez koty jest natomiast sporym problemem. Zwłaszcza w blokach jak różne starsze panie wynoszą śmietnikowym kotom jakieś śmiersdzące rybki a one w dowód wdzięczności obsikują wszystkie ściany, drzwi i krzaki naokoło.
Mój też tego nie robi. I ja nie dokarmiam żadnych dzikich zwierząt.
Chyba jestem odpowiedzialną właścicielką kota.- 0 0
-
2005-04-29 10:45
po co się trzyma zwierzęta w domu....
...co prawda nie rozumiem takiej potrzeby, ale od biedy mogę zrozumieć że ktoś ją ma. Ale skąd ona się wzięła? (ta potrzeba, się znaczy) Czy z dojmującego braku wrzasku w życiu prywatnym? Vide dobrze wysmażone na solarium właścicielki bulldogów, rottweilerów a i zwykłych bezmózgich - cena mutacji hodowlanej, niestety - pudelków, drące od 6tej rano otwory gębowe - "zamknij się, Kora! chodź tu! nie gryź pana bo się spocisz i zatrujesz!" - ew. w przypływie spolegliwości tłumaczące - "ten pies tylko chce się bawić, on jeszcze nikogo nigdy nie ugryzł" - kiedy 40-kilowe bydle już na mnie leży... więc może będę pierwszy którego ugryzie, a do tego ani trochę nie mam ochoty na jakikolwiek kontakt z monstrum, tym bardziej bezpośredni... tyle niezbornej dygresji, cz. 1. A może potrzeba właścicielom więcej zapachu psiego gówna, które w słoneczku wygrzewać się będzie na trawniku? Dziwne co prawda, jeśli taka faktycznie geneza tego pociągu do czworonogów, że ich właściciele nie zostawiają ich by s****y na domowe dywany... Bez wątpienia kontakt z gównem byłby wtedy lepszy, bardziej osobisty, bezpośredni... No i nie musiałyby go mieć (kontaktu) osoby za kontaktem nie przepadające. Dygresja, cz. 2 - w naszym kraju pies ma większe prawa od obywatela. Bo mnie pewnie gdybym n****ł na trawnik zaraz by jakaś straż miejska dopadła. A piesek wręcz przeciwnie, wszak raduje się serce, raduje się dusza, kiedy szczekająca zakała na trawniki rusza, jak ten beczkowóz gnojem spuchły, świeżym, pachnącym, ekologicznym. "Lubię zapach obornika o poranku..." (chociaż co to za obornik, wspólnego z oborą tylko właściciela psa mający, bo przecież zwierzątko miłe wyleguje się na kanapce i żre plastikowe podróby mięsa w chrupkach, 27,99 za poręczny 30-kilogramowy wór w Gieant czy cóś). Zresztą, strzelać należałoby jednak do właścicieli (nieodpowiedzialnych, oczywiście; ci którzy rozum mają, to i zwierząt nie męczą, a i innym starają się nimi nie przeszkadzać; w końcu, niech sobie tam buzi z języczkiem buldożkowi co jaja wylizywać sobie skończył właśnie dają, mamy wolny kraj, szczęść im Panie Boże, tak długo jak ja bestii nie widzę, nie słyszę i o istnieniu nie wiem).
Reasumując - każdego właściciela którego pies s****na trawniki albo szczeka pod domem - w dyby, a potem do ochotniczej służby sprzątania trawników na rok. A psa do schroniska faktycznie, w końcu to nie jego wina jednak, że właściciel o mniejszym od psiego IQ wychował zwierzaka na bydlę zagryzające noworodki...
Na koniec refleksja nr. 3 - oto piękny kraj, gdzie na szkoły, szpitale, muzea miejsca nie ma. Bo los bliźniego zawsze w dupie na samym dnie (bliźni bywa wredny) - ale los pieska? Skąd! Piesek taki dobry, łasi się milusio, kupeczki wali do celu... Vox dressów, vox dei!- 0 0
-
2005-04-29 10:47
organika - jakbyś nie kombinowała to Twój kot albo. za przeproszeniem. s****na trawę, albo jest słabiak i nie podskakuje na dzielni ;P
- 0 0
-
2005-04-29 10:47
organika
Trzeba było bydlaka też ugryźć.
Raz jak pies mojego brata użarł mnie w nogę to odpłaciłem się pięknym za nadobne. Od tego czasu przestał szczerzyć na mnie kły, no chyba że w uśmiechu.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.