- 1 Wojtek i Agata z Life on Wheelz rozstali się (97 opinii)
- 2 Więcej dzieci trafia do opieki zastępczej i domów dziecka (100 opinii)
- 3 Opracowują test, który wykryje wiele chorób (34 opinie)
- 4 Dzieci uzależniają się od telefonów przez rodziców? (80 opinii)
- 5 Gdyńskie Centrum Onkologii zostanie rozbudowane (14 opinii)
- 6 To nie metabolizm zwalnia, to my zwalniamy (120 opinii)
Jak rozmawiać z dziećmi o wojnie?
- Na pewno nie możemy od tego uciekać i zachowywać się, jakby te pytania nie padły, mimo że czasami jest taki impuls - żeby ochronić dziecko przed trudnymi i przerażającymi zdarzeniami. Niestety, nierozmawianie może przynieść odwrotne skutki. Dzieci widzą i odczuwają więcej, niż często się nam wydaje - mówi dr n. med. Martyna Domańska, specjalistka psychologii klinicznej z Kliniki Pediatrii Hematologii i Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku.
Gdzie szukać pomocy psychologicznej w Trójmieście?
Dr n. med. Martyna Domańska: Jeśli chodzi o granicę wieku, to trudno ją wskazać. Dzieci w tym samym wieku rozwojowym mogą funkcjonować różnie, zarówno pod względem poznawczym, jak i emocjonalnym. Dlatego nie chciałabym wskazywać tutaj konkretnego wieku, a położyłabym nacisk na to, co dziecko rozumie, jak się komunikuje. Myślę jednak, że już w przypadku okresu przedszkolnego rodzice powinni być otwarci do rozmowy na takie, co tu dużo mówić, najtrudniejsze tematy, zwłaszcza kiedy pociecha jest już w stanie opisywać otaczającą ją rzeczywistość, swoje emocje. Brak rozmowy rodzi z kolei ryzyko, że dziecko pozostanie samo ze swoimi przemyśleniami, a przede wszystkim wyobrażeniami. Oczywiście, w zależności od wieku dzieci zupełnie inaczej rozumieją aktualną sytuację. Niektóre pytają wprost - czym jest wojna? Dlaczego ludzie uciekają? Dlaczego są ranni i wreszcie: dlaczego giną? To bardzo trudne pytania, ale z pewnością nie mogą pozostać bez odpowiedzi.
Co wtedy?
Na pewno nie możemy od tego uciekać i zachowywać się, jakby te pytania nie padły, mimo że czasami jest taki impuls - żeby ochronić dziecko przed trudnymi i przerażającymi zdarzeniami. Niestety, nierozmawianie może przynieść odwrotne skutki. Dzieci widzą i odczuwają więcej, niż często się nam wydaje. Co więcej, jeśli z jednej strony będziemy pokazywać nasze trudne emocje związane ze stanem wojny, a zakładam, że wszyscy w tej chwili je odczuwamy, to jednocześnie mówiąc naszym dzieciom, że nic się nie dzieje, fundujemy im sprzeczny przekaz, wprowadzając tym samym w zamieszanie, z którego bardzo trudno się wydobyć. Dzieje się tak dlatego, że dziecko otrzymuje osobne komunikaty na poziomie poznawczym i emocjonalnym.
Jak możemy w takim razie poprowadzić rozmowę?
Starajmy się tłumaczyć na poziomie prostych zdań i stwierdzeń, na pewno nie uciekając od prawdy. Jeśli tego nie rozumiemy, to powiedzmy - "wiesz, ja tego nie rozumiem, ale wydaje mi się, że sobie z tym poradzimy" bądź " trudno to wszystko zrozumieć, a co Ty o tym wszystkim sądzisz?", otwierając tym samym przestrzeń do dalszej rozmowy i dzielenia się swoimi spostrzeżeniami, emocjami. To, co jest w stanie zranić najbardziej, to niewiedza, nieświadomość, lęk i poczucie zagrożenia. Aby sobie z tym poradzić, musimy otwarcie rozmawiać - znaleźć chwilę, usiąść na kanapie i wytłumaczyć to, co potrafimy wytłumaczyć. Na pewno rozmowa będzie wyglądać inaczej z przedszkolakiem i starszym dzieckiem. Natomiast w obu przypadkach wyjściowym elementem jest uznawanie emocji dziecka oraz jego potrzeb w obecnej sytuacji. Rozmowa o otaczającej nas rzeczywistości zmniejsza ryzyko poczucia bycia osamotnionym.
Rodzic dla dziecka jest modelem, którego dziecko obserwuje: to, co mówimy, jak się zachowujemy. Należy o tym pamiętać. To, jaką postawę prezentujemy my, dorośli - ma bezpośredni wpływ na dzieci.Czy zapewniać dziecko, że "u nas tak nie będzie"?
Na takie pytanie zawsze odruchowo nasuwa się "nie, nie martw się, u nas tak nie będzie". Problem jest taki, że my tego nie wiemy, i jakkolwiek prawdopodobieństwo byłoby niewielkie, to nie mamy pewności, a dziecko to wyczuje. Należy zatem unikać nierealistycznych obietnic. Warto też zwracać uwagę na zmiany zachowania u dzieci, które mogą być oznaką wewnętrznego przeżywania bardzo silnych emocji. Jedne powiedzą, że się boją, a inne będą pozostawać ze swoimi niewypowiedzianymi pytaniami oraz obawami. Taka wzmożona wrażliwość jest bardzo istotna w tym trudnym czasie.
Co z środkami przekazu? Telewizją, radiem, internetem?
Czym innym jest rozmowa z dziećmi, a czym innym jest eksponowanie na treści często drastyczne, gdzie giną ludzie, wybuchają budynki etc. Zdecydowanie byłabym ostrożna w kwestii dopuszczania dzieci do takich treści. Na pewno należy filtrować to, co dziecko słyszy i widzi, ze szczególnym naciskiem na obraz. Znowu czym innym jest słuchanie, a czym innym oglądanie np. ucieczki ludzi, zresztą media coraz dokładniej i dobitniej pokazują wojnę, w tym także ofiary, które straciły życie. Dziecko odbiera bodźce na dużo wyższym poziomie niż osoba dorosła.
Twoje dziecko potrzebuje pomocy? Poradź się psychologa
W pomorskich szkołach uczą się zarówno dzieci białoruskie, ukraińskie, jak i rosyjskie. Jak je przygotować na rzeczywistość, w której się znaleźliśmy?
Przede wszystkim rozmową i wskazywaniem, że te dzieci są po prostu niewinne. Warto rozgraniczać, że to były decyzje władz państwa, a nie wszystkich obywateli danego kraju. Zresztą nie chodzi tylko o naszą postawę w momencie rozmowy. Rodzic dla dziecka jest modelem, którego dziecko obserwuje: to, co mówimy, jak się zachowujemy. Należy o tym pamiętać. To, jaką postawę prezentujemy my, dorośli - ma bezpośredni wpływ na dzieci. Dobrym pomysłem jest także przekierowywanie naszych rozmów na to, co my możemy zrobić dla innych. Szukanie wspólnych rozwiązań dotyczących pomocy, angażowanie w to dzieci sprawiają, że poczucie bezradności staje się mniejsze, a nasze pociechy uczą się świata, który nie jest czarno-biały, gdzie ludzie dzielą się na tych dobrych oraz tych złych.
Włączać dzieci w akcje pomocowe?
Zdecydowanie! Powinno się to dziać zarówno w domu, jak i w szkole, pokazując, w jaki sposób możemy zaradzać pewnym problemom w bezpośredni sposób. Dzieci mają w sobie bardzo dużo empatii, znam przypadki, że niektóre przyniosły do rodziców skarbonki i chciały się podzielić swoimi oszczędnościami, oddać swoje zabawki. To jest niesamowicie budujące. Działanie, to też pokazanie, że nie jesteśmy w tej sytuacji bezsilni i dużo zależy od naszej postawy. W ten sposób redukujemy poczucie zagrożenia i pokazujemy, jak można żyć bez względu na postępującą wojnę za granicą. Kryzys jest też dobrym momentem na pokazywanie tego, że narodowość nie jest istotna, a ważne pozostaje to, jakimi jesteśmy ludźmi.
Miejsca
Opinie wybrane
-
2022-03-03 13:23
Ten wywiad jest bardzo wpierający i bardzo dziękuję jego autorom. Nie chodzi o to, co powiedzieć, bo nie ma na to jasnej rady i jasnej gotowej odpowiedzi - właśnie o tym mówi pani doktor, że musimy to dostosować do siebie, swoich dzieci i swojej i ich gotowości na taką rozmowę. Być i wspierać i nie epatować nadmiarem njusów. O wojnie można też poczytać w książkach dla dzieci.
- 2 6
-
2022-03-06 22:27
Wylumaczcie bo nie rozumiem (1)
Dlaczego mam stresować mojego zerowkowicza opowiadaniami o wojnie, która w tej chwili go nie dotyczy. Wspieram Ukrainę, tak jak potrafię i jak mogę sobie pozwolić. Jestem sercem z Nimi, i każdego dnia trzymam kciuki za cud, jakim jest koniec wojny. Ale chcę, żeby moje dziecko spało spokojnie. I dopóki nie będę musiała, nic mu nie powiem.
- 1 0
-
2022-03-06 23:59
No jasne, najlepiej jeśli dzieciak będzie żył w nieświadomości. Do czasu.
- 0 0
-
2022-03-03 13:31
Nie udajemy, że świat to tylko tęcze i jednorożce (1)
Mówimy dzieciom co się dzieje i że ludzie się zabijają - taki jest świat. Natomiast pod żadnym pozorem nie pokazujemy brutalnych zdjęć działań wojennych. Tyle.
- 25 0
-
2022-03-04 19:36
zgadza się, dodam tylko, co chyba oczywiste, że poziom tłumaczenia dostosowujemy do rozwoju dziecka
mojemu 11 letniemu synowi wytłumaczyłem dosyć dokładnie o co chodzi w tym konflikcie. Ale nie opowiadam mu o cierpieniach ludzi. Mówię jedynie że cierpią, że tracą dobytki i muszą uciekać no i że ludzie giną. Wojna to nic dobrego. Nie będę mu natomiast mówił o spalonych i rozerwanych zwłokach, o trupach dzieci itp. bo to nie jest na jego psychikę.
mojemu 11 letniemu synowi wytłumaczyłem dosyć dokładnie o co chodzi w tym konflikcie. Ale nie opowiadam mu o cierpieniach ludzi. Mówię jedynie że cierpią, że tracą dobytki i muszą uciekać no i że ludzie giną. Wojna to nic dobrego. Nie będę mu natomiast mówił o spalonych i rozerwanych zwłokach, o trupach dzieci itp. bo to nie jest na jego psychikę. Tego się dowie jak będzie miał 15-16 lat zapewne bez mojego wpływu, a od kolegów. Z resztą wtedy będzie już wystarczająco dojrzały by zrozumieć ciężar konsekwencji wojny.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.